lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Warhammer (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/)
-   -   [WFRP 2ed.] Przez bramy Morra (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/18790-wfrp-2ed-przez-bramy-morra.html)

Lechu 20-04-2020 12:28

Walka z potworem nie wyglądała na zbyt wyrównany pojedynek. Strzał z garłacza i kilka solidnych cięć powinny wystarczyć jednak tym razem przeciwnik Wincklera nawet się nie przejął. Nie pomagał ani celnie rzucony wulgaryzm, ani woda święcona, która nie należała do tych „magicznych płynów” zakupionych u obwoźnego szarlatana. Łowca wampirów szanował swoją pracę i za ciężko zarobione Karle starał się nie kupować fiolek z zabarwioną wodą czy amuletów działających wyłącznie na bujną wyobraźnię nosiciela.

Na komendę czarodzieja łowca wampirów wycofał się wcześniej mając pewność, że pozostali zrobili to samo. Bastian nie należał do ludzi zostawiających swoich na pastwę ostrych jak brzytwy pazurów czy wiercącego dziury w mózgu skowytu. Kiedy Hildebrand rzucił swój czar monstrum nie kryło zaskoczenia. Nie obeszło się bez próby siły i rzucania morderczym spojrzeniem. Winckler był spokojny i nie bał się bardziej niż nakazywały granice zdrowego rozsądku. Rebecka była obecnie jedynie wynaturzonym zwierzęciem czekającym w swej szalonej egzystencji na nieuchronny koniec.

W końcu potwór się oddalił, a ochronna bańka prysła. Dziwnym i niecodziennym uczuciem dla Wincklera było poleganie na umiejętnościach innych niż własne. Wojownik bez chwili zwłoki zbliżył się do Hildebranda kiedy ten tracił pion. Łowca wampirów nie zdążyłby na czas, ale Manfred stał nieco bliżej pomagając czarodziejowi ustać. Zachowanie Laury pozytywnie zaskoczyło Wincklera. Dziewczyna – niemal bezinteresownie – pomogła przyjacielowi. Schmith bardzo powoli, ale systematycznie przechodziła wewnętrzną przemianę z coraz większą troską dbając o towarzyszy niedoli. Bastian z dumą pokiwał głową. Co prawda gdyby kobiety nie zaoferowały pomocy łowca wampirów miał kilka mikstur do dyspozycji oddziału. Póki co jednak mógł je zachować. Coś mu podpowiadało, że jeszcze będzie miał okazję z nich skorzystać.

Tłumaczenie czarodzieja odnośnie ich przeciwnika było dla Wincklera bardzo ciekawe. Łowca wampirów musiał się edukować jeżeli chodziło o świat istot takich jak płaczki czy inne duchy, ale w tym przypadku wiedza mogła nieść za sobą profity idące dalej aniżeli same jej posiadanie. Przyjemnie było móc oszacować kiedy miecz polany wodą święconą zadziała, a kiedy bez broni wykutej przy użyciu magii trzeba było wiać. Bastian szczerze wątpił aby ojciec Weiss kolegował się z morderczynią albo inną przestępczynią dlatego powodem musiała być rzucona na kobietę klątwa. Oby tylko przy następnym spotkaniu grupa dysponowała czymś więcej aniżeli zdolnościami Hildebranda. Łowca wampirów wysoce cenił wyszkolenie przyjaciela jednak zwyczajnie nie lubił być bezradnym czy wyręczanym przez kogokolwiek…


Potężna wyrwa przerywająca ciągłość konstrukcji muru wokół cmentarza nie wyglądała jakby ktoś zrobił ją przypadkiem. Pijany woźnica z wozem zaprzęgniętym w narwane konie nie wchodził w grę. Wykorzystania krasnoludzkich materiałów wybuchowych czy innych wynalazków też Winckler by się tam nie doszukiwał. Te zniszczenia musiały być powiązane z nikczemnymi mocami, których świadkami byli przed niecałą godziną.

Cmentarz był bardzo zaniedbany. Bastian szczerze wątpił aby kapłan Morra pozwolił na takie zapuszczenie nekropolii dlatego ojciec Pieter musiał być martwy albo niezdolny do utrzymywania pieczy nad brudnymi, porośniętymi zielskiem grobami. Rozkopane mogiły nie wróżyły nic dobrego. Winckler postanowił na chwilę się przy nich zatrzymać i sprawdzić czy ciała zostały wyciągnięte przy wykorzystaniu łopat, łomów i innych narzędzi czy też wieka były zniszczone, a ziemia przerzucona przy użyciu szponów lub gołych rąk. Wykorzystując swoje umiejętności łowca wampirów chciał oszacować czy ciała zabrał człowiek czy też zostały one ożywione przez mroczną magię. Sprawa wyglądała na pierwszy rzut oka na robotę człowieka – być może porywacza zwłok lub innej hieny cmentarnej – ale kilka latarni nie dawało tak dobrego światła jak słońce. Winckler musiał wrócić w tamto miejsce za dnia. Tylko w ten sposób zyska pewność.

