lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Warhammer (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/)
-   -   [Komentarze] Warsztaty Warhammera II edycji. Życie. (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/6131-komentarze-warsztaty-warhammera-ii-edycji-zycie.html)

Archon 23-09-2008 20:10

Torgrim Cwany – krasnoludzki żeglarz



Krasnolud i morze. Na pierwszy rzut oka kombinacja wręcz niemożliwa, ale czy aby na pewno? Wysłuchajcie więc krótkiej historii Torgrima Cwanego:

Przyszedł on na świat w jednej z wiosek koło Marienburga. Rodzice, zapracowani i zmęczeni życiem, nie mieli zbyt wiele czasu na zajmowanie się kolejnym dzieckiem, toteż można śmiało rzec, iż Torgrima chowało rodzeństwo. Od małego nie przejawiał talentów intelektualnych, zamiast tego wolał rąbać drewno czy chodzić na polowania. Jego dwaj starsi bracia przekazywali mu szczątkowe opowieści na temat historii rasy i powodu, dla którego rodzina musiała opuścić Karaz-a-Karak. On jednak tego jeszcze nie rozumiał, nie mógł poczuć tej wspaniałej aury dojrzewania z dala od Gór Krańca Świata tutaj, w Imperium, gdzie każdy kolejny dzień był próbą przetrwania. Jego familia znajdowała się w tragicznym położeniu – schorowanemu ojcu zostało góra parę lat życia, matka ledwo wiązała koniec z końcem, dorabiając w pobliskiej aptece. Jego dwaj bracia brali nauki u jakiegoś kowala i marne grosze, które przynosili z praktyk, przeznaczali na dom i jego utrzymanie. Czasami tylko rzemieślnik dawał im jakąś błyskotkę, której nie udało mu się sprzedać. Siostra nie miała pomysłu na życie i jedyne, co jej wychodziło, to zajmowanie się gospodarstwem.

Jak na krasnoluda Torgrim pasję miał nietypową – kochał morze. Gdy nieco wyrósł, a broda zaczęła sięgać już pasa, dostał pierwszą, poważną posadę w pobliskim porcie załadunkowym. Do jego obowiązków należało sortowanie towarów, zanim te znajdą się na kupieckich statkach. Po cichu marzył jednak, by być żeglarzem i wierzył, że kiedyś marzenie stanie się rzeczywistością. Nie mogła go zadowolić na dłuższą metę posada zwykłego robotnika, pragnął czegoś więcej. Serce rwało się z piersi, kiedy patrzył na morze – skrywające tak wiele tajemnic, nieubłagane, a zarazem łagodne jak letnia bryza…

Nikt nigdy nie dał mu szansy, by się wykazać. Z pracodawcą, Nulfusem von Meierhoffem łączyły go serdeczne więzy, jednak nie było okazji poruszyć tematu awansu. Torgrim krępował się napomknąć o tym swemu szefowi, gdyż ten zrobił już dla niego tak wiele, iż prawdziwym nietaktem byłoby wybrzydzać obecną posadą. Nadszedł jednak w końcu moment, kiedy krasnolud miał wejść na statek. Łajba Nulfusa miała ruszyć w stronę Norski, jednak wśród załogi wybuchła epidemia i większość się rozchorowała, a właściciel nie miał kim obsadzić stanowisk. Padło na Torgrima, który z nieukrywaną radością dołączył do żeglarskiego grona.

Jak się okazało, Torgrim idealnie odnalazł się w nowej roli. Był pojętny, a bosman Rudolf z zadowoleniem spoglądał na postępy krasnoluda:

-Jak skończysz zmywać, podejdź no do mojej kajuty na jednego małego. Tylko cichcem, co by tylko kapitan Gerrard Cię nie zobaczył!
-Hę, w porządku bosmanie, ale czuję we krwi, że na jednym to się dziś nie skończy…


W drodze powrotnej, nieopodal Marienburga, statek wpadł w zasadzkę, stojąc na zarzuconej kotwicy w jednej z małych zatoczek. Załoga znalazła się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Słychać było tylko krzyk kapitana:

-Luis, na lewo marrrsz! Gdzieee psie, na lewo miałeś iść, nieee na prawo! Jimmie, do diaska, strzelaaaj celniej z tej rusznicy! Psiaaa wszystka wasza mać, ruszać te swoje tyłki, bo w przeciwnym raaazie skończycie zakuci w kajdanach na galerze Ptooolemeusa Grubego!

W końcu najeźdźcy dopadli łajby. Załoga uformowała się w okrąg, stojąc do siebie plecami. Torgrim położył trupem dwóch kamratów, jednak w końcu musiał skapitulować. Jak widać nauka machania orężem nie poszła w las.

-Gerrard, kopę lat! A już myślałem, że odechciało Ci się pływać po naszym ostatnim spotkaniu. Pamiętasz guza, którego nabiłeś mi pod Pradawnym Żaglowcem? Do dzisiaj mam bliznę!

