lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Warhammer (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/)
-   -   S-same łłłłł...łobuzy! (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/6173-s-same-lllll-lobuzy.html)

Van der Vill 12-11-2008 13:47

Drzwi magazynu otwarły się z trzaskiem. Schwyciliście za broń, będąc pewnymi, że to czyjś atak - zupełnie niepotrzebnie. W progu, tuż przed zdziwionym Sygrydem, stanął Tileańczyk, biegając oczami w tę i we w tę. Wyglądał na nieźle poturbowanego - koszula wystawała mu ze spodni, płaszcz w paru miejscach był porwany, a włosy rozczochrane. Blady i zziajany, wywrzeszczał głośno "księgi!".

Nie minęło tyle czasu, by słowo doszło do waszych uszu, a przybyły już oglądał się do tyłu. Konie objeżdżały budynek. Ktoś was otaczał. Przez ułamek sekundy wasz zleceniodawca stał w miejscu, a potem puścił się w stronę powozu, którym tu przybył. Konie przy pojeździe tańczyły w miejscu, a woźnica z trudem utrzymywał je w miejscu. Tileańczyk machnął do was ręką, wskazując drogę ucieczki - wnętrze karocy.

Ludzie, którzy was otaczali, byli zakapturzeni i niemal niewidoczni. W mętnym świetle księżyca, wystającego teraz zza ciemnych chmur, dostrzegliście jasne ostrza. Do bramy docierał za to ktoś, kogo świetnie znaliście - Nathaniel, na rączym rumaku rozchlapując błoto na boki. On również dzierżył w dłoni miecz. Czyżby...?

Cała sytuacja trwała może cztery, pięć sekund. Obrazy latały wam przed oczami, nakładały się na siebie i były nad wyraz wyraźne. Możliwe, że zdążycie jeszcze dotrzeć do powozu, a woźnica wyruszy. Kto wie - może nawet przebijecie się klinem przez otaczających was ludzi?

Gob1in 12-11-2008 16:15

"Wstrętny staruch i sknera do tego" - łowczyni podsumowała Bugga jak i to, że nie znalazła nigdzie tak potrzebnej w tej chwili flaszki.
Zauważyła, że Sygryd kieruje się w stronę wyjścia, więc również podążyła w tę stronę. Nie było rozsądnym zostawanie w tym miejscu. Tym bardziej, że ci, którzy chcieli dostać tajemnicze księgi mogli w każdej chwili spróbować ponownie. No i pozostawał wciąż niezakończony temat udziału Świętego Officjum w całej sprawie. "Może Nicolas coś doradzi..." - pomyślała o starym inkwizytorze. Nie działał co prawda w tych okolicach, ale mógł kogoś stąd znać. Albo znać kogoś, kto znał kogoś stąd...

Te rozmyślania zostały brutalnie przerwane przez wtargnięcie Tileańczyka, tego fircyka z karczmy. Z pewną satysfakcją zauważyła, że musiał trochę oberwać - o czym świadczył jego sfatygowany wygląd.

- Księgi! - wydarł się piskliwie.

W tym samym czasie, mimo tłumiących odgłosów burzy, usłyszała wyraźny tętent koni. "Jeden, dwa, trzy... cholera jest ich więcej!" - jej serce zaczęło bić coraz szybciej, wspomagane pompowaną do żył adrenaliną. To nie mógł być przypadek. Nikt o zdrowych zmysłach nie podróżuje konno w taką ulewę. Teraz już słyszała wyraźnie odgłosy końskich kopyt uderzających w rozmokły grunt. Dochodziły zarówno z przodu, jak i po bokach magazynu. "Otaczają nas!"

Tymczasem Tileańczyk wskazał na otwarte wnętrze powozu, coś tam krzyknął i nie czekając dalej puścił się biegiem w jego stronę.

"I tak miałam się stąd wynieść" - Alexandra usprawiedliwiła się przed samą sobą, gdy jak najszybciej pobiegła za obcokrajowcem. W sumie, przy niedobitkach oddziału nic już jej nie trzymało. Oddział nie istniał. Byli teraz dość przypadkową zbieraniną ludzi, których łączyła jedynie historia wspólnie przeżytych kilku ostatnich tygodni, czy miesięcy. Ostatecznie i tak każdy musi liczyć na siebie. A najpewniej najbiedniejszym dostanie się za tych bogatych. Jak to zwykle bywa.

