Konrad, Peter, Bladin - No tak, wpadliście w gówno. – Kobieta pociągnęła nosem, ale nie skrzywiła się. W tym miejscu nie było innego zapachu. – Wylot jest przy rzece, umyjecie się w Reiku.
Patrzyła przepraszająco, lekko zmieszana, jakby była winna ich wcześniejszemu wypadkowi w kanałach. Albo, co gorsza, jakby nie mówiła całej prawdy. Bladin poczuł jak włoski na karku stają mu dęba, odruchowo potarł to miejsce.
Ruszyli, zostawiając za sobą przemytników i uciekinierów. Tunel opadał lekko, prowadząc delikatnymi łukami. Przez jakiś czas słyszeli odgłosy grupy z tyłu, ale ostatecznie zapadła cisza. Cała trójka poruszała się tak cicho i ostrożnie, jak potrafiła. Choć wypatrywali niebezpieczeństw, naturalnych i nie tylko, wydawało się, że grozi im jedynie poślizgnięcie się na śliskim chodniku. Strumyk zabrudzonej wody był tu zresztą płyciutki, najpewniej stanowił odpływ dla niewielkiej tylko części miasta.
W końcu, po kolejne krzywiźnie kanału ujrzeli przed sobą światło słoneczne. Korytarz zakończony był kratą, zza którego słyszeli szum rzecznych fal. Wolken, Marval
Tileańczyk Luigi patrzył podejrzliwie, jakby wyczuwając złośliwość w słowach Wolkena. - To nie ja ich wyprowadzam, nie znam drogi. – Splunął na ziemię. – Do mnie przyszli parę razy po monety i tyle. Nie pytałem, lepiej za dużo nie wiedzieć.
Zacięte spojrzenia przechodzącego obok wojskowego patrolu jakby potwierdziły jego opinię. - Dobra, spadajcie już. Zaraz ktoś nabierze podejrzeń. Nie wyglądacie na flisaków.
Jak się okazało, odnalezienie wylotu tunelu nie stanowiło aż takiego problemu. Po południowej stronie Nuln, z tej stronu Reiku, był tylko jeden taki, a poza głównym obozowiskiem, przy zachowaniu ostrożności, dało się omijać patrole. Kłopotem jednak było dotarcie do niego. W niedużej kępce drzew, za gęstymi krzakami dzikich jeżyn, usadowili się bowiem żołnierze Averlandu. Czwórka z nich, w tym sierżant, zajęta była grą w kości, ale pozostała dwójka bacznie obserwowała obmurowany wylot. |