-Całuj psa w rzyć Ptole! Nabiłbym Ci jeszcze jednego, gdybyś jak tchórzliwa łajza nie zaatakował mnie z ponad trzykrotną przewagą liczebną!

-Tobą zajmę się zaraz, natomiast zachodzę w głowę, skąd się u Ciebie na służbie wziął krasnolud? Widzę, że dość krzepki jest, dwóch moich ludzi utrącił jakby od niechcenia
– zwrócił się w stronę młodego żeglarza: -Jak Ci na imię?

Torgrim przekrzywił się, po czym bąknął: -Moje imię to moja sprawa. Nie pytam się o Twoje, niechaj i tak pozostanie.

Odpowiedź ta była na tyle zuchwała, iż Ptolemeus sięgnął już po bat, jednak po chwili zastanowienia zmienił zdanie i odrzekł:

-Wybieraj. Służba u mnie za godziwy żołd albo śmierć, tu i teraz. Nikt po Tobie nie zapłacze, świat szybko zapomina o takich jak Ty, którzy więcej gadali niźli robili.

-Służba u niegodziwca nie może być opłacana godziwym żołdem, gdyż na nim jest krew niewinnych ludzi. Wolę zachować swój honor, bo tacy śmiecie jak Ty nigdy mi go nie odbiorą! – to mówiąc splunął flegmą na wrogiego kapitana, po czym spiął muskuły, wyrwał się z uścisku adwersarza i dał susa wprost do wody.

Kapitan Gerrard, widząc brawurę młodego żeglarza, ruszył w jego ślady, jednak nim dobiegł do rufy, został śmiertelne raniony strzałem z pistoletu w plecy.

-To za oszpecenie mnie do końca życia
- Gerrard leżał już i dogorywał na deskach statku; jak przystało na kapitana, jako ostatni miał opuścić pokład. Ptolemeus przeładował broń, po czym strzelił ponownie: –A to za moich wiernych ludzi, którzy będą dziś wieczerzać z Morrem.

Torgrim sam nie wiedział, jak znalazł się na brzegu. Przemoczony do suchej nitki, cuchnący i zaniedbany, został odnaleziony przez jakiegoś starego rybaka. Jedyne, co posiadał, to swój młot zatknięty za pasem. Nie miał siły by wstać, a gdy już to uczynił, zwymiotował słoną wodą morską i zemdlał z wycieńczenia. Gdy obudził się ponownie, tym razem w mieszkaniu rybaka, ten zasugerował mu, by jak najszybciej opuścił jego dom, gdyż szuka go straż w związku z ostatnimi wydarzeniami. Jak się okazało, miał być jedynym żyjącym z całej załogi. Teoretycznie miał tylko złożyć zeznania, w praktyce na pewno dostałby z rok do odsiadki. Torgrim dotarł tylko do domu i pośpiesznie spakował niezbędny, podróżniczy ekwipunek. W sakiewce pobrzękiwało paręnaście złotych monet, jednak krasnolud postanowił oddać pieniądze rodzicom, sobie zostawiając skromną sumkę na przetrwanie. Serdecznie pożegnał się też z siostrą i braćmi, którym raz jeszcze podziękował za podarowany mu bojowy młot. Obaj nie byli jeszcze świadomi, że ich młodszy brat tak szybko musiał z niego skorzystać.

Na progu domostwa Torgrim Cwany stanął i na krótką chwilę popadł w zadumę:

-4 złote korony, musi wystarczyć, w najgorszym razie zacisnę pasa, a jest z czego zrzucać. Grungni, kieruj mymi krokami...

WYGLĄD:
Torgrim nie należy do najwyższych przedstawicieli swojej rasy (136 cm wzrostu). Dość długa, sięgająca pasa, ciemno ruda broda wskazuje na to, iż krasnolud ma za sobą pierwszą młodość, choć dopiero co wszedł w okres dojrzewania (65 lat). Opaloną twarz zdobi para ciemnogranatowych oczu, lekko haczykowaty nos oraz mały kolczyk w nosie. Włosy splecione są w jeden kucyk i sięgają wysokości łopatek. Zwalista postura i brak wyraźnego mięśnia piwnego przedziwnie kontrastują z dość małym zasobem krzepy. Dłonie ma poorane od lin okrętowych. Wszystkie zęby ma na swoim miejscu.

Krasnolud najchętniej chodzi w koszuli na ramiączkach, gdyż lubi eksponować swoje umięśnienie. Podczas chłodniejszych dni preferuje ocieplane płaszcze przeciwdeszczowe.

CHARAKTER:
Torgrim Cwany to krasnolud dość zrównoważony. Potrafi chłodno kalkulować zyski i straty. Zna swoją wartość i dlatego odpowiednio potrafi wycenić swoje umiejętności. Daleko mu od impulsywności, jednak kiedy przebierze się miarka, wtedy zapomina o litości. Życie nadmorskie zahartowało jego ducha, to osobnik wytrwały. Jest dumny z bycia krasnoludem mimo tego, iż nie chował się pośród pobratymców w Karaz-a-Karak. Czasami staje się opryskliwy, kiedy ktoś próbuje podważać jego zainteresowania oraz pasje.

