lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Warhammer (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/)
-   -   Sesja (Warhammer II edycja) Przynieście mi głowę Guido le Beau. (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/4272-sesja-warhammer-ii-edycja-przyniescie-mi-glowe-guido-le-beau.html)

Cedryk 20-03-2008 21:25

Po pewnym czasie wszyscy usłyszeli pukanie do drzwi poczym wszedł zbrojny.

- Pan każe stawi…
- nagle przerwał widząc w zdrowiu sir Roberta i Glorim’a. Przez chwilę przyglądał się im ze zdumieniem, jego oczy stawały się coraz większe.

- Khym. Szanowny rycerzu, hrabia prosi abyś raczył przybyć do jadalni wraz ze swoją służbą. Poczekam na zewnątrz abyś mógł się odziać jak na rycerza przystało.

Zbrojny wyszedł. Towarzysze odziali się i wyekwipowali gdyż domyślili, iż hrabia będzie chciał ich szybko wyprawić dalszą drogę.
Na korytarzach znajdowali się chyba wszyscy zbrojni i służba hrabiego. Gdy szli korytarzami służba i zbrojni wodzili za nimi zdziwionym wzrokiem.

Gdy weszli do jadalni zbrojny wskazał towarzyszom niższy stół, a sir Roberta zaprowadził do stołu hrabiego.

- Rad jestem, iż po swojej wczorajszej klęsce jesteś w tak dobrej kondycji, znaczy to, iż możecie zaraz wyruszać. – powiedział wskazując mu ostatnie wolne krzesło znacznie mniej honorowe niż wczoraj.
- Dostaniesz przewodnika, który doprowadzi was do granicy. Konie zostawiacie tutaj, czy ty też panie pragniesz bym zajął się twoim wierzchowcem. Zabieranie tak cennego konia tam gdzie jedziecie odradzam stwierdził z nikłym uśmiechem sir Auferic.

Przy niższym stole zbrojnie przyglądali się krasnoludowi. Wtem jeden pociągnął za ubranie Tupica.
- Jak to się stało, że oni są już zdrowi powinni wiele tygodni dochodzić do siebie.

Eliasz 20-03-2008 23:03

Widząc rozdziawioną japę strażnika, halfling z dumą wypiął pierś… Uśmiechnął się szczerze na widok reakcji strażnika. Po czym wrócił do pałaszownia śniadania. Dawno już był po przedśniadaniu właściwie zjadł je gdy tylko się obudził. Potem przyszła kolej na kolejny posiłek, gdyż trudy ostatniego dnia nie pozwalające na właściwą ilość posiłków, dały już mu się we znaki.
Na szczęście dano mu się przespać przez resztę nocy, jego sen – ożywiony niedawnym błogosławieństwem był wyjątkowo ożywczy. Rankiem Tupik czuł się dość rześko, nie wiedział czego może spodziewać się po tym błogosławieństwie, jednak sama myśl o nim była na tyle ożywcza, że w każdym aspekcie zaczynał odczuwać jego działanie. Wyjątkowy smak śniadania, wypoczęte ciało, dobry humor, wszystko co dobre było choc w części efektem daru jak otrzymał zeszłej nocy. A przynajmniej tak sobie na razie myślał. Obmył się, spakował i ruszył za resztą...jako ostatni tym razem.

Przy niższym stole zbrojnie przyglądali się krasnoludowi. Wtem jeden pociągnął za ubranie Tupica.
- Jak to się stało, że oni są już zdrowi powinni wiele tygodni dochodzić do siebie.


Na szczęście dla pytającego halfling widział ruch jego ręki, postawę i ogólny ruch gdy ten szarpał go za ubiór. Gdyby Tupik był zaskoczony, komnatę przeszyłby niesamowicie głośny pisk, wystarczający by zwrócić uwagę, a jednocześnie wystarczjący by zawstydzić samego krzyczącego…

- No cóż…-zawiesił głos, przypominając sobie wcześniejszą sytuację związaną z Panią Jeziora – jedyne co zrobiłem to posmarowałem ich rany moją maścią przyśpieszającą gojenie ran. Chcecie kupić? Okazyjnie pięć sztuk złota za porcję, ale nie gwarantuję efektu, przysięgam jednak, że Ja tylko tym się posłużyłem w ich leczeniu. Rany jak pamiętam pozszywał im medyk hrabiego.

