lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Warhammer (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/)
-   -   [Warhammer II edycja] Zło kroczy ulicami. Coś się psuje. (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/6158-warhammer-ii-edycja-zlo-kroczy-ulicami-cos-sie-psuje.html)

Eliasz 04-11-2008 20:32

"Mogłem to przewidzieć" – markotną ponuro w myślach na widok nadchodzącego szlachcica. Elf nie był magiem kolegium więc ustępował szlachcicowi pod każdym względem, przynajmniej w opinii szlachcica.


- No a wy, co uprzątnąć mi zaraz tamte beczki, co z przodu są rozsypane, na co jeszcze czekacie.


Potem szlachcic uważniej przyjrzał się Jorgemu i spostrzegł siedzącego na ramieniu szermierza ptaka.

- Masz na niego zezwolenie i czemu on nie uwiązany i w kapturku, co to za porządki, odpowiedz natychmiast człowieku.



- Wybacz szanowny Panie, nazywam się Lilawander i jestem magiem członkiem tutejszej Gildii - pokazał jednocześnie pierścień - a to mój sokół – Chowaniec, zazwyczaj pilnujący z przestworzy bezpieczeństwa tego miasta, na chwilę tylko go ściągnąłem by odpoczął. Gdybym tylko wiedział, iż przeszkadzam szlachetnie urodzonej osobie na pewno ominął bym tą ulicę, a tak oddaję się pod twój osąd Panie i proszę o nieco łaskawości, zważywszy że śpieszno mi do odnalezienia bestii co to grasuje po ulicach i bestialsko morduje.

Liczył, że strach przed bestią co to nawet szlachetnie urodzonych zabija pomoże szlachcicowi w przychylnej decyzji. Nie miał nic do stracenia, zachował się przy tym w pełni formalnie, ukłonić się, nie patrzeć za długo w oczy, nie pierdzieć… Miał nadzieję, że szlachcic puści ich wolno byli już nieźle spóźnieni…ale zawsze takie przenoszenie beczek mogło być te dobrym usprawiedliwieniem na całe spóźnienie. Szlachcicowi w końcu osoba niższa stanem odmówić nie może, a elf za dobrze zdawał sobie sprawę z realiów i wystarczyło, że szlachcic dyrygował strażnikami, którzy elfa mieli za nic.

Van der Vill 05-11-2008 08:53

Jorgemu zamgliły się oczy. Ach, ten szwab miał przy sobie rapier. Rapier! Narzędzie szlacheckiej walki! Najbardziej precyzyjna broń w starym świecie! Szybkość, zwinność, pot na twarzy szermierzy... Carramba, jak bardzo mu tego brakowało. Do tego wszystkiego łachmyta ośmielił się go znieważać, zaprzęgać do ciężkiej roboty!

Już miał otworzyć usta, by wyzwać drania na szermierczy pojedynek, już wyprostował się dumnie, spoglądając na niego przeszywającym wzrokiem... gdy znowu skarlał. Nie, nie ma teraz czasu na rozrywki. Teraz spieszą się, muszą się meldować. Tego jednego nauczył się w Imperium. Więc niech będzie...

Z usłużnym uśmiechem stanął bliżej elfa. Nie podniósł wzroku na poziom oczu czarodzieja, wręcz garbił się. Miał nadzieję, że nie odróżni się go od zwyczajnego sługi maga.