PARAMETRY:
Umiejętności: rzemiosło (kowalstwo), wiedza (krasnoludy), znajomość języka (khazalid), znajomość języka (staroświatowy), mocna głowa, pływanie, unik, wiedza (Norska), wioślarstwo, wspinaczka, znajomość języka (norski), żeglarstwo

Zdolności: krasnoludzki fach, krzepki, odporność na magię, odwaga, widzenie w ciemności, zapiekła nienawiść, obieżyświat, silny cios, bijatyka

Wyposażenie: skórzany kaftan, butelka gorzałki kiepskiej jakości, hubka wraz z krzesiwem, sztućce, mały bukłak z wodą, plecak, jednoosobowy namiot, koc, zwyczajne ubranie, peleryna przeciwdeszczowa z podszyciem, skórzane, krasnoludzkie trepy; oręż: młot jednoręczny dobrej jakości, nóż ukryty w bucie.

Sakiewka: 4 złote korony
[Rzut w Kostnicy: 4]
(mój błąd, myślałem, że rzucałem na 1k10, a już rzucałem na 2k10, więc dorzuciłem jeszcze 2 i ten ostatni rzut jest nieważny :) )

WW: [Rzut w Kostnicy: 41]
US: [Rzut w Kostnicy: 32]
Krzepa: [Rzut w Kostnicy: 27] ALE korzystam z uśrednienia tak, by krzepa wyniosła 31
Odporność: [Rzut w Kostnicy: 45]
Zręczność: [Rzut w Kostnicy: 22]
Inteligencja: [Rzut w Kostnicy: 33]
Siła Woli: [Rzut w Kostnicy: 25]
Ogłada: [Rzut w Kostnicy: 20]
Ataki: 1
Żywotność: 12 [Rzut w Kostnicy: 5]
S: 2
WT: 4
SZ: 3
Magia: 0
PO: 1
PP : 1 [Rzut w Kostnicy: 2]



To mój pierwszy kontakt z forumowym rpg. Jeśli są jakieś błędy, to prosiłbym o informacje :) Ponadto chciałbym się dowiedzieć, jak ostatecznie wpisujemy schemat rozwoju (rzecz jasna postaram się też przewertować ten temat w poszukiwaniu odpowiedzi :P)

sheey 23-09-2008 21:05



Kroniki Rodzinne
„Durc urodził się w małej wiosce zamieszkałej wyłącznie przez niziołki. Był synem Balf’a Mutch’a i Og Adell, wnukiem Bag’a Fast’era i Clog Berry oraz Dod’a In’a i Far Apple, prawnukiem (…) . Jako maluch słynął w wiosce ze swoich kłamstw i oszustw. Nie był przez to lubiany praktycznie przez nikogo, więc nic go nie trzymało w rodzinnej wiosce. W przeciwieństwie do innych niziołków interesował się ziemiami poza Krainą Zgromadzenia. Jego marzeniem było zwiedzenie całego Imperium i przeżycia jakiejś przygody. Mając 25 lat wyjechał spełnić marzenie. Podróżował od osady do osady i trudnił się szulerstwem. Pieniądze z różnych machlojek pozwalały mu przeżyć. W końcu trafił do Tableheim’u. Zatrzymał się tam na dłużej. Spotkał tam barda, któremu po pijaku opowiedział o swoich przekrętach. Bard wykorzystał ten motyw w pewnej mało znanej balladzie. Gdy Durc narobił sobie w mieście kłopotów, powrócił do starego sposobu podróżowania od wsi do wsi, od miasta do miasta. Następnym okresem w życiu Durc’a była przyg…”
Mały Niziołek popatrzył ze smutkiem w oczach na wielką plamę atramentu. „No nic” pomyślał sobie mały Niziołek i zaczął czytać historię swojego następnego przodka.


Padał deszcz. Późnym wieczorem wędrowiec wszedł do oberży przy trakcie. Było tam dużo ludzi, co go trochę zdziwiło. Zasiadł przy stoliku w rogu, nie lubił tłoku. Zamówił kufel piwa. Na malutką scenę wszedł bard. Przedstawił się jako Hamylyn. Wędrowiec słyszał o tym bardzie. Ponoć dobry. Podróżnik mruknął pod nosem: „Przekonamy się.” Bajarz zaczął swoją opowieść:

