Gretta uśmiechnęła się najszerzej jak mogła. Naciągnięta i przegniła skóra nie była dość elastyczna, aby wyglądała tak pięknie i uroczo jak kiedyś. Było jednak widać, że jest szczęśliwa. Nie tylko słowami brata, ale i tym, że w ogóle ją dotknął, że chciał i się nie brzydził. Dotychczas sądziła, że prócz Kadata nikt nie zechce jej dotknąć, że jest w oczach ludzi żywym trupem roznoszącym choroby i śmierć w męczarniach.
- To ja chcę żebyś mi wybaczył. Naprawdę nie chciałam tego wszystkiego, widziałam to zupełnie inaczej, oni potrafią przedstawić to tak, że wydaje się słuszne. To proroctwo dla mnie miało sens, ale go straciło - jej głos mimo tonu wzruszenia, nie przyniósł płaczu. Zdawało się, że kobieta nie jest po prostu w stanie. Dłonią naznaczoną chorobą starła łzę z policzka Ericha. Wciąż się cieszyła. Ufała mu i nie podejrzewałaby za nic w świecie, że zrobi jej krzywdę.
- Każdy z nas widzi świat i sytuacje na swój sposób. Ja to rozumiem i nie jestem zła na ciebie, tylko na siebie. Przez moją błędną wizję i łatwowierność musiałeś dokonać strasznych rzeczy, które sprawiły ci ból. Gdybym nie uwierzyła im, ty nie musiałbyś robić tego, co zrobiłeś. Bo patrząc twoimi oczami, było to słuszne - Gretta pokiwała z przekonaniem głową. Biła się tylko z jedną myślą, ale nie chciała jej zdradzać. Czuła się przez nią jak głupia trzpiotka, nastolatka mająca fiu-bździu w głowie.
- Chyba teraz powinniśmy tutaj zostać, wyczekać okazji aż będą na tyle zajęci, aby nas nie widzieć. Wiem, że tam są twoi przyjaciele i pewnie chciałbyś im pomóc, ale... Ale naprawdę nie wiem jak można tego dokonać. Są tutaj ludzie, którzy od początku są kapłanami, a są i tacy, którzy po prostu uwierzyli. Jedną grupę da się przekonać do zmiany decyzji, ale drugą... Sam wiesz. - wzruszyła ramionami. Ukradkiem wyjrzała przez okno aby śledzić sytuację. Póki co byli tutaj bezpieczni. I dobrze.
- Zresztą, musielibyśmy mieć dobre argumenty, a tych brak. Kapłani Siewcy mają do zaproponowania wyleczenie z choroby, a my? W sumie nic pewnego. - westchnęła chowając się z powrotem za ścianę.
- Widzę co próbujecie, ale nie uważacie, że to głupie? W sensie, atak na Czerwonego Koguta. Nawet jeśli zabilibyście proroka, to co wam to da w tym momencie? To znaczy, wiadomo, że da, ale jest ryzyko, że plotka o jego zgładzeniu się nie rozniesie... Niedługo odbędzie się ceremonia, można by przebrać się za kapłanów, wyznawców... - zerknęła na swój strój i zaśmiała się krótko - ... i wtopić się w tłum. Skompromitować przemawiającego, przekonać innych że nie ma racji lub... - tutaj Gretta przełknęła głośno ślinę. Widać było, że ciężko przechodzą jej te słowa przez gardło -... zabić proroka na oczach innych. A nie po cichu. Jeśli zobaczą, że ten co miał wypełnić proroctwo poległ, będzie jasne, że ono nie może zostać wypełnione. Jeśli czegoś nie zrobimy, Siewca się pojawi. I to niedługo. A wraz z nim, jak podejrzewam, inne plugastwa i demony. Nie chcę by mój, nasz los, się powtórzył, aby te potwory krzywdziły...