Do mnie mocno trafia Gibson, ale nie z pierwszej trylogii Ciągu, lecz tej umownie zwanej San Frncisco - Tokio. Świetne obserwacje socjologiczne i kulturowe, przewidywania w kierunku przeksztalceń geopolitycznych. W sumie cudo.
Za to bardzxo lubię wixje Waltera Jona Williamsa i Neala Stephensona, choć raczej mało prwdopodobne, to jednak niesamowicie magnetyczne. Przyklądowo w Zamieci nie ma panśtw, a w zasadzie nie ma ich w takim stylu jak obecnie. W zasadzie panśtwa istnieją jako sieci burbklaw i franszulatów, czyli małych osiedli, czy budowli usytuowanych w różnych miastach na całym globie. Mafia jest jednym z takich panstw. Wizja Stephensona jest zwariowana może, ale niesamowicie plastyczna. Jako dodatkowy plus mozna zaliczyć realnie ukazana Sieć globalna i VR, w odróżnieniu od neoromantyzmu Gibsona
.
Po naszej stronie móglbym wymienić Kołodziejczaka z dylogią o Gladiusie oraz opowiadania z cyklu ukraińskiego Ziemkiewicza, zresztą pieprzony los kataryniarza także.
Dla mnie książka SF jest tym wiarygodniejsza im realniejszy pomysł na temat społeczeństwa ma autor. Stąd z chęcią sięgam po wszystko z tzw. bliskiego zasięgu, a po space opery raczej sporadycznie.
Pozdr