lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Warhammer (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/)
-   -   [warhammer] Proroczy Sen (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/5158-warhammer-proroczy-sen.html)

Ghuntar 11-03-2008 16:34

Santiago usiadł na pieńku, czegoś takiego jeszcze nigdy nie przeżył. przed chwilą był martwy, przeżył swoją śmierc. Czary jakieś, jak to możliwe, co się stało. Rozglądał się po wszystkich tu obecnych, wszyscy byli tak samo zaskoczeni jak on. Otarł spocone czoło. Podszedł do beczki z piwem i nalał pełen dzbanek, który następnie przelał w swoje gardło. Coś tu nie pasowało, coś było inaczej a coś się znów powtarzało.

-seniores czy Wy także macie dejavu?

Maciass0 12-03-2008 17:06

Gdy Garnir wraz Josephem wybiegli na polankę słysząc głosy walki i krzyki. Garnir widział jak rycerz Giles zabija każdego po kolei, dlatego zdobył się na moment ataku i krzyknął:
- Do ataku!! Jednak w tym momencie rzucił się na niego wilk - obrońca Gilesa, posłaniec boży... Widział jego ogromne kły wbijające się w ciało krasnoluda, aż zamilkł na wieki.


Obudził się zlany potem ściekającym po jego całym ciele. Musiał pomacać się po twarzy, brzuchu aby sprawdzić czy jest cały.
* Niech Morngrim pochłonie te elfy, niech spalą się ich lasy, mam dość, wszędzie jest chaos!*
- Kim jesteście? - zwrócił się do pozostałych - Co ode mnie chcecie? Przecież tylko wystarczy uratować mój dom! Pomóżcie mi....
Oparł się o topór i pogrążył się w myślach na jakiś czas.

[ukryj=Mortarel]Krótki post a jak ktoś się o coś zapyta to dopisze nowy[/ukryj]

Bulny 12-03-2008 17:28

Arab otworzył oczy wykonując kilka szybkich mrugnięć, potem wziął z ziemi kij i zaczął grzebać nim w ogniu. Uczucie własnej śmierci było dziwne, bardzo dziwne, choć człowiek ciagle nie mógł uwierzyć aby mogło dojść do takiej sytuacji. Czy aby na pewno Gilesa broni ,jego Pani Jeziora? Czy może jakieś bóstwo chaosu pragnie przeszkodzić ludziom w dotarciu do celu?

- Tak. - Odpowiedział Abrahim na pytanie Estalijczyka -Również miałem ten jakże dziwny sen.
Człowiek przez cały czas mówił bez emocji, choć po jego wpatrzonym w palenisko wzroku dostrzec można było, iż w głowie jego kłębi się multum myśli. Wiedział, iż w rzeczywistości zachowałby się identycznie, nie sądził jednak iż elfowie tak dobrze potrafią poznać jego psychikę. Jego czynności było odwzorowane ta realnie, tak dokładnie, jakby to on sam przemawiał karcąc swojego towarzysza.

Potem jednak jak każdy rodowity Arab rzekł do wszystkich zgromadzonych poważnym głosem:
- Myślę, iż wszyscy widzieliśmy co stało się z nami w tym omamie. Ormazd nie chce i nie może pozwolić, aby w nasze szeregi wdarły się zatargi. Przeto pokierował on leśny lud, tak aby on pokierował nas ku woli najwyższego. Tak więc moi drodzy - Salam Alejkum wszystkim. - rzekł unosząc lewą dłoń ku niebu, a prawą kładąc na sercu.

