lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Warhammer (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/)
-   -   Tajemnica Schwarzdorfu (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/3843-tajemnica-schwarzdorfu.html)

Mordragon 27-10-2007 19:20

-Eh - westchnął Berthold machając ręką, która szybko poleciała w okolice kieszeni. Szybko rozejrzał się po okolicy, było już późno, szukając dogodnego miejsca na oddanie moczu. Cóż takich było dużo.. każdy ściek, wszakże gdzie ludzie mogli to robić? to nie bogata dzielnica Altdorfu czy Middenheim... Szybko zrobił co miał zrobić i udał się do swych towarzyszy z przypadku, którzy nie szli zbyt szybko.
Po drodze zastanawiał się nad wypowiedzianymi słomawmi przez kramarza: -"W sumie to wymienił kogo się dało.. prócz kapitana straży, więc może coś w tym jest".
Edgar i Rupert byli już trochę daleko, więc przyspieszył nieco kroku - "a może by tak mała zmiana stron.." - dalej debatując w swych ciemnych i pijanych zakamarkach głowy.

John5 28-10-2007 11:46

Johann z rozbawieniem obserwował jak sprzedawca w pełnym biegu ucieka za róg. Zachciało mu się śmiać jednak powstrzymał się, ani okoliczności ani sytuacja niezbyt do tego pasowały. Uśmiechnął się lekko. Zaraz jednak spoważniał, kiedy pomyślał o tym, że idą do matki porwanego dziecka.

""To z pewnością nie będzie łatwa rozmowa. Cholera! Niby o co mamy ją zapytać? Jak dotąd nie znaleźliśmy niemal żadnych śladów. Niby coś wiemy ale bez żadnych konkretów. Wszystko jest znacznie bardziej zagmatwane niż z początku sądziłem.""

Najemnik lekko pokręcił głową. Ciągle idąc w stronę domu Izadory zapytał Giles'a.

-Jak sadzisz co powinniśmy potem zrobić. To znaczy po tym jak ja odwiedzimy? Przydałoby się pójść jeszcze do tej szkoły prowadzonej przez kapłanów. Może tam czegoś się dowiemy. Kowal i ten cały drwal też mogą coś wiedzieć.-

Cedryk 28-10-2007 14:33

- Byliście już u Toma, bo mnie to cosś przeszkodziło, jesli nie to trzeba tam iść – Giles pocił się obficie pod zbroją al. Honor nie pozwalał mu na utyskiwanie na niewygody.

„Słabym jeszcze, ale ten spacer powinien wzmocnić moje siły, i przyzwyczaić do ciężaru wszakże już gorzej ranny bywałem i też taszczyłem ją na swoim grzbiecie”.

- Joannie, czego się dowiedzieliście od tego głupiego sobiepana kapitana straży, bo do tej pory o tym niewiele było powiedziane. – zapytał idąc powoli w kierunku domu Toma.

Szarlej 28-10-2007 15:39

Edgar uśmiechnął się głupkowato.
-Po koleji bo nie spamiętam pytań. Lat mam ponad czterdzieści a z zawodu jestem szczurołapem, czasem dorabiam jako zwiadowca, jednak głównie poluje na szczury. Sprytny jestem?
Edgar zaśmiał się głupkowato.
"Nie potrzebnie porzucałem kamuflaż. A ten człowiek wygląda na sprytnego. Jako to mawiał wujek Bruno. "Wyżej jaj nie podskoczysz.""
-Zawsze byłem inny i wolałem podróż ale złodziejstwem nigdy się nie parałem. A Ty kim jesteś? Mnichem? Nosisz wszakże znak boga śmierci.

