lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Warhammer (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/)
-   -   [WFRP II] - Ich oczami - Straż, straż! (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/18296-wfrp-ii-ich-oczami-straz-straz.html)

hen_cerbin 28-03-2019 14:22

Dla przestępczego elementu w Gluckwunsch "cudaki" stanowiły atrakcję wyjątkową, więc Jagoda nie była jedynym powodem, dla którego w pobliżu Tłustego Qń'a zebrało się więcej osób niż zwykle.
Jak jednak łatwo było się domyślić jedynymi osobami bardziej znienawidzonymi przez ów element od obcych była własna Straż Miejska, która właśnie bez zaproszenia dołączyła się do wyprawy Poszukiwaczy Przygód. I już niedługo miała tego żałować. Wrócimy do tego wątku już niedługo.

***

Na targowisku można było się dowiedzieć wszystkiego*. Zarówno ważnych rzeczy - Kto z kim, ile razy, w jakich pozycjach, czyli np. że Agnes, dla przyjaciół Nessie, niedawno przyjechała do miasta, że z miejsca zawróciła burmistrzowi w głowie, że po nocy do ratusza chodziła, gdzie on zostawał do późna dopóki żona się nie dowiedziała i że wini ją za zniknięcie Nessie; jak i różnych pierdół - na przykład, że mieszkała w apartamencie na Rzemieślniczej 1, codziennie kupowała słodkie bułki od młodej Karasiowej co ma gacha na mieście, ale jak się ojciec dowiedział to..., a dosłownie wczoraj wzięła i zniknęła. A może przedwczoraj. A może to było nawet tak ze trzy dni temu, bo to było przed tym jak się Jasiek ten co gwoździe sprzedaje chciał ukraść całusa tej nowej służącej tych, jak im tam Hotentonenów, ale dostał w twarz tak że się nogami nakrył... W każdym razie zniknęła. Wyszła gdzieś wieczorem i już rano nie kupowała bułek, a piekarz córce dupę zlał, ot co. A burmistrzowa mężowi też przyłożyła. A za tą Nessie też łaził jeden taki, zakazana morda, ale czy jej przyłożył to już nikt nie wiedział. Ale mogło i tak być, bo ładną obcą widziano tamtej nocy po różnych dziwnych miejscach.

***

Drużyna PP była bardzo zadowolona z obecności Strażników. Za kilka miedziaków na najpodlejsze piwo w Gluckwunsch ("Teraz z mniejszą ilością moczu!", jak głosiło hasło reklamowe) załatwili sprawę - najczarniejszą robotę przyszli odwalić za nich, jak to mówili, "enpececi".

Obwieś i Włóczęga odłączyli się od grupy i zaczęli spoufalać się ze znajomkami, co jakiś czas pokazując na Strażników, a Szlachcic, tuż przed tym jak z resztą swoich zaczął zwiedzać kuchnię po cichej rozmowie i datku na rzecz karczmarza, który pozamykał okiennice "bo zimno wielmożnemu panu" krzyknął:

- Poddaj się Belka! Straż przyszła Cię aresztować!
I dodał, już ciszej, do Strażników:
- Jak go złapiecie to papiery z przesłuchania wyślijcie do naszego zajazdu.
A po chwili, jeszcze ciszej, do swoich ukrytych w kuchni na drodze do tylnego wyjścia
- Każdego kto tędy będzie przebiegał walić w łeb.

Gdyby ktoś zajrzał przez szczeliny w okiennicach do zajazdu "Pod spasionym Qniem" zobaczyłby kilku Strażników i kilkudziesięciu stałych bywalców tejże mordowni. I bardzo dużo noży, kastetów, pałek, kufli i różnych innych wynalazków. I zapewne szybko doszedłby do wniosku, że już się napatrzył i pilne sprawy wzywają go na drugi koniec miasta. Strażnicy zwykle zrobiliby to samo, ale akurat dziś mieli pewien problem. Byli w środku, a od drzwi oddzielała ich tłuszcza.

