lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Sesje RPG - Fantasy (http://lastinn.info/sesje-rpg-fantasy/)
-   -   [TES] Pieśń Czerwonych Piasków (http://lastinn.info/sesje-rpg-fantasy/20468-tes-piesn-czerwonych-piaskow.html)

Nanatar 18-04-2024 21:03

Wnętrze Bhtzarku, noc 21/22 Pierwszego Siewu 2E 581

Bliskie na początku zwarcie, I'ne przekuł w przewagę, przyjmując niewielkie obrażenia, co tylko zaostrzyło apetyt na odwet, ujął oburącz rękojeść i wyprowadził prędką serię mając w zasięgu wszystkie metalowe stwory. Kiedy już taniec z ostrzem rozpoczął nie mógł przerwać Khajiit, nim starcie nie zostanie zakończone, wtedy dopiero, tak tresowany. Nie mógł i nie chciał, tak się stęsknił za rzemiosłem.

Kiedy się już May rozzuchwalił, kiedy u boku sojuszników poczuł, śmielej zaczął poczynać sobie z mieczem. W dwa kroki wyminął blaszanych strażników i zaatakował od tyłu odbijając ostrze z dwymerytu od podłoża, nie zawiódł sprężystością starożytny metal, choć cięższy nieco, to ważony doskonale, jakby pod łapy Khajiickie. Skry krzesał, mechanizmy w pół rozbijał, ostatniego w pobliżu wybił poza most jakby grał w cricket.

Ćwierć sekundy wypoczynku, kiedy brakło zagrożenia, rozglądnął się May wokół, czarownika dostrzegł na moście, znów w wir walki się rzucił, z precyzją eliminował kolejne zagrożenia, tym razem krótkimi cieciami, energię oszczędzając. Yarred z powściągliwością, zaś ork swym przeważonym w topór tarsarem topornie właśnie wtórowali tańcowi mieczy, układając metaliczny balet. Kiedy tylko ostatni w pobliżu konstrukt mechanizm złożył, miecz Maya równo wylądował w jaszczurze.

Choć o życie Bretona przestał się martwić, to nigdzie nie dostrzegał elfiej wiedźmy, wtedy nawet kiedy wszystkie blaszaki w pobliżu zostały unieszkodliwione, i wtedy nawet, a może wtedy jeszcze bardziej, kiedy masa blaszanych krabów wpadła na magiczne runy czarownika czyniąc zamęt i zgrozę blaszanych odpadków.

Złość i zawód walczyły o lepsze w głowie Khajiita, kły szczerzył zły, że się zgubiła złota złośnica. Tyły osłaniając, choć nigdy ostatni, pchał wszystkich ku wyjściu, małą tarczą ciało osłaniając złapał jeszcze w biegu dwa unieszkodliwione, a w miarę kompletne konstrukty. Tak na nowo wyekwipowany mignął niebieskobiałym cieniem ku wrotom i świeżemu powietrzu.

Jak mniemał za tropem, który tak diabolicznie zawładnął umysłem Khajiita. W obliczu przestrzeni otwartej dwie nowe zdobycze cisnął bezceremonialnie w dół, jak wcześniej ciskał indorami. Wskoczył na balustradę mostu za mechanizmem wrót się rozglądając. Na uwadze miał, że zaraz może się na most wtoczyć blachara kulista.

Wykonam test spostrzegawczości. Bez przerzutów.
Jak trzeba jakieś dodatkowe po drodze, by uniknąć pocisków to daj znać Mistrzu.
Do te pory wykorzystałem 1 Punkt Staminy, 1 Punkt szczęścia i zaliczyłem jedno obrażenie. (?)

Tymczasem pozostawiam pola koleżankom i kolegom.




Ketharian 23-04-2024 20:48

Zewnętrzny most, noc 21/22 Pierwszego Siewu 2E 581

Nazz wbiegł na odkrytą przestrzeń zewnętrznego mostu smakując świeże nocne powietrze niczym przednie cesarskie wino. Dopiero teraz uświadomił sobie jak ciężkie i przesiąknięte podziemnymi gazami były oddechy czerpane we wnętrzu enklawy, jak wielka duszność kładła na barki Cienia ciężar niedotlenienia w trzewiach Bhtzarku.

Teraz, pod rozgwieżdżonym niebem pełnym znajomych konstelacji Redgard poczuł nagły przypływ wigoru, który uderzył w niego z wręcz nadnaturalną siłą.

