lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Sesje RPG - DnD (http://lastinn.info/sesje-rpg-dnd/)
-   -   [PF1e][SoP] Gniew Burzy (http://lastinn.info/sesje-rpg-dnd/20252-pf1e-sop-gniew-burzy.html)

psionik 12-02-2024 21:36

Znaleźli przyczynę nieszczęścia i śmierci załogi i bynajmniej nie był to sztorm. A przynajmniej nie tylko. Wielki, niebieski jaszczur nie stanowił jednak dużego wyzwania dla drużyny. Amos po raz kolejny żałował, że jego pistolet ma rozpaczliwy zasięg, ale przy zwinności bestii i tak by pewnie spudłował. Skupił się więc na tym, by powalić go i uniemożliwić poderwanie się w powietrze. Gdy po pierwszych uderzeniach smok padł na ziemie w szybko rosnącej kałuży krwi półork wiedział, że śliska maź nie pozwoli u się wyrwać tak szybko. Całość zajęła raptem kilka chwil ale wystarczyło to, by poharatać nekromantę. Amos przyglądał się przez chwilę zwłokom oceniając co można z nich zrobić, a że nikt nie kwapił się do stwierdzenia oczywistego, półork zamachnął się toporem i uderzył oburącz znad głowy tam, gdzie jeszcze przed chwilą był topór Zoda. Krew chlusnęła z szyi gada oblewając stojących obok Jina i Edwarda i przerywając im wpół słowa gdy wielki niebieski łeb smoczydła padł na podłogę z nieprzyjemnym mlaśnięciem.
- HA!, - zawołał Amos nie przejmując się krwią, sikającą z martwego ciała. Podniósł odcięty łeb. - Z tego będzie idealny hełm, albo naszyjnik z zębów? - zastanawiał się pukając gadzie łuski styliskiem topora. - Co o tym sądzisz Zod? Nada się? Co z niego możemy zrobić? -

Pomysł przeszukania okolicy wydawał się rozsądny, a skoro mądre głowy mówiły, że może mieć leże w okolicy, Amos zgłosił się na ochotnika by zanurkować i przeszukać okoliczne mielizny. Jeśli smok nie potrafił oddychać w morskiej wodzie, to musiał mieć jaskinie z dostępem do powietrza, co ograniczało znacznie rewir poszukiwań.
Zapasy i towar z ładowni mieli zniesiony i zabezpieczony liną, czekał jedynie na przypływ, więc równie dobrze można było skorzystać z ciepłej wody i poszukać nieco brzdęku.


Sindarin 16-02-2024 08:04

Poklad rozbitego statku szybko zaczął przypominać zakład rzeźniczy na otwartej przestrzeni. Edward wykazał się zadziwiającą znajomością smoczej anatomii, z wprawą kierując działaniami Zoda i Jina, w tym samym czasie utrzymując koncentrację na rzuconym zaklęciu. Praca trwała dobrych kilka godzin – skórowanie, oddzielanie ciała od kości, segregacja narządów wewnętrznych, a także zbieranie krwi i żółci do przygotowanych przez alchemika pojemników. Skończyli dopiero późnym wieczorem, zmęczeni, ale usatysfakcjonowani. Udało im się zebrać naprawdę solidną ilość różnego rodzaju materiałów. Jin katalogował już w głowie potencjalne tynktury i mieszanki, które będzie mógł z nich wytworzyć, Zod szacował, na jak duży pancerz wystarczy ściągniętej z gada skóry, a Edward z pewną melancholią obserwował, jak dzika bestia, której nie można jednak było odmówić pewnego smoczego majestatu, stała się jedynie stertą produktów i przyszłym nekromantycznym sługą.

