Dzięki za dialog Umbree Okazało się, że krasnolud nie należał do lokalnej społeczności od dawna. Karczma była jego własnością ledwie od roku. Bastian musiał przyznać, że naprawy na własną rękę pasowały do brodacza, którego lud słynął ze stolarki i budownictwa. Spora część monstrualnych budowli Starego Świata wyszła właśnie spod rąk krasnoludów. Winckler pokiwał głową na wieść, że rok przed ojcem Weissem zaginęła niejaka Rebecka. Zdaniem miejscowych plotkarzy kapłan spędzał w jej domu noce, a po jej zniknięciu bardzo się zmienił. Stał się apatyczny i większość czasu spędzał w odosobnieniu przychodząc do Munkenhof tylko po prowiant. Cała sytuacja była dość dziwna i niecodzienna. Łowca wampirów podejrzewał, że brakuje im danych aby stwierdzić jednoznacznie, że Rebecka i ojciec Pieter byli kochankami.
Nieobecność wójta nie przejęła Bastiana bardziej niż nadmiar gazów po zupie fasolowej. Rządzący zwykle mieli bardzo mgliste pojęcie na temat tego co się działo pod ich nosem. Żyjąc w przesycie ludzie często mieli w głowie więcej wyobrażeń o biesiadzie na dworze Księcia Elektora aniżeli o problemach maluczkich, szarych wieśniaków. Viktor Tilmann wiedział pewnie mniej niż Barug chociaż zamykając bramy postąpił całkiem rozsądnie. Zdaniem brodacza nie było w okolicy incydentów z udziałem nieumarłych czy kultystów chaosu. Sprawa jednak mogła mieć drugie dno, a swoje korzenie zapuścić głębiej niż rok wstecz. Zwyczajnie karczmarz nie był na tyle długo w Munkenhof aby móc wiedzieć coś więcej. Wincklera interesowała Rebecka, ale nie było to spowodowane jej domniemanym romansem z kapłanem. Bardziej apetyczne były wiadomości sprzed roku. Łowca wampirów zastanawiał się co spowodowało, że kobieta zniknęła. Może otrzymała wiadomość od rodziny i wyruszyła? Albo ktoś ją porwał? Być może przed samym zaginięciem poznała kogoś podejrzanego? W tej sprawie było wiele niewiadomych, do których kluczem mógł być trop w domu owej Rebecki.
Bastian miał nocować w pokoju z Manfredem. Ostatnim razem wyszło im to na dobre. W razie jakiś nieprzyjemności świetnie się uzupełniali i z duetem miecza i broni palnej mogli sprostać nawet ciężkim wyzwaniom. Winckler zamówił sobie dwa pstrągi w śmietanie i kubek wody z miodem. Był na służbie i nie miał zamiaru zaczynać od piwa mając gdzieś z tyłu głowy jak mocno zachwalał je Albert.
Bastian nie był aż tak zmęczony jakby mogło się wydawać. Jego odporność na trudy podróży, ale też niezbyt przyjemne warunki atmosferyczne była znacznie wyższa niż przeciętnej osoby. Łowca wampirów usadowił się przy stoliku oddziału specjalnego na tyle dobrze, że siedział przy nim dłużej niż pozostali. Umiejscowienie przy ścianie było dość fortunne sprawiając, że przy spokojnej rozmowie miało się namiastkę izolacji od reszty bywalców karczmy. Z resztą zaraz po kolacji i krótkiej naradzie drużyny w karczmie nie zostało wielu z ponad trzydziestu farmerów, którzy biesiadowali późnym popołudniem.
Główna izba traciła na uroku z każdym łykiem wody z miodem. Winckler pewnie zebrałby się do pokoju, który wynajął wspólnie z Manfredem jednak dołączyła do niego Greta. Hansen wyglądała na zmęczoną jednak łowca wampirów mógł się mylić.
- Zaginione kobiety, uciekające psy, wójt poza wsią i kapłan mieszkający kawałek stąd. - zagadnął Bastian. - Wygląda na to, że i tym razem wiatr nam w oczy wieje. Podejrzewałem, że ojciec Weiss nie okaże się znudzony towarzystwem ludzi mieszkając spokojnie w świątyni… - uśmiechnął się Winckler. - Wody z miodem?
- Dziękuję, z przyjemnością się napiję - powiedziała Greta i rozejrzała się mimowolnie po głównej sali. - W tej wiosce dzieje się więcej, niż w niejednym małym miasteczku. Szkoda, że wójt wyjechał, bo na pewno rzuciłby nieco światła na to, co się tu dzieje. Jutro po śniadaniu musimy iść na ten cmentarz i wszystko sprawdzić. Myślisz, że brat Pieter naprawdę mógł się powiesić w świątyni? Albo że został zabity przez jakieś stwory? - Greta chciała poznać zdanie Bastiana.