„Opowiem wam o pewnym szarlatanie, Durc’u Belly’m Beczułce. Działo to się 27 Nachgeheim w 2517, czyli niecałe pięć lat temu. Był chłodny, ale słoneczny jesienny poranek. Durc siedział na ławeczce tuż przy bramie miasta w oczekiwaniu na przyjezdnych. Wszyscy przyjezdni byli dla Durca kolejnymi frajerami których udało się oszukać. Jeszcze nikt go nie przechytrzył. Właśnie przez bramę przechodził jakiś krasnolud. Durc instynktownie wyczuł, że będzie łatwo. Uśmiechnął się, podszedł do krasnoluda i zaczął rozmowę standardowym, dla Durc’a oczywiście, pytaniem:
-Przyjezdny?
-Tak. Z kim mam przyjemność?
-Fogg O Dudziarz. – Durc nigdy nie zdradzał swojego imienia. Tak na wszelki wypadek. – Oprowadzić może pana po lokalnych oberżach i zajazdach?
-Z chęcią.
-Ale, ale… Nic za darmo. Płatność z góry. Wie pan, już nie raz były sytuacje, kiedy ktoś mi nie chciał zapłacić, a ja skory do bójki nie jestem. Podłe czasy, podli ludzie.
-Fakt. – krasnolud dał Durc’owi kilka monet – Niech pan prowadzi.
-Gwarantuję, to będą najlepsze knajpy w mieście. Wie pan, miły klimat i takie tam.

Durc poprowadził prosto na najruchliwszą ulicę. Łatwo tam zgubić każdego. Tym bardziej, że niziołki do najwyższych nie należą. Z krasnoludem także nie miał problemów.”

-Znam tą szuję! – wędrowiec zwrócił oczy na krzyczącą osobę. Był to człowiek odziany w jasnobrązowy, zmoknięty płaszcz. – Dokładnie tak samo ze mną postąpił, ale dopadłem go później. Więc bardzie głupoty pleciesz, że każdego przechytrzył.
-Ja też go znam. – odezwał się ktoś basowym głosem. – 2 lata temu miałem problemy żołądkowe. No mówię wam, jakby mi kto w brzuchu wojnę rozpętał! Tak wymiotowałem…
-Do sedna, proszę. – odezwał się bard.
-No dobrze. Podawał się za jakiegoś znachora czy kogo tam. Kazał mi jeść jakieś zielsko, wziął za to niemałe pieniądze i tyle go widziałem! Owszem, już nie wymiotowałem, ale sraczkę miałem taką…
-Chyba wystarczy tej opowieści. Ktoś jeszcze chce coś dopowiedzieć w tym temacie? – odezwał się bard – Nie? Więc mi piwa polejcie, bo mnie suszy. Później dokończę opowieść.
Podróżnik dokończył piwo. Wyszedł z oberży i udał się w dalszą podróż. Nie usłyszy dalszego ciągu opowieści o Durcu.

Podstawowe Dane
Imię: Durc belly Beczułka
Profesja: Kanciarz

Wygląd
Durc ma 34 lata. Mierzy 117 centymetrów, a waży 40 kilogramów. Ma czarne włosy i ciemnobrązowe oczy. Na jego lewym ramieniu znajduje się mały tatuaż.

Wyposażenie
ubranie najlepszej jakości, zestaw do kości, proca, kaftan, spodnie, płaszcz, skórzane buty, derka, sztućce, miska, 17zk [Rzut w Kostnicy: 17]

Umiejętności
gadanina, hazard, kuglarstwo (gawędziarstwo), targowanie, przekonywanie, sekretny język (złodziejski), spostrzegawczość, wycena, znajomość języka (staroświatowy), nauka (heraldyka), plotkowanie, rzemiosło (gotowanie), wiedza (niziołki), znajomość języka (niziołków),

Zdolności
broń specjalna (proca), Odporność na Chaos, widzenie w ciemności, chodu!, przemawianie, szósty zmysł, charyzmatyczny,
Cechy
Rzuty:
[Rzut w Kostnicy: 17]
[Rzut w Kostnicy: 12]
[Rzut w Kostnicy: 8]
[Rzut w Kostnicy: 17]
[Rzut w Kostnicy: 15]
[Rzut w Kostnicy: 17]
[Rzut w Kostnicy: 13]
[Rzut w Kostnicy: 17]
[Rzut w Kostnicy: 17]



------------
Proszę o akceptacją lub sugestie 8)

Cedryk 25-09-2008 17:55

Archon odnajdź tabelkę z bazowymi dla ras jest trochę wcześniej. Teraz masz zastosowane dla człowieka a nie dla krasnoluda.

