Kajuta kapitańska, w której Amos szukał dziennika pokładowego, była w dużym nieładzie, czego akurat się spodziewał – podczas sztormów wszystko, co nie było przybite do ścian i podłogi latało po całych pomieszczeniach, załoganci także. Paradoksalnie przebywanie w takim czasie pod pokładem potrafiło być bardziej niebezpieczne niż narażanie się na gniew żywiołów na zewnątrz. A blizny po nadzianiu się na hak od lampy czy trafieniu przez rozpędzony nocnik kapitana potrafiły prześladować marynarza całą karierę… Dziennik na szczęście siedział grzecznie w zamkniętej na klucz szufladzie biurka, półork musiał się tylko uporać po swojemu z zamkiem. Przy okazji w jego ręce wpadł całkiem ciekawy łup: nie tylko skrzynia z wypłatami dla załogi, ale także porozrzucany na podłodze zestaw szachowy. Zebranie całości zajęło chwilę, ale było warto, w końcu każda figurka została pięknie wyrzeźbiona w kości słoniowej i komplet mógł być wart grubsze pieniądze.
Badanie zwłok dało Jinowi dość jasny obraz wydarzeń. Resztki ciał w okolicach wyrwy w burcie nosiły na sobie ślady masywnych zębów, połączone dodatkowo z niewielkimi śladami przypaleń, które nekrochemik rozpoznał raczej jako związane z energią elektryczną niż ogniem. Pierwsze skojarzenie poszło oczywiście w kierunku Dzieci Bagien, ale rozstaw szczęk był zdecydowanie zbyt wielki, by mogło być to dzieło jaszczuroludzi. To, lub byli w znacznie większych tarapatach niż dotąd myśleli… Dwóch załogantów znalezionych nieco dalej od wyrwy i pokładu miało zupełnie inny zestaw obrażeń – tłuczone, ze złamaniem kręgosłupa lub karku jako przyczyną śmierci, niewątpliwie były to ofiary samego sztormu. Nie mógł nie myśleć o ironii losu, znajdując przy nich mikstury leczące oraz umożliwiające oddychanie pod wodą, dowody dbałości kapitana o swoich ludzi.
Edward wraz z Zodem ruszyli w stronę dolnych pokładów, by upewnić się, czy nie czyhają na nich żadne zagrożenia. Nic takiego tam nie znaleźli, ładownie pełne były jedynie skrzyń i wody. Był to jasny dowód, że statek nie został zaatakowany przez jakiekolwiek humanoidy, a raczej jakieś dzikie bestie. Sam ładunek był w niezłym stanie, i o ile na pierwszy rzut oka nie był czymś wyjątkowo wartościowym, w obecnej sytuacji był dla Pridon’s Hearth niemal bezcenny. Sterty solidnych dębowych desek, gwoździe, kołki, liny, narzędzia – musiała tu być przynajmniej tona porządnej jakości materiałów budowlanych. Dostarczenie ich do kolonii zapowiadało się na wyzwanie, ale w pełni opłacalne i warte wysiłku. Najpierw jednak musieli wynieść je na zewnątrz, by dalej nie moczyły się w morskiej wodzie.
***
Zbliżała się już wieczorna szarówka, gdy bohaterowie w końcu mogli usiąść na pokładzie i odpocząć. Obok nich piętrzyła się sterta skrzyń i innego ładunku, przykryta skrupulatnie resztkami żagli. Pozostawało jeszcze w jakiś sposób przenieść je na brzeg i dostarczyć do Pridon’s Hearth – albo przynajmniej zlecić całe to dźwiganie kolonistom. Najpierw jednak trzeba się było zająć niepokojącymi śladami dostrzeżonymi przez Jina i Edwarda. Okolica ewidentnie nie była bezpieczna, a podejrzenia maga co do obecności smoczydła na tych terenach niespecjalnie ich uspakajały.
Tym bardziej, że niespodziewanie w pełni się potwierdziły.
Wraz ze zbliżającym się przypływem, bohaterowie usłyszeli nagle głośny plusk wody koło statku, a zaraz potem świst skrzydeł. Ledwie zerwali się na nogi, a zza burty z mrożącym krew w żyłach rykiem wystrzelił kilkumetrowy, wężowaty kształt, unosząc się na smukłych, łuskowatych skrzydłach nad pokładem. Bestia miała w sobie tyle samo smoka, co węża morskiego z marynarskich opowiadań – długi, wijący się tułów, potężne tylne nogi ze szponami połączonymi błoną pławną oraz prawdziwie smoczy łeb z najeżoną zębami paszczą. Jej łuski mieniły się olśniewającymi odcieniami turkusu i błękitu, służąc zapewne za doskonały kamuflaż w tutejszych wodach.
Morskie smoczydło ryknęło raz jeszcze, a po jego skórze zaczęły przebiegać malutkie błyskawice. Zanim którykolwiek z bohaterów zdołał zareagować, bluznęło w nich istnym piorunem kulistym, który poraził Zoda, przeskakując następnie na wszystkich pozostałych. Nie czekając na reakcję, bestia rzuciła się do ataku!