|
Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
03-05-2008, 15:18 | #1 |
Reputacja: 1 | [Sesja] Tajemnicza Wyspa Tajemnicza Wyspa Nad wyspą krążyły chmury burzowe, które zwiastowały śmierć. Tego dnia miejsce miała niewyobrażalna tragedia. Samolot lecący do Sydney rozbił sie na plaży wyspy, o której jeszcze nikt nie słyszał. Co spowodowało wypadek? Przecież samolot nie mógł sobie ot tak spaść na ziemię! Był dobrze zbudowany i nie miał żadnych usterek. A więc co...? Leżycie nieprzytomni w śpiworach(prócz Marka Jerghy). Pierwszy obudził się Johann, lecz tego nie okazywał. Usłyszał on kroki blisko siebie. Otworzył szerzej oczy i zobaczył chudego mężczyznę w podziurawionej, skórzanej kurtce. Miał on krótkie, złote włosy. Gdy Johann się poruszył, mężczyzna to zauważył i podbiegł do niego. - Hej, ty żyjesz! - zauważył, a następnie krzyknął - Chłopaki on się obudził!!! Ludzie, którzy grzali sie dotychczas przy ognisku podbiegli do śpiworów i zgromadzili wokoło ocalonego. W następnej chwili było słychać jęki. To Edward cierpiał z bólu. Z jego ramienia wystawał kawał metalu przypominający raczej olbrzymią igłę. Jeden z osobników w białym stroju i o czarnych włosach do ramion podszedł do niego i rzekł: -Chodź ze mną. Zajmę się tobą. Po czym chwycił za lewy róg śpiwora i zawołał mężczyznę, który wyglądał dokładnie jak on. Tamten chwycił drugi róg, uśmiechnął sie i oboje zaciągnęli Edwarda do namiotu z liści. -Chodź z nami, ogrzać sie i coś zjeść! - zaproponował blondyn z włosami do ramion. Wszyscy razem tam poszliście. Po drodze przyjrzeliście się plaży: Przy ognisku siedział brunet w podartym garniaku. U boku miał pistolet i walizkę. Nie było widać na nim zbyt wielu ran, tylko cięcie na prawej dłoni i czole. -Przedstawiam wam Marka. Umiał się o siebie zatroszczyć, tak więc nie jest zbyt ranny... A tak w ogóle, to jak wy się nazywacie? - zapytał się ten sam co zaproponował odpoczynek zaczynając jeść kiełbaskę. W namiocie bliźniacy okazali się lekarzami. Wycięli metal, obandażowali i usztywnili rękę Edwardowi. -Nie przemęczaj się. Oczywiście możesz chodzić po plaży, ale ani kroku w dżunglę! Nie wiadomo co możemy tam znaleźć. - powiedział jeden. -A teraz jesteś wolny! Do zobaczenia! - rzekł drugi i pomógł wyjść, po czym wrócił do innych rannych.
__________________ Fehu: Nie można "wiedzieć nic". Można " nie wiedzieć niczego", albo "nic nie wiedzieć" ;) ~~~~~~Sawassas, fantast pospolitus~~~~~~ Piję by padać, padam by wstać, wstaje by żyć, żyję by pić... |
03-05-2008, 19:36 | #2 |
Reputacja: 1 | Marek podszedł do rannego. Ogarnął go zimnym spojrzeniem i powiedział: -Masz. Powinno pomóc. Dał mu tabletkę, zakręcił opakowanie i nie czekając na reakcję rozmówcy udał się do grupy. Odpowiedział na pytanie: -Jestem Marek Jerghy. Możecie mi coś powiedzieć o lokalizacji wyspy? Omiótł ich spojrzeniem. Typowi ludzie, ale na pewno nie ofiary losu z domów miliarderów. Zapytał: -Macie jakieś noże? Bo pomoc nie pojawi się pewnie w ciągu doby, a będzie trzeba coś zjeść. Umiecie polować?
__________________ Zanim przybędziesz na pustynię musisz wykopać dół. Inaczej kopiesz go pół godziny, zjawiają się ludzie, i trzeba kopać kolejne doły. I tak do samego rana. -Kasyno |
04-05-2008, 08:04 | #3 |
Reputacja: 1 | Ból... wielki ból... "Słońce, piękne słońce, żyje? Czy nie?" Ból! Edward zdecydowanie żył. Spróbował się ruszyć. - Aaa...! - wykrzykną. Dopiero teraz zobaczył że z ramienia wystaje mu... coś. Jakaś osoba w białym fartuchu, chyba lekarz i ktoś jeszcze zaciągnęli go z sobą do jakiegoś szałasu. Nie miał pojęcia co się dzieje, jeszcze przed chwilą leciał samolotem i był z tego niezwykle zadowolony, to był jego pierwszy raz. Ranę Edwarda czymś polano, wyciągnięto kawałek metalu, dano tabletkę i obandażowano. Jak takie są szpitale w tym Sydney to on wolał sam w domu siedzieć. Po co on tu leciał. Przecież to są gorsze prymitywy niż u niego na wiosce. Jeszcze nie docierało do niego że się rozbili i wcale nie są w Sydney. Ruszył plażą. Piękny biały piasek i dziwne drzewa bez gałęzi. "Palmy", przypomniał sobie ich nazwę, znał je z ilustracji. Piękne morze i wrak samolotu. - Dużo samolotów muszą marnować w taki sposób, jakby nie mogli normalnie wylądować. - powiedział sam do siebie. Zobaczył nagle swoją walizkę w piasku obmywaną przez wodę. Podbiegł szybko i wziął ją. Zawył z bólu, pomylił rękę. Drugą już normalnie podniósł bagaż. Teraz miał trochę ubrań i sporo własnego jedzenia. Usiadł sobie przy palmie i wyciągną słoik z dżemem truskawkowym oraz duży nóż który miał na wszelki wypadek. Teraz cieszył się że nie zostawił go w domu, nie miałby czym jeść. Zanurzył ostrze w słoiku, wyciągną i oblizał. Na twarzy pojawiła się mina zachwytu. Jadł przez chwilę aż dostrzegł w oddali grupkę współpasażerów przy ognisku. Miał jeszcze pół słoika dżemu więc pomyślał że ich poczęstuje, zakręcił i wsadził w kieszeń kurtki. Zamkną walizkę, ciągnąc ją ruszył w ich stronę. Gdy był kilka kroków od grupy zobaczył jakiś inny bagaż. - Panowie, czy to wasze? - spytał.