Cytryn 25-09-2008 21:06




Mam sen ! I wy tez w niego uwierzycie ! - Magnus Brass

31 Nachaxen 2520

Wśród karcz Altdorfu jest wiele wartych zobaczenia, ale jest tylko jedna karczma w której można spotkać byłych i obecnych strażników miejskich. Jest to karczma pod niepozorną nazwą „U Jakoba”. Bywalcy tej karczmy słyszeli wiele dziwnych i nieprawdopodobnych historii. Jedną z nich która udało mi się podsłuchać z rozmowy dwóch już całkiem dobrze podpitych jegomościów. To co usłyszałem to tu dla waszej uciechy streszczę. A szło to tak:
- Otto, ja ci już serdecznie podziękuje za te twoje rady. Pamiętam jak dziś i się nie wypieraj ! Sam mi mówiłeś: „Heinz źle ci patrolować ulice dolnego Altdorfu ? Postaraj się o przydział do pilnowania Imperialnej Akademii Inżynierii tam same uczniaki, nie będzie ci źle.” No i co mi z tego przyszło ? Ręka mi już nie odrośnie a poparzenia życia nie ułatwiają ! A tamtego gnoja co to zrobił tylko postraszyli ! 20 dni paki ? Gówno ! Nie kara ci mówię.
- Czekaj, czekaj. Opowiedz jeszcze raz jak to się stało, aż nie chce mi się w to wierzyć. Tam kiedyś tylko pijaków trzeba było czasem pozbierać z ulicy i fajrant. A teraz …. Barman ! Dwa piwa biegiem tylko nie te twoje rozwodnione pomyje ale daj jakiegoś dobrego !
- Nie irytuj mnie człowieku ! Opowiadać ?! O tym diable ? Nie ma mowy, niczym mnie nie przekonasz.
- Barman ! Podaj jeszcze garnuszek gorzałki, tylko migiem !
- No teraz gadasz jak człowiek ! Jednak widzę żeś swój chłop, a co się stało to się już nie odstanie więc i mogę opowiedzieć. Tylko ja cie proszę nie przerywaj mi znów bo nerwy mi mogą nie wytrzymać i ci w końcu powybijam te twoje kły.
- Tak jest !
- Miałeś nie przerywać !
- Przepraszam.
- Milcz ! Bo zaraz będziesz miał bitkę a nie historie. Ehh… to na czym skończyłem ? A tak już wiem. Ten gówniarz od wybuchu. No więc tak jak ci już mówiłem patrolowałem okolice Akademii razem z tym szczurem Carlem, gdy zobaczyłem masy pary i różnokolorowego dymu. Pomyślałem sobie że znów te czuby sobie pędzą jakiś lewy bimber z tych swoich chemikaliów. A jak wiadomo mamy prawo wejść i zbadać takie występki, no i oczywiście zarekwirować wyniki przestępczej działalności. Wlazłem do tej piwnicy pierwszy żeby mnie ten szczurzy syn Carl nie uprzedził. Wchodzę i co widzę ? Stoi ten czub w skórzanym kowalskim fartuchu i okularach przy maszynie która , czekaj moment zwilżę usta bo nie wytrzymam. No i ta maszyna ona… to było coś przypominające wielkie koryto z metalu postawione pionowo z masą rurek i takim dziwnym obrotowym kołem z boku. Nie pytaj mnie co to za diabelstwo było i czemu miało służyć, nie na moją głowę nawet się próbować domyślać. Ale mniejsza o to, wszedłem tam ten gówniarz stał i coś dłubali przy tym kotle nawet nie zwrócił na nas uwagi. Carl powiedział „Heinz, patrz jakie teraz cuda do pędzenia gorzały porobili” . Ja głupi uwierzyłem i mówię „Gorącego tego nie weźmiemy, wyprowadź tego cudaka a ja to schłodzę” Ten wariat trzymał wiadra z wodą w tym samym pomieszczeniu. Jak powiedziałem tak zrobiliśmy, młody coś się darł o jakiejś wizji i żeby to zostawić, ale zamknął mordę raz dwa jak dostał kilka razów po plecach. Biore wiadro polewam, woda raz dwa zmieniła się w parę i ……
- I co ? !
- I gówno matole ! Obudziłem się dwa dni później bez ręki w szpitalu. Podobno był wielki wybuch, cała kamienica się zawaliła ale nie było nawet śladów ognia. Dziwiło mnie to ale już nic więcej się nie dowiedziałem, tego gnoja od maszyny przesłuchiwała jakaś specjalna komisja czy coś i nam nic nie mówili.
Dalej moi mili państwo zaczynają się nieciekawe narzekania starego strażnika których wam oszczędzę. Chcecie to wierzcie, nie chcecie też wasza sprawa. Co to było nie mnie wnikać. Spisałem to dla was ja - Nadworny Minstrel Diuka Marienburga Gotfrydd von Holm


