lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Warhammer (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/)
-   -   Ostatnie życzenie(Warhammer 2ed) (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/4879-ostatnie-zyczenie-warhammer-2ed.html)

Oktawius 09-03-2008 10:36

-Ja też tam nigdy nie byłem.
Dobra ruszać swoje dupska, czas nas goni, a możliwe że ten pomylony człowiek miał trochę racji. Sprężać się!-
Kolejny żołnierskim tonem wydany rozkaz, krasnolud długo nie czekając i oglądając się za siebie ruszył w stronę Altdorfu idąc traktem....

lopata 10-03-2008 11:03

Niepewność ogarnęła wszystkich z powodu ostatnich zajść w tym miejscu, w którym mieliście szczęście lub pecha się spotkać. Wielu z Was nie odpowiadał układ na jaki poszliście, jednak bądź co bądź nie było nic innego do roboty a pieniądz dodatkowy każdemu by się przydał. Tak więc ze skwaszonymi minami poprawiacie swoje odzienia tak by osłonić się jak najbardziej przed wiatrem i deszczem. Trakt na sam widok odstrasza i nie daje nadziei na to, że podróż minie szybko. Głębokie koleiny zrobione przez wozy, które przedarły się jakoś tędy szybko nabrały wody.

Pomimo przed południową porą dnia to dzień wydawał się ciemny i przypominał bardziej wczesny wieczór. W milczeniu i własnych przemyśleniach brnęliście żmudnie przez błoto i nachylając się do przodu by schronić jak najwięcej ciała przed moknięciem. Trudno Wam było określić jak długo wędrowaliście. Podnoszenie wysoko nóg aby się nie przewrócić i ciągłe wygrzebywanie się z błota, w którym utknęła noga przy każdym kroku powodowało to zmęczenie bardzo szybko. Pogoda nie zmieniła się nawet na moment, zajezdni już dawno nie widać a perspektywa dalszej wędrówki jest równie odległa jak to, że nadejdzie lato. Widząc małą polankę służącą jako miejsce odpoczynku postanowiliście chwilę odpocząć i nabrać sił, zwłaszcza, że Ludo był okropnie zmęczony i było to po nim widać. Po dłuższej chwili ruszyliście dalej w drogę. Zanim zmęczenie było już w maksymalnym poziomie zaawansowania zrobiliście wiele odpoczynków. Kiedy jednak pogoda z szarówki zaczęła się pogarszać i zaczęło się ściemniać mogliście wnioskować o nadchodzącym zmroku. Głodni, przemoczeni, zziębnięci i zmęczeni mieliście dość tej podróży. Kiedy już większość traciła nadzieję, Ren podniósł głowę jakby zamierzał dojrzeć w mętni ile jeszcze im zostało wędrówki. Wiatr zawiał deszczem w oczy i kiedy schylał głowę by znowu powrócić do poprzedniej pozycji marszu, znowu spojrzał upewniając się czy widzi dobrze, czy to może jednak pogoda rozkapryszona spowodowała mroczki w oczach. To jednak nie była zwida. W oddali zauważa kilka światełek delikatnie migoczących i przebijających się przez mgiełkę. To była z pewnością wieś lub osada.


Maciass0 10-03-2008 13:44

Musimy przyspieszyć kroku aby dotrzeć do tej wioski jeszcze przed całkowitą ciemnością - powiedziałem do kompani. Fengrin przyspieszył kroku aby dać przykład mocy i chęci. Denerwowała go sytuacja z błotem zalegającym na drodze, ale tłumił złość.

-Moi drodzy opowiedzcie mi o waszych planach, co zrobicie po znalezieniu tej włóczni - zapytał - o ile ją znajdziemy -dodał na koniec

I ruszył w dalszą drogę czekając na odpowiedzi od nowych kompanów.

Jendker 10-03-2008 16:05

-Odpuść sobie takie pytania. Przynajmniej na razie. Na razie skup sie na dotarciu do tej wioski. Nie chcę cię martwić, ale jeżeli nie dotrzemy tam przed zmrokiem, to zamkną bramę i będziemy musieli spać poza murami. Więc przyspiesz kroku. Wszyscy są zmęczeni ale mamy cel i musimy tam dotrzeć. W miarę szybko.-
Trzymam płaszcz i poprawiam kaptór. Maszeruję z uporem.
-Jesli o mnie chodzi to juz teraz miałem zmierzać do Marienburga. Niestety, los chce inaczej i muszę z wami podoążać do Altdorfu.-
Wzdycham. Dalej maszeruję, trochę jednak przyśpieszam.
-Może w Altdorfie uda mi się dołączyć do jakiejś karawany kupieckiej zmierzającej do Marienburga.-
Poprawiam płaszcz i kaptór. Wytężam wzrok. Próbuję ocenić jak daleko leży wioska.

