4 czerwiec 2022, 9:30, Wałbrzych, w drodze do WSK
Specnaz schludnie i czysto ubrany nie przypominał młodocianego gangera, który nocą strzelał do Dzikich. Teraz odprowadzany spojrzeniami kolegów podszedł do UAZa i wbił się na siedzenie. Trzasnął drzwiczkami i odpalił silnik:
- Hej, Spec - Malcik oderwał się od rozmowy z Mongołem. - Uważaj na siebie, okay?
- Jasne, zawsze uważam. - Specnaz wzruszył ramionami.
- Tak wiem, ale uważaj. - Malcik wyszczerzył się. - i nie przepadnij u swojej laski na długo... Do starych Tołdiego trzeba grzecznie, z kulturką kurwa... Rozumiesz, nie raz go wyciągałem, kiedy im się przypomniało, że mają syna.
- Daj spokój, nie ucz ojca dzieci robić - Specnaz rzucił na pożegnanie i wyjechał.
Aż do garnizony przy Dworcu Miasto przejeżdżał dawną ul. Armii Krajowej. Teraz topornym szlakiem pełnym rowów, dziur, wraków samochodów. Było pogodnie, słońce coraz bardziej przygrzewało. Specnaz wymijał co większe przeszkody, ale w końcu UAZ był wozem terenowym, więc jechał utrzymując te 30-40 km/ h. A życie w Dziurze wrzało, ludzie powyłazili ze swoich nor i lepianek. Rozpoczął się ich zwykły dzień. Tu i ówdzie zbierali się, by wyruszyć do roboty wWałbrzychu, gdzieniegdzie ruszali na Zieleniak sprzedać to, co nocą znaleźli lub ukradli. Co jakiś czas pośród nich zauważał Specnaz patrole żołnierzy Mocarza w charakterystycznych zielonych bluzach i z kałachami w łapach. Choć ruska mafia urzędowała głównie na dawnym Sobięcinie, to nie znaczy, że życie w Dziurze było spokojne. Specnaz sprawdził, czy wszystko jest na swoim miejscu. Najważniejsze był stuff na łapówki dla patroli i obsad checkpointów.
O właśnie dojeżdżał do pierwszego z nich, tutaj żołnierze w charakterystycznych panterkach, obwieszeni sprzętem zatrzymywali wychodzących z Dziury. Specnaz znał niemal każdego z nich:
- Dzień dobry panie poruczniku. - i wystawił rękę z flaszką koniaku i paroma kartonami papierosów.
- Cześć mały, wycieczka? - rosły oficer kawalerii powietrznej wziął butelkę. - No proszę, wy tam macie za dobrze, Napoleon!
- Eee, jakoś idzie panie poruczniku, mogę jechać?
- A jedź! Chłopaki puścić go.
Minął Dworzec Miasto, od kilkunastu lat nieczynny, za to parę lat temu zamieniony w główny garnizom armi polskiej. Teraz kopulasty budynek otaczały szańce worków z piaskiem, a wewnątrz stacjonowały bewupy, kolowe Rosomaki czy czolgi Twardy, bylo tez lądowisko dla aerodyn i śmigłowców. Dowodzil tym Merzier, przyjaciel ojca Towera.
Dalej droga była już w jako takim stanie, zresztą tutaj już jeździły samochody. Co prawda póki co wojskowe, ale trzeba było uważać. Przejechał Stary Zdrój i Piaskową, by dojechać wreszcie do WSK01, bramy zbudowanej w dawnym wiadukcie, bramy do Wolnej Strefy Korporacyjnej, tu pilnowali ubrani na czarno funkcjonariusze SBK, tzw eSBeCy. Sprawdzili go z grubsza i patrząc z wyższością wpuścili na teren WSK. Pieknej, sterylnie czystej dzielnicy korporacyjnej, zabudowanej wygodnymi domkami jednorodzinnymi i monumentalnymi apartamentowcami.
Po spotkaniu z Dominią stanął razem z nią przed drzwiami daczy Tołdiego.
4 czerwiec 2022, 9:30, Wałbrzych, Siedziba Tasmanów
- Wujku? - bylo slychać, że potężny pułkownik Merzier uśmiechnął się pod sumiastymi wąsiskami. - Co potrzebujesz? Sebastian, jak czegoś potrzebujesz, zawsze tak do mnie mówisz.
- Chcę się spotkać.
- To przyjeżdżaj, ale tym razem bez broni, bo moi chłopcy robia się nerwowi, wszędzie węszą terrorystów Skroupa lub niemieckich dywersantów. Złe czasy idą.
- Dobrze, już jadę.
pułkownik Merzier