Tymczasem w głębinach morza Amos rozkoszował się pełną wolnością. Zdarzało mu się nie raz i nie dwa nurkować, lecz był to pierwszy raz, gdy dzięki pomocy Edwarda mógł to robić niemal bez ograniczeń, dopóki ten będzie utrzymywał czar. Zaklęcie sprawiło, że na dłoniach i stopach półorka wyrosły błony pławne, a na jego szyi pojawiły się niewielkie skrzela – przedziwne uczucie, ale po wskoczeniu do wody okazało się wręcz doskonałe. Miał pełną swobodę i czas na poszukiwanie leża smoczydła: zadanie trudne, ale warte wysiłku. W tych warunkach praktycznie nie miał żadnych wskazówek, gdzie go szukać, ale po dłuższej obserwacji okolicy zauważył pewną prawidłowość: morskie życie, normalnie tętniące w takich okolicach, tu było wyjątkowo skąpe. Ryby nie zapuszczały się w okolice statku, a także wyraźnie omijały niektóre fragmenty morza w pewnej odległości. Podążając tymi „martwymi korytarzami” Amos dopłynął w końcu do sporego skupiska skał około mili od brzegu, w którym znajdowała się przestronna jaskinia z niewielką przestrzenią powietrza, zawalona różnego rodzaju gratami. Edward miał rację – większość z tego była nic nie wartym barachłem, ale udało mu się znaleźć kilka perełek. I to dosłownie: niewielka piramidka pereł wydawała się najbardziej prominentnym skarbem, chociaż bystre oko pirata dostrzegło także parę innych fantów: delikatne, ozdobione runami stalowe karwasze, szklaną fiolkę z jakimś płynem oraz dwa zwinięte zwoje, których jakimś cudem woda w ogóle nie uszkodziła.

Gdy wrócił na pokład statku, na zewnątrz panował już mrok, a ze smoka zostały już tylko kawałeczki.

Zaalaos 18-02-2024 14:24

Wreszcie skończyli brudną robotę. Jin patrzył na swój świeżo obrobiony szkielet i zaczynał się zastanawiać nad tym jak najlepiej go wykorzystać. Z jednej strony mógł zainwestować, z pomocą Zoda i jego kunsztu, w opancerzenie dla szkieleta, z drugiej… Widział już jak skończyło się to dla trolla. Nie, zwłoki posłużą mu tak długo jak będzie to możliwe, ale nie będzie ich oszczędzał. Lepiej żeby to one stały na froncie i broniły go przed ciosami przeciwników. Zadrżał delikatnie i przyłożył dłoń do boku w który niedawno wbite były szczęki żmija, skóra była już gładka, jakby nie odniósł żadnych obrażeń, ale wspomnienie bólu wciąż kołatało się po jego głowie. Nie chciał ponownie być ranny.

- Życie. Śmierć. Odwrócenie. - wyszeptał, a kości zaklekotały unosząc się z pokładu. Przez krótką chwilę chwiały się, gdy nekromantyczna energia szukała punktów zaczepienia, ale w końcu szkielet nabrał formy. I drapieżności. Jin czuł jak smoczy duch starał się wyrwać z jego kontroli.

Przez kilka chwil podziwiał swoje nowe dzieło, nim zwrócił się do towarzyszy. W każdym razie tych którzy byli na pokładzie.

- Jestem wstanie wytworzyć z tych materiałów kilka ciekawych produktów. Krew ma potężne własności lecznicze i chroni przed negatywną energią. Może nam się przydać jeśli znowu wpadniemy na wyznawców Bladej Pani. Soki trawienne mogą mi się przydać do wytworzenia potężniejszych flaszek kwasu. Podejrzewam że jedna będzie mogła się przepalić przez cały ten statek na wylot. Nie zapominajmy też o smoczych perfumach. Możemy je albo wykorzystać, albo sprzedać. Nie wiem natomiast co uzyskamy z gruczołów wydzielniczych. W Ars Draco jest napisane że maź pozyskana może posłużyć do podpalenia ostrza by zadawać okrutne ciosy, ale organy tego smoka generowały elektryczność, nie ogień. Pytanie czy próba wykorzystania z stalową bronią nie skończy się porażeniem. - gdy skończył mówić do towarzyszy spojrzał na swojego sługę i przemówił w smoczym. - Podejdź i delikatnie mnie dotknij. - a posłuszne zwłoki zbliżyły się i oparły jedną łapę na boku alchemika. Jin w obrzydliwy sposób wytrzewił się, a kości szkieleta wpadły do pozawymiarowej przestrzeni jego ciała. Ułamek sekundy później pokład był już pusty, a po nekromancie nie było widać śladu wydarzenia które miało dopiero co miejsce.