Mortarel 05-11-2008 17:53

Thingrim skończył swoją przemowę i zaczął obserwować zebranych. Gabriel początkowo zdenerwował się tym, że ludzie, na których czeka spóźniają się. Jednak po chwili uspokoił się i zdawał się zachowywać w taki sposób, jakby nic go nie obchodziły wydarzenia dziejące się wokół. Gabriel pomyślał, że szkoda nerwów na tą sytuację, a prędzej czy później wszystko się wyjaśni. Jeśli spóźnialscy każą długo na siebie czekać, to, co najwyżej Thingrim przedłuży czas trwania patrolu, tak, aby odpracować stracony czas.
Gabriela zirytowało zachowanie krasnoluda, jednak wiedział, że nie można spodziewać się cudów po przedstawicielu tak…nietypowej rasy. Najlepszym wyjściem było zignorowanie niechlujnego sposobu bycia krasnoluda, o ile będzie utrzymywał swój mundur w czystości, to Gabriela nie będzie obchodziło niechlujne zachowanie Detlefa.
Kiedy Erica podeszła do Gabriela, ten skarcił ją wzrokiem:
- Nie wolno opuszczać ci szeregu, szczególnie jak będziemy już na patrolu.- powiedział z wymuszoną łagodnością.
- Jednak tak pięknej pannie jak ty wszystko można wybaczyć, proszę, więc abyś zastosowała się do tej zasady. Jeśli chcesz coś powiedzieć najlepiej melduj z miejsca, w którym stoisz lub poproś o pozwolenie na wystąpienie z szeregu. – Gabriel puścił oko do Eryki szeroko się uśmiechając i szczerząc przy tym zęby. Odgarnął włosy z czoła, aby wydać się bardziej atrakcyjnym.
- A co do wspomnianego elfa, to diabli go wiedzą. Spóźnia się gadzina.

Cedryk 06-11-2008 19:59

Szlachcic z ciekawością popatrzył na elfa, poczym wzruszył ramionami. W tym czasie jego ludzie wymierzyli karę woźnicy, poczym rozkuli i kopniakiem skierowali do wozu, do którego biedak ledwo się dowlókł.

- Jesteś magiem, więc będzie wiedział, jakie to niebezpieczeństwo. Masz pilnować, aby do tych wozów niw zbliżył się nikt z otwartym ogniem. Na nich znajduje się kilkumiesięczny zapas oliwy do latarni ulicznych. Twoja w tym głowa, aby o to zadbać. Ten milczek zajmie się wraz ze strażnikami załadunkiem beczek. Chyba wszystko jasne to odmaszerować do zadań.

Poczym ruszył w kierunku czoła transportu.

- Na co jeszcze czekasz na specjalne zaproszenie beczki są tam. Co zapomniałeś jak się odpowiada przełożonemu, chcę usłyszeć pełną formułkę.

Powiedział kapitan z iskrami gniewu w oczach skierowanych na Jorgego.

Gdy bohaterowie podeszli bliżej spostrzegli, iż jeden z wozów był kompletnie rozbity i beczki niego były przenoszone na inny furgon. Tylko kilka beczek było doszczętnie rozbitych i olej z nich częściowo spłynął do rynsztoków a częściowo został zasypany piaskiem.

Uporządkowanie reszty i ponowne uformowanie transportu ochranianego przez strażników trwało dość długo. Pod ochłonął strażników ruszył w kierunku kordegardy, gdzie dotarł już po osiemnastej klepsydrze.

Było dobrze po godzinie zbiórki, gdy Gabriel spostrzegł najeżdżający transport na czele, którego szedł dostatnio ubrany strażnik. Podszedł on do zdenerwowanego sierżanta.

- Wy pełnicie służbę sierżancie. Ten transport ma dotrzeć do bramy południowej do magazynów. Ja ze swoimi ludźmi już na dziś skończyliśmy, możesz sobie zatrzymać do pomocy dwóch ze straży, elfiego maga i jeszcze jednego takiego.

Eliasz 06-11-2008 21:14

Uff – odetchnął w głębi duszy elf. – Myślałem, że skończymy jak ten woźnica. Mruknął Jorgiemu nim obowiązki ich rozdzieliły.