- Dzięki ci, Pani - wyszeptał krzyżując mimowolnie palce wolnej dłoni i odwracając się jednocześnie bokiem do otwartych na oścież dwemerytowych wrót. Ine May był tuż za nim, jednym wielkim susem zrównał się z ludzkim towarzyszem kreśląc w powietrzu fantazyjne figury ostrzem krasnoludzkiego miecza.

- Ten khajiit jest pogromcą pająków! - oznajmił cętkowany drapieżca opryskując twarz Nazza kropelkami gorącej śliny - Przez grzeczność zostawił kilka innym, lecz podołałby sam wszystkim!

Cień zmienił układ palców na ostrzu własnej dłoni, wpatrzony w poświatę bijącą z miejsca, w którym bretoński czarodziej ponownie sięgnął po moc runicznych pułapek. Podobnie jak w pustynnej kotlinie, i tutaj magia adepta posiała prawdziwe spustoszenie. Większość wyrzuconych wybuchami w powietrze konstruktów uległa jakiemuś mechanizmowi samozniszczenia, serią miniaturowych eksplozji rozświetlając ciemne wnętrze enklawy. Sylwetki nadbiegających towarzyszy rysowały się na tle tej oświaty doskonale czarnymi konturami, ale bystre oczy Cienia bez trudu rozpoznały w ich konturach postacie pustynnych nomadów i orsimerskich braci krwi.

Strzelista Altmerka i bretoński czarodziej zniknęli bez śladu i pragmatyczny Nazz przyjął do wiadomości, że oboje najpewniej postradali w podziemiach życie. I był im za ten akt poświęcenia wystarczająco wdzięczny, aby odżałować w Port Hunding kilka monet na wotywne świeczki.

- Lada chwila się ogarną - wydyszał jeden z orków wyrastając pośród łoskotu pancerza u boku Redgarda - Co teraz uczynimy? Staniemy w obronnym okręgu czy biegniemy na drugą stronę?

Nazz nie powiedział nic w pierwszej chwili, zamiast tego doskoczył do krawędzi mostu i zerknął z niej w przyprawiającą o zawroty głowy przepaść pomiędzy bliźniaczymi masywami.

Główne wrota Bhtzarku stały otworem, członkowie ekspedycji mistrza Neramo wlewali się przez nie do środka enklawy rozjaśniając ciemność nocy magicznymi świetlikami i bezlikiem zwyczajnych łuczyw.

GreK 25-04-2024 09:54


- Ten Khajit przez grzeczność zostawił kilka blaszaków innym, lecz podołałby sam wszystkim! - oznajmił cętkowany drapieżca opryskując twarz Nazza kropelkami gorącej śliny.

- Nie wątpię - Nazz chciał się zezłościć, lecz widok zadowolonego z siebie Sierściucha sprawił mu niewątpliwą i niewytłumaczalną radość. - Śmiem nawet przypuszczać, że specjalnie je sprowokowałeś do walki i nie wyrzuciłeś na czas ptasiego truchła.

Miał zgrzytnąć zębami lecz miast tego uśmiechnął się szeroko.
Spojrzał za plecy Ogoniastego gdzie dostrzegł Dzikusów i Orsimerskich braci, lecz ani śladu czarowników.

- Lada chwila się ogarną - wydyszał jeden z orków wyrastając pośród łoskotu pancerza u boku Redgarda - Co teraz uczynimy? Staniemy w obronnym okręgu czy biegniemy na drugą stronę?

- Co wam tyle zajęło? Gdzie Blady i Wężousta? - spytał. - Zginęli w starciu?

Czarowniczki mu żal nie było. Blady natomiast był inny. Prostszy. Bliższy.

Widok, który ujrzał z mostu, wlewająca się do wnętrza Bhtzarku tłuszcza, przez główne wrota zjeżyły mu włosy na głowie.

- Jeśli ktoś jeszcze miał wątpliwość co do uczciwości elfiego czarownika - wskazał palcem w dół, - i tego jaką nam tutaj przyszło odegrać rolę, to teraz powinien się utwierdzić w przekonaniu, że jesteśmy tylko robakami rzuconymi na przynętę. A Wężousta zapewne przyklepała nasz los z Neramo. Jeśli chcemy z tego głowy cało wynieść nie pozostało nam nic innego niż iść dalej, bo odwrotu nie mamy.