__________________ Dobry dyplomata improwizuje to, co ma powiedzieć, oraz dokładnie przygotowuje to, co ma przemilczeć. |
06-05-2008, 16:45 | #4 |
Reputacja: 1 | -Wiecie gdzie są ranni? Bo trzeba będzie ich zanieść. Pokaż co jest w tej walizce. Wiem, że miałem dwie. W tej są środki przeciwbólowe, które ci dałem - powiedział patrząc na konsumującego dżem - i garnitur. Rozejrzał się. Spokojnie obserwował resztę. Kto wie, może jest wśród nich Ardhid Morgan - Amerykanin wychowany w Iraku, terrorysta, którego miał śledzić i "wyelminować".
__________________ Zanim przybędziesz na pustynię musisz wykopać dół. Inaczej kopiesz go pół godziny, zjawiają się ludzie, i trzeba kopać kolejne doły. I tak do samego rana. -Kasyno |
06-05-2008, 19:35 | #5 |
Reputacja: 1 | Johann powoli poruszał każdym kawałkiem swojego ciała. Palce u rąk, dłonie, ręce, czy aby się zginają tak jak trzeba? Tak wszystko dobrze, teraz nogi, poruszył pierw palcami u stóp, potem całymi nogami. Wspaniale, a więc kręgosłup jest cały. Usiadł powoli i ostrożnie bojąc się czy nie ma jakiś wewnętrznych obrażeń ale nie poczuł jakiegoś nagłego przypływu bólu. Więc zdaje się wszystko jest na swoim miejscu. Podwinął koszulkę i zaczął szukać ran, jednak nic poważniejszego nie znalazł, zaczął obmacywać spodnie. Tak samo jak w przypadku torsu. Doskonale. Wstał i rozejrzał się. Teraz dopiero można się zastanowić co się stało, jak już wiem że mam szanse przeżyć mogę myśleć o wydarzeniach. Przyglądał się chwilę falom morza uderzającym o brzeg. A więc są chyba są na jakiejś wyspie, w myślach zaczął szkicować trasę lotu, ewentualnie gdzieś na północnym wybrzeżu Australii. Spojrzał na drzewa z tyłu. To potwierdza moją tezę o pobycie na Pacyfiku, pomyślał. A wiec dobrze. Bardzo dobrze. Tu są warunki jak w Wietnamie. Jestem do tego przyzwyczajony. Dobrze. Spojrzał na innych ludzi, panowało ogólne zamieszanie. Nie dziwił się tym ludziom, gdyby nie odbyte szkolenie wojskowe a potem wojenne przeżycia też panikowałby jak głupi. Nic dziwnego że są w szoku. Wrak samolotu nie napawał optymizmem ale z drugiej strony, jakby o niego odpowiednio zadbać to będzie idealnym schronieniem. Odgarnął z czoła włosy zlepione krwią z niewielkiej rany na głowie. Trzeba poszukać swoich rzeczy. Potem trzeba będzie tych ludzi jakoś zorganizować. W zależności od wiedzy i umiejętności dać im jakieś przydziały. Dobrze chociaż że lekarze się zorganizowali. Dobrze że tu są.
__________________ Poznaj mroczne tajemnice czterdziestego millenium |
10-05-2008, 09:55 | #6 |
Reputacja: 1 | Jeden z ludzi przy ognisku mówi: -Grupka tych co przeżyli mają siły przeszukuje wrak w poszukiwaniu żywych lub martwych. Jeśli chcecie możecie im pomóc! A drugi (potężnie zbudowany, czarno-skóry w białej, postrzępionej i brudnej koszuli) uśmiechnął się i stanął na równe nogi, po czym rzekł: -Lub możecie się ze mną wybrać dalej w wyspę i poszukać jakichś ludzi, jeśli w ogóle tam są! Ten sam co na początku: -Oj nie nie! Dzisiaj wszyscy jesteśmy przemęczeni, i lepiej pomóc rannym. Ale decyzja należy do was! - tutaj uśmiechnął się, do każdego z osobna. Jego blond włosy powiewały na wietrze, a jego zęby "walczyły" z kiełbaską, która była trochę twarda.
__________________ Fehu: Nie można "wiedzieć nic". Można " nie wiedzieć niczego", albo "nic nie wiedzieć" ;) ~~~~~~Sawassas, fantast pospolitus~~~~~~ Piję by padać, padam by wstać, wstaje by żyć, żyję by pić... |
10-05-2008, 15:36 | #7 |
Reputacja: 1 | - Pomogę z rannymi. W końcu niektórzy mają rany takie, że nawet w mieście mogliby umrzeć bez pomocy, a co dopiero tutaj. Marek wziął się za pomaganie. Zawsze to jakieś zajęcie, no i może Ardhid też umarł, albo będzie ranny, a więc zadanie będzie ułatwione...
__________________ Zanim przybędziesz na pustynię musisz wykopać dół. Inaczej kopiesz go pół godziny, zjawiają się ludzie, i trzeba kopać kolejne doły. I tak do samego rana. -Kasyno |