- Proponuję odpocząć i rano ruszyć dalej. Przypominam o tablicach które pozostawiliśmy w niedawno przez nas odkrytych ruinach. Pan Blackwell oferuje za nie okrągłe dwa tysiące żagli. Jestem pewien że dodatkowa gotówka na ekwipunek przyda nam się nim ruszymy zmierzyć się z jaszczuroludziami.

EdwardDragon 23-02-2024 20:47

Edward starał się zachować profesjonalizm i być na tyle przydatnym na ile potrafił. Scena w której Jin ożywił szkielet smoka i przyzwał go do siebie w pewnym sensie mu zaimponowała. W końcu trzeba mieć całkiem spore pokłady siły i wysokie umiejętności by ożywić i zapanować nad czymś takim.. z drugiej jednak nie był w stanie ukryć swojego zniesmaczenia gdy ujrzał jak ten połknął cały szkielet. Nie do końca tak wyobrażał sobie spotkanie z pierwszym "smokiem" co nieco go smuciło, jednak starał trzymać się bardziej myśli o tym że udało mu się być w końcu nieco bardziej użytecznym przynajmniej po walce i tym że być może teraz będą w stanie znacznie zwiększyć szansę na ocalenie żyć i innych jak i swoich.

-Zgadzam się, nie ma sensu iść w nocy a przynajmniej przez jakiś czas jeszcze nic nie powinno tu nam zagrozić na terenie smoka.

Po tym mag zaczął szukać sobie jakiegoś wygodnego miejsca.

Arvelus 25-02-2024 19:57


Zod zakończył przygotowywanie smoczej skóry do transportu. Nie była gotowym materiałem, ale była łatwa do przeniesienia i powinna wytrzymać w tym stanie nawet kilka dni. To nie do końca był jego obszar zainteresowań, normalnie wolał bawić się w stali, młotem i ogniem zmuszać ją do posłuszeństwa. Praca w skórze była delikatniejsza. Zgrabniejsza. Nie jego dziedzina.

Ale nie zmniejszało to jego ekscytacji na myśl o pracy w smoczych materiałach. To miało być nowe doświadczenie… ale teraz zbliżał się zmierzch, a potem noc. Najwyraźniej będą nocować na statku. Zapytałby Amosa czy to bezpieczne… ale nie było go. Trudno….

Obszedł okręt dwa razy szukając miejsc którędy nocą ktoś mógłby się zakraść, a potem… zabrał się do wyrąbywania niepotrzebnych już okrętowi desek… potem je ostrzył, potem związywał linami których również na okręcie było więcej niż potrzeba. W ten sposób zbudował proste ostrokoły. Kilkanaście ich. Proste. Skuteczne. Nie do obejścia w warunkach bojowych, łatwo kierującymi walkę na tereny dla nich korzystne.

Nie rozkładał ich jeszcze. Nie chciał nieprzyjemnie zaskoczyć nimi Amosa.

psionik 28-02-2024 09:56

Pływanie w morskiej wodzie sprawiło Amosowi dużo radości. Od dawna nie czuł takiej wolności, ale było coś jeszcze. Przypomniało mu jego dawne życie, tęsknotę za morzem, za skrzypieniem kołyszącego pokładu i nurkowaniem w płyciznach. Tym razem sytuacja wyglądała inaczej. Dzięki zaklęciu mógł oddychać swobodnie pod wodą, co dawało nieznane dotąd półorkowi możliwości. Było w tym jednak coś niebezpiecznego. Co jeśli Edward straci koncentrację, lub po prostu zrezygnuje z utrzymania go? Amos nie bał się śmierci, ale zdecydowanie wolał kulkę w głowę, niż brak powietrza w płucach zalanych morską wodą, toteż zanim zrzucił buty, pancerz i inne niepotrzebne przedmioty i wskoczył w toń zabrał ze sobą kilka przedmiotów ze statku. Znalazł kilka worków, które nadadzą się do pakowania łupów, sporo sznurów z rozwalonego takielunku i pęcherz z powietrzem. Tak na wszelki wypadek.
Jedną część lini przywiązał do dużej, pustej skrzynki, którą wrzucił do wody. Drugą przymocował do pasa. Gdyby cokolwiek się stało, szybciej podciągnie się do powierzchni, niż wypłynie. Dodatkowo, gdyby ciężar łupów był zbyt duży, może przywiązać go do liny i holować do statku.
Odpowiednio przygotowany i pełną dozą nieufności w magię, półork zniknął pod wodą.

