lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Warhammer (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/)
-   -   [WFRP 1ed.] Apokalipsa, Tom III. Przyjaciel czy wróg (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/18951-wfrp-1ed-apokalipsa-tom-iii-przyjaciel-czy-wrog.html)

Gladin 07-12-2020 22:26

- Dobra - prychnął Bladin. -Macie jakąś miejscówkę? Właśnie wybieraliśmy się do Altdorfu do Celestiuma. On coś wie o trzech księżycach. Katriny nie udało nam się tu znaleźć i mamy więcej pytań niż odpowiedzi. Naszyjnik, Katrina, prorok Gotelieb, trzy księżyce i zaraza. Mówi wam to coś? - zwrócił się do nowoprzybyłych. Gdyby Grimnir teraz na niego spojrzał, być może by się uśmiechnął. Zdjął zbroję i wystawiał swój blady tors na światło dzienne. Próbując się osuszyć, zaczął wyglądać jak prawdziwy zabójca.

- I jeszcze jedno - zwrócił się do elfa. - Jak dokładnie udało ci się nas znaleźć?

Wszak sami nie wiedzieli, dokąd się udadzą, gdy ostatnio widzieli Wolkena. Jakim cudem elf pomógł ich znaleźć? Frapowało to długobrodego.

Campo Viejo 08-12-2020 02:58


Marval ganił się w myślach, że nie zdążył odwrócić wzroku od oddającego mocz człowieka. Miał nadzieje, że widok nie odciśnie się piętnem na jego pamięci. Swoją drogą fascynującym było, że ludzie z takimi mizernymi dżdżownicami zdołali zdominować na tyle lat Stary Świat, stare rasy, których on wciąż żywym echem Zapewne większą zasługę miały w tym ich kobiety. Płodne jak króliki. Jak zwierzęta. Rozprzestrzeniający się jak termity... szczury... jak... zaraza.

***

Elf, którego przedstawił towarzyszom Wolken, trzymał dobrze wyważony balans między naturalnym brakiem zażyłości wobec nieznajomych, a ostrożnością dystansu społecznego. Dyskretnie, acz wnikliwie ocenił każdego z osobna od razu w pamięci przypisując imiona sylwetkom. Wolken bynajmniej był pleciugą, jednak z oszczędnie ważonych słów towarzysza rysował mu się w pamięci obraz zranionej przyjaźni. Szorstkie słowa niektórych, chłodne spojrzenia i nieufność jak razie szeregowały przyjaźń Wolkena na poły zaiste z tych nieodwzajemnionych. Na dodatek nikt nie ufał cesarskiemu wróżbicie. Intrygujące.

Elf mając nadal skąpe informacje o nulneńskiej zarazie, niejedne objawy widział, więc obserwując nowe towarzystwo zwracał uwagę na wszystkie podejrzane szczegóły. Zaiste ironią bogów byłoby zniszczenie cywilizacji przez ognisko zarazy tych, którzy pragną ów świat uratować.

- Wolkena musisz zapytać co miał na myśli mówiąc słowa, które tak cię zainteresowały. - Marval odparł krasnoludowi spokojnie gestami łagodnie wskazując na kompana. - Celestium skierował nas obu do Nuln wiedząc o zarazie i waszej w mieście obecności. Obawiam się, że najmniej z was wszystkich wiem o tych znakach, proroctwach i wydarzeniach, które splotły nasze drogi. Jeszcze nie znalazłem odpowiedzi na czym polega moja rola w tej misji. Celestium mówi obrazami tak wyrazistymi, niczym niemowa bez talentu artystycznego kreśląca pejzaże informacji pędzlem na wodzie.

Deszatie 08-12-2020 08:51

- Miałem na myśli tylko elfią pomoc w dotarciu tutaj, wspólne zbieranie informacji w obozie i unikanie straży. Wróżbita wskazał drogę i jak widać tym razem nie omylił się w swym proroctwie… -Wolken pospieszył krasnoludowi z odpowiedzią.

– Obóz to jeden wielki majdan, ciągnący za wojskiem, kupcy, kramarze, murwy, łotrzykowie wszelkiej maści. Nie mamy żadnego przytuliska, nocowaliśmy tam, gdzie się dało. - wyjaśnił.