Biegła po ulicy, która z powodu ulewy bardziej przypominała teraz bagno, niż miejską ulicę. Przy każdym tąpnięciu błocko chlapało na prawo i lewo. Nie była modną damą, lecz mimowolnie skrzywiła się na myśl o coraz bardziej brudnym i mokrym ubraniu. Mimo, że koncentrowała się na tym, żeby nie stracić równowagi na śliskiej powierzchni, to zauważyła kątem oka zbliżającego się jeźdźca, któego sylwetka była znajoma.

"To Nathaniel!" - była zaskoczona jego nagłym pojawieniem się. "Tylko co ona ma wspólnego z tymi pozostałymi?" - w ograniczonym przez strugi deszczu kręgu widzenia dostrzegła przynajmniej kilka uzbrojonych postaci.

Ostatnie cztery-pięć metrów dzielących ją od powozu pokonała ślizgiem, jadąc na prawym kolanie po miękkiej ziemi. Tuż przed pojazdem odepchnęła się z całej siły nogami i wyskoczyła w górę, rozpościerając wyciągnięte do przodu ręce, dla zamortyzowania uderzenia o burtę, jak i łatwiejszego uczepienia się karocy.
Uderzenie było boleśniejsze, niż przypuszczała. Syknęła przez zęby, jednak nie puściła okna pojazdu. Wsparła nogę na obręczy koła i zwinnie wspięła się na dach powozu. Będąc na górze położyła się na brzuchu dla złapania oddechu, lustrując w tym czasie okolicę i starając się dostrzec potencjalne zagrożenia. Sięgnęła po kuszę.

Szaine 12-11-2008 18:20

Abri słysząc co się dzieje, przeraziła się, a jej źrenice powiększyły się do granic możliwości. Nie było czasu na myślenie. Zobaczyła jak Alexandra wybiega za tileańczykiem.
Nie wiedziała co robić, była rozdarta pomiędzy ratowaniem własnego życia, a zostawieniem pozostałych towarzyszy. Choć nie uznawała Sygryda za dowódce to teraz potrzebowała konkretnej decyzji, rozkazu.

Szybko skierowała wzrok na innych, po kolei lustrując każdego. Stojąc przy drzwiach wahała się co zrobić, ale była gotowa do ucieczki.

Sekundy mijały i mijały, a napięcie rosło...

Corran 12-11-2008 18:34

Nathaniel gdy tylko zobaczył wybiegających z budynku członków szwadronu, ryknął na całe gardło
-Stać w imieniu świętego oficjum, kto się ruszy będzie martwy.
Zatrzymał konia i obrócił go w kierunku magazynu idealnie do szarży na kolejnych wybiegających.
-Najemnicy, kto ma wyciągać kusze,łuki i wziąć na cel każdego kto wybiegnie z magazynu. Strzelać bez rozkazu. Panie Neuman, pańskie rozkazy ?

Dhagar 15-11-2008 18:21

Walka z mutantami, ścigająca ich inkwizycja, wszystko to zakrawało na jakiś koszmar. Kroczył jednak teraz ramię w ramię z Sygrydem wiedząc, że może ich czekać ciężka rozprawa. Powóz tileańczyka czekał kusząc swoim wnętrzem i bezpieczeństwem, ale jakże mógł on tak po prostu uciec.
Nathaniel, zapewne on sam wydał na nich ten wyrok na podstawie fałszywych dowodów, które być może sam spreparował. Dziewczyna już uciekła kierując się ku wozowi. Przynajmniej jedna nie będzie narażona na walkę, choć druga jeszcze zwlekała.

- Ruszaj pani. My dołączymy za chwilę. - rzekł do niej obróciwszy lekko głowę w jej stronę. - To nie miejsce dla ciebie w tej chwili.

-
Jaki zatem plan Sygrydzie ? - zwrócił się do Rycerza Pantery, był skoncentrowany i gotów do działania.