Aro 26-04-2024 05:27



Powietrze jeszcze do niedawna wypełnione bitewnym zgiełkiem, świstem oręża i stukotem metalowych odnóży automatonów o kamień w jedną chwilę rozdarte zostało uwolnioną z runicznych okowów magią, rozlewającą się wokół rozgałęziającymi się błyskawicami, wrzaskliwie przepędzającymi półmrok kawerny bladą poświatą i dokładającymi cierpki zapach burzy do duszności Bthzarku. Wyniesiony nadal utrzymywanym zaklęciem lewitacji ponad krawędź mostu Theodoryan nie podziwiał zniszczenia, jakie rozsiały wokół runiczne pułapki, osłaniając twarz przedramieniem przed nagłymi eksplozjami światła. Łzawy całun, rozmywający otoczenie, opadł na bursztynowe oczy, gdy raz po raz uderzały weń jaskrawe rozbłyski, lecz w żaden znaczny sposób nie spowolniło to jego działań. Kierując się swą pamięcią, wyostrzonymi zmysłami i świadomością otoczenia Breton sfrunął w kierunku otwartych wrót prowadzących na most łączący oba masywy, odbijając się zręcznie od posadzki, by wznieść ponownie w powietrze, gdy uderzenie odłamkiem któregoś z animunkulusów na chwilę wytrąciło równowagę lotu.

Theodoryan wypadł na zewnątrz, mrugając zawzięcie oczami i szybkim ruchem dłoni ścierając parę łez, które eksplozje zdążyły dotąd zeń wycisnąć, odetchnął głębiej powietrzem pozbawionym zatęchłego ciężaru Bthzarku. Na słowa Nazza, z których usłyszał ledwie te ostatnie, opuścił zasłonę milczenia, pomimo że jego teoria, jakoby służyć mieli za przynętę, zdecydowanie wyjaśniałaby kryteria, jakimi kierował się profesor Silbaran. O ile jakimiś się kierował. Ułamek chwili ledwie poświęcił na zerknięcie w dół, w atramentową czerń punktowaną w oddali światłami iluminatorów i o wiele bardziej przyziemnych żagwi będącą faksymile rozciągającego się nad głowami nieboskłonu, nim osadził bursztynowe spojrzenie na zdyszanych współpracownikach.

To nie czas i miejsce na gawędy. Kolejny rój gotów wylęgnąć w każdej chwili z trzewi tego mostu — przestrzegł. — Bez mitrężenia zatem ku bramie.

Nie czekając na resztę Breton poruszył się, spłynął łagodnym łukiem w tamtą stronę. Łagodnym i dokładnie wymierzonym, by wylądować na stałym podłożu w miejscu, gdzie - jak miarkował - znajdował się mechanizm otwierający wierzeję.

Ketharian 29-04-2024 14:17

Zewnętrzny most, noc 21/22 Pierwszego Siewu 2E 581

Poruszając się w powietrzu z nadludzkim wręcz wdziękiem, bladoskóry bretoński czarownik przeleciał ponad głowami biegnących ze szczękiem metalu towarzyszy i opadł miękko na dwemerytowy podest most opodal zamkniętych wrót sąsiedniego masywu. Odwróciwszy głowę w bok spojrzał w stronę, gdzie dogasały już iskry magicznych pułapek, a nowa fala mechanicznych pająków przelewała się po wrakach konstruktów zniszczonych wcześniejszym wybuchem.

- Mamy tylko chwilę, zanim nas dopadną - powiedział Morayne robiąc krok w kierunku wrót i rozkoszując się jednocześnie chłodem pustynnej nocy. Lśniące wysoko w górze gwiazdy niosły swoim widokiem złudne poczucie bezpieczeństwa po wyrwaniu się z ciasnej przestrzeni krasnoludzkiej enklawy.

Jakby podkreślając wagę słów czarodzieja, pod nogami Yareda wychynął z przemyślnie zbudowanej skrytki przyczajony tam pajęczy strażnik. Mistrz miecza wykreślił w powietrzu szermierczą figurę, posłał automatona za krawędź mostu dwoma błyskawicznymi ciosami, które z impetem wyrzuciły machinę w górę i bok.

- Teraz już wiesz, paniżono, dlaczego bretońskich magów zwykło się zaliczać do lekkiej piechoty - powiedział posyłając Kej’kerni znaczące spojrzenie - Jakże lekko przychodzi im uchodzić od niebezpieczeństwa.

