|
Edward -Sie robi.- odparł Ed. Reagując na prośbę Ashtamilla, która właściwie nie była prośbą, młodzik poszedł po piwo. Dobry dzisiaj dzień, wszyscy są dzisiaj bardzo hojni. Jak na razie musiał zapłacić tylko za zjedzone jabłko a żołądek miał przyjemnie wypełniony, dogadzając sobie od rana. W dobrym humorze, tym ostrożniej patrzył przed siebie. To co dobre, zwykle kończy się z nogą w łajnie, jak mówią... A wizyta Leona w takim miejscu jak to, równa się samobójstwu.W takiej mordowni ten kto się najbardziej wyróżnia zwykle prowokuje zaczepki największych osiłków. Sądząc po ich krótkiej znajomości z Leone, Edowi mógł wnioskować że nim zdąży zamówić pierwsze piwo, zacznie się rzeźnia. Bynajmniej nie zamierzał przyjaciołom pomagać. Ostatnia taka "pomoc" skończyła się dwutygodniowym pobytem na łożu boleści. Karczmarz, patrzący z pode łba, nieogolony typ, nie zwracał na gryfa najmniejszej uwagi. Jeszcze się nie znali. Edward zbyt cenił własne wnętrzności by bywać w takich miejscach. - Karczmarzu cztery piwa! -zakrzyknął zwracając uwagę kudłacza. Gdy ten postawił przed nim cztery, wypełnione ciemnozłocistym płynem kufle dodał :-Miałem się tu z kimś spotkać. Detektyw z Karzburga. Wiecie może który to? Pieniędzy którymi płacił było trochę więcej niż wynosiła cena piwa. |
Karczmarz spojrzał na ciebie z wdzięcznością za pieniądze, lecz zaprzeczył, że kiedykolwiek o kimś takim słyszał. |
Edward Niezrażony Ed kontynuował zadawanie pytań, starając się obserwować reakcje karczmarza i wyczuć czy mówi on prawdę. Nie chciał tu pozostawać ani chwili dłużej niż konieczne. -W takim razie z pewnością możesz mi powiedzieć kogo z dzisiejszych bywalców nigdy wcześniej nie widziałeś? Czy ktoś nie próbował tu wypytywać, nie rzucał się w oczy? Wiem że detektyw którego szukam, jest właśnie tutaj. Słysząc huk za plecami, Gryf odwrócił swe nagle pobladłe oblicze, by z ulgą dostrzec że to po prostu jeden z pijaczków przewrócił swoje cztery litery na ziemię. Nie był to na szczęście dźwięk martwego ciała Leona osuwającego się na ziemię, z rękoma zaciśniętymi na rękojeści sztyleta wystającej z pleców. |
Wypytywanie karczmarza nie przyniosło żadnych efektów. Wydawało się, że mówił prawdę. Asthamill swoim bystrym wzrokiem postać, która dopiero co weszła do karczmy. Był to człowiek, ubrany w czarny strój z metalowymi elementami. Wszedł szybko i cicho, niczym nie zwracając na siebie uwagi. Podszedł do lady, tuż obok Eda. Przerwał rozmowę, zamawiając piwo dźwięcznym głosem, przypominającym w dużej mierze elfi. |
Asthmill Elf zerkał spod kapelusza na dziwnie wyglądającego mężczyznę. Zerkał, jednocześnie starając się jak najmniej dotykać brudnego stołu. Asthamill czekał na powrót przyjaciół. Leon bez sensu kręcił się wśród tłumu wcale nie zachowując sie naturalnie, a Ed stał obok detektywa, jak podejrzewał Asthamill, i próbował zabrać się z czterem pełnymi piwami. Obserwował przybysza uważnie, każdy jego ruch każde dziwne zachowanie. "Chyba cię mam, tylko czy można ci ufać, co odkryłeś, czego poszukujesz?" - pytał sam siebie elf - i faktycznie wyglądasz jak zbir." Elf szybo poderwał znów rękę która przykleiła się do blatu, najpewniej do plamy zaschłego nie do końca tłuszczu. |
Osoba w czarnym płaszczu usiadła z piwem przy stoliku w kącie. Człowiek wyjął nie wiadomo skąd parę papierów i zaczął je przeglądać. |
Leon Kątem oka, wśród tłumu zauważył osobnika ubranego na czarno. W jego głowie zaczęła się myśl: Może to ten dziwny detektyw. Ledwo gościa zauważyłem w tym tłumie... Nie zastanawiając się długo poszedł po piwo do karczmarza, po czym wrócił się i przysiadł do tajemniczego osobnika. Witaj strudzony wędrowcze. Widzę, że masz trochę roboty... Może masz ochotę zagrać w kości? To bardzo dobra i opłacalna gra... Hmmm? Sam rozpoczął grę, ale w oczach przybysza nie było zainteresowania. Leon postanowił przejść do konkretów. Przybyszu...-ściszył ton-Czy nie obiło ci się o uszy, afera morderstwa w wariatkowie. Podobno maczały w tym palce siły chaosu... Co ty o tym sądzisz? Leon z całych sił starał się powstrzymać uśmiech i dobry humor na twarzy i utrzymać kamienną minę. |
Kiedy podszedłeś, mężczyzna schował natychmiast papiery i spojrzał się na ciebie bardzo nieprzyjemnym wzrokie. Mogłeś przyjrzeć się jego twarzy. Czarne, długie włosy wychodziły spod kaptura. Był przystojny jak na człowieka. Miał niesamowite, czarne oczy. Jego twarz szpeciła tylko długa blizna, biegnąca przez cały prawy policzek. Kiedy człowiek ten patrzył się na ciebie, zdawało ci się, że może zabić samym wzrokiem. Nie wykazał najmniejszego zainteresowania grą w kości, patrzył się jeszcze groźniej. Kiedy zapytałeś się o morderstwo, skrzywił się. Kim jesteś? - zapytał spokojnym, dźwięcznym głosem. - Co o tym wiesz i co chcesz wiedzieć? |
Leon "Zostałem wynajęty przez Garrenza, by zbadać tą sprawę wraz z moimi towarzyszami podróży. Dostałem od niego informację, że znajdę tu pewnego detektywa, który rzuci trochę światła na tą sprawę. Mniemam, że to ciebie poszukuję i mnie nie zawiedziesz?" Leon poprawił swoje długie ciemne niczym noc włosy i spojrzał prosto w oczy tajemniczego człowieka. Miał nadzieję, że zdoła wyczuć kłamstwo z twarzy lub zachowania tego typka z pod ciemnej gwiazdy, jednocześnie dając mu do zrozumienia, że nie jest od niego gorszy. |
Asthamill - Panowie ten pacan Leon chtba się zdemaskował, mam nadzieję że nas jeszcze nie. - nie patrząc na towarzyszy mówił jakby do stołu. Po chwili znów zerknął na Leona i czarnego typa. Co robić, Leon zawala sprawę, sprawa się komplikuje, ten typ nie wygląda zbyt przyjaźnie, kapłąnm gdzieś wyfrunął... a ten cholerny stół się klei... Co za dziwny dzień- myślał o wszystkim szukając jednocześnie odpowiedzi na zadane sobie pytania. |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:18. |
|
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0