Wolał milczeć i nie wspominać o Pani Jeziora, z jego ust mogło by to brzmieć niczym herezja a głowę chciał mieć tam gdzie była. Pani pomagająca krasnoludowi??...Oczyma wyobraźni widział te reakcje. Wolał już zarobić na sprzedaży maści niż dodatkowo narażać przyjaciół.

Wyglądało na to, że znowu szykuje się śniadanie. Właściwie zaliczyłby pośniadanie gdyby podano obficie do stołu. Z tego co pamiętał obfitość na stołach „służby” była jedynie mrzonką. Była to ostania okazja by dokupić nieco zapasów jedzenia, liczył, że uda mu się jeszcze coś załatwić…

Kerm 21-03-2008 10:10

Przyjemnie było widzieć towarzyszy całych i zdrowych. Chociaż wyglądało na to, że Glorim nie bardzo ma ochotę wracać do świata żywych... Dopiero pękata flaszka pełna dobrego trunku przywróciła mu chęć życia...

Widok zaskoczonej miny pachołka wzywającego wszystkich przed oblicze hrabiego wart był wszystkich pieniędzy. I od razu było wiadomo, że wieść o tym zdarzeniu błyskawicznie rozniesie się po całym zamku...

Tłumy zalegające korytarze były świadectwem nie tylko tego, że poczta pantoflowa działa wyśmienicie. Wielu z tu obecnych przyszło najpierw po to, by obserwować miny nieszczęśników wyprawianych na pewną śmierć. I na niektórych twarzach widać było nie tylko zaskoczenie na widok dwóch ozdrowieńców, ale i pewne rozczarowanie.

"Widać spodziewali się, że siłą nas trzeba będzie wyprawić" - pomyślał Bad.

Z miny sir Aufrica widać było, że został wcześniej uprzedzony o powrocie do zdrowia tak sir Roberta, jak i Glorima. I chyba nie wyglądał na zbyt zadowolonego. Pewnie wolałby, by obaj cicho i bez awantur przenieśli się na tamten świat.

Pytanie zadane Tupikowi przez zbrojnego oderwało uwagę Bada od głównego stołu. Z zaciekawieniem spojrzał na niziołka, ciekaw, czy ten opowie o cudzie. A jeśli tak, to w jaki sposób...

"Cwaniak" - pomyślał, gdy Tupik udzielił odpowiedzi. - "Zioła... I medyk... Nie ma to jak mówić prawdę..."

Jeśli sir Robert nie pochwali się cudownym uzdrowieniem, Tupik znacznie się wzbogaci. Chociaż ich apteczka zubożeje...

Spojrzał na główny stół. Był ciekaw, co teraz powie sir Robert...

Bulny 21-03-2008 11:38

Nikolaj usiadł na łóżku, przecierając twarz rękami. W tym czasie do pomieszczenia wszedł posłaniec, który widząc rycerza i krasnoluda zdrowych, nieźle się zaskoczył. Już miał pewnie powiedzieć jakiś chamski, typowy dla wywyższających się kamerdynerów tekst, lecz w porę się opanował. Wywołało to nikły uśmiech na twarzy Kislevczyka. Do jego uszu dochodziło jednak jedynie co drugie słowo, gdyż szum w głowie, oraz okropny ból zamraczały zmysły Dragunova. Miał pytać Tupika o jakieś zioła na kaca, aczkolwiek nie było teraz na to czasu. Postanowił odłożyć to na później.

Nieporadnie wyszykował się pakując swoje rzeczy do plecaka. "Całe szczęście, że obyło sie bez wymiocin na koszuli" - pocieszył się w duchu, po czym wyszedł za pachołkiem i towarzyszami, zamykając za sobą mocne, drewniane drzwi. Gdy szedł korytarzem, przez cały czas rzucał spojrzenia, na zadziwioną służbę. Komentarze jednak mijały czułe uszy człowieka, choć ten bardzo chciał je usłyszeć.

Gdy wszyscy weszli do sali, człowiek usiadł za niskim stołem i obserwował zdziwienie hrabiego. Ach, piękny jest widok chciwego człowieka, którego plany sie nie powiodły. Nikolaj przysłuchiwał się przez cały czas rozmowie rycerza z sir Auferikiem. "Ten stary cap chce, abyśmy zostawili w jego stajni konie. Jeszcze czego, liczy, że nie wrócimy. Nieźle się zdziwi." - przeszło człowiekowi przez umysł. Po chwili głowa i ból brzucha znowu dały o sobie znać.
- Panie Tupiku. Ma pan coś na kaca? - zapytał niziołka.