Theodoryan najpewniej nie dosłyszał kąśliwej uwagi Redgarda, zagłuszonej donośnym szczękiem orsimerskich zbroi.

- Są szybkie! - krzyknął jeden z biegnących w tyle orków zrównując się z Yaredem i odwracając przodem do mechanicznego pościgu. Ogromne ostrze jego tarsara naznaczone było świeżymi szczerbami, natychmiast zauważonymi przez wyczulonego na takie szczegóły nomada.

Krasnoludzki metal nie bez powodu cieszył się opinią niezwykle twardego, czego najlepszym dowodem był stan oręża raniącego pajęcze skorupy.

Yared zamłynkował zdobycznym mieczem Dwemerów, w myślach dziękując samemu sobie za to, że własne stalowe ostrze pozostawił w jaszczurze na plecach.

- Jeśli tu utkniemy, staniemy jeszcze dzisiaj przez Malacathem - dodał pełnym posępnej melancholii głosem drugi z orsimerów - Chwała Czerwonej Ścieżce i chwała…

Dźwięk kolejnych słów orka utonął znienacka w donośnym huku wprawianych w życiu prastarych mechanizmów, ożywionych najpewniej bliską obecnością bretońskiego czarodzieja, Redgarda z Kowadła i cętkowanego drapieżcy z Elsweyru.

Wrota strzegące przystępu do drugiej części podziemnego miasta ruszyły z posad i zaczęły się otwierać na ten sam sposób, co te strzegące wcześniej wstępu na zewnętrzny most.

W powiększającej się powoli szczelinie pomiędzy ogromnymi płytami dwemerytu zamigotała rdzawa poświata mogąca się jawić mitycznymi wrotami do piekielnej Otchłani.

GreK 29-04-2024 19:32

Nie czekał Nazz aż Orsimerscy rębajły wysapią komu należy się chwała. Z niewytłumaczalną ulgą zarejestrował Bladego lądującego na drugim końcu mostu. Puścił się za Ogoniastym. Szczęk okutych w pancerze osiłków utonął w głębokim pomruku mechanizmu wprawiającego podłoże w niemal ekstatyczne drżenie. Przez szczelinę między podwojami z dwemerytu zaczął sączyć się blask. Sierściuch wyprężył ogon niczym proporzec, uszy postawił w szpic, przytknął pysk do wrót i zaczął ruszać wąsiskami.

- Czujesz go? - szepnął stojący tuż obok Cień, gotowy wepchnąć ostrze w cokolwiek co wyjdzie z drugiej strony. - Coś... coś czujesz?

Nanatar 29-04-2024 20:40

Wnętrze Bhtzarku, noc 21/22 Pierwszego Siewu 2E 581

Na pytanie Nazza May odwrócił cząstkę uwagi od otwierających się wrót. Cząstkę tylko, bo spodziewał się się ataku blachary i w istocie bardziej wonił smaru i dwymerytu niż obcego zapachu.

- Czuje, tylko nie wie czy to prawdziwe. Skupi się, bo za wrotami większa jeszcze przeprawa. May pierwszy w starciu będzie, za nim para i orsimery, ty skoczysz z bladziochem. Wrota otwiera oko co widzi ruch.

Khajiit zajął pozycję na balustradzie mostu, by pod innym kątem obserwować co kryje się za wrotami. W istocie spodziewał się bliźniaczego pomieszczenia do tego właśnie opuszczonego z rojem mechanokrabów i nawet obecności blachary, niemniej miał nadzieję, że frontalny atak poziom niżej odciągnie większość konstruktów od zwiadu na moście.
Zredukowany ekwipunek wygodnie ulokował, tak by i ostrze i nadziaki mieć w zasięgu łapek. Ogon nieposłuszny puszył się na zagrożenie wbrew woli zabójcy. Uszy szczęściem służyły godnie co i nos. Ciało w sprężyste, napięte, skoku gotowe, akcji głodne, umiejętności weryfikacji i prawdy o przeczuciu.

To, że owo mógł ktoś fałszywie zaszczepić zmroziło krew Khaiita, ni jak nie było mądrze się tym dzielić, choć węszył May podstęp i podejrzewał nawet kto mógł się dopuścić owego na jego osobie. Mało czasu, zbyt wiele słów, i niepotrzebne fermentu siane, skupił się I'ne na wrotach i tym co ukrywały. Klamrą zamknął, ciąg myśli z tą zmianą, że zsamiczy osobę odpowiedzialną za ów trop kimkolwiek ta jest.