- Co do twojego pomysłu wart rycerzu. Bardzo mi sie on podoba. Jeśli pozwolicie towarzysze wezmę poranną wartę, aby móc w spokoju porozmawiać z Panem Słońca i Księżyca, a raczej by mógł on w spokoju wysłuchać mych próśb. - rzekł czarnoskóry lekko już uspokojony, iż rozwój sytuacji był jedynie omamem zesłanym przez Jedynego. W sumie, to nie było tutaj już nic do roboty, a Abrahim był człowiekiem, który nie lubi bezczynnie siedzieć, tak więc po zjedzeniu posiłku rozłożył on kocyk nieopodal wozu i zaczął krótką, półgodzinną modlitwę, po której wrócił do towarzyszy.

Nie wiadomo czemu, ale po tym omamie mężczyzna dostał ogromnej chęci poznania przeszłości rycerza. Po modlitwie podszedł więc do niego, siadając gdzieś nieopodal i powiedział:
- Słyszałem, lub starałem się usłyszeć historie już wszystkich naszych towarzyszy, poza pańską, nie chciałbym być nachalny, ale czy ty sir Gilesie możesz powiedzieć mi coś o sobie? Chciałbym wiedzieć z kim będę miał przyjemność podróżować.

Ghuntar 12-03-2008 19:28

Santiago przybliżył się do pozostałych trzymając w dłoni dzban z piwem. Jego ręce trzęsły się jeszcze, nie mógł ciągle dojśc do siebie po ostatnich wydarzeniach. przysiadł przy ogniu i wsłuchiwał się w rozmowę, w końcu zapytał.

-Krasnoludzie powiedz czy nie powinniśmy przygotowac wywaru z ziół?

Santiago miał już dośc niespodzianek na dzień dzisiejszy.

Kerm 13-03-2008 18:26

James otworzył oczy i rozejrzał się dokoła. Sen był paskudny... I tak realistyczny, ze aż dziw brał, że polana nie była zasłana trupami. W dodatku było widać, że nie tylko on miał takie koszmary.
- Tego, co mi się przyśniło nie nazwałbym deja vu - zwrócił się do Santiago. Głos miał dość pewny, ale i tak można było dostrzec, że jest poruszony. - Ale bez wątpienia było w tym coś ciekawego... W moim śnie wszyscy się pozabijaliśmy...
Po wyrazie twarzy pozostałych członków wyprawy łatwo było zauważyć, że ich sny były bardzo podobne...
Spojrzał na Abrahima.
- Masz rację. Wiadomo już, jak się skończy, gdy zaczniemy bezsensowne spory. Wiemy zatem, czego unikać. Podobno naszym wrogiem ma być Chaos, a nie my nawzajem...
Przeciągnął się i powiedział:
- Ja mogę wziąć dzisiaj najgorszą wartę, przedostatnią.
Nie komentował faktu, że przy tylu osobach dwie godziny to za dużo. Najwyżej ktoś sobie odpocznie.
- Tylko nie zapomnijcie mnie obudzić - zażartował.
Zjadł kolację, a potem zaczął szykować sobie posłanie. Miał nadzieję, że nawet jeśli coś mu się będzie śniło to nie będzie to taki koszmar...

Maciass0 13-03-2008 19:01

- Panie Santiago, oczywiście, że przyrządzimy wywar, zaraz się tym zajmę. Przepraszam, że nie odpowiedziałem na twoje wcześniejsze pytanie, to raczej nie Deja vu tylko majak pospolitus jak mawiają nasi mędrcy. Leonardo ma po prostu zaburzenia emocjonalne, mawiają niektórzy [ściszonym głosem tak że tylko Santiago usłyszał][ukryj=Ghuntar], żeby uleczyć takiego schorowanego trzeba go wykastrować[/ukryj]- i obaj po chwili wybuchneli gromkim śmiechem.

Garnir ukłonił się Santiago i powiedział:
- Nie wiem dokładnie jak się to u was gada, ale spróbuje... Amigos pozwolisz mi odejść zrobić wywar dla naszego zacnego chorego - uśmiechnął się przy tym i czekał na reakcję.

Gdy Santiago się godzi Garnir idzie zrobić nasz wywar dla Leonardo tak jak według zaleceń elfów - przed snem, jeśli dobrze pamięta.