Cedryk 20-11-2008 12:23

Będąc już przy drzwiach Rycerz zatrzymał się zaskoczony nagłym pojawieniem się zleceniodawcy. Miła już przebić go mieczem, gdy dojrzał wyłaniających się z mroku siepaczy, z Natanielem na czele.
Wściekłość opanowała młodego Rycerza Panter.

- Do powozu, biegiem! - zawołał.

W tym czasie sam kierował się w jego kierunku wyjmując przy okazji pistolet martwego inkwizytora. Wiedział, iż zdoła z niego wypalić, lecz już załadować nie potrafi tego urządzenia.
[Pudło: 68]

„Giń, zdradziecki szpiegu”

Pomyślał, gdy proch zasyczał na panewce. Pistolet celował w Nataniela. Błysk, silny odrzut, kula poleciała, skutków strzału w ciemności nie było widać. Sygryd więcej nie zajmował się tym problemem. Wrzucił pistolet do sakwy, tuż koło ksiąg zabranych z magazynu, wyjmując miecz doskoczył do powozu.

Van der Vill 20-11-2008 13:28

Sytuacja wyglądała dziwacznie. Przede wszystkim, nagle, ze wszystkich stron zaatakowały was odgłosy: tętent kopyt koni, tańczących wokół, siąpienie deszczu, klapanie butów, rozrzucających na wszystkie strony błoto. Krzyki i warknięcia. I, na koniec, wystrzał z pistoletu.

Szwadron wybiegł z magazynu, popędzany przez Tileańczyka do powozu. W tym samym czasie, nadjeżdżający napastnicy wyjęli to, czym mogli strzelać i zalali ich gradem strzał oraz bełtów. Zatrzymywanie się było groźne, mogło skończyć się upodobnieniem do leśnego jeża. Zewsząd w waszych uszach rozbrzmiewał krzyk "Zabić! Teraz, już! Na miejscu!".

Nathaniel wykrzyknął słowa rozkazu, ale nikt nie posłuchał. Nic dziwnego - widocznie Ci heretycy wiedzieli, że zrobili coś, za co i tak groził im już stos. Dumny sługa Sigmara wykrzywił twarz ze złości. Jak mógł nie zauważyć ich podstępnych planów? Neumann krzyczał coś o natychmiastowym rozwiązaniu. Wszyscy ludzie, którzy służyli pod nim, jak jeden mąż rzucili się do broni strzeleckiej, przywieszonej przy siodłach. Dziwiło cię, że potrafili utrzymać konie w miejscu bez pomocy rąk. To nie mogli być zwykli zbóje.

Odwrót Abri, osłanianej przez Matthieu, Bugga i Mordimera oraz najbardziej efektowny skok Alexandry przysłonił deszcz bełtów i strzał. Rycerz z Bretonii z trudem zachował zimną krew, gdy strzała przeleciała tuż przed jego nosem, zostawiając na skórze kroplę krwi. Było blisko. Bardzo blisko. Dobrze, że hełm osłaniał większość głowy. Abri, bezpiecznie ukryta za Matthieu, była niemal niesiona jego ramieniem. Błyski metalu i syknięcia bełtów, wbijanych w ziemię oraz uderzających o bruk słychać było wszędzie. Bardzo chciałaś pomóc, ale zdawałaś sobie sprawę, że to nie są warunki dla Ciebie.

Alexandra wjechała na szczyt dyliżansu z obolałym zadkiem. Miecz jednego z pobliskich jeźdźców w trakcie sekundy zamigotał obok. Zdałaś sobie sprawę, że jeśli któryś ze zbójów opanuje odpowiednio konia, możesz być łatwym celem, gdy wóz nagle się zatrząsł, niemal powodując twój upadek. Ktoś warknął i syknął, aż nagle rozebrzmiał wystrzał. Konie tamtych spłoszyły się, zrzucając paru jeźdźców ze swoich grzbietów.

Sygryd ostatni upakował się do wozu. Kątem oka spostrzegłeś Bugga, leżącego na ziemi i trzymającego się za brzuch. Sterczały z nich dwie... może nawet trzy strzały. Przełknąłeś ślinę. Na wojnie zawsze są ofiary. Bo to chyba już jest wojna.