Skarb, który znalazł, nie był ku rozczarowaniu pirata zbyt pokaźny. Zmieścił się do jednego worka i to mimo tego, że Amos bardzo skrupulatnie przeszukał każdy fragment jamy.
Wracając sprawdził jeszcze czy nic ciekawego nie leży na dnie, na potencjalnym szlaku smoka i wrócił na statek.
Podziękował Edwardowi skinieniem głowy za nie terminowanie czaru zanim nie znalazł się bezpiecznie z powrotem na statku i rozłożył łupy na kawałku suchego płótna.

Zostawił jajogłowym mędrkowanie nad znaleziskami, sam spojrzał na martwy łeb smoka. Co można z niego zrobić? Pierwszym pomysłem był hełm, ale może naszyjnik z kłów byłby lepszy? Może mógłby coś zrobić z błony wyrastającej tuż za głową? Zwijana zapewniała lepszą aquadynamikę, a postawiona pomagała w zastraszaniu, tylko jak to wykorzystać?
- Hej, będziecie potrzebować mózgu tego gada? - spytał w stronę Edwarda i Jina.

Nie mogąc się zdecydować co zrobić z trofeum, Amos spreparował go i wrzucił do jednej ze skrzyń. Będzie mieć jeszcze chwilę na podjęcie decyzji.

Sindarin 04-03-2024 10:43

Noc spędzona na uziemionym statku, choć bezpieczna, nie należała do szczególnie spokojnych. Deski pokładu zapewniały co prawda świetną osłonę przed deszczem i wiatrem, ale wzburzone morze nic sobie nie robiło z tego, że masywny kadłub wbity był między skały i osadzony na mieliźnie. Za każdym potężniejszym uderzeniem fal całość przechylała się lekko, acz zauważalnie, a drewno skrzypiało niemiłosiernie. Całość sprawiła, że większość drużyny ledwo zdołała zmrużyć oko – większość, gdyż dla Amosa spał jak zabity, wręcz z przyjemnością wspominając lata spędzone na morzu.

Kolejne dni wypełnione były znanymi i żmudnymi zajęciami. Wyciąganie i zabezpieczanie ładunku ze statku (nie mieli możliwości dostarczyć go do kolonii na własną rękę bez zrobienia kilku kursów), powrót do Pridon’s Hearth ze słodko-gorzką wiadomością dla Gallio Meniusa, a także kolejna ekspedycja do latarni celem wydobycia antycznych tablic dla pana Blackwella.

***

Otyły kupiec był szczerze zasmucony, gdy bohaterowie wręczyli mu dziennik pokładowy, informując jednocześnie o zniszczeniu statku i śmierci całej załogi. Ścisnął niewielką książkę, sięgając jednocześnie do wypchanej sakiewki.
- Dziękuję, panowie – powiedział, a w jego głosie słychać było przygnębienie - Przynajmniej wiem już, w jakiej sytuacji jesteśmy. Ładunek może poczekać kilka dni, kiedy pogoda się poprawi, wyślę tam kilkunastu ludzi, żeby go sprowadzili. Materiały budowlane z pewnością przydadzą się hrabiemu w rozbudowie kolonii – dodał z nieco wymuszonym uśmiechem, wyciągając kilkanaście klejnotów, przeliczając je i podając Zodowi - Każdy z nich będzie wart sto żagli. Jeszcze raz dziękuję i mam nadzieję, że o ile będziemy mieli jeszcze szczęście współpracować, to w lepszych okolicznościach –