Gdyby Santiago się nie zgodził Garnir poczuje się obrażony i machnie ręką na szermierza, a potem i tak odejdzie.

Po skończeniu zadania Garnir poszedł rozłożyć posłanie i przygotowanie się do spania, lecz najpierw musiał napić się piwka co znalazł na wozie. Rozkoszował się jakiś czas a potem poszedł spać...

Cedryk 13-03-2008 20:11

Wizja wstrząsała Gilesem. Jakże żałował, iż nie zakończył strawy już tam na dziedzińcu. Wszak Pani Jeziora wyraźnie dawała znaki, iż ten najemnik będzie powodem niesnasek, a nawet zdrady i klęski misji. Postanowił jednak pohamować swój gniew, do czasu, aż zbada przydatności nieznajomego.

- Abrahimie moja historia jest prosta, jak historia każdego najmłodszego potomka szlachcica.
Urodziłem się w Couronne, w dobrach mojego ojca, niedaleko Zamku Tancreda. Gdym miał sześć lat rodzice moi zginęli w zasadzce Żelaznych Orków. Król naznaczył na opiekuna mojego i mojego rodzeństwa mego stryja Hrabiego Allana de Relian. Następnie pieczę nad dobrami przejął ł mój starszy brat, typowe. Mnie zaś naznaczył niewielki kawałek ziemi z kasztelem i jedną wioską. Na swoje nieszczęście nie znał się na tym i przeznaczył mi najlepsze stajnie w najbliższym regionie, a może nawet w całej Bretonii. Do mego powrotu zarządza nimi godny zaufania sługa, więc mogę swobodnie zdobywać sławę i podróżować.
Prowadzony przez wizje i służki pani dotarłem do Imperium. Ostatnio rozbiłem kult chaosu dowodzony przez renegata ze świątyni Sigmara. Tam to właśnie uwolniłem dziewczynkę, o której mówił Leśny Lud. Wracałem z nią, gdy poproszono mnie o pomoc w tej misji.


Rozejrzał się i szybko wyjął ze swoich bagaży niewielką obozową latarnię. Zapalił szybko rozświetlając mroki nocy.

Pozbierał leżące w pobliżu gałęzie i rozniecił niewielkie ognisko.

- Może ktoś nazbierałby trochę chrustu, ale tylko chrustu nie radzę w tym lesie wycinać żadnych drzew.


Po tych słowach uśmiechnął się.

- No tak Garnir trzeba go z pewnością napoić. Raz dozwoliłem, iż moje zaślepienie i nie zważanie na typowe objawy zażywania korzenia Omamów przez jednego z moich towarzyszy, doprowadziło do śmierci mojego opiekuna, którego kochałem jak ojca. Drugi raz na to nie pozwolę, chociaż bym miał sprzeciwić się woli Pani Jeziora. Zresztą nawet to może jest moim zadaniem od niej, pokazać, iż żadne przeszkody nie odwiodą mnie od wykonania zadania, nawet wola Pani. Często w ten sposób doświadcza ona swoich wojowników, sprawdzając ich w ten sposób czy są godni ujrzenia Graala. Lecz niczego nie będę czynił pochopnie póki ten najemnik – te słowa rycerz wypowiedział z odrazą – będzie się zachowywał odpowiednio wobec lepszych od siebie.

Marchosias 13-03-2008 20:30

Leonard, jak gdyby nigdy nic, wstał i rozejrzał się po swoich towarzyszach niedoli. Coś nimi wstrząsnęło, nawet Gilesem.
*Co z nimi jest? Jacyś dziwni...*

Gadali coś o śnie, o zrobieniu kolejnej porcji ziół, aż wreszcie Giles opowiedział historię swojego nudnego życia. Jakby każde życie było nudne.
Gdy zaczął mówić dalej, Leonard wstał i poszedł w stronę lasu, gdzie ścinał ostatnio drzewka. Nie miał zamiaru słuchać pyszałkowatego szlachcica, wolał uniknąć kolejnej zwady, która zapewne by powstała po kolejnym wywyższaniu się rycerza.