Wystrzał był niecelny, jednak zrobił swoje. Koń inkwizytora stanął dęba, a Neumann legł na bruku, rozchlapując kałuże wokoło. Inne zwierzęta reagowały podobnie. Z trudem własnego uspokoił sam Nathaniel, utrzymując się jednak w siodle. Tamtych padło tylko dwoje - niedokładnie rozróżniałeś, kto. Jednym z nich był chyba człowiek, który na samym początku wyszedł z wozu. Tileańczyk.

Wykorzystując chwilę rozproszenia tamtych, woźnica szarpnął wodze. Dobrze wytresowane konie gwałtownie szarpnęły dyliżansem, tratując dwu ludzi. Gdy tylko wyszli na prostą, na środek ulicy, zwierzaki rozpędzały się coraz bardziej. Woźnica chyba wiedział, co robi. Słudzy inkwizytora stracą chwilę, nim zaczną was gonić. Niemniej, w środku pojazdu nie widać ani Bugga, ani Tileańczyka. Na koźle siedzi jedynie woźnica, niemiłosiernie szarpiąc wodze i kierując się - jak można dostrzec - ku bramom miasta.

Gob1in 23-11-2008 23:46

Łowczyni leżała płasko na dachu pojazdu, o który bębnił deszcz. Właściwie to lał niemiłosiernie. Dziedziniec przed magazynem pogrążony był w półmroku, którego nie mogła rozświetlić pojedyncza latarnia zawieszona przed wejściem. Więcej szczegółów pojawiało się wraz z każdym rozbłyskiem pioruna, którego rozgniewani bogowie ciskali z niebios na ziemię.

Kolejny rozbłysk przyniósł obraz biegających przed budynkiem postaci. W nadbiegających sylwetkach rozpoznała Sygryda i Matthieu, który prawie niósł Abri. Gdzieś z tyłu Mordimmer i Bugg. Nagły wystrzał zburzył rytm wygrywany przez padające z nieba gromy. Kwik koni. Ktoś upada. Ktoś inny biegnie miotając przekleństwa. Jakiś koń bez jeźdźca pogalopował w ciemność. Zza budynku wybiegły kolejne uzbrojone postacie. Wizg przelatujących blisko pocisków. Dwa uderzenia, tuż przy krawędzi dachu, spowodowały, że Alex odruchowo schowała głowę między ramionami. Kolejny bełt zrykoszetował odbity od metalowego relingu okalającego dach, obsypując twarz łowczyni drzazgami. Ktoś krzyknął z bólu. Znowu kwik panikujacych wierzchowców.

- Bogowie! Wystrzelają nas... - wyszeptała, gdy kolejna salwa niczym rój wściekłych os przemknęła w powietrzu. Przemogła się i oddała dwa strzały w stronę napastników. Liczyła raczej, że zmusi ich do szukania osłony, niż na to, że trafi. Zbyt ciemno, za duże zamieszanie, no i pada. Trafienie byłoby dziełem przypadku.

Powóz zatrząsł się, gdy niedobitki Szwadronu znalazły w środku schronienie. Trzasnęły zamykane drzwi. W odpowiedzi w bok pojazdu trafiły kolejne trzy pociski. Krąg atakujących zacieśniał się. Alex mogła już rozróżnić sylwetki jeźdźców i piechurów. "Przynajmniej kilkunastu..." - oceniła. Jakiś, widać zrzucony przez konia jeździec miota się na ziemi, nie mogąc złapać równowagi w grząskim błocie.

"Nathaniel!" - teraz widziała dokładnie, że napastników przywiódł ich niedawny towarzysz. Nacierający w ogóle nie interesowali się nim, co więcej, Nathaniel wydawał się wydawać im jakieś, niesłyszalne z powodu burzy, rozkazy!
Zauważyła leżące na ziemi dwie sylwetki. To musieli być członkowie oddziału. Kolejne osoby pomniejszające stan osobowy Szwadronu. I to z powodu zdrady!

