Wątek: Rycerska Rzecz
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-01-2008, 22:51   #116
kitsune
 
kitsune's Avatar
 
Reputacja: 1 kitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwu
Archibald Roderyk de Valsoy h. Pęk Strzał

Archibald wciąż nie całkiem doszedł do siebie po niedawnym pojedynku, a w zasadzie rzezi na rynku w Devis. Wciąż czuł woń krwi Gatiusza, widział jej drobiny na swoich dłoniach, na rękawie bogato wyszywanej rycerskiej szaty, widział ją na swoim herbie, zdobiącym przód wamsu. I wciąż miał przed oczyma śmierć Radosta. Wiedział, że takie są koleje losu w tym fachu. Skoro rycerze umierali boju, to ich giermkowie i służba z pewnością częściej. Ale Radosta znał od kilkudziesięciu lat, odkąd bliźniacy przestali ocierać smarki w koszulinę wiejską. W odruchu miłosierdzia wziął ich do swego zamku z pobliskich Koźlich Worów, bo matka i ojcem im odumarli z głodu na przednówku. Archibald miał wtedy ledwie 22 lata, oni po 10. Wiele bojów, kampanii, kilka sławetnych szarż, pościg za Dzikiem z Lasu Born, wspólna walka z upiorem Le Mannet… Wiele kart historii, sławetnych, tych łajdackich, smutnych i tych pełnych rubasznego humoru, gdy de Valsoy rechocząc oglądał jak bliźniaki po łbach się walili, bo jeden drugiego obraził. Radost był tylko z pozoru taki jak jego brat. Sam młodszy o kilka minut tak naprawdę zachowywał się często jak prawdziwy młodszy brat. Ileż to razy poważniejszy Ost musiał go wyciągać z opresji, gdy gburowaty wojak ściągał na siebie czyjąś niechęć czy zgoła nienawiść?



Ech, ucieczka Radosta po dachach Devis stała się kanwą jednej z kancon, śpiewanych w całym Arish. Tyle że w pieśni nikt nie wspomniał, iż młodzieniec, którego miejscowy przywódca półświatka zastał w łożnicy swej powabnej małżonki, miał wtedy 40 lat i lica miał nie tyle gładkie, co zarośnięte i grubo ciosane. Oj namęczyli się wtedy, by cało z miasta wyjechać. Trza było narezać kilku miejscowych, a i trochę poukrywać się.


Sir Archibald niedokładnie słuchał przemowy Aleksandra, coś o stanie wyjątkowym, o winnych tumultu w mieście i kraju. O powstrzymaniu wrażych sił. Wreszcie coś o honorze rycerskim i przymusie pomocy biedniejszym. De Valsoy parsknął, lecz nie skonfrontował tych pięknych słów z ponurą rzeczywistością lżonej i katowanej Kasandry, tłumu nęconego zapachem krwi przez świątobliwego Doriana czy pychą zakonników Pana Poranka. Lekki rumieniec pojawił się na obliczu z lekka zmieszanego sir Aleksandra, który jednak nie przerwał swej perory. Wreszcie skończył:


- Sir Archibaldzie, zawsze ceniłem sobie twe słowa. Usiądź, proszę przy mnie, chciałbym wysłuchać twojej relacji.
Archibald uniósł głowę i spojrzał w oczy kompana. Ten ujrzał, iż stary rycerz bardziej teraz przypominał zniedołężniałego starca:
- Radost nie żyje, zginął jak wojownik, walcząc w słusznej sprawie. Zabiłem Gatiusza, zginął Helstigt. Z jakiegoś powodu nie doszło do mojego pojedynku, lecz jestem gotów do niego stanąć mój panie, by nie uchybić wspomnianemu przez ciebie honorowi rycerza. Czy mówić szczegóły panie? Jestem zmęczony, bardzo zmęczony.


Wstał i, nie żegnając się z nikim, wyszedł z komnaty. Nie chciał tu być. Bał się, że z jego ust padną złe, krzywdzące słowa. Dopiero za drzwiami zacisnął oczy, tłumiąc bezgłośny szloch.
 
__________________
Lisia Nora Pluton szturmowy "Wierny" (zakończony), W drodze do Babilonu


kitsune jest offline