Chris Lane Chris stał jak wryty na polanie i wlepiał ślepka w pikującego smoka. Ten zszedł do ataku niczym armijny A-10 Thunderbolt, ale nie odpalił rakiet, nie zionął nawet ogniem, jak we „Władcach Ognia”. Z rozdziawionego pyska, którym mógłby na raz połknąć forda sedana, wyleciały setki, nie! tysiące baniek mydlanych! Lśniące tęczowo sfery zaczęły z wolna opadać na trójkę chłopców, a może dorosłych? Smok tymczasem odleciał. Chris nie zauważył nawet kiedy, urzeczony wpatrywał się w opalizujące bańki. O już już! Jedna nadpłynęła wprost nad głowę Chrisa. Lane przez chwilę patrzył się na nią okiem dorosłego. Zwykła mydlana bańka, w której świat odbijał się zdeformowany. Powykrzywiane palny, dziwne chmury, wielkie głowy Lane’a i Straffeya. A potem znów dorosły wycofał się gdzieś daleko, a do głosu doszło dziecko. W bańkach dojrzało inny świat.
Magiczny, piękny. Zapomniane krainy, zamki, różnokolorowe kamienice. Chłopiec uniósł dłoń, nie reagując na ostrzegawcze pohukiwania dorosłego, który zabarykadował się głęboko we własnym ego. Wyprostował wskazujący palec i dotknął bańki. Ta zatańczyła na palcu, a potem odbiła się od opuszka niczym balon i podfrunęła do góry, by wreszcie rozprysnąć się miriadami mikroskopijnych kropli. Chris roześmiał się wesoło: - Hej! Jake! Charlie! Fajne nie?!
Spojrzał na chłopaków i spoważniał. Dorosły znów wypłynął na powierzchnię: - Wszystko się pojebało, prawda? Nie Al-Kaida, nie broń, żadni terroryści... – Uniósł głowę i ze smutkiem spojrzał na błękitne niebo. – Nikt stąd nie wrócił, po każdym ślad zaginął. Jak Zapodziani Chłopcy w „Piotrusiu Panie”, zapomnieli o tym, kim są... Sam czuję, jak z każdą chwilą mam ochotę skakać i brykać tutaj. Odrzucić cały świat, który zostawiłem za sobą. Armię, służbę, dom...
Nagle zachciało mu się bardzo płakać, bo dzieciak w nim zasmucił się, gdy dorosły uprzytomnił sobie, że być może nie zobaczy swojej córeczki i żony. Potarł piąstkami oczy, chcąc wepchnąć z powrotem ciekawskie łzy, które chciały się wydostać spod powiek na światło dzienne. Podjął decyzję: - Szybko wracamy do naszych, nim kompletnie krótkie spodenki staną się naszym mundurem. Razem spróbujemy coś wymyśleć. Może da się skonstruować łódź, prowizoryczną, i opuścić tę piekielną wyspę?
Na niebie dostrzegł nagle szybujący statek. Albo miał omamy, albo znów coś wyczarował, tym razem nieświadomie. |