Johann powoli poruszał każdym kawałkiem swojego ciała. Palce u rąk, dłonie, ręce, czy aby się zginają tak jak trzeba? Tak wszystko dobrze, teraz nogi, poruszył pierw palcami u stóp, potem całymi nogami. Wspaniale, a więc kręgosłup jest cały. Usiadł powoli i ostrożnie bojąc się czy nie ma jakiś wewnętrznych obrażeń ale nie poczuł jakiegoś nagłego przypływu bólu. Więc zdaje się wszystko jest na swoim miejscu. Podwinął koszulkę i zaczął szukać ran, jednak nic poważniejszego nie znalazł, zaczął obmacywać spodnie. Tak samo jak w przypadku torsu. Doskonale.
Wstał i rozejrzał się. Teraz dopiero można się zastanowić co się stało, jak już wiem że mam szanse przeżyć mogę myśleć o wydarzeniach. Przyglądał się chwilę falom morza uderzającym o brzeg. A więc są chyba są na jakiejś wyspie, w myślach zaczął szkicować trasę lotu, ewentualnie gdzieś na północnym wybrzeżu Australii. Spojrzał na drzewa z tyłu. To potwierdza moją tezę o pobycie na Pacyfiku, pomyślał. A wiec dobrze. Bardzo dobrze. Tu są warunki jak w Wietnamie. Jestem do tego przyzwyczajony. Dobrze.
Spojrzał na innych ludzi, panowało ogólne zamieszanie. Nie dziwił się tym ludziom, gdyby nie odbyte szkolenie wojskowe a potem wojenne przeżycia też panikowałby jak głupi. Nic dziwnego że są w szoku. Wrak samolotu nie napawał optymizmem ale z drugiej strony, jakby o niego odpowiednio zadbać to będzie idealnym schronieniem.
Odgarnął z czoła włosy zlepione krwią z niewielkiej rany na głowie. Trzeba poszukać swoich rzeczy. Potem trzeba będzie tych ludzi jakoś zorganizować. W zależności od wiedzy i umiejętności dać im jakieś przydziały. Dobrze chociaż że lekarze się zorganizowali. Dobrze że tu są. |