Tak jak przypuszczał zwodniczy pościg za złodziejką nie przyniósł pożądanych efektów. Najemnik cieszył się w duchu, że nie będzie musiał przekonywać co bardziej upartych towarzyszy do wybrania powrotnej drogi do stolicy. Podzielił się jednak swoimi obawami.

- Opuszczenie tego miejsca wcale nie musi być łatwe. Kordon otacza miasto z przyległościami. Pewnie bacznie będą się przyglądać wszystkim podróżującym…

Gladin 08-12-2020 11:37


- Jakoś się tu dostaliście, to może wydostać się też nie będzie kłopot. Ale jeżeli się obawiacie, to mam pomysł. Wykorzystamy Celestiuma - krótkonogi mężczyzna uśmiechnął się złośliwie. - Możemy jutro, w środku dnia, udać się centralnie do dowódcy. I powiedzieć mu, że wykonujemy zadanie na polecenie imperialnego astrologa. I że przy okazji mamy wiadomość od niego, he, he - Bladin zaśmiał się.

- Wielce oświecony Celestium wyczytał z gwiazd, którędy uciekają zakażeni z miasta. I wskażemy im z grubsza tę drogę, którą myśmy wyszli. My - huknął się w znamię na nagim torsie - zostaliśmy naznaczeni przez bogów i mamy nadzieję, że naszym zadaniem jest zwalczyć plugastwo, a nie rozsiewać je dalej. Ale inni nie powinni wychodzić - dokończył, spoglądając to na Petera, to na Konrada. Wyjaśnienie, co znaczy naznaczenie przez bogów pozostawił bardziej doświadczonemu kapłanowi.

Potem zajął się bardziej przyziemnymi czynnościami, jak posiłek czy oporządzenie ekwipunku. Na sobie miał już nowe ubranie, ale brudne wymagało też oczyszczenia, aby nie zalatywało ściekami. Pozwolił towarzyszom, aby podjęli jego pomysł, lub nie. Jeżeli trzeba będzie, był gotów rąbać sobie drogę toporem. Pozostała do wyjaśnienia jeszcze kwestia środka transportu. Na piechotę do stolicy to szmat czasu. Możnaby iść, ale okoliczności skłaniały ku powozowi bądź łodzi. Trzeba było coś wspólnie zdecydować.

Deszatie 08-12-2020 22:27

Wolken nie spodziewał się takich emocji u stonowanego zazwyczaj Khazada. Najemny zabijaka sprawnie panował nad swoimi nerwami, choć w kącikach ust można było dostrzec grymas maskowanego niezadowolenia.

- Nie znam powodu twojej złośliwości Bladinie, nierozsądnym wydaje mi się też drwina w obecnej sytuacji. Uszczypliwości nie są potrzebne. Przebyłem wraz z elfem szmat drogi, by was odnaleźć. Mam powody, aby wierzyć, nie we wróżby, lecz wspólnotę celów i dążeń. Ciebie wszakże, jak mniemam, też nic innego, jak wiara oraz poczucie obowiązku sprowadziły aż tutaj - odrzekł wolno Ostlandczyk. Po czym spojrzał po kolei na kapłana i szlachcica, powróciwszy na koniec do dumnego krasnoluda.

- Wszyscy poświęciliśmy coś na swojej drodze. Tak jak ty, noszę znamiona, których znaczenia nie pojmuję i szukam własnej ścieżki, która jednakowoż powiązana jest z wami. Temu nie da się zaprzeczyć.

- Podróż rzeką oszczędzi nam czasu i sugerowałbym taką drogę. - zakończył albinos.

Gladin 11-12-2020 09:54


Bladin przysłuchiwał się wymianie pomysłów, co do dalszej drogi.
- Możemy i udawać, żeśmy z Tilei. Za goblina nie wiem o niej nic, więc ja tam gadać nie będę. Ale co z tym wyjściem przemytników - machnął ręką. - Zostawiamy jak jest? Czy jednak jakoś zgłaszamy? A jak zgłaszamy, to czy jest sens udawać, żeśmy z Tilei? Co o tym myślisz, białowłosy, hę? - zagadnął najemnika.

Potem jeszcze zapytał przybyłych o to, jak się tu dostali - konno, wozem, rzeką? Może w drugą stronę też skorzystają z tego samego rozwiązania.