Chwilę później pilnował już rozbitego oleju. Szlachcic miał rację, elf wystarczająco dobrze rozumiał powagę sytuacji i do czego mogło doprowadzić przypadkowe choćby podpalenie. A przecież mogło być też umyślne…
Obraz pożogi skutecznie skłonił go do solidnej pracy. Sokół krążył wokół terenu , skrzecząc ostrzegawczo gdy ktoś za bardzo się zbliżył, chwilę później elf stanowczym tonem przeganiał intruzów, strażnikowi zaś przyjrzał się dobrze. „ Mógł nas uprzedzić wieśniak nim wezwał szlachcica…”

Po upływie połowy klepsydry ruszyli dalej. Nie zostali zwolnieni, jak początkowo myślał tylko zaprzątnięci do eskorty całego ładunku. „Kurwa spóźnimy się jeszcze bardziej” pomyślał, lecz tym razem nie zamierzał już protestować. W podłym nastroju ruszył więc z niebezpiecznym ładunkiem.

W końcu gdy myślał już że dotarli do celu, okazało się, że zostają przekazani niczym towar który przewozili.

„Na wszystkie plagi Arabii czy oni naprawdę myślą, że na służbie nie mam własnych obowiązków, czy co??”

Elf czekał aż dowódcy skończą rozmowę, przykładnie zasalutował podał swoje imię i funkcję. Zamierzał przedstawić problem, czekał jednak na słowa sierżanta gdyż tak wypadało.

Lilawander na maga raczej nie wyglądał. Buzdygan przy pasie, i zwykły podróżny strój nie należały raczej do magowskich standardów. Miał przy pasie torbę ale i ona nie wyróżniała się niczym. Zazwyczaj nosił też ze sobą łuk, jednak emblemat straży miejskiej w połączeniu ze zwykłym ubiorem wystarczająco dobrze maskował profesję elfa.
Nawet sokół zleciał na ramię Jorga nie jednego pewnie wpędzając w burzę mózgu. Przy jego obładowaniu torbami, wystających tubach z pergaminami, czy też sokołem-chowańcem na ramieniu mógł bardziej uchodzić za maga niż elf.
Lilawander był morskim elfem, kolor skóry, wygląd uszu oraz drobne, subtelne różnice w anatomii między rasą leśną a morską były z łatwością rozpoznawalne prze elfy, inne rasy mogły już mieć z tym problem.
Inną charakterystyczną cechą były siwe włosy elfa, co mogło sugerować podeszły wiek, jednak postawa, sylwetka oraz spojrzenie, wyraźnie temu przeczyły.

Van der Vill 08-11-2008 16:42

Myślałem, że skończymy jak ten woźnica. - Elf mruknął Jorge'mu nim obowiązki ich rozdzieliły. Estalijczyk odpowiedział mu ponurym spojrzeniem. Był zły, mało powiedziane - był wściekły. Mąłł pod nosem przekleństwa. Poprzysiągł sobie, że jeśli jeszcze dziś trafi na kogoś, kto ośmieli się traktować go z góry bez żadnego powodu, wytnie mu na piersi ogromną literę. Na przykład A albo U. Albo Z. Tak, Z było dobrym pomysłem.

Targanie towarów nie przysporzyło mu weselszej miny, okazało się jednak, że w końcu dotarli, tam, gdzie mieli być.

Organizacja grupy była dla Schade niemiłym zaskoczeniem. Nie, żeby mu nie odpowiadała - po prostu tak dawno nie uczestniczył w żadnej grupowej akcji, że zapomniał, co, gdzie i kiedy. Starał się siedzieć cicho za magiem, wciąż grając swoją rolę. Właściwie to nie miał pojęcia, jaką pełni funkcję w tej dziwnej szaradzie.

Mortarel 09-11-2008 17:51

-No naaareszcie!- Krzyknął Gabriel. – Długo kazaliście na siebie czekać. – Zwrócił się do sierżanta dowodzącego transportem, przy czym zmierzył go dokładnie wzrokiem, przypadł mu do gustu sposób ubierania się dowódcy transportu. „Ach jakie ładne ma odzienie, a te mankiety, a jego pas, a trzewiki z cholewami. No coś wspaniałego, ach!” Zaczął rozmyślać Gabriel.