MG: Co, Co widać we wnętrzu za wrotami, co czuć?

Spostrzegawczość/czujność


Marrrt 29-04-2024 22:30

Serie wyładowań przeplatały się z rykami orków, tupotem metalowych odnóży i zgrzytem prastarych mechanizmów. Do tego twarze owiewał pustynny riah, a niebo gwiezdnymi oczami bogów wejrzało na chwilę na dzieci Yokudy dając wytchnienie od klaustrofobicznego wnętrza.
- Ine May! Nadal czujesz naszą zwierzynę? Za tymi wrotami?!
Nie mieli specjalnie innej możliwości ruchu, ale nie zaszkodziło wiedzieć co sądzi ich przewodnik. Ten zaś nieco zniecierpliwionym głosem jakby musiał komuś coś drugi raz tłumaczyć odrzekł z absolutną pewnością:
- Obce Khajiit przeszło most, po drugiej stronie skryło się, znaczy teren. Ma zapewne gołoskórych sługów. Biegiem na drugą stronę.

- A elfini?! - zapytał donośnie Yared tym razem kierując pytanie do wysforowanego Bretona. Widział tylko jak Minorne się wycofała. Ale być może skoro Breton został to i ona zdecydowała się jednak na jakąś magiczną sztuczkę i niewidzialna do nich dołączy? - Altmerko!!!
- Już po niej - odrzekła Kej'kerni.
Nie lubił jednak zostawiać nikogo z tyłu jeśli nie miał pewności, że w istocie zostawia trupa. Na pustyni należało korzystać ze wszystkiego co bogowie zesłali i szanować każdą parę rąk gdy nadciągał samum. Nawet jeśli...
- Przejdziemy ostatni! - zadecydował Yared ustawiając się w pozycji obronnej obok pani żony. - Przechodzicie zali??!

Alex Tyler 01-05-2024 09:22



Minorne ze Zmierzchu w niezmąconym skupieniu oczekiwała nadejścia dwemerskiego automatonu. Bystre, żółte oczy czujnej szpiegini obejmowały komnatę poniżej, wyczulone na nawet najdrobniejszy ruch. Rezonujący coraz intensywniej pośród kamiennego wnętrza odgłos przemieszczającej się sfery tylko podsycał jej koncentrację. Po samych dźwiękach dziewczyna przewidywała jej trajektorię, a także zidentyfikowała moment, w którym rozłożyła się do postawy bojowej. W konsekwencji wcześniejszych oględzin zwłok zgładzonego Norda, elfka wysokiego rodu miała na względzie, jak niezwykle niebezpieczny był ten mechaniczny twór, toteż nie śmiała choćby drgnąć, szczególnie że nie mogła mieć pewności, czy dany model nie był wyposażony w broń dystansową. Dwemerytowa kusza wyposażona w bełt o grocie z tego samego metalu miała tak dużą siłę naciągu, że mogła bez trudu powalić rosłego męża w ciężkim pancerzu za jednym celnym strzałem, nie dając jej samej wiele nadziei na przetrwanie w analogicznym przypadku.

Kiedy osadzony na sferycznej podstawie strażnik wyłonił się w zasięgu jej wzroku na chwilę wstrzymała oddech. Na równi z respektu i w celu wytężenia zmysłów. Wykonana z niesłychanym pietyzmem smukła sylwetka przypominała odlanego z dwemerytu brodatego mera. Z jego ostro ciosanego surowego oblicza biła reminiscencja wielkiej podobizny ze skalnej ściany Gór Ogrzych Zębów oraz spowodowanej wycieńczeniem sennej wizji. Niewątpliwie fizys należał ongiś do darzonego rewerencją koryfeusza, bądź wielkiego formatu wynalazcy. Jednostki, która mimo bardzo bliskiego pokrewieństwa krwi z wysoko urodzoną i wyśmienicie wykształconą Altmerką, musiała być w swym postrzeganiu i zrozumieniu świata oddalona od niej tak dalece, jak pospolity insekt od vvardenfellskiego Viveka.