Deszatie 11-12-2020 10:31

Wolken nie zastanawiał się długo nad odpowiedzią.

- Nie wiem... prędzej czy później straż odkryje i ten tunel. Mamy ważniejsze sprawy, nie ma co mitrężyć w tym miejscu.


- Co do Tilei, to w razie pytań można wyjaśnić, że jesteśmy najemnikami szlachetnie urodzonego wracającego z podróży. – tutaj poświęcił uwagę Konradowi. - Jeśli okoliczności będą od nas tego wymagały i ktoś będzie na tyle natarczywy, by brać nas na spytki.

- A droga rzeczna to najlepszy wybór w tych czasach i naszym położeniu.

Kerm 11-12-2020 12:05

Jedno było pewne - opuszczenie okolic Nuln powinno być prostsze, niż opuszczenie samego miasta. A opowieści o szlachcicu, który z przyjechał z dalekiej Tilei by porozmawiać z ojcem Anzelmusem, nikt nie mógł sprawdzić ani nikt nie mógł podważyć.

- Ruszymy do Altdorfu - powiedział - najlepiej, jak mówi Wolken, drogą rzeczną. Zapewne niejedna barka będzie podążać w tamtą stronę. Jeśli ktoś nas zaczepi, jakiś patrol, to pracujecie dla mnie. Wszak droga z Tilei jest daleka i samotna podróż to głupota.
- To przejście...
- zmienił temat. - Nie mówimy o nim nikomu. Przyłapani na gorącym uczynku przemytnicy mogą mieć za długie języki.

Phil 11-12-2020 12:30

Wyjaśnili sobie parę spraw przed wyruszeniem do Altdorfu. Zamierzali skonfrontować się jakoś z Nikolasem Celestiumem, cesarskim astrologiem, zwalczającym kulty Chaosu, ale też w jakiś tajemniczy sposób zamieszanym w sprawę proroctwa. Falkenberg co jakiś czas brał do ręki magiczną perłę, lecz ta nigdy już nie rozgrzała się jak kiedyś. Magiczne kanały komunikacyjne zostały najwyraźniej zamknięte na dobre. Hochmeister niósł zaś brzemię ostatnich słów ojca Anzelmusa, wyższego rangą kapłana, który polecił zanieść informację o wizji Goteleiba hierarchom Sigmara. W swej świętej księdze umieścił otrzymany papier z tekstem proroctwa.

Tak jak się spodziewali, obejście miasta nie obyło się bez kłopotów. Na wszystkich drogach ustawiono posterunki, żołnierze nie przepuszczali nikogo bez zadania pytań o cel podróży. Nawet obecność wysoko urodzonego i kapłana Sigmara nie uchroniła ich przed krótkim przesłuchaniem. Pomogła za to uwiarygodnić ich wyjaśnienia i przepytujący ich dość szybko dali im przejść.

Nim dotarli do obozu, dość obrazowo opisanego wcześniej przez Wolkena, ich uwagę zwróciło wielkie ognisko, czy też w zasadzie stos pogrzebowy. Kłęby gęstego, czarnego dymu unosiły się w górę, na płonących drewnach widzieli ludzkie ciała. Być może byli to nieszczęśnicy, którzy uciekli z Nuln niemal równocześnie z nimi. Niedługo później od grupy odłączył się elf, niosący ze sobą sporządzoną naprędce mapkę z zaznaczonym tajnym wejściem do miasta. Pod pozorem chęci najęcia się do wojska dotarł w pobliże namiotów dowództwa, na tyle blisko, na ile się dało. Papier podrzucił na stół rekrutujących do swych sił Stirlandczyków, wysłuchał z cierpliwością kilku dowcipów o długouchych, po czym powrócił do pozostałych.

Kto wie, ilu ludzi zginęło przez to, co zrobili. Kto wie, ilu dzięki temu przeżyło.

