Oddali związanego goblina obsłudze powozu. Wyszło, że stajenna zna gobliński, więc Ramiel poprosiła ją, aby opowiedziała mu historię swego życia… Szły prze las. Było mokro i deszczowo, brodzili w błocie, a drzewa zrzuciły już wszyskie liście. Karendis prowadziła, Ramiel usiłowała jej pomóc, ale błoto, piąty żywioł Brewoji, rozproszyło ją. Ale to nie przeszkadzało wiedźmie, która dziarsko prowadzila ich przez las. W pewnym momencie usłyszeli krzyki. - Wiecie na kogo podnosicie rękę? Na Zbycha Grzymałę!. Hej, a po co wam ten rożen? |
Przeprawa nie była nieprzyjemna ale warta wysiłku bo wyglądało że dotarli akurat w odpowiednim momencie. - Naprawdę mamy wyczucie czasu co ? - Elphira skomentowała słysząc wymianę. - Kurde nie chcę wchodzić na ślepo. Skarbie rzuć okiem z czym mamy do czynienia ? Jak nie ma czasu na zwlekanie to wchodzimy niech myślą że jest nas tylko troje. - To powiedziawszy wyciągnęła dłoń w stronę Ramiel czyniąc ją niewidzialną. |
Ramiel pobiegła na miejsce, skąd dobiegały odgłosy i zobaczyła obóz, dla zdecydowanie większej liczby osób. Zobaczyła tam rozpalane duże ognisko nad którym był teraz wymontowano i przywiązywano doń bardzo grubego człowieka o nalanej twarzy i wyglądzie ex-zbira, jednak odzianego w bogate szaty. Obok były trzy w miarę porządnie wyglądające gobliny i ogr, który wydawał się być pozbawiony śladów chowu wsobnego. - Słuchaj, w normalnych okolicznościach bym może i użył łagodniejszych metod, ale kurwa przez twoich strażników zginął mój młodszy brata, więc mam to gdzieś. – rzekł z twardym akcentem z Molthune. - Wy psubraty popamiętacie mnie! – krzyczał facet. Ramiel wróciła i streściła wszystko. |
- Dobra robota, ucałowała bym cię ale to może być trudne w tym momencie. - uśmiechnęła się w kierunku gdzie powinna być Ramiel, z tego co mówiła mieli już niewiele czasu by interweniować. Czarodziejka zważyła swoje opcje ogr i gobliny były w złych nastrojach więc może pasowałoby ostudzić ich nastroje magią ale z drugiej strony zastanowił ją fakt że ogr przewodzący bandzie był niezwykle elokwentny. W końcu zdecydowała… *** - Panowie, obawiam się że nie możemy pozwolić na wolno pieczenie pana Zbycha. Być może dojdziemy do jakiegoś porozumienia w tej sprawie ? - Elphira zawołała zbliżając się ostrożnie do obozowiska. W przeszłości dobra gadanina pozwoliła jej kompanom uniknąć przemocy nie jeden raz, miała nadzieję że i tym razem jej nie zawiedzie. |
Ogr popatrzył na Elphirę mrużąc oczy. Wydawał się być nieco skołowany, ale starał się nie dać tego po sobie poznać. - Po pierwsze, kim jesteś? Po drugie, co cię on obchodzi? Po trzecie dupek nie nie chce powiedzieć nazwisk! - rzasnął - Nie znam żadnych nazwisk kurwi synie! – zakrzyknął Zbychu. |
Elphira musiała przyznać że ogr rzeczywiście wydawał się bardzo ogarnięty zważając że jej wcześniejsze spotkania z przedstawicielami gatunku były bardziej brutalne nie wspominając o ledwo skleconych zdaniami. Wadząc dezorientację na jego twarzy zaświtała jej pewna myśl, może i jej twarz pokerowa była gorsza od Ramiel ale też umiała być podstępna gdy trzeba. - Zostawiliście niemały bałagan na drodze. - rzekła z dezaprobatą krzyżując ramiona. -Szefowa nie miała czasu więc jestem ja, macie już papiery ? Jak nie to dajcie go tutaj, już z panem Zbychem dojdziemy do porozumienia innymi sposobami. - spróbowała uśmiechnąć się złowrogo a w duchu modląc się do Desny by uwierzyli w jej blef. |
Ogr prychnął. - A co kurwa, za mytników mieliśmy się poprzebierać? Właściwie to jest myśl, ale jak Jaskółka sobie wyobrażała jego złapanie? Powiesz mi? Wiedziałem, że dwa kafle za taką robotę to oszustwo!. Ale dobra, pogadaj z nim, niech ci poda nazwiska. Bo kurwa zaraz mu przyjebie. – pogroził Zbychowi. Zbychu popatrzył na Elphirę z pogardą. - Więc to tak? Sprzedajna baba, wiedźma zawszona, dziewka zasyfiona, na cnotlywych szlachciców cnotlywość następuje… – powiedział, ale ogr go szturchnął, aż się przewrócił. - Widzisz co za menda? – rzekł do Elphiry. |
Przesłuchanie goblina dało im dość informacji by uwiarygodnić jej blef, całe szczęście że ogr nie zadawała dodatkowych pytań. Oczywiście gdyby go od tak oddał to byłoby za łatwo a szlachcic też nie ułatwiał sytuacji, pytanie co dalej. Wiać gdy dostanie go w swoje łapy czy próbować wmówić że chce go przesłuchać na stronie ? “Kórwa człowiek mudupę ratuje a ten jeszcze komplikuje.” przeklęła w duchu choć zgadywała że w danej chwili nie wyglądała zbyt przyjaźnie. - Będzie dla ciebie lepiej jeśli sam tu przyjdziesz. - warknęła do Zbycha nie wychodząc z roli. “Może powinnam rozważyć karierę w teatrze ?” |
Zbychu przełknął ślinę i podszedł do Elphiry. - Ale ja naprawdę ich nie znam. Bo to wozili mnie w różne miejsca i dawali coś po czym spałem, a potem plecy mnie bolały. A potem taki szczuroczłek i blady koleś na nie popatrzyli i coś zapisali, a ja dostałem tytuł i ziemię – rzekł przestraszony grubas. „A czy to aby dupa go nie bolała?” usłyszała w głowie głos Karendis. |
Słuchając szlachcica czarodziejka zaczęła się zastanawiać w jaką to intrygę się wpierdoliły ruszając mu z pomocą. Tylko co teraz ? Raczej nie było szansy by ogr pozwolił jej zabrać go na stronę w celu “przesłuchania”, z drugiej strony sama chciała wiedzieć o co tu chodziło. “Dupa a nie szlachcic jak widać. Sugestie ?” odparła na komentarz Karendis. “Pewnie ! Spierdalamy. Jakby to była ładna laska, a tak…” usłyszała w odpowiedzi. Elphi mogła tylko przewrócić oczami na tą jakże cenną radę. - Nie musisz się drzeć, słyszę cię dobrze. Dawno to było ? Potem jeszcze ich widziałeś czy po tym jak dostali co chcieli zostawili cię z tytułem ? - spytała, skoro już i tak w to wdepła to mogła chociaż się zorientować co było grane. Zastanawiała się też co tak ciekawego musiał mieć na plecach by jego patroni nagrodzili go tytułem i ziemią zamiast po prostu się go pozbyć. Bądź też zrobić z nim coś nieprzyjemnego jak zdarzyło jej się wyczytać w kilku powieściach z intrygami dworskimi. |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:53. |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0