- Nie, nie mówili - odparł krótko łowca. - Ja cię najmuje po to byś ich łapała, a nie puszczała. Mam nadzieję, że to jasne – dodał jednak po krótkiej chwili. [i]- Straży potwierdziłem, żeście pracowali dla hrabiego tamtej nocy i żeście pewni byli, że dóbr jego bronicie pewniakiem.
*** No ja też z efektów zadowolony nie jestem -- rzekł Rudolf. - Ufam w wasz osąd, ale gdybyście tak zamienić nas miejscami i my przy bydle a tamci w lesie chcieli postawić, to może by coś się zmieniło? Bo jak obok nas złodzieje nie przejdą, to my i tak nic nie zdziałamy. A jak nie, to powiedzcie no jeno, z którego dokładnie miejsca te krowy giną, to czujki w tamtą stronę wystawimy bardziej.
- Dlatego nie wyście tylko są, ale całego lasu obstawić nie ma jak - rozłożył ręce w geście bezradności. -Idźcie zatem bliżej rzeki dziś- odpowiedział na ostatnie pytanie bednarza.
***
Udali się w miejsce, które zaproponował łowca. Nad dopływ rzeki Soll, który łączył wieś Weilerberg z nią. Nie było jeszcze późno, gdy patrolując okolicę, natknęli się na dziewczynę idącą brzegiem rzeki w stronę Weilerbergu. Zbliżywszy się do niej rozpoznali, że jest to Petra Drall. Dziewietnastolatka o kręconych, popielato-blond włosach z jasnoniebieskimi oczętami i dołeczkach w policzkach pojawiających się w trakcie czarującego uśmiechu. Była jak zwykle była starannie i schludnie ubrana. Nie było jej stać na drogie stroje, ale zawsze chciała by, i ona, i jej dom, mimo braku funduszy, były czyste i zadbane. Teraz szła w stronę wsi pośpiesznym krokiem. |