32 Nachaxen 2520

Stenogram z przesłuchania podejrzanego o spowodowanie wybuchu w dzielnicy akademickiej. Wykazuje już zdolność do sensownej rozmowy po doznanym szoku.
Opis podejrzanego.
Imię i nazwisko: Magnus Brass , Data i miejsce urodzenia: 20 Vorgeheim 2500 pod znakiem Rozbitego Wozu – Ostermark, Wzrost: Wysoki – 184 cm, Waga: szczupły – 72 kg , Włosy: ciemny blond, Oczy: szare, stalowe z lekkimi otoczkami koloru jasnej miedzi , znaki szczególne: nos wygląda na łamany, blizna na głowie i z boku brody zachodząca na szyje, tatuaż w kształcie koła zębatego w kolorze niebieskim na lewym ramieniu.
- Proszę pamiętać że wszystko co pan tu powie jest zapisywane i będzie użyte jako dowód w możliwej sprawie przeciwko panu.
- Tak, zdaje sobie z tego sprawę.
- Tak więc zacznijmy. Imię i nazwisko ?
- Magnus Brass. A mogę zapytać o co jestem podejrzany ?
- O spowodowanie wybuchu w dzielnicy akademickiej.
- Ale to nie ja zrobiłem tylko ci strażnicy.
- Jak to ?
- Widocznie chcieli złamać prawa fizyki. Ale do rzeczy, przypuszczam ze jak już mnie ci panowie wyprowadzili z pomieszczenia jeden z nich próbował schłodzić aparaturę za pomocą zimnej wody, co spowodowało nagła zmianę temperatur na powierzchni metalu i jego minimalne skurczenie, co przy takim ciśnieniu jakie miała nagromadzona para wewnątrz aparatury spowodowało wybuch. Bo widzi pan każdy materiał pracuje na swój sposób kurczy się i rozszerza. A my musimy po prostu jakoś sensownie wykorzystać tą wykonywana prace na swoją korzyść. Widzę że pan chyba nie kojarzy. Może to panu rozrysować ?
- Nie dziękuje. Czy pan ma jakieś zdolności magiczne ? I proszę tu ważyć każde słowo gdyż zostanie pan przebadany przez magistrów magii z uniwersytetu.
- Hahahahaha pan sobie chyba ze mnie stroi żarty. Magia ? Toć to niebezpieczne. Nie mam żadnych związków z magią ani nigdy nie miałem. Ma pan jeszcze jakieś pytania ?
- Tak, czemu miała służyć ta „aparatura” ?
- Pan pyta ? Ta aparatura to przyszłość ! To rewolucja ! Pora na erę ludzi ! Na co nam wiedza elfów jak już teraz możemy mieć siłę trolli i wzrok orłów ! Krasnoludy mają maszyny zdolne kruszyć mury. Taka siła ! Taki potencjał ! Ale źle wykorzystany, nie doceniają oni ludzkiej technologii, nie zauważają jej, ignorują ją. I tu popełniają ogromny błąd ! Teraz jest nas czas ! Maszyny takie jak ta dadzą nam siłę. Człowiek już nie będzie najsłabszą rasą. Elfy będą nam zazdrościć a krasnoludy będą się chciały od nas uczyć ! To już tylko kwestia czasu. Nadchodzi era stali, miedzi, mosiądzu, symetrii i ruchu ! Dzięki nauce zyskamy moc równą magii !
- Tak, strażnik proszę wyprowadzić podejrzanego.
- Zobaczycie to sami ! Już niebawem to się zdarzy naprawdę ! Będziemy latać jak ptaki, pływać jak ryby a walczyć będą za nas nasze maszyny !
Podsumowanie:
Podejrzany nie wykazuje żadnych zdolności magicznych. Zostaje skierowany na 20 dni obserwacji w odosobnionej celi, podejrzewana jest początkowa faza choroby psychicznej. Wniosek o skierowanie sprawy pod sąd oddalony. Zdarzenie zostaje zaklasyfikowane jako wypadek.



Karta Postaci:


Imię: Magnus Brass
Profesja: Żak
Wygląd:
Wiek: 22 lata, Wzrost: 184 cm, Waga: 72kg, , Włosy: ciemny blond, Oczy: szare, stalowe z lekkimi otoczkami koloru jasnej miedzi , znaki szczególne: nos wygląda na łamany, blizna na głowie i z boku brody zachodząca na szyje, tatuaż w kształcie koła zębatego w kolorze niebieskim na lewym ramieniu.

Wyposażenie:
przybory do pisania, dwie księgi związane z matematyka i inżynierią, nóż, skórzane buty, ubranie podróżne, kaftan, spodnie, płaszcz, kapelusz, miska, derka, krzesiwo, kubek, sztućce, 12 szt. złota ([Rzut w Kostnicy: 12])

Umiejętności:
Czytanie i pisanie, leczenie, nauka(inżynieria), nauka(alchemia), przekonywanie, spostrzegawczość, znajomość języka (klasyczny), znajomość języka (staroświatowy), plotkowanie, wiedza (imperium),

Zdolności
błyskotliwość, poliglota, geniusz arytmetyczny, niezwykle odporny, oburęczność

Cechy
Rzuty:
[Rzut w Kostnicy: 14]
[Rzut w Kostnicy: 6]
[Rzut w Kostnicy: 14]
[Rzut w Kostnicy: 11]
[Rzut w Kostnicy: 13]
[Rzut w Kostnicy: 16]
[Rzut w Kostnicy: 13]
[Rzut w Kostnicy: 14]
[Rzut w Kostnicy: 16]
Dodałem odrazu premie z błyskotliwości i niezwykle odpornego i jedno darmowe rozwinięcie poszło w inteligencje.


----------------------------------------------------------------
Wszelkie komentarze mile widziane, jak coś zle to poprawie.

