Wątek: Deus le volt
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-12-2008, 17:52   #262
kitsune
 
kitsune's Avatar
 
Reputacja: 1 kitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwu
Reinfrid de Remacourt

- Mój giermek... -zaczął protestować Reinfrid, ale jego opór został szybko zgaszony.

- To nasza walka, walka Wikingów, nie, bogowie wiedza czyich bękartów.

Zrozumiał, nie dla niego relikwia, skarby, czy wielkie władztwo w Italii lub tu wśród sodomickich Turków. Nie zasłużył, bo jednak jest moc większa ponad ludzką na świecie. Odruchowo spojrzał przepraszająco ku górze, ale tak by dziadek nie widział. Już by starzec mu dał za te fanaberie z Bogiem i Chrystusem! Reinfrid choć na chwilę starał się zatrzymać starego Sittryga, lecz choć ten wiekowy by trzymał go w stalowym uścisku sękatych palców i ciągnął za sobą niczym jakiegoś smarkacza. Hrabia Graviny zdawał sobie sprawę z tego, jak to będzie wyglądało, ale obrócił się i czym prędzej wyrzucił z siebie strumień słów:

- Torwaldo! Torwaldo, psi chwoście, słuchajże mnie jeszcze! Twoja jest relikwia, durniu sakramencki, boś głupi, ale uczciwy i miłosierny! Wiernieś mi służył, więc od dziś rycerz ty, nie ciura czy giermek! Potwierdzam to swym słowem jako hrabia Normanów italskich! Bądź zdrów i wypij czasem kielich za mnie!!!

Ostatnie słowa wywrzeszczał w stronę ciemności, za której całunem skryły się postacie Torwalda i Angusa.

Cały jego ród! Cały! Ci, o których mawiał mu jego ojciec i inni rycerze, gdy jeszcze smarkiem był. W jednej chwili opuścił go smutek, ze zmuszon był opuścić ludzki padół, a pojawiła się duma, a w żyłach zawrzała krew przodków: gorąca i pogańska. Wikińska! Dosiadł do stołu obok swego dziadka i jednym ruchem wychylił róg najprzedniejszego miodu, jaki tylko wojom w Walhalli mogą dawać. Reinfrid spojrzał z zadumą we wnętrze pustego już kielicha:

- Dziadku, to koniec dla mnie?

Sittryg skrzywił się niczym najgorszy wilk morski i strzelił w łeb wnuka aż zadzwoniło:

- A co to za mazgajstwo?! Tyś moja krew, wstydu mi tu nie przynoś, za dużo tych bzdur od ogolonych łbów się nasłuchałeś! Walka cię czeka, ot i tyle! Czego chcieć więcej, a potem uczt, a potem jak Tyr da, kolejna walka!

- W imię Thora! W imię Odyna! – Arnulf, wuj Reinfrida wywrzeszczał to po pijacku niemal w samo oblicze hrabiego.

- Wuju, tyś też przyjął wiarę Chrystusa! – Reinfrid zdziwił i uniósł dłoń, by się przeżegnać.
- Spróbuj tylko pędraku, a ci tu przy wszystkich skórę wygarbuję! – warknął ostrzegawczo Sittryg. – Nie dam tu prawdziwych bogów obrażać!

Taaaaak, Reinfrid zaczynał pojmować, skąd to nagłe nawrócenie całego rodu na wiarę młota. Znając Sittryga z opowieści nieodzownie pełnych niepohamowanej furii założyciela rodu, krwi ofiar, wrzasku mordowanych i innych równie bliskich Wikingowi rzeczy, zastanawiał się, kiedy sam zacznie wysławiać Jednookiego. I zaraz sam sobie odpowiedział: już wkrótce.

Ucztowali przez wiele godzin, Reinfrid zatopił się opowieściach swych wujów, dziadów, ojca nawet. O wyprawach na ziemie Franków, Anglów czy Sasów. A ruinach rzymskich miast, które na nowo rozbrzmiewały krzykami walczących, o polach bitew, na których strzegli basileusa. O wyprawach poza morza, gdzie zakładano kolonie w legendarnej Zielonej Ziemi.

A rankiem ruszyli do bitwy niczym wojowie Odyna prowadzeni przez mężne dziewica dosiadające skrzydlatych rumaków. Odziani w stal, dzierżąc miecze, włócznie, topory, zasłaniając ciała wielkimi tarczami, uformowali mur. Nad nimi był błękit nieba, pod stopami błękitna trawa, a przed nimi czerń. Nieprzenikniona ciemność. Mieli walczyć, by po raz kolejny odwlec to, co nieuniknione – Ragnarök. Już widział, jak w ciemnościach się coś kotłuje, już dostrzegł postacie ni to lodowych gigantów, ni samego Kłamcy. Coś wiło się przepotężnie, aż drżała ziemia. To Jormugandr wydobywał się na wolność. Reinfrid spojrzał po swoich towarzyszach, na ich nieprzeniknione oblicza, oczy skryte za osłonami hełmów, a potem wzniósł miecz i raz z innymi uderzył w tarczę a pod niebiosa poszedł grzmot oręża. Błękit i czerń starły się szerokim frontem ponad nimi w okrutnej walce. Uderzyły błyskawice, rydwan Tyra przetoczył się ponad zastępami wojów. Bitwa miała rozgorzeć lada chwila.
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=4AJfrjdCkGc[/MEDIA]
 
__________________
Lisia Nora Pluton szturmowy "Wierny" (zakończony), W drodze do Babilonu



Ostatnio edytowane przez kitsune : 29-12-2008 o 10:29.
kitsune jest offline