Thingrim zaczął przyglądać się przybyłym oraz pojeździe, na którym transportowano oliwę. Wiedział, że to jest oliwa, bowiem niejednokrotnie widział już tego typu beczki używane do jej transportu. Poza tym strażnicy często transportowali różnego tego typu rzeczy. No i chyba któryś z przybyłych strażników rzucił coś w rozmowie o oliwie.

- Wy pełnicie służbę sierżancie. Ten transport ma dotrzeć do bramy południowej do magazynów. Ja ze swoimi ludźmi już na dziś skończyliśmy, możesz sobie zatrzymać do pomocy dwóch ze straży, elfiego maga i jeszcze jednego takiego. – zwrócił się do Gabriela sierżant, na co Thingrim odparł:

- Oczywiście, zrobimy wszystko, żeby transport dotarł we wskazane miejsce. Za dużo czasu już zmarnowaliśmy w tym miejscu, wyruszamy natychmiast.- Gabriel odwrócił się w stronę oddziału zebranego na placu, całkowicie ignorując osoby przybyłe transportem.

-Oddział baczność! Zająć pozycję przy wozie, przygotować się do marszu! Spocznij!- padły krótkie komendy. Gabriel natomiast ze swą latarnią zajął pozycje na czele. Wtedy też spostrzegł kilka osób stojących obok, przypomniał sobie tez słowa sierżanta.. „…elfi mag..”.
- To ty jesteś tym elfim magiem, na którego wszyscy łaskawie mszą czekać? Nieważne, ruszajcie, więc z nami, musimy dostarczyć ten transport. – zwrócił się do maga.

Eliasz 09-11-2008 18:26

- Oczywiście, zrobimy wszystko, żeby transport dotarł we wskazane miejsce. Za dużo czasu już zmarnowaliśmy w tym miejscu, wyruszamy natychmiast.- Sierżant odwrócił się w stronę oddziału zebranego na placu, całkowicie ignorując osoby przybyłe transportem.

„No pięknie jeszcze mnie tu będą traktować jak powietrze…” pomyślał widząc jak sierżant miast przywitać oddziałowego maga totalnie go ignoruje. „ Poczekaj ty, chcesz mnie ignorować ? Niedługo będziesz mnie ignorował, nawet gdy nie będziesz tego chciał.” Pomyślał i uśmiechnął się pod nosem.

-Oddział baczność! Zająć pozycję przy wozie, przygotować się do marszu! Spocznij!- padły krótkie komendy. Gabriel natomiast ze swą latarnią zajął pozycje na czele. Wtedy też spostrzegł kilka osób stojących obok,

- To ty jesteś tym elfim magiem, na którego wszyscy łaskawie mszą czekać? Nieważne, ruszajcie, więc z nami, musimy dostarczyć ten transport. – zwrócił się do maga.

„Skoro nieważne…” Elf pominął więc procedurę przedstawienia siebie. Nie musiał zmieniać pozycji ani szukać sobie miejsca gdyż już je miał kiedy dotarł na miejsce z transportem. Miał za to czas i okazję przyjrzeć się pozostałej grupie – jak już się domyślił z własnego oddziału.

"Więc to jest mój sierżant i współdowódca. Ciekawe jak się poczuje gdy będę ignorował jego zdanie w kwestiach związanych z magią czy też śledztwem? Łaskawie muszą czekać… Musiał się nieźle wkurzyć, tym bardziej ,że spóźnienie było spore, ale to go nie usprawiedliwia."

Nie była to wina elfa a przynajmniej on nie czół się za to całkowicie odpowiedzialny. Nie zamierał się tłumaczyć postanowił jednak wyciągnąć w przyszłości z tego konsekwencje.