Manji 28-10-2007 16:00

- Jestem myśliwym, a czasem robiłem za zwiadowcę. Moją główną zwierzyną byli mutanci i zielonoskórzy, którzy zagrażali mojej wiosce. Lecz zawiodłem, nie zdołałem ochronić najbliższych i mieszkańców. A symbol Morra noszę bo to Jemu poświęcam resztę swojego życia. Poszukuję śmierci, bo to jedyna droga do moich bliskich.
Przyglądał się Edgarowi, choć teraz bacznie rozgladał się okolicy, był to nawyk nabyty podczas życia w lesie. Poruszał się bardzo cicho, a krok miał energiczny.

John5 29-10-2007 18:19

Powoli idąc uliczką najemnik rozglądał się po okolicznych domach. Miasteczko nie wyróżniało się niczym znaczącym nie było ani biedne ani bogate. Było tak bardzo normalne, że aż podejrzane. Kiedy rycerz zapytał go o rozmowę z kapitanem odpowiedział.

-Kapitan dokładnie opisał nam w jakim stanie były ciała, kiedy je znajdywano. Zawsze te same rany, wycięte serca zerwana skóra czaszki. Porwania zawsze miały miejsce nocą w deszczowe dni, tak że nigdy nie zachowały się ślady. Na framugach znaleziono ślady pazurów, jakby niedźwiedzich. Większość rodzin, które straciły dzieci opuściła miasto. Wspominał też o Dzieciach Ulryka. Zdaje się, że to wszystko o czym rozmawialiśmy. A no i oczywiście aresztowany jest jedynie kozłem ofiarnym, gdyby nie udało się znaleźć prawdziwego porywacza.-

Yoda 02-12-2007 19:54

Błądziliście po uliczkach Schwarzdorfu przez około dziesięć minut nim waszym oczom ukazała się zadbana, niebieska kamienica. Mieszkańcy i kramarze czujnie was obserwowali. Gdy przechodziliście wszelkie rozmowy milkły by zaraz za waszymi plecami wybuchnąć od nowa. Fala plotek rozprzestrzeniała się z niebywałą prędkością. Starych mechanizmów nie da się zmienić. Ludzie plotkowali, plotkują i będą plotkować. Na wasz temat oczywiście.
-Słyszałam że to jacyś kryminaliści. Najgorszy jest podobno ten co rozmawia z niziołkiem. Straszny cham. Tak mówiła moja sąsiadka.
-Jak ja nie cierpię nieludzi. Szczególnie gdy nie sięgają mi do pasa. Mówiłem ci już o tym? Tak? A co tam… Warto mieć jasne poglądy, nie?
-Podobno ten w zbroi klei się do wiesz kogo. Tak do niej. Co się tak dziwisz kochana? Wszyscy nasi faceci się do niej kleją. Suka…

Oraz wiele innych mniej lub bardziej niecenzuralnych. Wszystkie bezpodstawne i oparte na ludzkiej zawiści i zazdrości. Zdarzały się jednak młode gąski zapatrzone w was -przybyszów z wielkiego świata oraz, standardowo, napalone staruszki.
Ludzie na prawdę powinni pilnować własnego nosa…

W końcu dotarliście do domu Isadory który jak zwykle raził swoim błękitem. Wszystkie okiennice od frontu były pootwierane. Jedynie okna Isadory na ostatnim, drugim piętrze był pozasłaniane. Podeszliście do masywnych dębowych drzwi. Johann już sięgał ręką do klamki aby je otworzyć gdy gromadka rudej jak marchewka dziatwy wybiegła z domu wpadając na każdego po kolei. Najbardziej ucierpiał Giles, Edgar i Berthold. Dzieci bawiły się w berka i reszta świata przestała dla nich istnieć. Dwójka rudzielców nie oglądając się pobiegła dalej i jedynie najstarsza dziewczynka grzecznie przeprosiła was po czym dołączyła do rodzeństwa. Z okna na parterze wyjrzała kobieta w średnim wieku, prawdopodobnie matka dzieciarni. Kobieta krzyknęła
-Tylko wróćcie na obiad. Klara pilnuj braci! - i szybko zniknęła z powrotem w mieszkaniu.
Weszliście wszyscy na klatkę schodową. Przechodząca obok staruszka popatrzyła na was z oburzeniem i zaczęła cos złorzeczyć pod nosem.

