lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Warhammer (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/)
-   -   [Warhammer] Czarna Rozpacz (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/16855-warhammer-czarna-rozpacz.html)

Gob1in 30-11-2017 21:34

Santiago wyginał się, podskakiwał, uchylał i cofał przed zakończonymi ostrymi pazurami łapami demona. Jak dotąd udawało mu się uniknąć każdego ze wściekłych razów, ale samemu także nie zdołał zranić bestii.

- Puta madre mandolina pendejo como estas hoy señorita! - Zarzucił poczwarze, że bije się jak panienka. - Aserejé, ja deje tejebe tude jebere! Sebiunouba majabi an de bugui an de buididipi-! - Zwiększył stawkę dodając śmiertelną obrazę, klątwę niemalże rzuconą prosto w uzębiony pysk oraz wykonując skomplikowaną, a przy tym rytmiczną pantomimę i pracę nogami.

Skoro demon zainteresował się nim właśnie, to zamierzał skupić jego uwagę na sobie podczas, gdy dzielni towarzysze Estalijczyka będą mogli pociachać bestię na plasterki swoimi mieczami... A przynajmniej pociachaliby, gdyby owych mieczy nie odebrano im tuż za miejską bramą. Natenczas będą musiały wystarczyć scyzoryki.

Kawaler de Ayolas skupił się na obronie i unikaniu pazurów oraz kłów. Nie tracił jednak czujności i zamierzał zaatakować, gdyby stwór rzucił się na kogoś innego.

xeper 30-11-2017 23:48

Kolejne dwa magiczne pociski rozświetliły na mgnienie oka wnętrze magazynu. I znów rozległ się skowyt bólu wydobywający się z demonicznej gardzieli. Mimo iż trafiony już czterokrotnie magią, potwór nie wyglądał na ciężko ranionego. Ile jeszcze ładunków Eteru musiało go trafić, by wrócił do miejsca, skąd został wezwany?

Bodo kręcił procą, która ze świstem zataczała kręgi nad jego głową. Do czasu... aż coś trzasnęło i skórzany pasek pękł. Pocisk zamiast uderzyć w demona, poleciał w zupełnie innym kierunku, mijając o włos lampę i uderzając z łoskotem w belkę stropową.

A Berwin podniósł sieć. Nie był to rodzaj oręża z jakim był obeznany, ale lepsza sieć niż nic. Zresztą chyba widział jak Bodo się nią posługuje. Stworzenie zajęte było walką z Santiago i zupełnie nie zwracało uwagi na zachodzącego go z boku Hrabana. Jednak praktyka okazała się trudniejsza od teorii i ciśnięta sieć zamiast oplątać stwora, tylko w niego niegroźnie uderzyła i spadła mu pod łapy.

Santiago tańczył szalony taniec, skupiając na sobie całą uwagę bestii. Podskakiwał i przysiadał, kręcił piruety, wymachiwał rękoma i nogami. I wyczekiwał sposobności do zadania ciosu. I gdy dostrzegł szansę, niemal ją wykorzystał. Niemal... Bo nim ostrze sztyletu dosięgnęło szyi demona, ten chlasnął Estalijczyka na odlew łapą. Santiago zbyt późno pojął, że popełnił błąd. Starał się ratować unikiem, ale nie zdążył całkowicie zejść z lini ciosu. Z mlaśnięciem pazury rozcięły ciało, oddzielając ucho od głowy. Małżowina upadła na podłogę, a de Ayolas z zakrwawioną połową głowy upadł i przetoczył się po klepisku, zatrzymując się na skrzynce stojącej pod ścianą.

Kerm 01-12-2017 07:38

Źle się działo.
Nie trzeba było być mistrzem strategii i taktyki, by dojść do takich wniosków. Bydlę z piekła rodem wyglądało, jakby dopiero co pojawiło się na tym świecie - w przeciwieństwie do Santiago, który wyglądał tak, jakby był w połowie drogi do innego, lepszego ponoć.
Gdyby Wilhelm był sam, to w tej chwili barykadowałby drzwi - z drugiej strony, oczywiście, a potem pędziłby co sił w nogach po strażników, nie zważając na to, iż takie zachowanie nie przystoi ani szlachcicowi, ani magowi.
No ale nie był sam i trzeba było ratować nie tylko własny tyłek, ale i kompanów.