Nim jednak doczekał się odpowiedzi, halflinga zaczepił zbrojny pytając o to, jak ten uzdrowił rycerza i rudobrodego. Gdy halfling zareklamował swoją maść, mężczyzna, aby pomóc medykowi w sprzedaży, dodał z uśmiechem:
- Bardzo dobra ta maść panie. Doskonale leczy złamania i rany, a nawet dodaje sił i wigoru. Myślę, że mój towarzysz powinien sprzedawać ją dużo drożej, ale to jego sprawa ile za nią chce.

John5 23-03-2008 20:32

Robert spojrzał wyzywająco na sługę, który wszedł do komnaty. To, że rycerz stał o własnych siłach zdawało się robić spore wrażenie na zbrojnym. De Eblis skinął głową, po czym zaczął ubierać się, by czym prędzej udać się do gospodarza. Po chwili, gdy był gotów wyszedł wraz z towarzyszami udał się do jadalni. Starał się ignorować miny mijanych pachołków i zbrojnych, świadczące o tym, że Panna Graala odwiedziła tylko i wyłącznie jego komnatę. Robert uśmiechnął się w duchu, znaczyłoby to bowiem, że przybyła ona wyłącznie by go uzdrowić, a to samo w sobie było rzeczą niebywale rzadką. Kiedy weszli, po sali rozeszły się szmery ściszonych rozmów, niewątpliwie na temat Roberta i jego kamratów. Rycerz oddał honory sir Aufericowi i odrzekł spokojnym i pogodnym głosem.

-Tak, rany które otrzymałem nie były tak ciężkie, jak się z pozoru wydawało, więc wyruszymy najszybciej jak się da. Dziękuję panie za przewodnika, oraz za ofertę przechowania mego wierzchowca. Z pierwszej z propozycji z chęcią skorzystam, lecz niestety nie mogę pozostawić swego wierzchowca tutaj. Nie mogę pozwolić sobie nawet na dzień zwłoki, jeśli mam ująć złoczyńcę, a podróż na pieszo wydłużyłaby czas mojej i mych towarzyszy wędrówki.-

Ten jego uśmieszek. Tak, zapewne to, że przeżyłem ja i Glorim jest mu nie na rękę. Jako władca tych ziem położyłby swoją rękę na mojej zbroi, mieczu oraz wierzchowcu, a to już wymierna korzyść. Z początku, chciałem zostawić tu Archibalda, lecz teraz widzę, że nawet gdybym wrócił nie zastałbym go w stajni. Zapewne czekałaby mnie historyjka, o zmyślnym koniokradzie. Niedoczekanie.

Robert uśmiechnął się lekko, kryjąc nim swoją irytację.

-Tak wiec z żalem, lecz nie przystanę na twą drugą propozycję sir Aufericu. Jeśli chcę wypełnić misję, której się zobowiązałem, to niezbędny mi będzie do tego wierzchowiec czystej krwi, który nie boi się walki i potrafi nawet stanąć w obronie swego pana.-

Rycerz spojrzał w stronę wskazanego mu miejsca i uśmiechnął się w duchu.

"No tak, przecież wczoraj przegrałem. A przegranym nie przysługują zaszczyty, lecz poślednie miejsca. Nadal nie mogę sobie wybaczyć głupoty poprzedniego wieczora. Co mnie podkusiło, by prowokować tego pyszałka? Może i jest zarozumialcem, ale też potrafi walczyć. No ale cóż, to już było i tego nie zmienię. Miałem niebywałe szczęście, że przeżyłem, ale skoro Panna Graala nie pokazała się nikomu innemu na zamku, to zapewne zależało jej na dyskrecji. Tak więc nie powiem o tym nikomu, mam nadzieję, że oni też nie wygadają się przed tymi zbrojnymi."

Mężczyzna spojrzał w stronę swych towarzyszy otoczonych gronem zaciekawionych zbrojnych, którzy nadal zachodzili w głowę, jakim to cudem rycerz i krasnolud, śmiertelnie ranni teraz przechadzają się po korytarzach, jakby nigdy nic.