Zgodnie z jej antycypacją i ustalonym adekwatnie doń planem konstrukt ruszył w stronę piaskożerów oświetlonych intencjonalnie pozostawionym przez nią iluminatorem. Pomysł był nieco ryzykowny, bowiem bladozłotoskóra nie była w stanie przewidzieć, jak zwierzęta zachowają się pod wpływem jej zaklęcia. Mogła jedynie rzucić je w najbardziej odpowiednim momencie. Wszystko zatem spoczywało w rękach Auri-Ela.

  1. Dwa rzuty na Illusion, z racji rzucania zaklęcia Frenzy. Base TN: 66.


Ketharian 14-05-2024 21:38

Drugie wrota enklawy, noc 21/22 Pierwszego Siewu 2E 581

Chrzęszcząc płytami pancerzy dwaj orsimerowie wyminęli ustępujących im drogi kompanów i bez wahania przekroczyli próg ogromnych wrót. Theodoryan Morayne uniósł dzierżącą magicznego świetlika dłoń i posłał latające światełko ponad głowami orków.

Blask jego świetlika wzmocnił poświatę emitowaną przez latające instrumenty braci krwi, wyłonił z półmroku prastarych podziemi wnętrze szerokiego na sześć zaprzęgów korytarza, który po kilkunastu krokach przechodził w jeszcze rozleglejszą aulę o wysoko sklepionym suficie. Wykonane z nasączonego magią gwiazd kryształu lampy paliły się bladą poświatą rzucając refleksy słabego światła na gładko wypolerowaną posadzkę oraz idealnie wyszlifowane pasy dwemerytu wzmacniające kamienne ściany korytarza.

Dwaj orkowie zagłębili się w korytarz stawiając w umiejętny sposób kroki i dopasowując do balansu ciała pozycję dzierżonych oburącz tarsarów - tak, aby broń ich nie przeważyła w przypadku, gdyby coś nagle wyskoczyło z sal znajdujących się po obu stronach. Podążający za nimi Morayne rozpoznał w wystroju mijanych pomieszczeń kolejne dormitoria, sale jadalne, biblioteki i warsztaty rzemieślnicze, w przeważającej większości alchemiczne bądź metalurgiczne.

- Powinniśmy spróbować zamknąć te wrota! - odezwała się gdzieś w tyle Kej’kerni - Idą wielką ciżbą i nawet my możemy ich nie zatrzymać!

Theodoryan odwrócił się w miejscu, rzucił spojrzeniem pomiędzy gibkimi postaciami mistrzów miecza i zmrużył oczy widząc jak napędzane magicznymi imperatywami pająki zalewają środek mostu falą metalowych korpusów, odnóży i płonących upiornym blaskiem kryształów kontrolnych.

- Tutaj są! - miauknął donośnie Ine May - Ten khajiit nigdy się nie myli!

Cętkowany drapieżca wycelował sztychem dwemerskiego miecza we wnękę opodal wejścia do wielkiej auli i Morayne uświadomił sobie, że to właśnie z niej bił coraz wyraźniejszy smród padliny. Pochwycony w dłoń i zaraz ponownie ciśnięty świetlik zatoczył we wnęce łuk ukazując złocistym oczom Bretona dwie leżące obok siebie, częściowo splątane kończynami nieruchome sylwetki.

- Nie mamy dużo czasu - ostrzegła pozbawionym cienia lęku głosem Kej’kerni - Moja pieśń już się rodzi!

Orsimerowie stanęli w miejscu spoglądając na siebie wzajemnie, a potem bez słowa zawrócili w tył ku mistrzom miecza, w ruchu wyjmując ze swoich bandolierów buteleczki z elfickimi eliksirami.

- Nie skradniesz nam całej chwały, córo pustyni - oznajmił jeden z braci krwi oblizując grube wargi w krwiożerczym grymasie - Malacath patrzy, Malacath sądzi!

- Dwóch ludzi północy, jak w dolnym korytarzu - khajiit pozornie nie zwracał uwagi na coraz bliższe pająki, z zainteresowaniem strzygąc uszami nad trupami rozciągniętymi w nienaturalnych pozach we wnęce - Oraz… stąpający po ciepłych piaskach…

I w jego niskim gardłowym głosie jakby pojawiła się przelotna nuta rozczarowania albo melancholii, choć nienawykły do brzmienia mowy kotów, Morayne nie był tego do końca pewien.

Komentarz techniczny oraz osobna wstawka dla Alex jutro, nie udało mi się już dzisiaj tego opisać, chociaż użycie Szału okaże się sukcesem, rzecz jasna!




Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:53.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172