W pobliżu fontanny wojownik skupiał się wyłącznie na potwierdzeniu swojej tezy, że w całej sprawie musiały brać udział jakieś mroczne siły. Figura mnicha była niepokojąca, ale Winckler się nie bał. Do przestraszenia go trzeba było czegoś więcej niż gry cieni na statule całkiem elegancko ukształtowanego kamienia.

Świątynia, która wyłoniła się z ciemności cmentarza robiła wrażenie. Była wielka, z potężnymi witrażami i dzwonnicą, w której brakowało dzwonu. Niestety miejsce kultu też nie było zadbane, bo przykrywał je dziurawy miejscami dach. Słysząc wymianę zdań odnośnie dzwonu Bastian uśmiechnął się nieznacznie. Zabawnym wydał mu się pomysł kradzieży dzwonu w miejscu takim jak ta świątynia. W okolicy biega płaczka, w murze jest wielka dziura, groby są rozkopane, a złodzieje mieliby skupić się na dzwonie? Bastian słyszał o czarach i urządzeniach, które mogą imitować różnego rodzaju dźwięki, ale szczerze wątpił aby w tamtej sytuacji zostały one wykorzystane. Prędzej dzwon spadł co tłumaczyłoby nagłe ustanie dźwięku… No chyba, że mieli do czynienia z włamywaczami korzystającymi z iluzji i krasnoludzkich materiałów wybuchowych.

- Uważam, że łatwiej będzie nam wejść tylnymi drzwiami aniżeli głównym wejściem, ale skoro chcesz walczyć z łańcuchem i zamkiem to śmiało. – powiedział łowca wampirów zerkając na Laurę.

Ayoze 21-04-2020 07:36

Zdecydowaliście się zacząć od głównych wrót, więc przeszliście ścieżką, mijając nieco niższy w tym miejscu mur i otwartą bramę. Kamienne zdobienia wrót przypominały same Bramy Morra, a drzwi okute były żelazem. Po bokach nie było żadnych okien, a waszą uwagę zwróciły dość niepokojące ślady na obu skrzydłach wrót. Wyglądały na zadrapania zrobione przez coś znacznie większego od człowieka; coś, co bardzo chciało dostać się do środka, lecz najwyraźniej poniosło porażkę. Czy była to upiorzyca, która was zaatakowała w lesie? Mogliście się jedynie domyślać. Laura zabrała się za otwieranie wrót łomem, jednak jej próby spełzły na niczym. Ktoś tak porządnie postarał się, by pozostały zamknięte, że nie dało się z tym nic zrobić. Chcąc, nie chcąc ruszyliście do tylnego wejścia.

To również było zamknięte, ale tutaj praca łomem poszła bezproblemowo i po chwili znaleźliście się w mrocznym wnętrzu świątni. Chłodne powietrze przenikał unoszący się zapach niedawno palonego kadzidła lub zniczy. Na podwyższeniu pod wschodnią ścianą znajdował się zniszczony, niebieski dywan, święty obraz Morra i ołtarz otoczony wysokimi stojakami ze świecami. Większość z nich była wypalona, a stopiony wosk sięgał aż podłogi.

Kamienne miejsce składania ofiar stało na niedźwiedzim futrze i posiadało wiele liturgicznych zdobień. Na płycie leżał sięgający podłogi czerwony obrus, zaś na ołtarzu znajdowały się dwie gromnice, otwarty modlitewnik, metalowa miska, kadzidło i fiolka z olejem. Ołtarz, od strony wschodniej, miał w sobie wnękę, gdzie można było znaleźć więcej misek i fiolek.

Był tam także drukowany śpiewnik, parę świec i z tuzin zniczy oraz skrzyneczka zamknięta na klucz. Laura nie byłaby sobą, gdyby nie spróbowała jej otworzyć i po dłuższej chwili zabawy wytrychami uniosła wieko i skrzywiła się, gdyż w środku znajdował się... zasuszony palec. Jedynie Greta wiedziała, że należy do Świętego Hildreda, kapłana Morra, który zmarł kilka wieków temu. Kawałek kości z poczerniałą skórą był dla wiernych świętą relikwią, która powinna być przechowywana w bezpieczniejszym miejscu, niż ta świątynia.