Zacisnęła szczęki i ignorując niebezpieczeństwo wyłowiła wzrokiem dalej dosiadającego wierzchowca Nathaniela. Wymierzyła z kuszy. Cel znajdował się zaledwie kilkanaście metrów dalej. Widziała go wyraźnie w podwójnym celowniku, z powodu magazynka zamontowanego nad łożem, umieszczonego z lewej strony broni. Nie mogła chybić!

Jednak mogła. Dyliżans szarpnięty przez poganiającego konie woźnicę spowodował, że starannie wymierzony pocisk przemknął pod ramieniem zdrajcy. Nim łowczyni zdążyła zakląć, musiała mocno chwycić się barierki, by nie spaść na ziemię. Pojazd nabierał prędkości. Usłyszała jeszcze przeraźliwy krzyk tratowanych przez konie ludzi i poczuła, jak koło powozu podskakuje na jakiejś przeszkodzie. Zaklinowała stopę pomiędzy prętami przymocowanego do dachu relingu, by uchronić się od dalszych niespodzianek. Głupio byłoby zlecieć z mknącego ulicą pojazdu i skręcić sobie kark. Zaraz po tym, jak cudem uszli z życiem z pułapki pod magazynem.

Ze swojej pozycji na dachu dyliżansu obserwowała ciemność za pojazdem wypatrując pogoni.

Dhagar 29-11-2008 06:54

Wozem zdawało się miotać po całej drodze, gdy woźnica poganiał wciąż konie. Wszyscy w środku czy też na zewnątrz kurczowo lub nie trzymali się by pospadać na siebie nawzajem przy nagłych wstrząsach. Matthieu tylko zaklął w duchu na myśl o tym, że musiał zostawić za sobą swego wierzchowca. Spojrzał na Sygryda pytająco

- No dobrze, ucieczka udana, choć wzdrygam się przed tym abym ją musiał kiedyś powtarzać. - rzekł z widocznym niezadowoleniem na twarzy. Nie omieszkał spojrzeć na tileańczyka, do którego zapewne wóz należał.
- Jaki jest teraz cel tej szaleńczej jazdy ? Wszak gdzieś dotrzeć musimy, gdy pogoń zgubimy.

Van der Vill 08-12-2008 09:13

Poszło zadziwiająco łatwo. Nie mieliście pojęcia, dlaczego, ale inkwizycja zatrzymała się przy magazynie. Czy tak bardzo zależało im na zbadaniu tego miejsca, czy naiwnie ufali, że księgi pozostały w środku? Jednak wśród domysłów przebijał się jeden z bardziej realnych poglądów na sprawę: dostrzegliście, że jeden z lepiej ubranych oprawców zleciał z konia. Byc może to dowódca, który, choćby na chwilę pozbawiony przytomności, sparaliżował cały oddział.

Wasze zadziwienie własnym losem trwało dobrą chwilę. Nie było z wami Bugga ani Tileańczyka - czyżby zginęli, czy aresztowała ich inkwizycja? Coś wam mówiło, że tego już się nie dowiecie. Patrzyliście na wasze mokre, przerażone twarze i nie odzywaliście się do siebie ani słowem. Zagrożenie minęło, ale coś w was wciąż trwało w szoku.

Z obecności woźnicy na koźle zdaliście sobie sprawę dopiero, gdy krzyknął coś do strażników, przysypiających przy jednej z bram. Ku waszemu zaskoczeniu, czwórka pokornych sług prawa prędko uwinęła się z otwarciem wrót, nie robiąc przy tym żadnego problemu waszemu powozowi. Nie zadawali żadnych pytań.

[media]http://www.musicuploader.org/MUSIC/9606781228723955.mp3[/media]

Przed wami, w samym środku nocy, zamajaczyła droga z Middenheim na Altdorf. Woźnica trzasnął wodzami. Parę kolejnych kwadransów trwała cisza, cisza i cisza. Milczenie przerwał znowuż brodaty przewoźnik, rzucając parę słów w stronę siedzącej na dachu Alexandry. Bezdźwięczny las pozwolił wam usłyszeć każde wyraźnie.

- I jak się czujecie, droga pani? Czy wszystko w porządku? - zapytał mocno podenerwowanym głosem czarnobrody, nie odrywając wzroku od drogi.



Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:44.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172