-----------------
* dla danej wartości wszystkiego i pod pewnymi warunkami**
** o ile nie było się zagranicznym*** cudakiem
*** kimś spoza granic miasta****, kto tu nie mieszkał ani nie pracował
****do Gluckwunch wliczały się także pobliskie służebne wsie, których mieszkańcy mogli być zaliczeni do miejscowych pod pewnymi warunkami**

Wisienki 29-03-2019 09:38

Timi w pierwszym odruchu chciał krzyknąć "Ej ludziska poczekejta, przeca my nic do nikego nie momy". Nieopatrznie jednak najpierw rozejrzał się po zgromadzonym tłumie.

Jego spojrzenie spokojnie prześlizgiwało się po zgromadzonych aż zobaczył oczy ani duże ani małe, normalne. Poczuł ciarki przechodzące mu po krzyżu. Znał takie spojrzenie. Zaswędziały go świeże pręgi po ciężkiej ręce Mistrza Jana, o których zwykle nie pamiętał. W jednej chwili poczuł suchość w ustach i pustkę w głowę. Bezwładnie poruszył wargami. Znowu miał 12 lat. Zamarł na chwilę. W głowie panowała ciemność. Dźwięki dochodziły do niego jak przez mglę. Tłum się zbliżał. Jego młode i zdrowe ciało podjęło decyzję, której nie była w stanie podjąć jego głowa, sprawnym ruchem przeskoczył za bar i schował się za kontuarem kuląc pomiędzy jego ścianami. Był, był bezpieczny, tak jakby, na razie...

Wziął oddech, jeden a potem następny próbując sobie przypomnieć, czy jest tu jakieś tylne wyjście. Jednocześnie zerkając na karczmarza, on przecież najlepiej wie co robić.

Phil 29-03-2019 13:28

No tak, niektórzy niezbyt przestrzegający przepisów prawa mieszkańcy Miasteczka pewnie mogli mieć jakieś negatywne uczucia skierowane ku strażnikom próbującym mniej lub bardziej skutecznie przywrócić ich w szeregi praworządnych obywateli biorąc łapówki albo dając w ryj. Jak to mówią, coś za coś. Georg nie był w stanie jednak przypomnieć sobie żadnej sytuacji spornej z grupką stojącą między nimi, a drzwiami karczmy. W zasadzie, nie przypominał sobie niczego przed przyjazdem cyrku, jakby on sam pojawił się dopiero wtedy. Co rzecz jasna było niemożliwe, miał przecież swoją historię i na pewno coś się wydarzyło w jego życiu wcześniej. Tylko co?

Nichtmachen miał wrażenie, że jednak nie uda mu się napić w spokoju i trzeba było wybrać „Czerwonego jeżo-smoka”, a nie „Hitopotamusa”. Teraz jednak było za późno, a sytuacja robiła się nie tyle poważna, co groźna. To był czas, kiedy trzeba było ujawnić niektóre z głęboko skrywanych sekretów.

Na przykład to, że Wielki Gie był magiem z zaklęciem transformacji, który jednym zdaniem potrafił przekształcić się w kogoś zupełnie innego.

- Chłopaki, ale my po służbie jesteśmy.

I już nie był strażnikiem, tylko zwykłym mieszkańcem ściągającym flaszkę z kontuaru.

- To co, kto się chce napić?

Lynx Lynx 31-03-2019 22:49

Szczęśliwe NPC pieniędzy nie liczą. Podział jest prosty, albo mają, albo nie mają kasy. Na szczęście Jacek po niepełna dwóch dniach służby zarobił całkiem nieźle. Najpierw bohatersko uratował utarg z karczmy, a potem zarobił na pracy dla Szlachetki i jego ekipy. Tak więc "mając" postanowił je wydać w najlepszy możliwy sposób i rzucił stosik w którym znajdowała się zapłata za archiwum plus korony dwie. Reszta jackowych pieniędzy byłą w tym dziwnym cudownym bezpiecznym miejscu gdzie NPC trzymają swe złoto, aby BG z manią zabijania i przeszukiwaniu zwłok za szybko się nie bogacili.
-Każdy pije kto nie pije tego we dwa kije.- zakrzyczał do karczmarza, ale tak by słychać do było w całym przybytku i gestem kazał lać sobie do kufla bo dna nie chce dziś widzieć.
- Stawiam pierwszą kolejkę- zakrzyczał jeszcze głośniej