Ołtarz ukrywał jednak coś jeszcze i to właśnie dociekliwa Laura zauważyła, że między różnymi ornamentami znajduje się niewielki otwór, który wygląda na dziurkę do malutkiego klucza. Próby otwarcia go wytrychami spełzły na niczym - zamek posiadał dziwny układ zapadek i Laura nie dała rady go sforsować, gdyż nigdy wcześniej z podobnym się nie spotkała.

Pod zachodnią ścianą pomieszczenia łuna waszych latarni wydobyła z mroku parę wielkich wrót. Między nimi we wnęce, gdzie znajdowała się drabina prowadząca do dzwonnicy, leżał ogromny żeliwny dzwon, który spadł z dużej wysokości, niszcząc kamienne kafle. Upadł w taki sposób, że swoim spodem zetknął się z podłogą. Po podejściu do niego i spojrzeniu w górę zauważyliście kawałek nocnego nieba przez dziurę w dzwonnicy. Wokół leżały kawałki roztrzaskanego drewna.

Można było bez trudu stwierdzić, że uchwyt podtrzymujący dzwon nie wytrzymał ciężaru i pękł. Dookoła leżała rozwinięta, dwudziestometrowa lina. Jeden jej koniec przywiązany był do uchwytu na czubie dzwonu, ale nie dało się go odwiązać, można było tylko przeciąć. Drugi koniec tkwił pod dzwonem tak, że był przygnieciony żeliwnym ciężarem. Obchodząc dzwon, przy jednej ze ścianek zauważyliście trzy odcięte palce dłoni, które wyglądały na świeże. Przy spodzie dzwonu ujrzeliście niewielką plamę krwi...


Umbree 22-04-2020 07:46

Nie było wielkim zaskoczeniem, że tylne wrota były solidnie zamknięte. Jeśli ojciec Weiss trafił wcześniej na tę upiorną kobietę z lasu, mógł czuć się w potrzebie zabarykadować w świątyni. Kto wie, może właśnie z tego powodu nie wracał do wsi? Bo się po prostu bał, że przedzierając się przez las może spotkać go śmierć? Greta przyjrzała się dokładniej śladom na drzwiach, przejechała po nich dłonią. Całkiem głębokie. Ktoś lub coś w prawdziwej furii próbowało dostać się do środka. I ani tej istocie, ani im nie udało się tego zrobić. Pozostało więc sprawdzić tylne wejście, co też z towarzyszami uczyniła.

Tutaj Laura poradziła sobie o niebo lepiej a świątynia przywitała ich typowymi dla takich miejsc zapachami kadzideł i świec, które przesiąkały ściany świętego miejsca. Służebnica Całunu świeciła swoją latarnią na lewo i prawo, dostrzegając ołtarz, miejsce do składania ofiar i zarysy ławek nieopodal. Rozglądała się, przechadzając po głównym miejscu, w którym odprawiano nabożeństwa, przyświecając Laurze, gdy ta odnalazła jakąś skrzynkę. Greta z ciekawością patrzyła, jak kobieta majstruje przy zamku dwoma kawałkami drutów i gdy zamek się poddał, uśmiechnęła się lekko.
- Naprawdę będziesz musiała mnie tego nauczyć, jak wrócimy do Bechafen - powiedziała cicho.


Wewnątrz skrzynki znaleźli coś, co dla postronnego obserwatora było tylko zasuszonym, obrzydliwym kawałkiem palca, ale nie dla kogoś, kto wiedział, czym ten palec jest. Kto jeszcze parę lat temu uczył się o jego posiadaczu.
- To palec należący do świętego Hildreda, jednego z najważniejszych kapłanów zakonu Morra, żyjących kilka wieków temu - wyjaśniła pozostałym. - Oddany przede wszystkim pracy misyjnej, mniej czasu niż współbracia poświęcał na studia i pracę naukową, a więcej na obcowanie z ludźmi. Według podań wielokrotnie przemierzał Imperium pieszo, działalności misyjnej zaprzestał w wieku sześćdziesięciu lat. Był wybitnym kapłanem. Zastanawiam się, co ten ważny dla Zakonu przedmiot robi w zapomnianej przez wielu świątyni... Takie rzeczy zgromadzone są głównie w Katedrze.

Przez myśl przeszło jej, że zabierze skrzynkę z palcem do Bechafen, ale zamierzała porozmawiać też o tym z ojcem Weissem, jeśli oczywiście znajdą go tutaj żywego. Niedługo później w swoich poszukiwaniach trafili do dzwonnicy i tak, jak spodziewała się wcześniej Greta, dzwon zerwał się, spadając na ziemię. Najdziwniejszym odkryciem były jednak trzy odcięte, zakrwawione palce leżące przy nim. Wyglądały na zadbane, więc Greta dość szybko połączyła fakty.
- Mam wrażenie, że pod dzwonem może znajdować się ojciec Weiss - powiedziała. - Bastianie, Manfredzie, Hildebrandzie, postarajcie się podnieść go od tej strony, gdzie znajdują się odcięte palce, a ja i Laura zerkniemy przez szparę do środka i jeśli ktoś tam jest, wyciągniemy go na zewnątrz.