Posłał w stronę potwora kolejną magiczną iskrę, mając nadzieję, że ból odwróci uwagę stwora od de Ayolasa.

- Trzeba go zabrać... I wycofujemy się - zaproponował.

Campo Viejo 02-12-2017 05:46

Bodo rozsierdził się jeszcze srodziej! Nie tylko proca się rozleciała, to jeszcze ucho stracił ziom z cudzej ziemi!

- Łot kurwa twoja mać! Tako to tak nie bedzie! - wydarł się dziko Wanker na dziwolaga w bezbrzeżnej furii. - Trzymajcie mnie, bo wybuchnem! - chodził wielkimi krokami wyciagajac ręce ku górze, w groźbie niebiosom lub oczekiwaniu gromu i patrzył co może mu w ręce wpaść, aby tym zdzielić poczwarę.

Za późno już mu było na przytomne rozważanie słów panicza Wilhelma. Wanker nie chciał w pułapkę wpadać, jeno posłuchanym nie był. I jako że Ła powiedział, to i Be rzeknie i na tym nie skończy, póki albo on, albo mutant trupem zalegnie na klepowisku.

Gob1in 03-12-2017 12:31

Ból rozbłysnął w głowie Estalijczyka niczym fajerwerki na przywitanie Nowego Roku w Magritta. Jakaś ciepła ciecz spływała mu po szyi. Sięgnął dłonią i dojrzał krew na palcach. Sięgnął dalej i skrzywił się dotykając rany po utraconym uchu. W jego głowie poukładały się fragmenty kilku ostatnich wydarzeń, które gdzieś mu przed chwilą umknęły.

Demon pozbawił go ucha! Oszpecił lico tak wspaniałego kawalera, jakim był! Jakże teraz ma przekonywać do siebie te wszystkie señoritas?! Jak bardzo będą one nieszczęśliwe nie mogąc zaznać przyjemności chwil spędzanych z kawalerem de Ayolas?! Jak teraz spojrzy na niego jego muza... jego Karelia?!

- Karelia! - Wykrzyczał wreszcie.

- Zabiję cię poczwaro! Estás muerta! - Wstał z klepiska. - Za moje ucho! Mi oreja! - Zrobił krok naprzód. - Za Karelię! Para mi Karelia! - Wspomnienie jego bogini dodało mu sił i rzucił się do szaleńczego ataku na demona.

Komtur 03-12-2017 22:43

Walka szła źle i Elmer o mały włos nie poddał się nawoływaniom Wilhelma do odwrotu. Stwór był szybki i wyjątkowo wytrzymały i czarodziej zastanawiał się czy w ogóle uda im się go zabić. Zaczął przygotowywać kolejne zaklęcie magicznej iskry, gdy naszło go olśnienie. Trup i magiczne znaki, przypomniały mu wykłady mentora i znaczyły, że potwór to pomniejszy demon i został przyzwany z piekielnego wymiaru. Elmer nie pamiętał tylko jak się to plugastwo odsyła, być może trzeba było zmazać mistyczne inskrypcje, a być może zniszczyć materialną formę demona. Lutefiks postanowił spróbować pierwszego sposobu. Próbując uniknąć atencji potwora, czarodziej starał się dostać w pobliże leżącego ciała brata Feodora, by później zakłócić linie pentagramu.

Tom Atos 04-12-2017 08:48

W okolicznościach dość dramatycznych Berwinowi przypomniał się ni z tego, ni z owego wierszyk z dzieciństwa. Jak to było ... no tak:

"Wraca Mama, aj! Wstyd! Bieda!
De Ayolasowi ciastek nie da,
Bo kto Mamy nie usłucha,
Temu dosyć bułka sucha.
Płacze Santiago, żal niebodze,
A małżowina na podłodze."


Berwin ścisnął w dłoni sztylet, swoją jedyną broń i próbował obejść stwora od tyłu, by mu wrazić ostrze w nery, o ile takowe ów miał i co prędzej odskoczyć, bo oberwać pazurami nie miał zamiaru. I tak za piękny nie był, a szrama na ryju pozbawiła by go resztek powabności.

