Rudy był pierwszy do sypania, ale tak naprawdę nic ciekawego nie powiedział. Nie było ich więcej, niż to, co naliczyliście w wiosce. Kierował nimi Hans Bosch, którego nazywali "Groźnym". Wcześniej mieli kryjówkę w jaskini nieopodal, ale jak przyszły śnieżyce, postanowili napaść na wioskę, bo żarcie im się skończyło. Siedzieli tu od tygodnia i wyzyskiwali wieśniaków. Tak wyglądała opowieść Młodego.
Skrępowaliście ich i wrzuciliście do piwnicy, ale wcześniej pozwoliliście wyciągnąć wieśniakom swoje pomarznięte dziatki. Tyle płaczu i rozpaczy w życiu żeście nie słyszeli i nie widzieli. Kilku chłopów chciało dobrać się do żywych banitów, ale nie pozwoliliście, zapewniając, że spotka ich odpowiednia kara, jak tylko dostarczycie ich do Grunbaum. W piwnicy marzli i tylko co jakiś czas wywlekaliście ich na górę, żeby pobiegali trochę w kółko po sali, co by się rozgrzać. I znowu do dołu.
Tydzień później zima odpuściła na tyle, że można było ruszyć w drogę. W międzyczasie wieśniacy pochowali dzieci i karmili was, stawiając całkiem na nogi. Banici dostawali jedynie tyle, żeby przeżyć i wyraźnie wyszczupleli na tej diecie. W czasie podróży trafiliście na oddział Joachima "Piony", sierżanta kolejnego oddziału lekkiej jazdy, który był człowiekiem surowym i mściwym a nikt normalny nie chciał trafić pod jego skrzydła. - Myśleliśmy, że już po was, że was Tchnienie Ulryka pochłonęło - powiedział, wyraźnie ucieszony, że widzi Hildenberga i pozostałych. - Stary też spisał was na straty, posiłki se ściągnął to teraz będzie miał nadmiarowy oddział.
Na miejscu okazało się to, o czym mówił sierżant "Piona". Poza tym nie rozbiliście oddziału goblinów, ale wyratowaliście się rozprawą z banitami w wiosce Krusedorf, przez co kapitan Stromer nie był jakoś specjalnie zły. A nawet całkiem pozytywnie odnosił się do waszych działań. Co prawda gobliny wraz z szamanem gdzieś tam wciąż były, straciliście towarzysza i jego konia, ale sprawiliście się przy innym zadaniu, postępując jak na żołnierzy przystało. Dwóch banitów powieszono po szybkim procesie, a po kilku dniach kapitan wezwał was wszystkich do siebie. - Nie powiem, biłem się z myślami, co tu z wami zrobić, żołnierze - zaczął starszy mężczyzna, przeskakując wzrokiem po waszych twarzach. - Głównego celu zadania nie wykonaliście, ale przeżyliście Tchnienie Ulryka. A to robi wrażenie. No i bandę "Groźnego Hansa" żeście rozbili, z którą problemy miało kilka oddziałów strażników dróg. Chwali się wam, chwali. Można powiedzieć, że sam Sigmar nad wami czuwa. A skoro tak, to myślę, że będę miał dla was jednak odpowiednie zadanie. - Kapitan uśmiechnął się tajemniczo.
To była jednak historia na zupełnie inną opowieść... |