Archon 25-09-2008 21:51

Cedryk... przecież zastosowane są wskaźniki z tabelki krasnoludzkiej :) Może pobieżnie spojrzałeś, ale księgę do Warhammera miałem przed oczyma w momencie tworzenia tej postaci :) Wszystko się zgadza, a przynajmniej zgadzać powinno :>

Cedryk 25-09-2008 22:03

Masz rację. Twoim błędem było to ze mogłeś przyporządkować dowolnie rzuty 2k10 potem tylko dodać modyfikatory z rasy tak byś stworzył sobie takiego jak chciałeś krasnoluda. No i nie zastosowałeś zamiany jednego parametru na średni wyrzut 11. Jeszcze możesz to zrobić po prostu dodaj wybrane rzuty do bazy, aby uzyskać charakterystyki krasnoluda, jakie ci będą odpowiadał.

sheey 25-09-2008 22:26

Cedryk, email doszedł? Tak w ogóle, to ile już osób ma gotowe KP?

Archon 25-09-2008 22:39

Cedryk - nie chcę iść na "łatwiznę" :) Uśredniłem jeden wynik - krzepę - do 31, pozostałe wartości pozostawiam takie, jakie są, bo jestem z nich w miarę zadowolony. Powiedz mi jeszcze - poza wolnym rozwinięciem mamy do rozdysponowania jakieś punkty doświadczenia na starcie?

Najważniejsze pytanie - czy moja postać będzie zaakceptowana? :)

/edit

Korzystając z okazji spytam - ile mamy mieć punktów przeznaczenia, maksymalną ich ilość przewidzianą dla konkretnej rasy, czy też standardowo rzucamy w odpowiedniej tabelce? :) Spytam jeszcze, czy mam przesłać wszystko na Twojego maila Cedryku? :)

Fantom 27-09-2008 10:45

- Wiem, kto może nam pomóc – rzucił mężczyzna ubrany w ciemny płaszcz w stronę swojego towarzysza. Na jego twarzy pojawił się nieoczekiwany grymas. – Spójrz na to – dodał po chwili, wyjmując zza pazuchy stary dziennik. Sama okładka była wystarczająco obdarta, by pomyśleć, że zawartość może być trudna do odczytania. Następnie człowiek, przewrócił pierwszą stronę, która była doszczętnie zniszczona. Podobnie jak druga i trzecia. Wówczas następna kartka przewróciła się i pokazał się tekst, mało wyraźny jednak możliwy do odczytania….

Dzień 3 - Obrona Niebieskiej Przełęczy
… mam nadzieję, że to tylko głupie gadanie. Inaczej bylibyśmy zgubieni.

Stało się to czego się najbardziej obawialiśmy. Zaatakowali. Tyle, że nie był to zwykły atak… To była wręcz inwazja tych brunatnych, szkaradnych i śmierdzących stworów. Napierali zarówno od północy jak i od południa. Mieli swoją taktykę, naprawdę rzeczową. Kto by pomyślał, że coś takiego ma w ogóle rozum. Kto czemuś takiemu dał rozum?! Broniliśmy się. Mieli ogromną przewagę liczebną, także musieliśmy się wycofać do środka obozu. Tam stworzyliśmy prawdziwą linię obrony. Padali jak snopy siana rozrzucane przez rolników. Ich szeregi jednak się nie kończyły. Za jednego pieprzonego zwierzoludzia nadchodziło następnych dwóch również niebezpiecznych jak poprzedni. Tan zginął. Jeden z moich podwładnych zginął… Umarł! Nie żył! Ja nie mogłem się pomścić. Nie miałem sił. Nadchodziły następne fale wroga. Zmęczenie w naszym klanie wdawało się we znaki. Nelson z wyczerpania zemdlał, Brist został raniony w nogę, Eear skręcał się z bólu z powodu strzały wbitej, w ranione już wcześniej udo. Każdy miał swoje mniejsze i większe problemy. Zarówno ze zdrowiem jak i z samą psychiką. Szczęście w nieszczęściu… Przestali atakować. Nieszczęście… Jesteśmy w pułapce. Nie zdołamy przetrwać następnego dnia… Zginiemy. Tak czy inaczej.


Dzień 4 - Obrona Niebieskiej Przełęczy
Ranek. Jedyna pora dnia kiedy mamy chwilę czasu na opatrzenie ran. Zaczynało nam brakować bandaży. Nasze okłady tworzyliśmy z liści okolicznego dębu. Było ciężko. Nie dość, że kończyły mi się strzały to cięciwa mego łuku rozluźniała się jeszcze bardziej. Nie uda nam się. Strach? Mało powiedziane. To co czuje się w obliczu śmierci nie można nazwać zwykłym strachem. Myśli atakują przeróżne obrazy z przeszłości. Przypominają Ci się chwile beztroskiego życia…

„ Śmiech matki. Stanowczość ojca. Ja pośrodku nich… Mały, niesforny elf.”

„Wioska Kazge. Miejsce, w którym spędziłem całe moje dzieciństwo. Wokół moi koledzy, koleżanki. Ojciec stojący w centrum, musztrujący swój klan.”

„Najdoskonalszy dzień na świecie. Miejsce: Drzewo Łucznika. Daryl – trener. Podaje mi mój pierwszy własny łuk, wraz z kołczanem strzał. Trening. Długotrwały.