Nerwowe pomruki i przygotowania do bójki nie interesowały go. Często tu bywał i ludzie go trochę znali, a mordobicie tu nie jest czymś rzadkim. W razie czego ma swoja taktykę. Obok baru przy ścianie jest miły stolik pod który można wskoczyć, a skrzynie do siedzenia przy nim tworzą coś ala fort. Wskoczyć tam i walić w łeb każdego kto będzie próbował tam wejść do Dydusa. Ta taktyka jeszcze go w Qniu nie zawiodła.

hen_cerbin 01-04-2019 23:53

Kiedy bohaterowie postawieni w trudnej sytuacji nie podejmują żadnych działań, zwykle źle się to dla nich kończy. Natomiast kiedy postawione w trudnej sytuacji NPC nie podejmują żadnych akcji... cóż, zaraz zobaczymy.

"Przychodzi wściekły tłum i jak Wam nie przywali..." nie jest tym co gracze lubią słyszeć. Wyobraźcie sobie zatem jak kiepsko muszą czuć się BNi, którzy tego nie słyszą, lecz przeżywają to na własnej skórze.

Karczmarz usiadł sobie w kącie udając, że go nie ma, a sprawa nie interesuje go w żaden sposób - w końcu członkowie wściekłego tłumu to jego stali klienci, a straż miejska - cóż, nie.

Timi przypomniał sobie o tylnym wyjściu. Nie było to trudne zważywszy na to, że tuż przy nim chwilę wcześniej Poszukiwacze Przygód właśnie tam poszli. Gdyby tylko zwracał uwagę na to, co mówili... Z drugiej strony dostał "certyfikowaną pałką +5 do ogłuszania" w łeb tylko raz, a jego kompani nie mieli tyle szczęścia.

Jagoda padła ofiarą równouprawnienia w Starym Świecie. Wielki Gie także padł ofiarą - nieznajomości prawa. A szkoda. Może gdyby je znał wiedziałby, że za napaść na funkcjonariusza na służbie grozi kara śmierci i to z gatunku tych mało przyjemnych. Za to za zwykłą bójkę (a skoro byli po służbie to tak właśnie to można było klasyfikować) - dużo, dużo mniej. Jacek w swoim nowym stroju trochę zbyt późno zrozumiał, że dotychczasowy kompan w ciemnych sprawkach widziany teraz w mundurze straży może zostać wzięty za konfidenta. Trzeba mu jednak przyznać, że zanim rozwalono jego fort zdołał solidnie przyłożyć trzem najbardziej krewkim dawnym kolegom. Także jakiś tam szacunek dla niego pewnie pozostał. Alexander tymczasem padł ofiarą chciwości. Nie swojej co prawda, ale niewielką zrobiło mu to różnicę. Tłum widząc więcej złota niż uczciwy człowiek zarabia w rok* dosłownie zwariował...

***

Kiedy obudzili się kilka godzin później łączyły ich dwie rzeczy - ból głowy i całego ciała oraz brak sakiewek. To trzy rzeczy. Ból głowy, ból reszty ciała, brak sakiewek i jakichkolwiek cennych przedmiotów. Razem cztery. Zaczynając jeszcze raz... Łączyły ich następujące rzeczy: Ból głowy, ból całego ciała, brak sakiewek i innych cennych przedmiotów. A w przypadku Jagody i Alexandra także butów.**

***

Gdy dowlekli się do strażnicy od Wernera Plumke, który niedawno się obudził dowiedzieli się, że przyszły do nich dwa listy. W pierwszym Burmistrz oficjalnie żądał natychmiastowego zakończenia śledztwa wobec Nezzie von Hore, a w drugim Burmistrz bardziej nieoficjalnie i bez podpisu, ale za to na swoim "firmowym" papierze prosił, żeby jednak ją znaleźć. Standardowa lista gróźb końca kariery w przypadku zlekceważenia prośby i obietnic nagród w przypadku sukcesu dopełniała dzieła.