Eliasz 27-03-2008 13:44

- Panie Tupiku. Ma pan coś na kaca? -Nikolaj zapytał niziołka.

- Ależ oczywiście Nikolaju, mówmy sobie zresztą po imieniu. Tupik wyciągnął dłoń do Nikolaja, by przypieczętować znajomość. Chwilę później wyciągnął zza pazuchy niewielką metalową menaszkę – podał ją Nikolajowi mówiąc.

- Zatkaj nos po czym weź małego łyczka, może nie smakuje za dobrze ale w kilka pacierzy przywróci organizm do normalnego funkcjonowania. Ból głowy, suchoty i inne objawy przepicia znikną niczym sen nad ranem. – uśmiechnął się do towarzysza i nim ten wypił środek, raz jeszcze przypomniał o zatkaniu nosa.

Odcięcie zapachu sprawiało, że organizm łatwiej przyjmował śmierdzący środek. Można tak było pić nawet wódkę bez popitki – niespecjalnie czując jej smak, lub z goła wcale go nie czując. Tupik dawno odkrył, że jemy wpierw zapachem, później wzrokiem i na końcu ustami. Jeśli powonienie potrawy nam nie pasuje to prędzej zjemy taką, która jest w nieładzie – brzydko wyglądająca ale o ładnym zapachu, niż tą co ślicznie wygląda, ale po prostu śmierdzi.

Słysząc odpowiedź rycerza odnośnie szybkiego uzdrowienia, Tupik pochwalił sam siebie w myślach za własną przebiegłość i rozsądek. Tak jak przypuszczał wizyta posłanniczki Pani Jeziora nie była czymś co należy rozpowszechniać. Zresztą jeszcze ten durny hrabia napawałby się faktem, że to na jego zamku zaszło cało to wydarzenie…

Zdziwił się jednak gdy sir Robert uparł się przy zabraniu konia. Sam miał teraz dylemat z własnym kucem – zostawić czy nie, oto jest pytanie. Kuc mógł zginąć, jednak stanowił też – nie oszukujmy się, żywy i podróżujący, nie psujący się prowiant. Nie wspominając już, że targał na grzbiecie wszystko to czego halfling sam już by nie uniósł…no i oczywiście targał tez samego Tupika. Halfling również postanowił zabrać kuca ze sobą, choćby miała to być jego ostatnia wyprawa…

Kud*aty 27-03-2008 15:05

Kerwyn

Zbudzili go jego towarzysze krzątający się po pokoju. Każdy pakował się do drogi. Kerwyn domyślając się, że za chwilę będą musieli wyruszyć wstał z niemałym trudem oraz ogromnym bólem głowy. Jako, że spał w ubraniu a z plecaka wyjął tylko flaszkę do pakowania dużo nie miał. W pierwszej kolejności wypił trochę wody z bukłaka by następnie przeczesać włosy, zapiąć pas z mieczem, założyć plecak i przewiesić przez prawe ramię lutnię. Po każdej z tych czynności był zmuszony sięgać po bukłak, gdyż suchości bardzo mu przeszkadzały. Gdy już uczynił wszystko co zaplanował, poczekał chwilę na towarzyszy i razem z nimi opuścił przydzielony pokój mrucząc pod nosem:

- Ta wódka nie powinna nazywać się Gardłogrzmotem tylko Głowogrzmotem, gdyż piekące gardło to igła w stoku siana przy tak ogromnym a wręcz rozsadzającym głowę bólem.

Po chwili dodał już głośniej zwracając się do Nikołaja:

- Jeśli czujesz się tak jak wyglądasz to Ci współczuję - mówił z uśmiechem na ustach. Wiedział, że przyjaciel ma się tak jak on sam więc postanowił go tymi słowami wesprzeć.

Po krótkiej chwili odprowadzani wzrokiem przez licznie zebraną służbę oraz zbrojnych dotarli do jadalni gdzie mieli odbyć ostatni posiłek przed podróżą. Bard skłonił się przed hrabią i od razu zwrócił się w stronę niższego stołu, gdzie zresztą siadł rozdzielając Nikołaja i Glorima. Gdy halfling zaczął chwalić swoje maści Kerwyn był wprost zachwycony. "Tak, oszukać kretynów. Niech myślą, że to dzięki maściom wyzdrowieli nasi wojownicy. A tak w ogóle to dzięki czemu wyzdrowieli!?" - zamyślił się - "może dzięki maściom".