Musiał tylko poczekać, aż bydlę będzie zajęte pozbawianiem Santiago drugiego ucha. Co miało nastąpić niebawem, bo Estalijczyk najwyraźniej w przypływie heroizmu rzucił się był na chaośnika.

xeper 04-12-2017 23:09

Następna iskra uderzyła w demona, znów osmalając jego ciało. Tym razem dźwięk, jaki wydała dziwaczna istota był dłuższy i głębszy, jednak trudno było się zorientować, czy zabolało ją bardziej, czy też jeszcze bardziej się wkurzyła.

Elmer stanął nad ciałem Feodora i zorientował się, że jego domysły były błędne. Wyrysowane kredą symbole i linie już były pozamazywane, a to na skutek ruchów jakie wykonywali wszyscy obecni w magazynie. Najwyraźniej nie to było kluczem do odesłania bądź spętania demona.

Bodo w desperacji podbiegł do ściany i na chybił trafił chwycił jedną z postawionych tam skrzynek. Tak uzbrojony, w pocisk dużego kalibru, ale bardzo nieporęczny, ruszył w stronę demona. Gdy znalazł się na tyle blisko, żeby zaryzykować rzut, cisnął pakunkiem. Drewniana skrzynia lotem koszącym pokonała krótki dystans i z trzaskiem rozbiła się na ciele demona, równocześnie uwalniając swój ładunek. A były to gliniane słoiki z dżemem agrestowym!

Wytrącony z równowagi i rozjuszony zapachem agrestu demon, skoczył w przód. Zupełnie już ignorując pędzącego niczym buhaj Ayolasa. Nowym celem był Wilhelm. Bestia błyskawicznie pokonała odległość dzielącą ją od szlachcica i uderzyła. Cios był tak niespodziewany, że Wilhelm nawet nie zdołał się zasłonić bądź uchylić. W jednym momencie stał na ziemi, a w drugim, z dziurami po pazurach w klatce piersiowej szybował, aby uderzyć w skrzynki stojące kilka metrów dalej.

Gdy Wilhelm uderzał o ziemię, na demona natarli Santiago i Berwin. Jeden uderzył z prawej, drugi z lewej strony. Sztylety, mimo iż dzierżone przez wprawne ręce, nie stanowiły jednak poważnego zagrożenia dla demona. Ostrza gładko wchodziły w materialną powłokę istoty, ale ta wciąż nie chciała zostać pokonana. Wręcz przeciwnie, szykowała się aby kolejnego oponenta wyłączyć z walki!

Campo Viejo 05-12-2017 04:05

Wraz z rozpadajaca się w drobne pizdu skrzynka komfitur agrestowych, z Boda zelżała zapalczywa wściekłość, bo patrzył na obraz jakim był. Smutnym i okrutnym. Oto uczeni magowie, w krwii upaćkani własnej, nic nie wskóruja, a waleczni wojacy kozikami, bo bez broni, kâsali bestię jak giezy zad wołu...

Doskoczyć do panicza Wilhelma chciał, który krwia się ksztusił, musi piersi przebite miał! Lecz zostawić walczacych nie potrafił.

- Panicz rychło łutopić siem w jusze może! - wydarł się do Lutefiksa. - Wywleczże go ku bezpeczności i czym dziurkę mu zatkaj!

Sam biegnac po sieć cisnał słojem maści na szczury w monstrum pokraczne. Gdyby w sieć go zasupłać skutecznie, to nim jom poszatkuje, mnie na moja szkodę, to mu łoczy wykroim, ściegna poderżniem i na straż siem poczka, ślepego mutanta barykadujonc na składzie! Myślał sobie. Bo kozik też przy sobie miał.

Komtur 06-12-2017 18:33

- Bodo nie widzisz że ino magia działa na potwora! Idź ty wywlecz panicza,
a ja spróbuję bestię przysmażyć -
to powiedziawszy, Elmer zaczął ponownie składać słowa zaklęcia. Oby tym razem iskra doleciała aż do samego mózgu bestii.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:09.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172