***
Choć plan Poszukiwaczy Przygód był sensowny i nosił szanse powodzenia (a także, jak widzieliśmy, był bardzo bezpieczny jako że w łeb dostał kto inny), nie przyniósł rezultatów. Belki w karczmie nie stwierdzono, choć podobno po walce długo przyglądali się belkom powały. Podobno zniknął. A póki co był jedynym tropem...

---
* lub nieuczciwy w kwartał.
** oraz bezwzględna wierność papieżowi

Wisienki 04-04-2019 13:49

Timi po przemyśleniu uznał, że kariera strażnika miejskiego nie jest tak obiecująca jak mu się to wcześniej wydawało. Po prawdzie po ostatnich doświadczeniach zaczął widzieć zalety w pracy sługi w domu mistrza Jana. Wszak sługa zna tylko ciężką rękę gospodarza a taki strażnik może dostać od każdego, a pieniędzy wcale więcej z tego nie mo. Przełknął ślinę i nie mówiąc nic nikomu udał się do kamienicy pod trzewikiem, w kórej rezydował Mistrz Jan ze swoją rodziną oraz czeladzią.

Ponieważ jednak nie bardzo pilno mu było spotkać gospodarza, spodziewał się bowiem przynajmniej bury, jeśli Mistrz szczęśliwe będzie akurat w dobrym nastroju postanowił najpierw wejść pod czerwoną kozę i coś zjeść. Myśl o jedzeniu sprawiła, że od razu poczuł się lepiej. Och gdyby tak zjeść kaszę ze skwarkami... Myśl ta przypominała mu o siostrze, najlepszej bo jedynej kucharce w karczmie. Pysk mu się na tą myśl aż roześmiał "wszak siestra jest mudra i mu pewnikiem dorodzi cobych trza było zrobić w kwestiji tj cołej Nezze czy jak jej tom beło. Szukać jej czy nie czukać i kto ona do jasnej cholery po prawdzie jest". W jednej chwili ciężar spadł mu z serca i już nieomal w radosnym nastroju ruszył w dalszą drogę. Był pewny, że kto jak kto, ale Gida znoć bedzie pewnikiem wszystkie najnowsze plotki, a nawet jak nie bedzie znoła to i tok coś tam mu peda.

Phil 05-04-2019 13:26

Zaatakowany przez motłoch oddział straży miasteczkowej przebił się przez linię wroga dostając się na z góry upatrzone, bezpieczne pozycje.

No dobrze, został tam przepuszczony.

No już, już... został stamtąd wykopany.

Tyle, że historii nie piszą zwycięzcy, tylko ci, którzy potrafią pisać. Nikt z bywalców „Hitopotamusa” nie potrafił, za to niektórzy strażnicy tak. A to oni pisali raport.

A zatem...

Zaatakowany przez motłoch oddział straży miasteczkowej przebił się przez linię wroga dostając się na z góry upatrzone, bezpieczne pozycje.

- No dobrze, rekruci, otrzymaliśmy dziś cenną lekcję. – Nichtmachen kontynuował szkolenie. – Jak ich jest więcej, a nas mniej, to my dostajemy w ryj. Znaczy, trzeba doprowadzić do sytuacji, gdy ich będzie mniej. Mam nadzieję, że zapamiętaliście kto nas lał i czym.

Wielki Gie pamiętał. Janko ze Szczurowa. Karl, co lubił w kości na rynku grać. Blady Reiner. I jeszcze jeden nieznajomy, tak szpetny, że nawet Georg się skrzywił na jego widok.