Wdrapaliście się na drugie piętro. Nie było to zbyt wyczerpujące ale Giles był cały mokry i chwiał się na nogach. Berthold też nie wyglądał najlepiej. Zapukaliście do drzwi jednak nikt nie otworzył. Pod wpływem waszego walenia w drzwi wreszcie ktoś się odezwał.
-Kto tam?
To z całą pewnością był głos Isadory. Chyba nie była w najlepszym stanie…

Cedryk 05-12-2007 09:22

- To my pani przyszliśmy wypytać o parę spraw i zobaczyć miejsce porwania.

„Ciekawe, co mi zadał, iż mnie tak osłabiło, wszak już wiele razy byłem ciężej ranny a nigdy się jeszcze tak nie zmachałem”. Giles oparł się ciężko o framugę drzwi i oddychał z trudem następnie wyciągnął batystowa chustkę i przetarł spocone czoło czekając na reakcję Isadory.

Wieloznaczne plotki i szepty, które docierały do uszu Gilesa spowodowały to iż, mimo że był ufnym młodzianem zaczął powątpiewać w cnotę tej kobiety. „Czyżby był ladacznicą, albo puszczalską żoną przyprawiającą ojcu jej dzieci rogów”. Postanowił tym na razie się nie zajmować, a zająć się uprowadzeniem dziecka.

John5 05-12-2007 17:56

Nie zwracając zbytnio uwagi na głosy dochodzące od innych przechodniów Johann szedł spokojnie do swego celu. Kiedy w końcu dotarli do domu Isadory, najemnik spojrzał na mocne drzwi frontowe.

"Żeby je wyważyć to trzeba by taran mieć. Co najmniej taran. Po co mi aż tak masywne drzwi? Mniejsza z tym nie przeszedłem tu żeby podziwiać elementy domu."

Już sięgał do klamki kiedy z domu niemal go przewracając wybiegła gromadka rudowłosych dzieci. Na szczęście w porę zdążył się odsunąć i nie znalazł się w kręgu zainteresowania. Przez chwilę dzieci męczyły Edgara, Gilesa, oraz Bertholda po czym straciwszy zainteresowanie pobiegła dalej, jedynie dziewczynka przystanęła by przeprosić za kłopot. Johann odruchowo sie uśmiechnął przypomniawszy sobie czasy kiedy to on był dzieckiem. Z okna na moment wychyliła się kobieta zwracając uwagę by Klara pilnowała rodzeństwa. Uśmiechnął się raz jeszcze po czym zaczął wspinać sie po dość stromych schodach. Kiedy zapukali po raz pierwszy nikt się nie odezwał, dopiero po chwili usłyszeli głos Isadory. Giles odezwał się jako pierwszy a najemnik stwierdził, że nie ma potrzeby by cokolwiek dodawać.

Mordragon 05-12-2007 19:03

Berthold szedł dość opornie za dwójką swych towarzyszy - małe zamieszanie, aczkolwiek miłe, w głowie zaczęło powoli opadać - świat coraz bardziej szarzał. Cóż miał Mordragon do roboty - jedynie co mu przyszło to iść w amoku za towarzyszami i rozmyślanie nad losami świata, który defacto mało go obchodził. Na debaty mentalne w sumie też nie miał ochoty...

Doszedł więc w ciszy do domu Isadory - ożywił się jedynie kiedy las rudogłowych wyrósł mu nagle przed oczyma.. baa wyrósł..oby tylko - on jeszcze w dodatku ruszył na biednego Bertholda, który z trudem wymanewrował między gęstymi korzeniami i gałęziami.

Na miejscu Giles wypowiedział wszystko co należało by powiedzieć w takim momencie.. nic dodać nic ująć, teraz należy tylko czekać na to co odpowie Isadora.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:55.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172