- Nie sprzedawaj ich - szeptał do niziołka - Co zrobimy jeśli ktoś z nas zostanie ranny podczas podróży?

Widząc uśmiech na twarzy małego kolegi mężczyzna uspokoił się i pogrążył w oczekiwaniu na posiłek podczas, gdy Niki oraz halfling zaczęli rozmowę. Do ucha wpadło coś o środku na kaca, który jest posiadaniu Tupika. Oczy zaświeciły się muzykowi. Popatrzył błagalnie w stronę niziołka. Jego wzrok mógł zmiękczyć teraz stal. Patrzył jak mała bezdomna dziewczynka która po kilku dniach nic nie jedzenia prosi o kromkę chleba. Tak czy owak zjadł posiłek co dziwne w małych ilościach za to dużo pił. Wolał nie narażać swego żołądka na zbyt duże obciążenie. Po jedzeniu trochę mu się polepszyło. Ból głowy ustępował, suchości "schodziły". Teraz poczuł, że należy zapalić.

- To kiedy ruszamy? - zapytał

Eliasz 27-03-2008 15:23

Bierz i pij – halfling podał specyfik Kerwynowi widząc jego błagalne spojrzenie, choć mu też napomknął o zatkaniu nosa. Picie tego zdrowego świństwa, przy wdychaniu całego wachlarza smrodu jaki wydzielał, należało jedynie do naprawdę zaprawionych.

Po cichu, gdy już strażnicy nie mogli usłyszeć, lub po wyjściu z sali wyjaśnił cichutko bardowi:

- To podstawowy środek leczniczy, trochę zielnej babki, pajęczej nici, chleba i takich tam różnych…Jak uda mi się sprzedać porcję za pięć złotych karli to za zakupione składniki zrobię kilkadziesiąt kolejnych takich porcji. Zresztą już teraz mam tego bardzo dużo, a stworzyć kolejne to dla mnie nie problem.

Mało kto wiedział ( może jedynie nauczyciel Tupika ) , że dla niepoznaki halfling dodawał też trochę własnego ziela które palił, oraz kilka aromatów nie zmieniających nic w terapii czy leczeniu, jednak sprawiających, że specyfik różnił się wyglądem i zapachem – od identycznych niemal w składzie maści. Dzięki czemu mógł uchodzić za wyjątkowy lek, pomimo, że w jego składzie nic wyjątkowego nie było.

Kerm 31-03-2008 08:27

Bad przez moment przyglądał się głównemu stołowi. Zdecydowanie nie wyglądało na to, by sir Robert chwalił się, że odwiedziła go jedna z Panien...
Z trudem powstrzymał uśmiech. Jeśli tak dalej pójdzie, to sława Tupika i jego cudownych maści rozniesie się po okolicy szerokim echem...
Spojrzał na niziołka.
- Jak widzę - powiedział - twój repertuar cudownych specyfików nie ogranicza się do maści ratujących życie...
Spojrzał na Nikolaja i Kerwyna, potem znów na Tupika.
- Jestem pewien, że na lekarstwie na ka... na ból głowy - poprawił się - zbiłbyś fortunę...
Uśmiechnął się lekko. Nieraz widział, jak rano ludzie snuli się po karczmie czy obozowisku, błagając o pomoc...
Ponownie spojrzał w stronę głównego stołu.
"Sir Robert nie zostawia swego konia?" - pomyślał, w pierwszej chwili nieco zaskoczony. - "Chociaż w zasadzie" - spojrzał na wyraz twarzy sir Aufrica - "nie ma się czemu dziwić..."
Nie ulegało wątpliwości, że rumak sir Roberta mógł zniknąć w niemal równie cudowny sposób, jak rycerz został uzdrowiony.
- Zabierasz ze sobą swego kucyka? - spytał niziołka, widząc jego niezdecydowaną minę.
Prawdę mówiąc nie bardzo sobie wyobrażał, jak Tupik mógłby unieść wszystkie swoje zapasy. Miało się wrażenie, ze jego plecak jest większy od właściciela.
Prawdę mówiąc, też najchętniej zabrałby wierzchowca. Tym bardziej, że nie był jego.
Uśmiechnął się nieco krzywo.
Sir Auferic też z pewnością o tym wiedział...


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:04.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172