lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Warhammer (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/)
-   -   [Warhammer] Czarna Rozpacz (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/16855-warhammer-czarna-rozpacz.html)

Campo Viejo 07-02-2017 21:40

- Widzi pan, panie kapitanie? - Bodo odetchnął z ulgą. - Druhowie wszystek opowiedzom Jego Ekscelencji lepiej łode mnie i zmęczonego gorzałą Herr Kneflera.

xeper 08-02-2017 19:36

Spojrzenie Weilla było lodowate, ton jego głosu również. - Zaproszenie dotyczy Was WSZYSTKICH uczestniczących w wyprawie do lasu. Pijanych lub zajętych też. Kogo mam poinformować, że jednak ta Twoja robótka będzie wykonana nieco później? - zapytał Wankera, zbliżając twarz do jego twarzy na odległość nie większą niż kilka cali.

Komtur 08-02-2017 19:48

- Panie kapitanie, po co te nerwy - powiedział Elmer, ukazując w pojednawczym uśmiechu, żółte zęby - Skoro to takie ważne to już się zbieramy, prawda chłopcy?
Pytanie było skierowane do kompanionów w tym także do panny niziołki.

Campo Viejo 09-02-2017 03:31

- Prawda Elmer, jak cholera. - westchnął Bodo. - Trzeba było od razu, że to takie pilne Herr Weill. Mnie dwa razy powtarzać nie trza. Rachu ciachu i siem robi. Niech siem pan kapitan nie martwi - machnął ręką. - robota nie zając. - wyszczerzył się blady.

Na proste serce Wankera zaległa wielka chmura całunem czarnej rozpaczy. Sprawdzały się wszystkie najgorsze jego lęki. Został zmanipulowany w jakieś heretyckie bagno i międzykultowe przepychanki, gdzie tacy jak on na stosach robią za rozpałkę.

Sigmarze, daj siłę, cobym w zeznaniach zmienił to, co zmienić mogem. Daj cierpliwość, abym zniósł to czego zmienić nie mogem. Daj mundrość, cobym łodróżnił jedno od drugiego. Modlił się w duchu.

Gob1in 09-02-2017 15:02

Z ustami pełnymi chleba, którym zagryzał całkiem smaczną zupę de Ayolas w milczeniu przypatrywał się wymianie zdań między wspólnikami a kapitanem, łypiąc tylko okiem to na jednego, to na drugiego. Zapewne szczerzyłby zębiska, jak to zwykł robić, ale siłą woli zwalczył przyzwyczajenie, które w tym wypadku skutkowałoby poplamieniem polewką kubraka, koszuli i Myrmydia wie czego jeszcze.

Wesołe iskierki w oczach zdradzały jednak, że bawi się świetnie, mimo gęstniejącej atmosfery i coraz słabiej skrywanych gróźb w głosie i słowach Weila. W końcu jednak kilku opornych odpuściło i gromy ciskane z kapitańskich oczu jakby straciły na sile.

- Chodźmy więc. Vamos. - Powiedział, odsuwając pustą miskę od siebie.

xeper 09-02-2017 21:09

- Dziękuję Wam bardzo, że obyło się bez przemocy. Oczywiście nie ma potrzeby, żeby ktokolwiek w klasztorze dowiedział się o próbach zignorowania przez niektórych z Was gościnności Świątobliwego Opata - Weill wymownie spojrzał na Wankera. Potem zwrócił się do swoich żołnierzy i wskazał na Moritza. - Weźcie tego opoja!

Weill podczas krótkiej drogi do Opactwa nie był zbyt rozmowny. Wspomniał tylko o gościnności dobrych mnichów, wyraził zwątpienie w dobre samopoczucie osób, które przetrwały horrory nawiedzonego lasu i zapewnił, że nikt wobec awanturników nie żywi wrogich zamiarów.

- Pozwólcie, że Wam przedstawię - brat Gregor, pod którego opieką będziecie się znajdować podczas pobytu w Opactwie - po przybyciu do klasztoru Weill przekazał bohaterów pod skrzydła jednego z mnichów. Brat Gregor przypominał bardziej niedźwiedzia niż zakonnika. Był wielki, zarośnięty i opasły, a do tego co chwila mruczał.