Valar Morghulis.

Cokolwiek to nie znaczyło.

* * *

Praca w straży ma to do siebie, że zasadniczo trzeba słuchać tych, co nad tobą w hierarchii. Strażnik sierżanta. Sierżant kapitana. Kapitan burmistrza. Czy to oznaczało, że strażnik ma słuchać na przykład burmistrza, tego Georg nie wiedział. Bezpieczniej było założyć, że tak, szczególnie po uwzględnieniu potencjalnych kar i nagród opisanych w piśmie.

- Śledztwo! Kto z was był na targu i słyszał coś o Rzemieślniczej 1 i Karasiowej od bułek? Mnie tam nie było, więc ja tego nie słyszałem, więc nie mam po co iść w te miejsca, więc... – Gie zapętlił się i na wszelki wypadek przestał mówić na chwilę, żeby nie trafić na kolejne „więc”. – Ja pójdę do Forenhorenów, może oni coś wiedzą.

Albo może zobaczy Teresę, choćby przelotnie. Załatwianie prywaty w godzinach służby mieściło się w nichtmachenowym kodeksie pracy. Może ona będzie coś wiedziała. Może też popyta o niejakiego Jaśka, co podobno już się nakrył nogami, ale Georg z chęcią pomógłby mu zrobić to ponownie. Może on będzie coś wiedział.

Kolejna pętla, tym razem z „może”. Przerwa w myśleniu.

- No już, popierdalać po miasteczku, ale świńskim truchtem! I rozpytywać mi tam o tę Lassie, zanim do domu wróci!

druidh 06-04-2019 10:28

Bójki w karczmie, były naturalnym porządkiem rzeczy i Jagoda z wielką radością rzuciła się w wir wymiany ciosów. Nie wydawało jej się, aby bycie strażnikiem dawało w tym wypadku jakieś szczególne uprawnienia, ani też, aby było jakąkolwiek przeszkodą w zabawie. Nie piła ze strażnikami i cudokami, wydawało jej się to kretyńskim pomysłem, ale opowiedziała się po jednej ze stron (o ile w ogóle w takich przypadkach była jakakolwiek strona) po tym jak Aleksander zjawił jej się jako człowiek w opałach. Była trzeźwa i pełna energii rozdawała więc ciosy lagą i pięściami, pracowała zwinnie nogami utrzymując równowagę i zmieniała twarze bezimiennego tłumu w bezkształtne masy. Otrzymywane ciosy nie robiły na niej wrażenia do czasu jak obudziła się na podłodze z bólem głowy i bez butów. Odruchowo sprawdziła swoją cnotę, która pozostała nienaruszona i rozprostowując kości poczuła się jak nowo narodzona. Wczorajszy dzień był nadzwyczaj udany.

Ryknęła z radością, oglądnęła swoje piękne stopy ufajdane kurzem i kurzym gównem i obmacała resztę ciała. Walka była uczciwa, jak na miejski tłum przystało na pięści i drewniane lagi, więc Jagoda nie uważała, aby poniosła jakąkolwiek szkodę na duszy lub ciele. Wykonała kilka skłonów i ruszyła razem z resztą strażników do… strażnicy.

Znalazłwszy się w środku uznała, że utrata części ubioru powinna być bez żadnych wątpliwości uzupełniona przez straż miejską jako, że potyczka, w jakiej wzięła udział była na służbie. Ponieważ miała bardzo słabe pojęcie na temat wypełniania papierów po prostu przystąpiła do przeszukiwania pomieszczeń na obecność czegoś co można wzuć na nogi. Strażnik wszak bez obuwia nie budzi należytego respektu i władzy powinno zależeć na jak najszybszym odtworzeniu tej istotnej w cechy.

Potem zamierzała ponownie zanurzyć się w bezimienny tłum w poszukiwaniu informacji na temat jakiejś lub jakiegoś Belki. Jej samej nie udało się niczego przypomnieć. Tak jej się przynajmniej wydawało.