***

Oczyszczone z nieumarłych podziemia starożytnej latarni były mroczne i milczące, przepełnione aurą niesamowitości. Budziło to jakiś dziwny niepokój, w którym każdy głośniejszy odgłos powodował nerwowe reakcje. Bohaterowie wręcz oczekiwali, że lada moment coś wychynie ze ścian i rzuci im się do gardeł. Tak się jednak nie stało – cyklopowy grobowiec pozostawał wypełniony ciszą i bezruchem.
O ile ściągnięcie antycznych tablic ze ścian nie było wielkim problemem, to już transport na powierzchnię tak, by ich nie uszkodzić, stanowił już pewne wyzwanie. Na szczęście sprawiony przez Jina szkielet smoczydła, choć niezdolny do lotu, ze swoją masą oraz siłą był i tak nieocenioną pomocą.

Pan Blackwell czekał już na bohaterów przed swoim magazynem, wyraźnie przygotowany na ich przybycie. Na widok artefaktów jego oczy zabłysły.
- Dobra robota – stwierdził, przesuwając pomarszczoną dłonią po jednej z tablic - Piękne egzemplarze, w doskonałym stanie. Jeszcze dzisiaj dostaną panowie pełną wypłatę – zamilkł na moment, jakby rozważał, czy coś jeszcze dodać, po czym kontynuował - Wieść niesie, że uraziliście jakoś pannę Gadd. Miejmy nadzieję, że nie będzie was oczerniać w oczach hrabiego. Nie chciałbym, byście mieli z nim trudności –

Zaalaos 10-03-2024 13:33

Czas spędzony na statku dłużył się nekromancie niemiłosiernie. Pracy było dużo, w dodatku fizycznej, co było najbardziej znienawidzoną formą aktywności w jego życiu, jakkolwiek znał jej zyski i zalety. Nieumarły którego z pomocą drużyny pozyskał nie nadawał się do delikatnej i precyzyjnej pracy przenoszenia i zabezpieczania materiałów, a zwłoki załogi… Cóż, Jin czuł pokusę by ich wskrzesić i ułatwić sobie pracę, ale udało mu się na tym impulsem zapanować. Zawsze pracował tylko z nieinteligentynim istotami, albo tymi które próbowały go zabić. Było to w jego mniemaniu sprawiedliwe… I miał nadzieję że nie przyciągnie w ten sposób uwagi Bladej Pani, czy jakiegokolwiek innego bóstwa. Z pewnością byli nekromanci bardziej godni uwagi bóstw obrabowanych z dusz.

***

Podróż przez dżunglę z każdym dniem stawała się coraz prostsza. Nekrochemista czuł jak rośnie jego siła i umiejętności. Teraz wędrował w przyjemnym, chłodzącym oparze otaczającym jego ciało. Drogę przed nim torowali krzepcy towarzysze, a w wyjątkowych sytuacjach “wypluwał” swojego smoczego sługę by ten poradził sobie z największymi z obalonych przez burze drzew. Było to w pewnym sensie przyjemne.

Czuł też jak natura tętni życiem. Ciągły cykl wzrostu, śmierci i rozkładu. I gdzieś w tym cyklu wcinać mógł się on. Na każdym etapie. Mógł powstrzymać śmierć. Zatrzymac rozkład. Zamrozić wzrost. Ale nie potrafił zmienić biegu koła, tylko wepchnąć swoją rękę w szprychy. Może z czasem nauczy się odwrócić jego bieg. Ale na chwilę obecną był prawdziwie szczęśliwy ogromem wiedzy jaką nabywał. Mądre księgi były dobrą bazą, ale tylko z samodzielnej obserwacji i eksperymentów płynęło zrozumienie.

***

Gdy ponownie odwiedzili ruiny Jin czuł się niepewnie. Obawiał się że nieumarli znowu powstaną, ale na całe szczęście ta obawa się nie zrealizowała.