Na pokład barki płynącej w stronę stolicy weszli przy tej samej, na szybko wybudowanej przystani, gdzie niedawno zeszli na ląd Wolken i Marval. Razem z nimi płynęła rodzina, starzec oraz jego syn z żoną i trójką dzieci, z których najstarsze dochodziło już do wieku, w którym powinno być traktowane jak dorosłe. Jak dowiedzieli się z krótkich rozmów, wracali oni po wielu latach do Wittgendorfu, skąd pochodziła głowa rodziny. Pod koniec drugiego dnia rejsu łódź zatrzymała się na lewym brzegu Reiku. Ze starej przystani pozostały już tylko przegnite słupki wystające ponad powierzchnię wody i kilka desek porośniętych mchem. Z pokładu widzieli ruiny wioski, dawno opuszczone i zaniedbane budynki. Z sioła wychodziła dróżka wiodąca jak się wydawało donikąd, pod górę, nad wysokie, skaliste urwisko, pod którym leżała ogromna kupa skał i gruzu.

Gregor, najstarszy z Heinmannów, niemal wybiegł z łodzi, gdy tylko na brzeg zrzucono trap. Po kilku krokach padł na kolana, zakrył twarz. Między palcami ściekały mu łzy.

Deszatie 13-12-2020 15:43

- Mój dziadek miał większy miecz...- chłopak patrzył na broń albinosa, z nieukrywaną wyższością. - I ogromną tarczę z herbem! W polu pierwszym czerwonym srebrny lew wspięty o podwójnym ogonie... - zaczął dumną przemowę.

Wolken niedbale oparty o niską burtę, nie zareagował na słowa chłopca, który sądząc z wieku mógłby już być paziem. Piana bryzgała lekko na pokład, mimo że barka płynęła dość wolno. Wiatr nie był im zbytnio łaskawy od samego początku rejsu, lecz i tak poruszali się szybciej, niźli po traktach Imperium. Mijane krajobrazy były mu milsze, dużo bardziej niż widok odrapanej łodzi. Oprócz namiotu rozpiętego na pokładzie, całość prezentowała się nijako w swej zwyczajności. Wyposażenie też świadczyło, że lata świetności łajby dawno minęły. Poprute naręcza sieci, spękane beczki, ułamane bosaki. Wrażenia dopełniały licho pocerowane żagle łopocące nad głowami załogi. Kolor tkaniny przypominał bardziej żółć niż biel.

- A zabił kogoś? Czy miecz tylko wisiał nad kominkiem? - bladolicy zerknął zimno na chłopca, złożywszy usta w krzywy uśmiech. Ten zaś natychmiast stracił rezon, przestając recytować wyuczoną herbową legendę.

- Carsten, nie rozmawiaj z obcymi! - matka chłopca czuwała, przywołując go do siebie. Ten posłuszny jej woli łypnął tylko ciekawsko na siwowłosego i odszedł speszony.

Rodzina wracała do swej kolebki. Nie wiadomo czy naprawdę należeli do podupadłego szlacheckiego rodu, prawdę mówiąc ani krzytyny nie obchodziło to najemnika.

Ostlandczyk był małomówny w podróży. Może powodem była nieufność, którą wyczuł u kompanów? Albo stare przyzwyczajenia z wcześniejszej wędrówki z Marvalem? Nie oczekiwał co prawda ciepłego i pełnego wylewności przyjęcia, ale pewna zadra podrażniła mężczyznę. Podejrzliwość Khazada szczególnie zaś ubodła najemnika. Nie wiadomo, czy nie nazbyt wiele oczekiwał? Opuścił drużynę bez słowa wyjaśnienia. Przecież tak naprawdę nie mieli czasu, by zbudować relacje. Bardziej niż przyjaźń łączyło ich wszystkich pasmo rozczarowań w bezowocnym pościgu. Sprawa złodziejki zeszła tymczasowo na drugi plan. Teraz liczyła się przepowiednia wraz z jej przykrymi następstwami.


Deszcz wisiał w powietrzu, Wolken spoglądał na wioskę i ruiny złowieszczego zamku. Prócz wilgoci butwiejących, zapuszczonych chat i złowrogich zgliszcz było w tym miejscu coś jeszcze... Coś, co nakazywało wojownikowi trzymać opuszki palców na głowicy miecza. Patrzył na zrujnowaną mieścinę, lecz przed oczami miał przede wszystkim obraz tej rodziny w niedoli. Widok nestora rodu pogrążonego w rozpaczy. Wkrótce tak może wyglądać całe Imperium - pomyślał gorzko. Rzucone na kolana, kierujące głuche przekleństwa i wznoszące bezradne ręce w rozpaczy. Pragnął temu zapobiec. Wierzył, że mogą jeszcze temu zapobiec...


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:55.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172