Deszatie | 03-12-2020 20:50 | Opuścił elfa, zapowiadając krótki rekonesans i rychły powrót. Nie potrafił zgasić płomienia swojej osobowości i porywczego ducha. Marval nie rozumiał tego zachowania, ale też nie znał w pełni motywów i doświadczeń najemnika. Mężczyzna zniknął w gęstwinie zarośli, a kiedy oddalił się nieco od punktu obserwacyjnego, wreszcie odetchnął swobodnie i głośno.
Nadrzeczna przyroda nie przejmowała się ludzkimi problemami. Pod nieobecność rybaków taflę wody, co rusz poruszał plusk, bez trudu można było dostrzec srebrzyste grzbiety i płetwy. Płochliwe na ogół zwierzęta opuszczały swoje siedliska. Wodne ptactwo, gnieździło się sitowiu i oczeretach bez obaw, że dosięgnie je sieć, strzała lub włócznia myśliwego. Dopiero po dłuższej chwili uświadomił sobie, że zazwyczaj zatłoczona niczym kupiecki trakt rzeka, była teraz cicha i odludna. Nie słychać było nawoływań flisaków, miarowych pokrzykiwań wioślarzy, trzepotu wiatru w żaglach. Świat nagle stanął w obliczu zarazy. Zamyślony stąpał brzegiem, przemoczywszy nieco buty. Usiadł na pobliskim kamieniu, zastanawiając się jak obejść pobliską zatokę, kiedy wyostrzone zmysły wychwyciły słowa niesione wodnym echem.
Drgnął wewnętrznie i ruszył w stronę skąd dobiegły doń głosy. Stopniowo dołączały się kolejne, znać było, że prowadzona jest emocjonalna dyskusja, w której każdy przedstawia swoje niezbyte racje. Po chwili, kiedy zza listowia dojrzał pierwsze osoby z grupki, zrobiło mu się gorąco i pot wiadrem oblał ciało. Zrządzenie losu, łaska Sigmara, czy przeznaczenie, cokolwiek było przyczyną spotkania, nie miało to znaczenia.
Widział wyraźnie sylwetki kompanów, dotarły do niego ich gniewne wypowiedzi. Miał wrażenie, że nie słyszał ich głosów od przeszło roku. A przecież minęło zaledwie kilka tygodni! Wolken wnet domyślił się, co jest przyczyną sporu. Wystarczyło spojrzeć na bandycki sznyt mężczyzn, aby domyślić się czym parali się na co dzień. Z uczciwą pracą nie miało to nic wspólnego. Po drugiej stronie Konrad, Bladin i Peter, nieco zmizerniali, lecz w głosach nadal czuć było stanowczość. To dobrze- pomyślał.- przeciwnicy dwa razy się zastanowią zanim zdecydują się na nożową rozprawę.
Sam nie wiedział jak ma zareagować? Czy jego obecność nie wywoła nerwowości? W końcu postanowił się ujawnić. Posiadał przecież wiedzę, by pogodzić obie strony. Powoli wyszedł z cienia krzewów, dłonie trzymając w pokojowym geście z dala od rękojeści miecza. -Darujcie sobie porywczość, w okolicy krąży kilka patroli żołdaków. - rzekł donośnie. - Straty poniesiecie wszyscy, kiedy zwąchają wasze ścieżki.- zbliżył się do grupki, wzrokiem taksując przemytników. - Jestem przyjacielem - ubiegł ich pytania. - Też liczę na zarobek i nie chcę, byście zepsuli mi źródło dochodu. Mam ofertę dla tej grupy - wskazał na dawnych kompanów. - Wpierw czeka was jednak kąpiel w Reiku, bo w przeciwnym razie żadne inne sztuczki, by oszukać strażników na nic sie zdadzą...
Posłał porozumiewawcze spojrzenie krasnoludowi. Szczerze cieszył się na ich widok, lecz panował nad głosem i mimiką, by nie zdradzić się z tej znajomości. Póki co musiał dalej grać rolę, aby przemytnicy nie powiązali go z uciekinierami. Wtedy mogli dopiero nabrać podejrzeń i stać się naprawdę nerwowi... |