„Festyn dożynkowy. Niesamowita noc. Ostatnia, którą spędziłem wraz z przyjaciółmi. Najpiękniejsza. Eear, Rag, Ist… Wszyscy ze mną. Razem.”

„Ucieczka. Co sił w nogach. Przed siebie. Tajemnicze szkaradztwa
zaatakowały nasz dom. Naszą wisokę!”

„Schron w lesie. Najlepszym miejscu na świecie. Na szczęście wszyscy uciekliśmy. Ja, mama i tata. Razem.

„ Rozstanie. Rodzice mnie opuszczają. Wyjeżdżają w niewiadome. Nic o tym nie wiem. Nie zostaje powiadomiony gdzie i dlaczego.”

„Klan. Jak mój ojciec tak i ja. Jeden z szeregowych. Jeden z najlepszych szeregowych.”

„Dowództwo. .. . .


NADCHODZĄ!

Człowiek przewrócił następną kartkę, którą pokrywał soczysty tusz , a zawartość jej była nie możliwa do odczytania. W tym samym czasie jego towarzysz mruknął coś pod nosem. Nie był zainteresowany dalszym zapoznaniem treści dziennika. – To jeszcze nie koniec – usłyszał nagle, a głos ten wydawał się być bardzo przekonującym. Ukazała się kolejna strona, z której można było wyłowić następne zdania…

Dzień 6

Wszyscy zginęli! Wszyscy… Eear, Brist, Tom, Nel, Ginar i Hal. Zginęli okrutną i haniebną śmiercią. Niech wiedzą jednak, że walczyli w imię słusznego celu. Wszyscy razem pokazaliśmy na co nas stać i nasz klan, Klan Płonącej Róży nigdy nie pójdzie w zapomnienie. Nigdy! A o tym co zrobili dla mnie i dla całego swojego narodu, będzie głośno przez długi okres czasu. Tak się stanie. Czemu to jednak ja przeżyłem? Dlaczego nie zginąłem tak jak oni… Z honorem. Z brawurą na ustach. Jako przywódca… i jak na przywódcę przystało. To była tylko bitwa. Bardzo ważna, ale jednak jednorazowa bitwa. Wojna trwa. Więc może dlatego. Może jeszcze jest coś co szykuje mi los? Może dlatego przeżyłem, aby dalej walczyć w imię życia! W imię wolności….

Ostatnia kartka przewróciła się a na niej widniało tylko:

Klan Płonącej Róży

Eear Alcarin
Brist Felagund
Tomar Tinúviel
Nelson Ciryatan
Ginar Telemmaitë
Haldan Súrion

Dowódca: Finwë Isilrá


- No i co ty na to? - padły wreszcie słowa, po dość długim milczeniu. Osoba towarzysząca posiadaczowi dziennika odwróciła się. Kolejna chwila braku odzewu. – Taaak… Może być odpowiedni – wreszcie powiedział, dość tajemniczym i bardzo niepokojącym głosem – ale czy będzie odpowiedni to się okaże – dodał po chwili, szybko. - Ciekawi mnie jednak jedno… skąd go wytrzasnąłeś? – Mężczyzna, który miał na sobie płaszcz schował dziennik i odpowiedział – Znalazłem go, nieprzytomnego, na jednej z dróg, prowadzącej w stronę Shartoom. Nie było z nim za dobrze, wprawdzie ledwo przeżył…


* * *

Drzwi otworzyły się z hukiem. Do środka wszedł mężczyzna w płaszczu i jego ogromny przyjaciel. Na kąty pomieszczenia padały promienie światła, wydobywające się z kominka, w którym wesoło strzelały kawałki drewna. W środku znajdowały się dwa łoża. Nie były one zbyt komfortowe. Na jednym z nich leżał elf. Krótkie, zielono-brunatne włosy jak szalone prowadziły nieład na głowie. Oczy, słabo widoczne. Wystarczająco jednak, aby zauważyć ich ciemno niebieski kolor, podkreślający mocne rysy twarzy. Nagle osoba poruszyła się. Podniosła się ciężko. Teraz doskonale widać było budowę elfa. Był dość mały i smukły. Jednak jego barki stawiały go w świetle potężnego olbrzyma. Swój wzrok zwrócił na przybyłych. Chwila milczenia.
- Jak się nazywasz? – padło wreszcie z ust jednego z ludzi. Tego potężniejszego. Elf milczał. Można było jednak zauważyć w jego oczach głębokie zastanowienie. Następne pytanie: - Skąd pochodzisz?
Kolejna długa chwila ciszy. Człowiek w płaszczu tylko pokręcił głową. Już chciał coś mówić kiedy to elf mu przerwał – Czy mogę wyjść?
Nie czekając na odpowiedź ludzi ruszył w stronę drzwi. Otworzył je i opuścił izbę.



Jeśli historia zostanie zaakceptowana to później postaram się stworzyć KP.

Cedryk 27-09-2008 10:52

Historia bardzo ciekawa bezbłędna możesz tworzyć KP, oczywiście elfi wojownik klanowy.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:35.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172