Po tych słowach postawiła latarnię na podłodze nieopodal odciętych palców, by łuna sięgała w głąb dzwonu, gdy panowie go uniosą. Jeśli rzeczywiście kapłan znajdował się pod kopułą dzwonu, modliła się do Morra, by jeszcze żył.

Kerm 22-04-2020 09:21

Świątynia być może przez parę chwil oparłaby się atakowi oddziału wojska, lecz - na szczęście - Laura poradziła sobie z zabezpieczeniami chroniącymi tylne wejście.

Wspomniani wcześniej wojacy byliby nieco zawiedzeni, gdyby liczyli na jakiś łup, bowiem relikwia - nawet liczona na wagę złota - nie przyniosłaby zbyt wielkich zysków. No chyba że dostarczono by ją do jakieś świątyni, ale wtedy w nagrodę można by trafić do lochu.

Jako że zmarły przed wiekami kapłan nie mógł uderzyć w dzwon, zagadka dzwonnika pozostawała nierozwiązana. No i pozostała taka nawet po odnalezieniu dzwonu.

Dość prawdopodobną rzeczą było to, że człowiek, który spowodował upadek dzwonu, spoczywa wewnątrz tegoż dzwonu. Czy żywy? Manfred wątpił, chociaż między upadkiem dzwonu a przybyciem "ekipy ratunkowej" nie upłynęło zbyt wiele godzin. Zapewne dzwonnik padł trupem gdy dzwon zwalił mu się na łeb.
Czy był tam, pod dzwonem, był ojciec Pieter? Manfred wątpił, bowiem ktoś, kto zajmował się cmentarzem, nie powinien mieć takich wypielęgnowanych rączek. Z drugiej strony nie miał pojęcia, kto inny mógł się tam znaleźć.
Oczywiście można było to sprawdzić... Wystarczyło - jak sugerowała Greta - podnieść nieco dzwon. Ale to wymagało więcej pracy, niż to się dziewczynie zdawało.

- Trzeba by znaleźć jakieś drągi - zasugerował zwiadowca. - Gołymi rękami tego nie zrobimy.

Obca 24-04-2020 12:06

Laura, patrzyła na dzwon i odcięte palce ‘może’ żyjącego człowieka pod dzwonem. I zaczęła się śmiać… coś w tej scenie wydawało jej się zabawne. Szczęście w nieszczęściu człowiek, być może i ich poszukiwany kapłan, może żył ale w jaki sposób znalazł się idealnie pod dzwonem może pozostać w sferze zabawnych domysłów złodziejki.
- No co …- Powiedziała w końcu na patrzących na nią dziwnie może z zniesmaczeniem kompanów. - Musicie przyznać że to trochę zabawne. Nie? Tylko ja .. no dobra już jestem cicho. - Przytaknęła i popatrzyła jeszcze na odcięte palce. - Może dorzucimy te palce do tamtego w pudełku ...wicie do kompletu.

Była gotowa do planu Grety, choć zastanowiło ją czy warto później przeszukać kaplice jeszcze raz. Klucz do tajemniczej skrytki jaką znalazła musiał być gdzieś w okolicach...może jeśli znajdą żywego kapłana zapytają go o to. W Końcu są tutaj oficjalnie, nie powinni być okłamywani.

Lechu 24-04-2020 14:20

Bastian z delikatnym uśmiechem przyglądał się pięknym zdobieniom frontowego wejścia do świątyni kiedy młodziutka i buńczuczna była włamywaczka starała się przełamać zabezpieczenia wrót łomem. Jej zapał przypominał Wincklerowi dawne czasy zanim pewien początkujący łowca głów odkrył, że pracować należało mądrze, a nie ciężko. Łowca wampirów z zaciekawieniem badał bruzdy na potężnej ościeżnicy wrót. Coś co je wyryło musiało mieć końską siłę i jeżeli nie była to znana mu „płaczka” to przed oddziałem specjalnym stało kolejne ciężkie wyzwanie. Oby tym razem potwora dało się poskromić zwykłą bronią, bo biedny Hildebrand nie nadąży pić mikstur leczenia…

Tylne drzwi – jak podejrzewał od początku wojownik - okazały się zdecydowanie bardziej skore do współpracy. Dębowe skrzydło poddało się pod młodzieńczą siłą Laury niczym listek spadający z wiatrem z wysokiego drzewa. Wnętrze świątyni było niezbyt przyjemne. W powietrzu dało się czuć wilgoć, a pchający się do nozdrzy swąd palonych kadzideł nie przynosił na myśl piękna i niesamowitości ogrodów Morra. Zapach był jednak na tyle świeży, że Winckler miał dobre przeczucia co do zdrowia ojca Weissa. Włamywacze z pewnością nie braliby się za palenie kadzideł.