Wśród zgromadzonych strażników dostrzegł elfa co bardzo go ucieszyło.
"Mogąc wybierać trzy osoby z oddziału na pewno wskaże pobratymca. Resztę muszę dokładniej poznać" Na pierwszym miejscu, zaraz po elfie, rzuciła mu się w oczy dziewczyna, może z racji tego że była płci kobiecej a służyła w straży, a może dlatego , że starała się nie rzucać w oczy…
Trzecia osobą mógł być krasnolud lub człowiek. "Krasnolud na pewno byłby silniejszy i skuteczniejszy w boju, jednak będzie nim trudniej kierować niż ludziem, szczególnie mi."

Sokół wzbił się w powietrze wyszukując wszelkich przeciwności po drodze.

Elfowi zebrało się na przemyślenia. „ Nie wygląda to najlepiej, oddział specjalny a robota niespecjalna. Jeśli mamy patrolować ulice i eskortować ładunki oliwy to kiedy niby mamy zająć się łapaniem stwora? Po służbie w czasie wolnym? Oni chyba do cna zgłupieli.”

Elf dziwił się Sierżantowi, że ten nie oponował przeciw wyznaczeniu mu eskorty beczek. Tym samym wydał się elfowi „miękkim” a to nie wróżyło za dobrze we wszelkich sprawach do których mógł się przydać. „Jeśli Sierżant się nie postawi to kto ma to robić?” Zastanawiał się czemu Sierżant oddziału specjalnego powala na marnowanie czasu służby. „Jeśli nie mamy wyznaczonego rewiru czy trasy, to powinniśmy skupić się na zadaniu, a nie przyjmować na siebie czyjeś obowiązki. Ten sierżant jest albo za bardzo uległy i życzliwy, albo po prostu głupi, że daje się wykorzystywać.”

Elf jedynie wzruszył ramionami, podczas zadania nie było co toczyć rozmów, szczególnie tych poważnych, jednak po jego zakończeniu zamierzał solidnie porozmawiać z sierżantem…”A właściwie może na razie niech sobie działa sam? Zobaczymy jak daleko dojdzie i w jakim czasie… Póki co już naraża na śmierć porwanego maga – Felixsa, podczas gdy każda minuta w poszukiwaniach może być na wagę złota, ten tu marnuje nas czas i wysiłek na eskortę oliwy, jakby nie mógł tego robić zwykły a nie specjalny oddział.”

Elf denerwował się przypominając sobie o uwięzionym Felixie. "Najpewniej Skaveny zabrały się a niego a to oznacza, że ma góra trzy dni nim mu zaaplikują jakąś chorobę, mutację czy inne skaveńskie świństwo. W zależności od tego co z nim robili, może pożyć różną ilość czasu, nawet jeśli uda nam się naleźć go żywego nie wiadomo w jakim stanie będzie jego psychika i zdrowie, z pewnością liczy się każda klepsydra… " Tymczasem oddział specjalny wlókł się załadowany oliwą, elf bez trudu odnalazł winowajcę, na którego szybko przerzucił całą winę i odpowiedzialność za to, że jeszcze nie szukają maga. Nie wróżyło to dobrze dalszej współpracy.

Elf zbyt mocno martwił się o Felixa, by własną upartością dalej narażać jego życie, nie wytrzymał więc jak zamierzał i w trakcie jazdy zapytał sierżanta.

- Panie Sierżancie, czy wiadomo Panu do jakich celów wyznaczono ten oddział? Bo jakoś nie przypominam sobie by w ramach zadań oddziału komendant wspominał coś o wożeniu oliwy czy w ogóle o zwykłej służbie…

Uwaga może nie była na miejscu, może nie była zbyt ładna czy o właściwym czasie zważywszy , że odjechali już od placu zgrupowań. Kalkulacja etyki i życia Felixa wychodziła jednak na korzyść tego drugiego.