Jagoda nie ufała cudakom. Nie chciała się do nich zbliżać, ani w jakikolwiek sposób bratać. Chętnie natomiast rozsiewała na ich temat plotki. Im gorsze, tym lepiej. Oczywiście wszystko co najgorsze zasłyszała od kogoś. Plotek z pierwszej ręki, które przynosiły najwięcej respektu, nie zamierzała ryzykować w przypadku cudoków. Miała dość rozsądku, żeby się ich obawiać.

Lynx Lynx 06-04-2019 22:40

-Ale była bitka- rzucił tylko Dydus ogarniając się po wszystkim w strażnicy. Niestety wszystko go bolała, a jeszcze ratusz czy ktoś tam każę im robić. Nie ma bata nie wytrzymie musi się napić. Problem taki, że nie ma za co.

W poszukiwaniu procentów Jacek ruszył do swojego kuma Kuby. Pewnie ma coś na gardziołko, a przy okazji może będzie coś wiedzieć. W końcu on dużo po lasach latach hehe taki zawód. Trzeba też zameldować, że plan działa i czy nie ma już jakieś dostawy do zrealizowania.

Tak sobie Jacek szedł i po drodze pomyślał, że jak ma ten mundur to nastraszy Przyjaciela. Hehe nikt nie spodziewa się nalotu straży miejskiej.

hen_cerbin 07-04-2019 22:01

Timi pewnie dostałby burę, a pewnie i kijaszkiem po plecach, ale że Mistrz Jan nie zaszedłby tak daleko bez umiejętności przewidywania, skończyło się na poburczeniu na leniwego łachmytę co zaniedbuje obowiązki. Mistrz bowiem lubił sobie czasem wypić, a istniała spora szansa, że gdyby tak sobie wracał pijany do domu to mógłby spotkać Timiego w mundurze, a wtedy kijaszek trzymałby kto inny. Milczący pakt o nieagresji nie został może formalnie podpisany, ale bycie strażnikiem miało, jak się okazało, także pewne plusy.
Należało do nich nie tylko niebycie bitym przez preceptora, ale i zauważana duma na twarzy siostry. I troska. Plotki się bowiem już rozniosły - piątka strażników wlazła jak gdyby nigdy nic do najpodlejszej speluny w mieście i spróbowała aresztować jednego z gorszych zakapiorów w mieście. Może i dostali nie podejrzanego a w ryj, ale na mieście mówiono już o Straży zupełnie inaczej. Już nie jak o zgrai niedorobionych ćwoków obiboków, zdolnych tylko do wyłudzania kasy od porządnych mieszczan... a w każdym razie nie tylko tak, ale i o poświęceniu ideałom i odwadze (i głupocie, ale jakby ciszej).
Siostra dała mu jeść, zadumała się na jego pytaniami i zadała pytanie:
- A w domu u niej byliście? Może chora leży, a Wy ganiacie bez potrzeby?


Cyloni zostali stworzeni przez człowieka. Zbuntowali się. Mają wiele swoich kopii. A nade wszystko mają… plan.
Niemal zupełnie tak samo jak Jacek Dydulski. Choć może jego plan był nieco bardziej lokalny, że swoich kopii miał jakby mniej musiał być nieco ostrożniejszy. Niemniej satysfakcja po tym, jak jego znajomek, Kuba, o mało nie wyskoczył oknem, kiedy zobaczył, że do drzwi dobija mu się Straż była nawet większa.
Była już także gotowa dostawa, a perspektywa zysku - całkiem realna.
Z innych informacji - gość imieniem "Belka", jeden z "inwestorów", nie odzywa się od trzech dni, a "Dyduś" został poproszony by sprawdził co i jak.