maciek.bz 18-03-2008 19:40

-Jak ta droga się dłuży... Ludo nie lubił podróżować, zwłaszcza w takich warunkach. Prawdę mówiąc był już na skraju wytrzymałości. Ciężko sapał, bolały go mięśnie, na twarzy zrobił się cały czerowny z wysiłku i nawet przerwy, które robili coraz częściej nic nie dawały. Próbował coś zaśpiewać, ale przestraszył się własnego, ochrypniętego głosu. W końcu dojrzał palące się światło w oknach. Wreszcie jakaś namiastka cywilizacji. Już oczyma duszy widział wpsaniale zastawiony stół i balię gorącej wody.

lopata 23-03-2008 20:04

Osada była coraz bliżej. Pomimo złej pogody upór podróżnych wcale nie zmalał. Widząc, że na przełaj droga jest bardziej dogodna i krótsza dróżyna zdecydowała się pójść skrótem. To był dobry pomysł, zważywszy na brak błota przez które trzeba było się przedzierać oraz nierówności na drodze. Jedyną wadą tego skrótu była trawa. Zielsko sięgające do pasa zwykłemu człowiekowi. Ludo miał większy problem. Łodygi chwastów sięgały mu aż do barków. Ciągłe deszcze spowodowały mocne nasączenie traw wodą, więc pomimo, że deszcz już sporo przemoczył z ubrań to te trawy doprawiły nawet bielizne. Światło osady było blisko. Już czuliście ciepło paleniska ogrzewającego Wasze ubrania oraz ciało. Jednak w drodze stało się coś niespodziewanego. Myśl o całym cieple prysnęła jak kropla rozbijająca się o ostrą krawędź liścia. Nieopodal zagajnika leśnego doszedł Was głos. Całe staranie się ujrzenia rozmówcy nie dału pożądanego skutku.
-Hej! Wy tam! Dokąd leziecie?! Skąd idziecie?!
Zastanowiło Was co ten osobnik ma za zamiary i w jakim celu przeszkadza Wam dotrzeć do upragnionego azylu. Nim ktokolwiek zdążył wypowiedzieć jakieś przemyślane zdanie czy odpowiedź, osobnik kontynuował swój monolog.
-W Sterelet ustrzelą Was nim dotrzecie do palisady. Hahaha! Parszywe zwierzoludzie! Bramy są zamknięte i nie dotrzecie do nikogo z ludzi! Zginiecie! Hahaha!
Nie jesteście w stanie zrozumieć dlaczego odebrano Was za zwierzoludzi. Pomimo, że nigdy żadnego nikt z Was nie widział wiele na ich temat zasłyszeliście. Były to potwory, które kiedyś były ludźmi ale zło, które nigdy nie odpoczywa a leczy tylko rany opętało takich nieszczęśników i spowodowało ich wynaturzenia.

Zaprawdę wielkia to klątwa, dopadająca nieszczęśnika i żaden z Was nigdy nie chciałby zostać zwierzoczłowiekiem. Jedynie najgorszym wrogom można życzyć takiego losu. Wielu ludzi zachowuje rozum zmieniając tylko kształt i jest to jeszcze gorszą karą. Najwięksi szczęściarze, żyją normalnie wśród ludzi chowając swoje zakały, jednak prędzej czy później i tak ściągają nieszczęście na siebie kiedy są starzy i na swoje potomstwo jako podejrzenie podobnych cech.

Jendker 23-03-2008 20:44

„Hymm, to jakiś świr. Trzeba to załatwić z głową. Nie wiadomo kto to i czy jest uzbrojony? Przez ten przeklęty deszcz nic nie widać. Zwierzoludzie, tak. No to dostaniesz to czego chcesz.


-Nie jesteśmy zwierzoludźmi. Zbliża się chaos. Dostaliśmy tę wiadomość od poprzedniego posłańca. Doczągał się do nas z wieloma ranami i kilkom strzałami tkwiącymi w plecach. Mamy ostrzec o tym wszystkich. Ja nazywam się Imhol, a to moi towarzysze, Bardin, Urgrim oraz Carl. Nie mamy złych zamiarów. Staramy się dotrzeć do tej wioski.-


„ Zobaczymy co teraz będzie. Nie możemy tracić na niego zbyt dużo czasu. Musimy dotrzeć do wioski. Swoją drogą może uda nam się jakoś skorzystać na zamieszaniu które to wywoła.”


Staję i podnoszę ręce do góry. Zaczynam powoli iść w kierunku głosu.

maciek.bz 24-03-2008 17:59

Co raz bliżej, jeszcze tylko kilka kroków. Cholera! Ta trawa działa mi już na nerwy! Ile można wyjmować trawę z buzi, czy z nosa. To naprawdę denerwujące.
-Hej! Wy tam! Dokąd leziecie?! Skąd idziecie?!