Tablice zostały przez nich sprawnie zestawione na ziemię, a smok swoją tytaniczną siłą wyniósł tablice na powierzchnię. Potrzebował wielu kursów, za każdym razem biorąc tylko jedną tablicę, z Jinem wydającym bardzo precyzyjne komendy jak i co istota ma robić. Pozbawiony intelektu nieumarły wymagał takiego stałego i żmudnego nadzoru, jakkolwiek wciąż było to o wiele prostsze i szybsze niż gdyby próbowali z towarzyszami te artefakty wyciągnąć na powierzchnię własnymi siłami.

Już na stałym terenie, daleko nad poziomem morza z pomocą towarzyszy spreparowali prosty plecako-wózek, który założyli smoczydłu na grzbiet. Włożyli do wnętrza tablice, poodzielane od siebie grubymy warstwami sprężystych, gigantycznych liści amortyzującymi uderzenia i chroniącymi przed otarciami. Na całość Jin narzucił żaglowe płótno, zrabowane z zniszczonego statku Galiusa, tak że spod niego nic nie wystawało.

Całą drogę powrotną nekromanta szedł obok swojego tworu, wydając ciche komendy, pilnując bezpieczeństwa transportu i co najważniejsze podtrzymując magię. Dopiero gdy byli relatywnie blisko miasta zdemontowali “transport”, Jin zassał smoczydło do swego wnętrza, a ostatnie kilometry pokonali wioząc tablice w wypożyczonym z miasta wózkiem.


***

W tawernie jak zawsze było gwarno, a na stole który zajmowali było dość jedzenia i napitku dla wszystkich. Jin czuł że to ich ostatnia szansa na odpoczynek, nim rzucą wyzwanie jaszczuroludziom w centrum ich terenów. Na stole był też potężny mieszek, z którego bogactwo niemal się wylewało i trzeba było coś z tym zrobić.

- Trzy tysiące osiemset czterdzieści trzy żagle. Dość gotówki aby osiąść na swoim spłachetku ziemi i przeżyć resztę życia w relatywnym komforcie… ale proponuję to zainwestować. W nas. Ja jestem na chwilę obecną usatysfakcjonowany… - powiedział nekromanta ręką poprawiając podarowaną przez niziołki opaskę -... lecz nasze szanse wzrosną jeśli kupimy lepszy ekwipunek. Panowie może macie jakieś zapotrzebowania?

Arvelus 10-03-2024 19:44


Zod zmartwił się obrażeniem… ktokolwiek to był.
- Czy to nie ta babka co podrywała Amosa? Czemu jest urażona, coś źle zrozumiała na tym waszym piwie? - zapytał Dragonsona nie pamiętając dobrze jak tamta sytuacja wyglądała.
- Może da się to wyjaśnić? Przeprosić? - kontynuował bardziej myśląc na głos niż coś proponując, ale uznał, że jest wścibski i zarzucił temat.


- Cóż… - zaczął na propozycję Jina - Jeśli chcemy jakoś się zrzucić to na starym kontynencie mój towarzysz wyprawiał cuda z Torbą Nieskończonych Ekstrementów. Trudności z zebraniem opału na noc? Torba Ekstrementów. Kwiatki trzeba nawieźć? Torba. Ktoś zasługuje by dostać suszonym łajnem w twarz? Macie rację, torba. Jak ktoś bardzo zirytuje to da mu się wysypać dwieście kilo krowiego łajna pod drzwiami… zanim ktoś zapyta… tak, ten towarzysz o którym mówię był bardem.

- Token Ptasiego Pióra zawsze jest przydatny, choć drogi i raczej wręcz filantropiczny, bo najlepsze zastosowanie to zawsze wysłanie wiadomości ludziom co zostali w mieście gdy my nie wiemy czy przeżyjemy by dostarczyć wiadomość.

- Inna możliwość to też adamantytowa strzała. Sama w sobie niewiele warta, ale jej grotem, przy poświęceniu dość czasu, można się przedrapać przez każdy materiał.