Ołtarz przykuł uwagę Bastiana jeszcze zanim Laura pognała w kierunku stojącej w jego pobliżu skrzynki. Łowca wampirów nie miał pojęcia dlaczego on czy Greta dali dziewczynie grzebać w świątynnych gratach zanim jasno określili co się stało z zaginionym kapłanem. Niekorzystnie by wyglądali w jego oczach gdyby z ukrycia obserwował to co wyrabiali zaraz po wejściu do świętej budowli. Wojownik utrzymywał, że jedynie ciekawość powstrzymała go przed zatrzymaniem niemniej ciekawej byłej złodziejki. Bastian zupełnie nie rozumiał podziwu jaki Hansen okazywała względem umiejętności otwierania zamków. Tak kaprawe zajęcie pasowało jedynie do patologii, a nie do uczonej i rozsądnej kobiety jaką była Greta. Chociaż Winckler nie znał jej na tyle dobrze aby mieć całkowitą pewność. Wiedział natomiast, że odkrycie palca świętego Hildreda nie było godnym opiewania. Gdyby ojciec Weiss chciał przemieścić go do Katedry z pewnością by tak uczynił. Wracając myślami do Laury wojownik miał nadzieję, że pielęgnowanie jej umiejętności wykorzystywanych dawniej nie zbliży jej ku obieranej niegdyś ścieżce. Bastian zwyczajnie nie chciał aby jego przyjaciółka pewnego dnia źle przez to skończyła. A może bał się, że gdyby po nią przyszli wstawiłby się za nią narażając reputację i życie. Musiałby. Tak robili przyjaciele.

W trakcie rozmyślań wojownika Schmith walczyła z kolejnym zamkiem. Tym razem jednak nie udało się jej sforsować zabezpieczenia. Błysk w jej oku świadczył, że zabezpieczenie było prawdziwym cackiem nieprostym do przełamania. Winckler ożywił się kiedy znaleźli wielki dzwon. Kawał żeliwa musiał uderzyć w podłoże z potężną siłą, bo kafle zostały roztrzaskane rozsypując się na drobne kamienne kawałki. Najwyraźniej mocowanie dzwonu osłabło na przestrzeni lat i w końcu puściło. Obchodząc żeliwnego kolosa dookoła grupa znalazła odcięte niedawno palce. Greta oraz Manfred od razu zaczęli myśleć nad uniesieniem dzwonu, a Laura – jak to ona – wybuchła gromkim śmiechem. Bastian nie domyślał się sposobu jej rozumowania i – dla odmiany - zupełnie nie było mu do śmiechu.

- Nie ma w tym nic zabawnego. – powiedział łowca wampirów spoglądając poważnie na dziewczynę. – Dorzucenie tych palców do tamtego to istna głupota. – skomentował wojownik z kpiącym uśmiechem. – Więcej szacunku dla cudzego cierpienia, dziecko…

Bastian należał do tolerancyjnych i potrafiących się bawić mężczyzn. Były jednak sytuacje, w których należało zachować śmiertelną powagę. Wojownik nie uważał aby utrata trzech palców przez kogokolwiek i prawdopodobne znalezisko ciała pod dzwonem były zabawne. Raczej przykre patrząc na to, że to zaginiony kapłan desperacko starał się zaalarmować wioskowych i poprosić o jakąkolwiek pomoc. Winckler w tamtej chwili mógł wyjść na sztywniaka, ale ludzie na usługach Katedry powinni mieć nie tylko silny kręgosłup moralny, ale też stabilny umysł czego nie można było powiedzieć o człowieku śmiejącym się na widok obrazu cudzego cierpienia i krzywdy.

wysłannik 25-04-2020 15:07

-Ciężko będzie to dźwignąć. - odezwał się Hildebrand. - Może poszukajmy twardszych desek, aby to podważyć.
Czarodziej również miał wrażenie, że pod dzwonem znajduje się kapłan, ale nie potrafił odgadnąć jak to się mogło stać. Czyżby dzwon spadł na niego a ten nie zdołał uskoczyć? Jeśli tak, to kto spowodował, że dzwon upadł.