Bastian podniósł rękę. Po chwili karczmarz przyniósł dwa kubki, których zawartością była mieszanina wody i miodu. Winckler zastanowił się chwilę po czym odpowiedział.
- Wydaje mi się, że jego śmierć z rąk bandytów czy potworów jest możliwa, ale nie sądzę aby kapłan Morra mógł popełnić samobójstwo. - łowca wampirów podrapał się po głowie. - Dobrze wiemy jak doktryna Boga Snów patrzy na samobójców. Wydaje mi się, że ta Rebecka niekoniecznie musiała być w aż tak zażyłych kontaktach z ojcem Weissem. To, że kobieta i mężczyzna spędzają razem dużo czasu nie musi oznaczać, że są parą. - uśmiechnął się wojownik. - Chociaż ojciec powiadał, że nie ma czegoś takiego jak przyjaźń damsko-męska. Jakie jest twoje zdanie? - zapytał mężczyzna biorąc łyk z kubka.
- Mówiąc szczerze też uważam, że przyjaźń między kobietą a mężczyzną nie może istnieć bez zaangażowania uczuciowego. Jeśli są razem i są przyjaciółmi, to wszystko jest w porządku, ale jeśli uważają, że są przyjaciółmi a on bądź ona czuje coś więcej do tej drugiej strony, to wtedy zaczyna być problem - powiedziała, upijając łyk z kubka. - Może tak samo było w przypadku ojca Weissa. Może to ona się nieszczęśliwie w nim zakochała, a on chciał być wierny swojej posłudze? Albo odwrotnie. Możemy sobie gdybać. Odbiegając jednak od tematu… widziałam, że wpadłeś tej szlachciance, Annike, w oko - uśmiechnęła się szeroko. - Nie żebym była zazdrosna, po prostu nie wiem, czy ty zauważyłeś.
- Wbrew pozorom jestem całkiem spostrzegawczy. - zaśmiał się Bastian. - Annike to piękna kobieta, ale jesteśmy z zupełnie innych światów, a ja nie szukam romansów. - uśmiechnął się wojownik popijając z kubka. - Pamiętasz jak opowiadałem ci o mojej rodzinie? Bliskich mi ludzi nie spotyka zbyt przyjemny los. Takie fatum… Wracając do mojej spostrzegawczości Artur też całkiem nieobojętnie zerkał na ciebie przy bramie. - uśmiechnął się łowca wampirów wspominając imię strażnika.
- Jesteśmy z zupełnie innych światów - powiedziała, powtarzając słowa Bastiana i uśmiechnęła się do niego. - Poza tym ja nie mam w swoim życiu czasu i miejsca na jakieś poważniejsze związki, a niepoważne mnie nie interesują. Może kiedy już nie będę w stanie dobrze wykonywać swojej pracy dla Zakonu pomyślę, żeby gdzieś osiąść i założyć rodzinę, ale na razie mi się do tego nie spieszy. Tobie chyba też nie, prawda?
- Widzisz i w tym leży problem… Nie sądzę abyś doczekała się takich czasów dlatego moim zdaniem tacy jak my nie doczekają się życia rodzinnego. - uśmiechnął się Winckler. - Zawsze gdzieś na skraju mapy będzie jeszcze jeden wampir do poskromienia albo kolejna zbłąkana dusza do odesłania ku ogrodom Morra. Ojciec też chciał się dorobić zanim założy rodzinę, ale kiedy poznał matkę… - zaśmiał się wojownik. - Powiedzmy, że mężczyźni z mego rodu są bardzo kochliwi. Przynajmniej ojczulek taki był. Nie narzekam, bo gdyby było inaczej i by chciał czekać z dzieckiem na “idealną porę” to być może byśmy teraz tu nie rozmawiali. Ja mam swoje plany, ale nie oszukujmy się… Zabójcy potworów nie dożywają dostatniej i spokojnej emerytury. W najlepszym przypadku użyźniamy bezimienne mogiły, a nierzadko kilka chwil po zjedzeniu trawią nas kwasy żołądkowe jakiejś maszkary. Wielu ludzi mojej profesji żyje na krawędzi dlatego uważani jesteśmy za wariatów. Z resztą w większości przypadków słusznie… - Bastian wziął łyka i uśmiechnął się. - Ty nie myślisz, że po tych latach nad księgami, kolejnych podróżowania i zgłębiania wiedzy tajemnej, kilku przypadkowych ciosach od emerytowanego kata czy innego przyjemniaczka zwyczajnie nie będzie ci się chciało zaczynać na świeżo w powiększonym składzie? Zawsze jest jakaś wiedza do poznania albo ktoś liczący na twoją pomoc.