- Osobiście rónież jestem fanem Sznurowań Muła. Na kimś solidnej postury - wskazał tu kciukiem samego siebie - Pozwalają nieść naprawdę wielkie ciężary. Z takimi te tablice byśmy zabrali w pierwszy podejściu. Tylko komuś bym musiał oddać Umbrową Opończę, bo wchodzą ze sobą w negatywną interakcję. Jakbyśmy szli w tym kierunku to technicznie dałoby się też dokupić do zestawu Pas Udźwigu. Z tymi dwoma swobodnie bym udźwigną ponad półtorej tony nawet nie zwalniając. Sprawdzałem kiedyś. Ale obydwa to raczej przesada. Sznurowania to zwykle około tysiąca koron, a pas to już dwa razy tyle. Wayfinder z Klarownym Wrzecionem dwukrotnie zmniejsza problemy logistyczner związane z jedzeniem i wodą i raz dziennie pozwala okryć się potężną ochroną przez charakterem. Jakby dać taki naszym pierwszoliniowcom… - wskazał Amosa i siebie - to byłaby to nieignorowalne polepszenie naszej odporności. Ten zestaw zwykle wychodzi po półtorej tysiąca, bo kamienie ioun często pękają w procesie i da się je kupić po kosztach. wtedy. Choć nie wiem jak tutaj…


psionik 12-03-2024 09:17

Noc na pokładzie była tym, co wzbudziło nuty nostalgii w sercu pirata. Kołysząca koja znaleziona pod pokładem, trzaskające deski i smak słonej bryzy. Nic dziwnego, że Amos wstał wypoczęty i gotów do pracy. Dość szybko uwinęli się ze spławieniem dobytku na ląd korzystając z przypływu i w niedługim czasie większość dobytku leżała zabezpieczona na lądzie. Nadal brzydząc się nekromancją, półork musiał przyznać, że posiadanie martwego sługi, który nie czuje zmęczenia, ani bólu znacznie przyśpiesza pracę.
Tyle mogli zrobić sami, przytachanie tego do kolonii to już robota dla mniej wykwalifikowanych osób, czyli miejscowych chłopów i rybaków. Oni musieli ruszać dalej.
Co prawda Amosowi nie uśmiechało się zbytnio bieganie za tablicami, ale złoto skutecznie go przekonało. No i nudne życie Pridon's Heart. Starał się przy tym nie marudzić za nadto, jednak czekał na właściwą akcję, czyli moment, w którym ruszą na jaszczuroludzi. Nie chodziło nawet o samo zabijanie, ale bardziej o adrenalinę. Patrzył na miejscowych zastanawiając się, kto zmusił ich do tego losu? Co musieli robić wcześniej w życiu, że uznali to miejsce za wybawienie? Pokręcił głową.

Temat zdobytych pieniędzy był ciekawy, jednak półork wątpił, by w tej osadzie zdołali dostać cokolwiek co by go mogło interesować. Jakiś magiczny toporek, może inne błyskotki. Tu były potrzebne zupełnie inne narzędzia, toteż gdyby miał decydować, znalazłby jakieś ustronne miejsce i zakopał cały skarb do czasu, aż wynajmie krypę, która pozwoli mu znaleźć się gdzieś, gdzie cały ten brzdęk można będzie wydać.

- Urazę? - spytał z niedowierzaniem półork, gdy Blackwell zdecydował się w końcu wybełkotać co leżało mu na sumieniu. - Oczerniać? Niech spróbuje powiedzieć, że mam małego, krzywego, lub parchatego! - odgryzł się Amos w udawanej złości. Nie dodał swoich przemyśleń na temat kobiet, bolców i humorów, bo wiedział, że to z pewnością trafi do uszu tych, do których zdecydowanie nie powinno.
- Zajmiemy się udobruchaniem panny Gadd, z całą pewnością. - odpowiedział po chwili poważnym tonem ani na moment nie zdradzając co konkretnie ma na myśli. - Dzięki, równy z ciebie chłop. - klepnął mężczyznę po ramieniu i ruszył razem z innymi do tawerny.
- Jak myślicie, jak taka banda kamratów mogłaby udobruchać pannę Gadd? Macie jakieś pomysły? - rzucił wesoło gdy oddalili się od magazynów.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:04.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172