W całej tej sytuacji czarodziej również nie dostrzegał niczego śmiesznego. Sam zachował grobową powagę, ale te starał się zachowywać zawsze. Jednak nie miał zamiaru zwracać dziewczynie na to uwagi.
Te miejsce było święte i to było pewne. Nie tylko z samego faktu, że była to świątynia Morra. Ślady zadrapań na frontalnych wrotach świadczyły o tym, że jakaś istota próbowała się dostać do środka, jednak nie mogła, bo aura tego miejsca jej nie pozwalała. Może też z tego powodu kapłan nie mógł opuści świątyni.
Tego, miał nadzieję, dowie się od kapłana.
Nie było wyjścia: trzeba było rozejrzeć się za deskami lub gałęziami na tyle mocnymi, by wytrzymały ciężar dzwonu albo spróbować go unieść choć na chwilę.

Ayoze 26-04-2020 07:17

Manfred i Hildebrand słusznie zauważyli, że gołymi rękoma nie będą w stanie podnieść dzwonu - był duży i wyglądał na masywny. Spadł pod kątem, wbijając się w posadzkę z jednej strony nieco bardziej, przez co z drugiej znajdowała się delikatna szpara, przez którą można było coś wsunąć i spróbować podważyć dzwon. Rozejrzeli się i niedługo później trzem mężczyznom udało się wsadzić pod dzwon kawałki drewnianych belek wspartych o bryły z kamiennej posadzki. Pierwsza próba nie powiodła się - belka Bastiana trzasnęła jak zapałka i łowca wampirów musiał rozejrzeć się za czymś solidniejszym. Po dłuższej chwili poszukiwań, pod jedną ze ścian znalazł zawiniętych w płachtę kilka metalowych prętów, które miały chyba służyć za słupki do bramy lub ogrodzenia. Wyglądały na mocne, więc mężczyźni wrzucili je w szparę pod dzwonem i zabrali się do pracy.

Musieli włożyć sporo siły, by unieść żeliwny dzwon i dopiero po kilku próbach udało im się to na tyle, żeby Greta i Laura mogły zajrzeć do wnętrza. Tak, jak się spodziewaliście, znajdował się tam człowiek, więc obie kobiety chwyciły go za ręce i wyciągnęły energicznie spod dzwonu. Chwilę poźniej dwa pręty pękły i konstrukcja zwaliła się ciężko na posadzkę, wznosząc tumany kurzu. Poświeciliście na wyciągniętego mężczyznę - ubrany był w skromną szatę kapłańską z wyszytym krukiem, miał ciemne włosy, brodę i brakowało mu trzech palców u lewej dłoni. To musiał być Pieter Weiss, nie mieliście wątpliwości. Greta posiadająca umiejętności medyczne od razu zabrała się do sprawdzenia stanu kapłana i - co było wręcz nieprawdopodobne - mężczyzna wciąż żył. Oddychał płytko, ale Morr jeszcze go nie zabrał do siebie. Na szyi dostrzegliście też siną bruzdę, wyglądającą jak po powrozie od liny. Czyżby brat Weiss próbował się powiesić?

Nie było to w tym momencie ważne. Przenosząc go do głównej nawy, Laurze i Bastianowi mignął gdzieś z boku wąski korytarz, który prowadził do jakichś drzwi. Szybko okazało się, że była to sypialnia Weissa ulokowana w dobudówce świątynnej. Podczas gdy Greta robiła co mogła, by utrzymać ułożonego na łóżku kapłana wśród żywych, pozostali rozejrzeli się po skromnym pokoju. Naprzeciw wejścia stało biurko z wieloma papierami i piórami w wyschniętych kałamarzach. Przeczytanie wszystkich znajdujących się tu zapisków zajęłoby kilka godzin. Na niektórych kartkach widniały rysunki przedstawiające twarz jakiejś kobiety. Między nimi leżała mała książka, która po otwarciu okazała się być pamiętnikiem. Hildebrand przekartkował go i skupił się na czytaniu. W tym czasie w szufladzie biurka Manfred znalazł pękatą sakwę zawierającą co najmniej kilkadziesiąt złotych koron. W dolnej szufladzie znajdowało się mnóstwo świec, zapałek, hubka z krzesiwem i sześć fiolek na olej, z czego tylko cztery były pełne.

Po prawej stronie pomieszczenia wbudowany był w ścianę kominek, będący czymś więcej niż źródłem ciepła i światła. Został przerobiony na małą kuchnię. Wkoło leżało jedzenie, przygotowany był ruszt z mięsem, kilka brudnych talerzy, wiadro z wodą i miedziany kielich. Bastian zdziwił się, widząc, że mięsem na ruszcie był... pieczony szczur. Za drzwiami sypialni stała prosta, drewniana szafa. W środku wisiały na hakach trzy stroje liturgiczne, a jednen hak był pusty. Na niskiej półce leżą poskładane rzeczy – dwie pary spodni, trochę skarpet, koszule i serdak. Laurabko sprawdziła wszystko, na drzwiach szafy dostrzegając trzy metalowe kółka z kluczami na wbitych gwoździach. Atramentem napisano przy nich do czego służyły. Kółko po lewej miało pięć kluczy i nad nim napisano: świątynia, środkowe jeden (krypta), a prawe dwa (strażnica). Schmith udało się dostrzec jeszcze jeden kluczyk. Był tak malutki, że wisiał na wbitej w drzwi szafy szpilce. Przeczucie od razu podpowiedziało złodziejce, że może pasować do zamka, którego nie udało jej się wcześniej otworzyć.

