-Można się dosiąść?
Kaspar spojrzał na wysokiego nordyjczyka i nie odrzekł nic, ale wymownym ruchem ręki wskazał miejsce za stołem.
Nieznajomy usiadł na krześle, o dziwo nie odpiął miecza, który mu ewidentnie zawadzał. -Porucznik Kaspar Landos, dobrze mniemam?
Nord był jakiś dziwny... Straszny na pewien specyficzny sposób oddziałujący na pierwotne instynkty. Karczmarz i służba ewidentnie zaczęła omijać stolik, nawet tak doświadczony zwiadowca jak Landos poczuł się w jego towarzystwie nieswojo. - Może i dobrze, ale ja waści nie znam - odrzekł Kaspar pewnie, choć wcale się tak nie czuł. -Większość osób mówi do mnie po funkcji, Namiestniku. "Przyjaciele" mówią na mnie Julian.
Mężczyzna zawarł chyba całą swoją ironię w słowie "przyjaciele". -Waść jesteś namiestnikiem? A czego, jeśli można spytać, czy może raczej kogo? -Ten tytuł stracił dość dawno znaczenie, teraz przypomina tylko starszemu człowiekowi dni chwały. To było dawno temu. Pozwolisz poruczniku, że ja teraz zadam pytanie? - Dobrze mości Julianie, ale nie gwarantuję że na nie odpowiem.
Mężczyzna uśmiechnął się serdecznie, mimo to aura wokół niego nie zelżała nawet na moment. -Przybyłeś tu wezwany przez katedrę? Kaspara zaskoczyło to pytanie. Mimo tego wyczuł że Namiestnik zna odpowiedź. -Tak - odrzekł cicho. -Więc pewnie wiesz, że w katakumbach zebrało się najgorsze zło z którym kler nie potrafi sobie poradzić? Ale Ty możesz, jeśli tylko będziesz chciał. - Wiedziałem od mnicha że katedra jest przeklęta, ale nic o katakumbach nie wspomniał. Powiedział natomiast że moje umiejętności nie wystarczą w walce ze Złem, dlaczego więc mam wierzyć w twe słowa? -Bo nie jestem mnichem ograniczony przez narzucone poglądy. Bo widziałem zła od których Twój mnich by oszalał. Walczyłem z potężnymi devirami i wygrywałem. Więc chcesz uwierzyć w moje słowa czy je zignorować wydając mieszkańców na pastwę devira. - Jak mogę ci uwierzyć skoro widzę cię waćpan pierwszy raz w życiu? Czy jest ktoś kto może potwierdzić twe słowa? -Jeśli potrafisz panie zejść do piekła to znajdziesz tych, którzy mogę moje słowa potwierdzić. Ale jeśli samo uczucie przyciągania Ci nie wystarczy... - Równie dobrze mógłbym uznać że jesteś wysłannikiem Złego, bo skąd na przykład znasz moje imię? -Jeden z moich specjalnych darów. Wybacz ale po co wysłannik Kusiciela by z Tobą rozmawiał? - Może by skusić kolejną ofiarę? -Mało ma ofiar w mieście by ściągać Ciebie? No chyba, żebyś mógł mu zaszkodzić. Ale wtedy devir by Ciebie najzwyczajniej w świecie zatłukł. -Nie wiem nie znam ścieżek Złego. -A ja tak, nie raz mu je pokrzyżowałem. -Co więc przyciągnęło mnie do katedry devir, czy Jedyny?
Mężczyzna odpowiedział bez wahania. -Jedyny - Ale skąd ta pewność? -Bo jestem jego sługą. -Twe słowa nie bardzo mnie przekonują, ale powiedz mi czemu ja miałbym zostać wybranym do tego zadania? -Niezbadane są ścieżki Jedynego. -Jak więc miałbym tego dokonać? -W jednym z pokoi na zapleczu jest kamień z pewnym znakiem. musisz mi go przynieść, tym samym uwięzisz devira w środku katedry a ja będę mógł go zniszczyć. -Na zapleczu Katedry? -Tak, każdy budynek sakralny ma takowe pokoje. -Czym jest ów kamień? -Magicznym przedmiotem, który znosi więzy rzucone przez Rodian na devira. Póki co w części jednak niedługo devir może wyjść z katedry na żer. -A może jest to pieczęć wiążąca demona, a ty ją chcesz złamać. -Może... -Jak więc mam ci uwierzyć?
Mężczyzna wzruszył ramionami. -Sam zdecyduj. Zarówno działaniem jak i jego brakiem możesz skazać niewinnych na śmierć. - Potrzebuję czasu na zastanowienie. -Ile? -Dzień lub dwa. -Jutro z rana przyjdę po odpowiedź, ta sprawa dłużej czekać nie może. Owocnego myślenia.
Czyżby w głosie norda był cień drwiny?? -Dobrze jutro dam ci odpowiedź.
Namiestnik ukłonił się i odszedł pozostawiając Kaspara samego, by bił się z własnymi myślami.
Po chwili porucznik wstał od stołu, zapłacił karczmarzowi i wyszedł na zewnątrz.
"Może modlitwa nakieruje mnie na właściwą drogę." - Pomyślał kierując się w stronę Kościoła. |