Mortarel 09-11-2008 21:03

Gabriel odpowiedział na słowa elfa:

-Panie elfie, przepraszam, że tak się zwracam, ale nie dosłyszałem imienia. Chętnie odpowiem na pańskie pytanie. Rozmawiałem z komendantem niemalże zaraz przed zbiórką, rozkazy były proste i zwięzłe. Mam przewodzić tym oddziałem. Natomiast rozkazy komendanta były jasne. Mam odbyć dzisiejszy patrol z tym oto oddziałem i wykonać normalne obowiązki, które nakładane są na i tak już zmęczone barki strażników. Nie wiem, czy rozmawiał pan z komendantem, ale z informacji, które mi przekazał, inny niż normalny grafik zajęć obowiązywać ma mnie dopiero od następnego patrolu. Tak, więc obowiązek transportu leży dziś jak najbardziej w naszych rękach.- zaśmiał się szczerze Gabriel.

- Och, raczy pan elf wybaczyć, może nie zna pan tutejszych obyczajów. Pewnie to zadanie uwłacza pańskiej godności. Ale mogę nawet zacytować panu słowa komendanta, które zapamiętałem „odmaszerować na ostatni patrol”. A patrol to patrol, jaki by nie był. Haha. – zaśmiał się jeszcze raz Gabriel, uśmiechając się w stronę elfa.

-Wiem, że to trudna robota i nie wszystkim się chce ją wykonywać, ale ktoś musi.- dodał puszczając oko do swojego rozmówcy.

Eliasz 09-11-2008 21:37

Gabriel odpowiedział na słowa elfa:

-Panie elfie, przepraszam, że tak się zwracam, ale nie dosłyszałem imienia.

„ Nie dosłyszałeś bo nie chciałeś usłyszeć" pomyślał z ironią ale nie przeszkadzał rozmówcy.

Reszty słuchał z niedowierzaniem, sierżant wydawał się być lekkoduchem do tego starał się być chyba zabawny. „Jednak przynajmniej podchodzi poważnie do obowiązków i miał jednak krztę wyczucia, albo szybko się zreflektował,” – pomyślał słysząc ostatnie słowa.

- Nazywam się Lilawander. Owszem rozmawiałem z komendantem tyle, że rozmowa dotyczyła konkretnego zagrożenia do którego zwalczenia powołano tą grupę. Mniemam, że został już Pan wprowadzony w temat, jednak z tego co mówił komendant i ja miałem Panu przekazać pewne informacje…Są one jednak na tyle podstawowe, iż zastanawiam się nad tym co Pan wie?

Odbił piłeczkę sierżantowi, nie lubił gdy ktoś podważał jego słowa, nie musiał jeszcze mu nic przekazywać, skoro dzisiejsza służba miała nie mieć związku ze sprawą. Równie dobrze mógł poczekać na jej koniec, jak i na początek przyszłej. Miał za to okazję przekonać się na ile ambicjonalny jest sierżant.

- Co zaś do tutejszych obyczajów, to proszę się nie przejmować, eskorta niebezpiecznego ładunku to nic uwłaczającego, zwykła fizyczna praca też niczym uwłaczającym nie jest. Jeśli coś tu jest uwłaczające to podejście straży miejskiej do życia maga światłości – Felixa, porwanego i czekającego na ratunek. „Gdy trwały walki na murach życie każdego maga warte było dziesiątek żyć zwykłych ludzi, po walce dość szybko zapomnieliście kto wam pomagał… Czeka w tej chwili na ratunek, porwany gdzieś w czeluściach kanałów a my pomimo realnych możliwości działania tkwimy w jakimś transporcie.” – pomyślał lecz nie powiedział, zdawał sobie sprawę że wyżyłby się na niewłaściwej osobie.

Elf postanowił przemilczeć sprawę doboru trójki. Miał okazję bez przeszkód przyjrzeć się potencjalnym kandydatom, jeszcze zanim dowiedzieliby się o podziale.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:19.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172