Prawdziwe rewelacje przedstawił jednak Hildebrand, który od dłuższej chwili studiował pamiętnik kapłana.
- Posłuchajcie tego - powiedział do reszty. - Wpis sprzed ponad roku: "Rebecka bardzo się oddaliła ode mnie. Boję się, że mogę ją stracić na zawsze. Z tym człowiekiem było coś nie tak. Nie wierzę, by mogła się w nim tak zatracić. Nie wierzę w to. Czyżby była pod działaniem uroku? Gdybym tylko miał dostęp do jakichś ksiąg". Wpis sprzed kilku miesięcy: "zaprzestali poszukiwań, ale ja się nie poddam. Rano znowu wyruszę. Tym razem w przeciwną stronę. Oby Morr jej do siebie jeszcze nie wpuścił". Wpis sprzed miesiąca: "To niemożliwe! Nie wierzę, nie wierzę, nie wierzę, to nie ona! To nie może być ona! Nie chciałem, by Morr ją wpuszczał przez swoja Bramę, ale nie o to mi chodziło. Co ja teraz zrobię?" Wpis sprzed dwóch tygodni: "nie jestem w stanie jej odprawić pochówku. Jestem w pułapce. Nikt nie wie, co się tutaj dzieje, a ja nie mogę wysłać żadnej wiadomości. Nie pozwala mi przejść. Czuję, jakbym opadał z sił." Wpis sprzed dziesięciu dni: "Sępy! Hieny! Sługusy nekromantów i medyków! Ukradli dzisiaj trzy ciała. Musiałem jakoś tego nie usłyszeć. Ciekawe, czemu nie dorwała ich Rebecka? Może już odeszła? Sprawdzę jutro". Wpis sprzed sześciu dni: "prawie miesiąc na szczurach, grzybach i szyszkach. Brak mi sił. Jestem coraz słabszy. Drapanie w drzwi nie daje mi spać. Płacz pod oknem jest jeszcze gorszy. Przynajmniej wiem, że w świątyni jestem bezpieczny." Wpis sprzed trzech dni: "Te szczury robią się coraz smaczniejsze. Martwe rzeczy smakują lepiej." Ostatni wpis: "Opuściła mnie ukochana. Pozbawiona swej dobrej duszy, opętana przez złą magię. Zostałem sam. Moje myśli nie są już tak czyste. Od miesiąca nie widziałem żywego człowieka. Płacz mojej ukochanej pod oknem nie daje mi spać. Skrobanie pazurów o drzwi napawa mnie strachem. Nie mogę tak dłużej żyć. Rebecko, wybacz mi! Miejmy tylko nadzieje, że bogowie będą czuwali nad naszym dzieckiem."

Hildebrand skończył czytać. Leżący w łóżku Pieter Weiss wciąż nie odzyskał przytomności.


Kerm 26-04-2020 14:03

Wspólnymi działaniami można więcej osiągnąć.
Stara ludowa mądrość (do której nie wszyscy chcą czy lubią się stosować) i tym razem udowodniła swą prawdziwość. Gdyby nie pomoc Bastiana i Hildebranda Manfred nigdy nie zdołałby unieść dzwonu choćby o kawałek.
Z drugiej strony... kto widział, by w takiej wiosce jak Munkenhof umieszczać taki wielki dzwon? Gdyby to był Altdorf, ale to była zabita dechami dziura. Ktoś miał chyba manię wielkości, bo i świątynia okazała była nad miarę.
To jednak nie była sprawa Manfreda, jeśli ktoś chciał wyrzucać na coś pieniądze - byle nie brał ich z jego kieszeni...

Pod dzwonem spoczywał (co naprawdę zaskoczyło zwiadowcę) zaginiony kapłan. Jak tam się dostał, to pozostawało zagadką, ale żył, więc była nadzieja, że ta zagadka zostanie rozwiązana.

Podczas gdy Greta zajmowała się rannym, Manfred rozejrzał się po obejściu. A że znalazł sakiewkę ze złotem, postanowił się nią zaopiekować. Jeżeli ojciec Pieter wydobrzeje, to dostanie sakiewkę z powrotem... wraz z zawartością, oczywiście, jeśli nie... Złoto zdecydowanie nie powinno trafić w ręce wieśniaków, którzy przez tyle dni nie raczyli sie zainteresować losem swego kapłana.