- Zdecydowanie jest coś w tym, co mówisz - odrzekła Greta. - Nawet gdy pomyślałam teraz o tym, że kiedyś być może założę rodzinę, od razu przez myśl przeszło mi “daj spokój, jesteś świetna w tym co robisz, nie ma sensu tego zmieniać”. Mówiąc szczerze nie widzę się jako żona i matka, ale może kiedyś mi się to zmieni. Tak jak mówisz, zawsze jest kolejna dusza do uratowania… życie takich jak my to niekończąca się misja, za którą czasami nie dostaniemy nawet dobrego słowa w zamian. Ale takie życie wybraliśmy i w sumie ja czuję się szczęśliwa robiąc to, co robię. Będąc kapłanką czułabym się nie na swoim miejscu. A tak, pracując dla Bractwa, rozwiązując kolejne sprawy, jest dobrze. Zawsze coś nowego a chyba to jest w tym takie pociągające. Twoje zdrowie, Bastianie. - Uniosła kubek i upiła nieco wody z miodem.
- Twoje również chociaż słyszałem, że nie jest dobrze wznosić toasty tak słabymi trunkami. - zaśmiał się i napił wojownik. - Chyba musimy się zbierać. Nigdy nie wiadomo kiedy los zapragnie nas rzucić w wir akcji. Poza tym współlokator nie zaśnie dopóki nie będę w pokoju. Musimy to kiedyś powtórzyć, ale nie na służbie i nie pijąc wodę z miodem. - łowca wampirów wstał powoli odstawiając na blat pusty kubek.
- Tak, było miło, ale trzeba iść spać. Na pewno jeszcze nie raz posiedzimy razem. Może po wykonaniu tego zadania będzie nam dana chwila spokoju, wtedy z przyjemnością się z tobą napiję. - Uśmiechnęła się do mężczyzny i również wstała, kierując się wraz z nim na piętro.
Wyposażenie pokoju, w którym wraz z Mullerem miał spać Bastian nie wzbudziło jego przesadnego zainteresowania. Zamknięty kufer, szafa, dzban z wodą, stolik i całkiem wygodne, czyste okrycia łóżek. Łowca wampirów był zmęczony i wiedział, że zaśnie na chwilę po położeniu głowy na wypełnionej puchem poduszce. Tak też się stało…
Sen, który przyśnił się wojownikowi był niecodzienny. Walczył wcześniej z wampirami jednak żaden do tej pory nie błagał o życie. Walka z wynaturzeniami musiała być przemyślana i zaplanowana w każdym aspekcie. Wystarczył mały błąd aby z łowcy stać się ofiarą. Toczenie boju z więcej niż jednym wampirem naraz było nierealną bajką dla małych dzieci. Bastian był realistą dlatego nadal żył. Jedynie ostrożny, podchodzący do każdej sprawy strategicznie łowca wampirów był w stanie prowadzić swój bój nie popadając w skrajną paranoję. Przyjemny aspekt spotkał Wincklera po wygranej walce z krwiopijcami. Swoim męstwem i odwagą zasłużył na względy pięknej kobiety, która mimo nagich, idealnie rzeźbionych krągłości zniknęła sprzed oczu wojownika zanim ten ujrzał jej twarz. Winckler mimo usilnych prób nie był w stanie przypomnieć sobie koloru jej włosów czy barwy głosu. Mimo iż w jego głowie potrafiłby dopasować jedną czy dwie kobiety to byłoby to jedynie pobożne życzenie niewiele mające do kobiety ze snu…
Łowca wampirów wstał dość szybko orientując się, że był środek nocy. Manfred również nie spał i podobnie jak on został wyrwany ze snu. Wspominał o tym, że ten był dość przyjemny, a zatem znając Mullera zakończenie musiało być podobne jak u Bastiana. Co prawda przy ich sposobie prowadzenia się pół godziny to było zdecydowanie za długo, ale być może Manfred należał do romantyków, którzy po „uprawianiu miłości” lubili leżakować i prawić drugiej stronie komplementy. Tak czy inaczej musieli zebrać się w grupę i zdecydować co dalej. Zdaniem Bastiana powinni wyruszyć w kierunku świątyni i leżącego tuż obok cmentarza. Wiedział, że Laura zapewne nie zmieniła zdania i wraz z popierającym jej wieczorny pomysł wyprawy na cmentarz Hildebrandem będą za. Zgodnie z jego założeniami mogli niebawem wyruszyć, a zatem musiał się przygotować. Zaczął od przemycia ciała, a później skompletowania swojego ekwipunku. Zabierał wszystko, bo nigdy nie było wiadomo kiedy przydadzą mu się kajdany, bolas czy mikstury leczenia… |