- Chwalić Pana - brat Gregor skłonił głowę i wyrysował na piersi znak komety. Mówił wolno, głębokim basem. - Pozwólcie ze mną. Zaprowadzę was do waszych cel. Hehe, jakkolwiek by to zabrzmiało, to przecież nie jesteście tu więźniami. Odpoczniecie sobie, podleczycie się, a poza tym będąc pod naszą opieką zapomnicie o okropieństwach lasu, których z pewnością doświadczyliście. Wasze lokum nie są szczególnie przestronne, ale to zwyczajne izdebki zakonne, z prostym wyposażeniem godnym ludzi bożych. Wszyscy będziecie mieć pokoje obok siebie, w odległym, przez nas nie używanym zakątku dormitorium, aby zapewnić wam nieco prywatności. Oczywiście będziecie też korzystać z posiłków, które dostaniecie w refektarzu, ale już po tym, jak my się pożywimy. Wszystko po to by nie zakłócać odwiecznego porządku panującego w zgromadzeniu. Będę wam przekazywał informację, że możecie już się pożywiać przez poufnego, brata Eberhardta. Prosiłbym też, abyście nie zajmowali rozmową ani nie nagabywali braci. Jeśli będziecie mieć jakieś prośby lub problemy zwróćcie się do mnie, brata Ebrerhardta lub do kapitana Weilla. I na miłość boga, nie noście broni. To niepotrzebne!

Gdy rozgościli się już w swoich izbach, rzeczywiście małych i surowych, pojawił się kolejny mnich. Chudy jak patyk, z wygoloną tonsurą i zapadniętymi oczami. Przedstawił się jako brat Eberhardt i poprosił o podążenie za sobą na posiłek.

- Gdy już skończycie jeść, brat archiwista prosił o wizytę - powiedział, wskazując na zastawiony prostym jadłem stół. - Zaprowadzę Was do niego.

Campo Viejo 09-02-2017 23:54

Wanker słowem się nie odzywał do nikogo, a szczególnie do zakonników, tylko głową kiwał, że wszystko rozumie.

W refektarzu cupnął na ławie przy przyjaciołach.

- Jam nie czytaty i pisaty to co w papierach nieboszczyka, tom nie kompenentny. Duchy jakieś w lesie widziałem, a jakże. W nocy na warcie w blasku Mannslieba. Z goblinami walczyłem. Swojom drogom zauważyliście, że siem one wcale walenia w kotły nie bojom? Trza o tym donieść i kłam zadać tym odkryciem ludzkim gawędom...Trupy dwa znalazłem, azali żadnego Szebanastego Telogonisty jam nie widział i nie słyszał i znać nie chcem. Jeno jakiś czarny upiór na koniu bez głowy uwzioł siem srogo. - popatrzył konspiracyjnie po twarzach wszystkich. - I tyle wiem.

Kerm 11-02-2017 19:48

Jak się tego Wilhelm spodziewał, zaproszenie należało do gatunku tych, odrzucać nie można było. W innej sytuacji kapitan nie przyszedłby w obstawie kilku uzbrojonych po zęby wojaków.
No ale zawsze istniała szansa, że Wilhelm się myli.
Na szczęście od razu się zgodził, dzięki czemu nie wyszedł na durnia, którego zmuszać trzeba było do pójścia z wizytą do klasztoru.

W zapewnienia kapitana Wilhelm nie wierzył za grosz. Znaczy w to, że 'gościom' klasztoru nic się nie stanie.
Z zbyt długi jęzor zawsze groziły kary, a tym, co za dużo wiedzieli, nieraz udowadniano (i to w bardzo bolesny skutkach), że się mylą.
No a gdy brat Gregor o celach niby mimochodem wspomniał, a do tego konieczność fizycznej i psychicznej kuracji dorzucił, minę Wilhelm miał niewesołą.
Być może i do tego dojdzie, że uciekać trzeba będzie z tego gościnnego miejsca, pomyślał.

- Lepiej o papierach zapomnieć - powiedział równie cicho, gdy Bodo o tym, co z lasu przeklętego pamiętał, opowiedział.

Komtur 12-02-2017 11:17

Elmer z nerwów drapał się na przemian po głowie, to znowuż po tyłku. Nie podobała mu się reakcja mnichów i kapitana, widocznie mądrzejsi koledzy mieli rację, coś tu śmierdziało i nie były to jego własne onuce.
- Ja tam nic nie wiem - powiedział kumplom - Żadnych papirów nie widziałem, znaleźlim tylko kilka trupów.
Gdy Elmer się denerwował to zaczynał wracać mu, jego wiejski akcent i sposób mówienia.

Gob1in 13-02-2017 00:58

- Jakich papierów? - rzekł cicho do pozostałych, przewracając oczami i błyskając uśmiechem. - Ja tam nie widziałem nic ponad tańcujące zwidy i bardziej namacalny upiór ganiający za nami po lesie. Ale gdybym jakieś papiery albo pamiątki po kimś zaginionym widział, to bym je dobrze ale to dobrze schował i pary z ust nie puścił. - Dodał.

Z wyprawy pozostało mu jeszcze kilka paczek wojskowych racji, dlatego postanowił tylko odrobinę wody skosztować. Jakoś ta nachalna gościna u zakonników nie przypadła mu do gustu. To był też powód, dla którego lewak skryty pod ubraniem zamierzał mieć zawsze przy sobie.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:05.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172