Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-10-2010, 12:38   #16
Vangard
 
Vangard's Avatar
 
Reputacja: 1 Vangard jest na bardzo dobrej drodzeVangard jest na bardzo dobrej drodzeVangard jest na bardzo dobrej drodzeVangard jest na bardzo dobrej drodzeVangard jest na bardzo dobrej drodzeVangard jest na bardzo dobrej drodzeVangard jest na bardzo dobrej drodzeVangard jest na bardzo dobrej drodzeVangard jest na bardzo dobrej drodzeVangard jest na bardzo dobrej drodzeVangard jest na bardzo dobrej drodze
Niesiony mężczyzna wydawał głośne sapnięcia i postękiwania. Gdy Ravarr posadził go przed kominkiem, cały dygotał. Bliznooki natychmiast owinął go grubym kocem ze swojego fotela. W tej chwili pojawili się pozostali.
-Draugdin rozpal ogień w kominku, Pavos podaj wino ze stołu. -staruszek mimo, że wyrwany ze snu był znacznie bardziej żwawy niż wieczorem. Znów coś się działo, jak dawniej pewnym już niedrżącym głosem wydawał polecenia.

Draugdin kucnął przed kominkiem i wyciągnął rękę stykając wskazujący palec ze szczapami drzewa. Wystarczyła tylko skoncentrowana myśl, prosta sztuczka i poczuł jak w koniuszku palca kumuluje się energia materializująca się w kilka iskier. To całkiem wystarczyło by drewno się zapaliło dając jasne światło i odrobinę ciepła.

Wino podane przez Pavosa szybko zostało odkorkowane i wlane w gardło nieszczęśnika. Młodzieniec zakrztusił się, ale zaczął łapczywie pić podany trunek. Spojrzał nieprzytomnym wzrokiem na stojących przy nim mężczyzn i... usnął.

Bliznooki zwrócił się do uczniów -Biegnijcie wszyscy do wioski pomóc wieśniakom. Ja zajmę się tym młodym. A wy... -zwrócił się do wojowników - Biegnijcie się cieplej ubrać. Posłał im serdeczny uśmiech i udał się do kuchni mrucząc pod nosem -Tak, nareszcie coś się dzieje. Dadzą sobie radę, młodzi są i silni. Przepędzą te małe skunksy..

Trivel i Draugdin wzięli grube ocieplane płaszcze z korytarza i wyszli już na ganek.


Wiał mroźny, porywisty wiatr. Wydawał się przenikać ich ciała, jego podmuchy, były niczym smagania biczem, który dociera aż do kości. Każdy oddech był utrapieniem na tym mrozie, z ust i nozdrzy wydobywały się kłęby pary. Łzawiące oczy nie były w stanie uważnie wpatrywać się mrok.

Po chwili dołączyli do nich pozostali i razem ruszyli w las. Nocną ciszę przerywał tylko chrzęst śniegu pod butami biegnących postaci. Pavos z Ravarrem biegli co tchu, raz po raz grzęznąc w coraz większych zaspach. Gdyby nie one, dawno zgubiliby biegnących przed nimi towarzyszy, ci bowiem poruszali się nieco szybciej.

Wioska była niedaleko zaraz za zagajnikiem przez, który prowadziła ich zasypana miękkim śniegiem droga. Choć już przestało padać, nie było na niej żadnych śladów, dookoła nich nie było słychać też żadnych odgłosów. Po chwili, wybiegli zza ostatnich drzew. Za kilkoma, ogrodzonymi pastwiskami wiedzieli, że znajdują się pierwsze domostwa. Byli jednak za daleko by je jeszcze zobaczyć przy tak zachmurzonym niebie.

Gdy dotarli bliżej, wciąż nie widzieli ani nie słyszeli żadnych goblinów, choć te robiły zazwyczaj sporo hałasu. Weszli między pierwsze gospodarstwa. Wydawało się że wszystko jest tak jak powinno. Żadnych trupów, żadnych zniszczeń. We wiosce panowała cisza, wszyscy dawno spali, pozamykani w chatach na cztery spusty. Zwierzęta także były bezpieczne, pochowane w stodołach i oborach. Zdecydowanie coś było nie tak. Dobrze wiedzieli, że chodziło o tę wioskę, przecież ten chłopak, który po nich przybiegł to był wnuk wójta. Wyraźnie miał na sobie ślady ognia kilka drobnych ran. Musiało się więc coś tutaj wydarzyć, nic jednak na to nie wskazywało...
 
__________________
moja pierwsza sesja na forum (z przed czterech lat): http://lastinn.info/archiwum-sesji-i...pod-rynne.html
sesja obecna: http://lastinn.info/sesje-rpg-dnd/92...linga-snu.html

Ostatnio edytowane przez Vangard : 25-10-2010 o 21:20.
Vangard jest offline