*Pani Jeziora... Zawsze czciliśmy Panią Jeziora, ale jakoś nigdy nie widziałem jej objawów w moim miasteczku... Tamtego rycerza nie broniła, dlaczego miałaby bronić Gilesa? Na Khorne'a! Co za bzdury! Wszyscy bogowie, ześlijcie na mnie swój gniew, jeśli istniejecie! Popiół, dym, zarazę, błyskawicę!*
Wyraźnie zadowolony, zaczął jakby tańczyć, z uniesionymi rękoma ku niebu, śmiejąc się przy tym radośnie.
*Powodzią mnie zmiećcie! Gruzem przysypcie! Co za bzdury, zabobony!*

Był dokładnie w tym miejscu, gdzie ścinał drwa na opał. Lubił to robić, rąbanie drewna było niemal formą rozrywki.
Wszystko było na swoim miejscu, drzewa pościnane, zaś śmiesznego, zarazem jakże przerażającego ludzika nie było widać ani słychać.
Usiadł na trawie i rozejrzał się. Miecz nie przy pasie, tarcza nie na plecach, poczuł niezwykłą lekkość, spowodowaną brakiem kolczugi.
Jaka by noc nie była, odprężał się. Położył się na ziemi, po czym zaczął wsłuchiwać w śpiew świerszczy.

Ghuntar 13-03-2008 23:01

Santiago wziął od krasnoluda przygotowany wywar, sobie nalał piwa i podszedł do Leonarda.

-Jak się czujesz hermano?

uśmiechnął się przyjaźnie.

-Napij się, dobrze Ci zrobi. Jak w końcu dotrzemy do jakiegoś pueblo edificar porządne grzane cerveza. Ahh... jak bym napił się grzańca z miel i ziołami.

Podał Leonardowi porcję napoju przygotowaną przez krasnoluda.

-Ale brednie, ten individuo myśli że jest lepszy od nas, znałem a veces takiego jednego szlachcica. Niech będzie przeklęty, niech się orari by nie wpadł moje w łapy.

Santiago spojrzał w niebo, przez chwilę patrzył tak szukając swojego gwiazdozbioru, ale nie było go widać w tej części świata.

-Comunicar e, oczywiście jeśli nie chcesz nie odpowiadaj. Hablare, ya que chciałeś być jak on [Santiago spojrzał dyskretnie na Gilesa] czyżbyś por otra parte szlachcicem? Perdono jeśli pytam o coś o czym nie chcesz mówić, nie odpowiadaj.

Marchosias 14-03-2008 15:46

Kiedy Santiego podszedł do leżącego Leonarda, ten spojrzał nań, usiadł i rozejrzał się, czy przypadkiem nikt z nim nie przyszedł. Nie wyglądało na to, był sam i trzymał w ręku ten okropny wywar z elfickich ziół.
-Nie jestem szlachcicem, tylko mieszczaninem... - zadumał się na chwilę, robiąc przy tym poważną minę - Teraz chyba nie jestem nawet mieszczaninem.
Wziął napój od Santiego i wylał go na ziemię
-Nie - przyłożył palec do ust Santiego - Nie będę tego pił. Ta noc należy do mnie, rozejrzyj się - gładkim ruchem objął otoczenie - Jedna z tych chwil, kiedy mogę wreszcie się rozkoszować blaskiem księżyca, rankiem powąchać rosy na liściach.
Znów się położył na ziemi, zakładając nogę na nogę.
-Powiedz im, że wypiłem wywar, unikniemy zbędnych konfliktów.
Zamknął oczy, jakby szykował się do snu. Otworzył je jednak i dodał
-Ty nie jesteś szlachcicem?


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:17.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172