Niziołek stanął na palcach, chcąc dostrzec tego, kto to powiedział, ale nikogo nie zauważył. Sądząc z reakcji jego towarzyszy, oni byli w podobnym problemie.

-W Sterelet ustrzelą Was nim dotrzecie do palisady. Hahaha! Parszywe zwierzoludzie! Bramy są zamknięte i nie dotrzecie do nikogo z ludzi! Zginiecie! Hahaha! - kontynuował głos

"My i zwierzoludzie?" Co prawda może jestem trochę zmęczony, śmierdzę i jestem cały brudny, ale żeby... Nie no to jest przesada. Co prawda Ludo nie widział nigdy zwierzoczłowieka, ale ogólne wyobrażenie na ten temat miał. Na wszelki wypadek przygotował jednak sztylet, który trzymał zasłonięty przez trawy obok nogi. Odpowiedział w stronę, z której prawdopodobnie mówił głos:

Jesteśmy podróżnikami, zmęczonymi, głodnymi, zziębniętymi, brudnymi - tu niziołek wyliczął wszystkie epitety, ajkie pasowały do ich sytuacji. Ale, żeby nas braź za zwierzoludzi to chyba przesada. Chcemy tylko ostrzec tą osadę, nic więcej. Dlaczego w takim razie mogliby nas nie wpuścić.

Widząc, że jego kompan "Imhol" zbliża się w kierunku źródła głosu niziołek uczynił tak samo, ale szedł drugą stroną. Gdyby działo się coś niebezpiecznego mógł w każdej chwili ukryć się bezpiecznie w trawie. Sztylet jest cały czas w pogotowiu.

Maciass0 24-03-2008 19:43

Przeklęta trawa, twarde kłosy wbijały się w ciało Fengrina drażniąc go i kłując niemiłosiernie. Przedzierali się przez zielsko, chwasty już od jakiegoś czasu, bluzgając na naturę co nie spodobałoby się elfim stworzeniom. Zbliżali się niubłaganie do wioski, widząc ją, a budynki stawały się coraz widoczne. Fengrin spojrzał na niziołka przedzierającego się obok niego. Widział jeszcze gorsze zniesmaczenie pokonywania wysokich traw. Wten doszedł ich głos jakiegoś człowieka.

"Dokąd leziemy, pało głupia, do wioski zasrańcu jeden" - pomyślał.

Potem człowiek kontynuował swoje bluźnierczo złowrogą wypowiedź. Miał naszych bohaterów za zwierzoludzi, co bardzo nie podobało się Fengrinowi.

- Ja zakuta pało jestem krasnoludem! Nie będziesz obrażał mojej rasy, nie jestem żadnym elfem, gnoju! Do wioski prowadź a nie rzucasz słowa na wiatr. Jam jest Urgrim, kowal krasnoludzki i żądam przeprosin!- krzyczał Fengrin kipiąc ze złości.

Szedł z młotem w stronę głosu i czekał na swoje przeznaczenie...

Oktawius 26-03-2008 01:15

Grunzin miał kompletnie w dupie ten głos. Nawet się nie zatrzymał gdy zaczął ten wołać że nas pozabija i porównywał do zwierzoludzi.
Niziołek , pedał i Krasnolud ruszyli w jego kierunku.
"Ich sprawa co robią.... bez sensu... Jeżeli ten ktoś jest dobrze ukryty to zdąży ich wystrzelić.... Najpierw zacznie od niziołka bo ten najmniej widzi i pierwszy może się ukryć. Potem szybko strzeli w kierunku Elfa, bo to ciota i mało wytrzyma. Na koniec pewnie zmieni szybko swoją pozycję zanim Krasnolud zdąży się zorientować skąd strzelali. Potem zasypie go strzałami, czy bełtami. A ten nie zmieni swojego zamiaru bo się rzuci na "niewidzialnego wroga" bo nie popuści tak łatwo.... Bez sensu.... Ich sprawa...
A zanim ten ktoś zdąży się zorientować że pewien nie wysoki osobnik olał go kompletnie to już będę dość daleko by uniemożliwić mu strzał z powodu ciemności... a tym bardziej że niewiele wystaje mnie poza tą trawę...
A na dodatek ten gnojek nawet nie wspomniał że ja tutaj też jestem. A to kawał gnoja. Niech sobie zbiera. To go skrócę tak o 5 stóp...."

Skomentował to wszystko w myślach krasnolud i szedł dalej uparcie. Naprawdę gówno obchodziło go co teraz się dzieje ale był na tyle czujny, na ile pozwalała mu sytuacja i nie rzucało się raczej w oczy to że do ręki wziął toporek, a pomagała mu przy tym wysoka trawa. Mimowolnie przyśpieszył kroku, chcąc oddalić się jak najbardziej i przybrać bardziej strategiczne położenie.
Stara się iść jak najciszej.
/Test na coś tam....


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 05:01.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172