Korytarz ewakuacyjny, noc 21/22 Pierwszego Siewu 2E 581
Mechaniczny strażnik poruszał się z mrożącą krew w żyłach gracją, balansując bez najmniejszego trudu na szczycie dwemerytowej sfery. Minorne słyszała rytmiczny szczęk i turkot kół zębatych i przekładni odpowiadających za utrzymywanie konstruktu w ruchu, nie potrafiąc sobie w pełni wyobrazić pełnego obrazu tej misternej konstrukcji.
Będący integralną częścią kończyny miecz strażnika przeciął powietrze i spadł na grzbiet jednego z pogrążonych w głębokim śnie jaszczurów. Wykonana z krasnoludzkiego metalu broń była niebywale ostra, ale piaskożery nie bez powodu uchodziły w legendach koczowników za stwory zrodzone z kamieni. Miecz strażnika wgryzł się w kościany pancerz na grzbiecie bestii, częściowo go rozrąbał sięgając ukrytej poniżej miękkiej tkanki, ale koniec końców zatrzymał się grzęznąć w kostnych płytkach drapieżnika.
Piaskożer zaryczał ogłuszająco, otworzył szeroko swoje gadzie ślepia dźgnięty impulsem bólu dość silnym, aby prymitywny mózg zwierzęcia w jednej chwili uwolnił się z okowów alchemicznej śpiączki.
Stojąca w górze schodów Minorne czekała w perfekcyjnym bezruchu na tę właśnie chwilę, wstrzymując oddech niczym doświadczony poławiacz pereł i plotąc w myślach pierwsze sekwencje inkantacji. Płynąca przez jej ciało magiczna esencja budziła przyjemne mrowienie, podnosiła drobniutkie włoski na złocistej skórze przedramion elfki.
Okrągłe oczy piaskożera zapłonęły nienaturalną czerwoną poświatą, niemalże wylewającą się poza rozszerzone ślepia. Zwierzę ryknęło ponownie, a potem okręciło się z zawrotną szybkością wokół siebie uderzając w podstawę dwemerskiego strażnika bokiem swojego masywnego łba.
Konstrukt wydawał się ważyć tyle, co obaj orsimerscy bracia krwi razem wzięci, ale impet uderzenia był wystarczająco silny, aby wewnętrzny żyroskop automatona nie zdołał utrzymać mechanicznego balansu. Sfera przechyliła się mocno w bok, a jej druga kończyna - dzierżąca okrągłą tarczę - oparła się o kamienną posadzkę komnaty.
Ciasną przestrzenią wstrząsnął drugi ryk.
Minorne ze Zmierzchu schodziła środkiem schodów z gracją tancerki, długie palce jej opuszczonych wzdłuż ciała rąk powleczone były ciemnoczerwonymi płomykami takiego samego światła jakie jarzyło się w ślepiach obu piaskożerów. Druga z bestii runęła w sukurs pierwszej, staranowała dwemerskiego strażnika pośrodku zgrzytu i huku gniecionego metalu. Ranny zwierz podniósl się pozbawionym gibkości ruchem na tylne łapy, przednie opuścił w dół miażdżąc dolną część korpusu oraz podstawę automatonu.
Wyciekający z pękniętej konstrukcji olej rozlał się coraz szerszą plamą po posadzkę, oblepiając łapy ślizgających się na nim piaskożerów. Porykujące gniewnie stwory kręciły się przez chwilę na wszystkie strony, napędzane zaklęciem, które wyzwoliło w ich drapieżnych umysłach dziki zwierzęcy szał.
Dziesięć uderzeń serca później broczący posoką pierwszy piaskożer zerwał się bez ostrzeżenia do galopu i pognał w głąb podziemi ciągnąc za sobą drugie zwierzę.
Altmerka wsłuchiwała się przez chwilę w cichnący odgłos porykiwań i tupotu łap, wpatrując się jednocześnie w wejście do korytarza ewakuacyjnego.
Droga na zewnątrz Bhtzarku stała przed nią otworem.