Jagoda uznała, że skoro ona nie ma butów, a buty znalezione w szafce nie mają kogoś, kto by w nich chodził to pasują do siebie. I rzeczywiście - pasowały. Rozwiązawszy więc najpilniejszą potrzebę ponownie ruszyła w tango. Znaczy się, w tłum. O Belce nikt nie chciał gadać. Nawet słowa pisnąć. To znaczy, nic nie powiedzieli cudakom, którzy łazili, nic nie kupowali, apelowali do sumień, opowiadali o tym kim to oni nie są i jak ważną mają misję, grozili zamiast normalnie przekupić, albo próbowali wciskać jakieś pogięte pancerze jako zapłatę za informacje. Bo "nasza Jagoda" to co innego. Belka zajmował się odzyskiwaniem długów i innymi przysługami dla każdego kto mógł zapłacić. Nie odwiedzał grobu tatusia na żalniku, mamusię umieścił w Przytułku przy Świątyni Shallyi, starszy brat Belki, Cegła (bo równie piękny), ostatnio zadarł ze strażą, bo się pobili w Qniu i jest wkurzony, że ktoś szuka jego brata, a jeszcze bardziej, że się nie może z nim skontaktować, a co najważniejsze - Belka potrzebował kasy, bo zbrzuchacił ostatnio swoją kobietę, Marylkę i zaczęła o ślubie przebąkiwać, a ofiara to wiadomo, co łaska, ale nie mniej niż.
Zdobycie adresu owej marylki zajęło sporo czasu, ale jeśli było coś w czym Jagoda była dobra, to było to gadanie godzinami o niczym z innymi babami zdobywanie ważnych i użytecznych w śledztwie informacji. Więc i tę w końcu zdobyła.


Talent dowódczy Georga rozwijał się w niesamowitym tempie. Rzeczy, których opanowanie zajmowało szlacheckim synom na Akademii w Altdorfie długie tygodnie Nichtmachen łapał w lot. Strategia, taktyka, pisanie raportów, dowodzeniem delegowanie zadań... Georg ewidentnie nosił w plecaku buławę marszałka (a co najmniej pozłacaną Pałkę Kapitana Straży), choć gdyby mu o tym powiedziano zacząłby jej zapewne szukać. Niemniej - gdy wszyscy rozeszli się do zleconych zadań, on wziął na siebie najtrudniejsze zadanie i osobiście poszedł do rezydencji Hottentottenów.
A jeśli ktoś myślał, że siostra zgotowała Timiemu miłe powitanie to powinien zobaczyć pełne uwielbienia oczy Teresy. Może i była służącą, ale miała ambicje. Aspiracje. W skrócie - chciała wyjść za mąż. A Georg wyglądał, jakby potrafił przypierdolić, piął się w górę od wieśniaka przez rzeźnika do strażnika, kto wie gdzie skończy?
Niestety, nie wiedziała wiele na temat śledztwa, ale za to poskarżyła się, że taki Jasiek z targu co to mieszka tu i tu się do niej zaleca, a gdyby tak Georgi mógł coś z tym zrobić...
Niestety tutaj ich rozmowa została przerwana, bo zdumiony tym, że jakiś zwykły pracownik jest na tyle bezczelny by wchodzić głównym wejściem do domu Pan Hottentotten osobiście zszedł z piętra. Niestety, Nichtmachen nie dowiedział się wiele poza tym, że Pan Srottentotten z zadartym nosem wygląda tak samo durnie w domu jak w rzeźni. Co innego od Jaśka. Już po drugim trafieniu w nos Jasiek nie tylko zapomniał o Teresce, ale i przypomniał sobie, że młoda Karasiowa to chwaliła się kiedyś na targu, że Pani von Hore z nią rozmawia i pytała ją, jakie miałaby życzenie, gdyby mogła jedno mieć i uśmiechała się, jakby wiedziała jak je spełnić. I że była bardzo zainteresowana (Pani Hore, nie Karasiówna) historią miasta.


***


Kiedy znów wszyscy się spotkali w strażnicy okazało się, że na raport czeka sierżant Krieffort. I nie tylko on. Także Poszukiwacze Przygód. Choć osobno.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:31.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172