Dość dużo o problemach kapłana potrafił powiedzieć jego pamiętnik, z treści którego wynikało, iż to Rebecka zamieniła się w zawodzącą upiorzycę, a kapłan, pozbawiony pomocy, postanowił w końcu na własną rękę dostać się do Ogrodów Morra.
Wybrał jednak dość ciekawy sposób...

- Pewnie będziemy mieli problemy, by się dostać do wioski - powiedział Manfred. - Potem zobaczymy, co powinniśmy robić dalej, ale najpierw musimy się stąd wydostać.

Umbree 26-04-2020 16:50

- Dobra robota, panowie - powiedziała, gdy wraz z Laurą udało jej się wyciągnąć spod dzwonu ciało mężczyzny.
Szybko sprawdziła jego funkcje życiowe i aż ciężko było jej uwierzyć, że Pieter Weiss wciąż żyje. Bo to musiał być on, opis wyglądu a przede wszystkim kapłańskie szaty się zgadzały. Wybroczyny na szyi jasno zdradzały, że próbował popełnić samobójstwo. Dziwne jednak było, że podczas wieszania się dzwon został zerwany i Weiss trafił pod niego. A przede wszystkim, że przeżył. Niezbadane są jednak wyroki Morra. Najwyraźniej Pan wiedział, że kapłan ma tutaj jeszcze coś do zrobienia.

Gdy został przeniesiony do swej sypialni i ułożony na łóżku, Greta najpierw obmyła miejsce po odciętych palcach wodą, a potem sięgnęła do plecaka i wydobyła z niego czyste szarpie. Następnie tak, jak uczono ją na zajęciach z leczenia dość dawno temu, złożony kawałek materiału przycisnęła najpierw do kikutów, po czym założyła opatrunek, upewniając się przy okazji, że nie jest zbyt obcisły, by nie zablokować krążenia krwi. Skończywszy, wsłuchała się w oddech kapłana i przejechała dłonią po szyi, sprawdzając delikatnie, czy wszystko jest w porządku i czy w momencie zerwania się liny Weiss czegoś sobie nie uszkodził. Nic podejrzanego nie wyczuła, a oddech był miarowy, choć płytki.
- Zabezpieczyłam jego pokaleczoną rękę, wygląda na to, że nic poważniejszego sobie nie zrobił. Podczas upadku musiał się uderzyć w głowę i stracił przytomność. Musimy poczekać, aż się obudzi. Jeśli będzie się na coś skarżył, podam mu miksturę leczniczą - powiedziała Greta. - Nie mam pojęcia, jak to się stało, że jeszcze żyje. To musiała być boska interwencja.

Siedziała na brzegu łóżka, gdy Hildebrand zaczął odczytywać wpisy z pamiętnika. Wpisy, które rzucały bardzo jasne światło na ostatnie wydarzenia i odpowiadały na parę pytań. Tak, jak było mówione w Munkenhof, Weiss miał romans z Rebecką, która najwyraźniej stała się upiorzycą i prześladowała swojego ukochanego, chcąc jego śmierci. I prawie jej się to udało. Hansen najbardziej jednak ożywiła się przy ostatnim zdaniu o dziecku.
- Kapłan i Rebecka mieli dziecko... - powiedziała do siebie i nagle coś przyszło jej do głowy. - Nie wiem, co wy na taką moją teorię i czy się ze mną zgodzicie, ale nie sądzicie, że to mała Klara może być tym dzieckiem? Pamiętacie, jak mówiła, że jakaś pani wołała ją w lesie, a swojego psa dostała od ojca Weissa. Gdyby upiorzyca chciała ją zabić, zrobiłaby to bez problemu, gdy mała była w lesie. Możliwe, że jakimś cudem wyczuła, że to jej krew z krwi. Oczywiście mogę się mylić, ale takie mam przeczucie a intuicja rzadko mnie zawodzi. No i mała ma wizje - to oczywiście nie przesądza, że jest córką Weissa, bo wiele akolitów i akolitek je ma a nie są w żaden sposób związani z Kultem Pana Zmarłych, ale jednak moim zdaniem coś jest na rzeczy.

Na słowa Manfreda odrzekła:
- Najpierw musimy poczekać, aż ojciec Weiss się obudzi, może będzie mógł nam wyjaśnić to i owo. No i trzeba mieć na niego oko. Jeśli mamy wracać do wioski, proponuję poczekać mimo wszystko do rana, gdy będziemy mieć naturalne światło dnia w lesie. W świątyni Morra jesteśmy bezpieczni, chociaż może warto by było zabezpieczyć tylne drzwi. Tak w razie czego. - zakończyła.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 17:53.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172