Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-10-2011, 20:47   #10
Kovix
 
Reputacja: 1 Kovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znany
Noc przebiegła spokojnie. Każdy z was spał w oddzielnym pokoju, schludnym, czystym, ale skromnie urządzonym. Chociaż przynajmniej ciepło było. Nad ranem, kiedy jeszcze świtało, pobudziliście się wszyscy mniej więcej o tej samej porze. Jednak pierwszy wstał Fabier Larto, tknięty jakimś złym przeczuciem. Jeszcze raz wziął list od Osipa i odwrócił go. Na drugiej stronie kartki było napisane:
Jeśli wszystko pójdzie dobrze, będzie was szóstka. Nie zwlekajcie, przyjedźcie do Suchego Modrzewia jak najszybciej.

Dziwne. Każdy z was mógłby przysiąc na wszystko, co najświętsze, że wcześniej tych słów tam nie było. A może byliście gapami? Tak czy inaczej, był to znak, że trzeba się zbierać. Najbardziej czuł to właśnie Fabier, którego złe przeczucie nie opuszczało cały poranek. Jednak skryty człowiek zatrzymał je dla siebie – nie widział powodu, dla którego miałby się dzielić czymś w sumie irracjonalnym.

Jednak od złych przeczuć się nie umiera, a trzeba było ruszać dalej. Osip chyba naprawdę miał problemy i byłoby błędem, gdybyście zwlekali… Zapłaciliście zatem 15 denarów za izbę i jednego za stajnię dla konia, co stanowiło uczciwą cenę, jak na niezłe warunki zajazdu. Konie osiodłane, czas był najwyższy, by ruszać w drogę.

Poprzedni wieczór w karczmie zbliżył część drużyny ze sobą, choć nadal traktowaliście się z lekką nieufnością. Najbardziej izolowała się Anouk – nie wiadomo, czy z powodu odmienności płci, rasy, czy też może taki miała charakter – kobieta nie chciała się z nikim bratać, mimo że najpewniej męska część kompanii chętnie widziałaby ją… bliżej siebie. Cóż, nikt z was nie był na tyle bezczelny, by ignorować wolę półelfki.
Przy siodłaniu zwierząt jednak okazało się, że nie będziecie się poruszać w jednakowym tempie. Problemem był Cassiv, który nie miał konia, lecz… muła. Przez niego byliście mocno spowolnieni. Jednak mężczyzna wydawał się tym niezrażony – przeciwnie, miał dobry humor i jakby nie zauważał tego, że drużyna wlokła się właśnie przez niego.

***
Błoto po ostatniej nocy rozbryzgiwało się pod kopytami waszych rumaków, kiedy docieraliście do niewielkiej polanki po całym dniu spędzonym w siodle. Wszystkich was bolały siedzenia, a do Suchego Modrzewa zgodnie z obliczeniami, jakie zrobił Cassiv, był jeszcze kawałek drogi. Milcząco więc zgodziliście się wszyscy na nocleg pod gołym niebem. Okolica raczej nie należała do niebezpiecznych, ale postanowiliście być ostrożni i wystawić warty przy ogniu. Niewiele rozmawialiście, siedząc przy palenisku; każdy z was zmęczony całodzienną nudną i mozlną jazdą żuł wolno swoje zapasy wpatrując się w ogień.

Również ta noc przebiegła spokojnie, chociaż, jak zgodnie przyznaliście rankiem, dało się usłyszeć na warcie dziwne odgłosy, dobiegające z okolicznych lasów…

Chłód poranka zmusił was do szybkiego ogarnięcia miejsca noclegu, spakowania bagaży i ruszenia w dalszą drogę. Marzyliście o wykąpaniu się w wiosce w balii ciepłej wody i zjedzeniu porządnego, sytego posiłku, który na pewno Osip zamierzał wam ugotować. Zirytowana była zwłaszcza Anouk, która kątem oka dostrzegała spojrzenia mężczyzn. Ona najbardziej liczyła na schronienie u Osipa i na wyjaśnienie jej, czemu postanowił zebrać tę dziwną kompanię.

Myśli pozostałych również krążyły wokół postaci ich przyjaciela. W Arhimanie budziło się pragnienie przeżycia takiej przygody, jak za dawnych czasów, kiedy podróżował z Osipem i wspólnie stawiali czoło niebezpieczeństwom. Cała zatem drużyna pragnęła spotkania Osipa i porozmawiania z nim. W ten piękny jesienny poranek nikt nie przypuszczał nawet, że coś mogłoby pójść nie tak.

A jednak.

Pierwsze oznaki kłopotów pojawiły się już niedaleko od miejsca noclegu. Wasze konie nagle przystanęły, wszystkie niemal w jednym momencie, i zaczęły parskać gniewnie. Przez dosłownie moment zastanawialiście się, o co chodzi upartym zwierzakom, póki sami nie poczuliście źródła ich niepokoju.

Woni trupa.

Zmusiliście konie do lekkiego kłusu i po chwili ujrzeliście zwłoki - powieszonego na gałęzi człowieka, którego ciało przebite było kilkoma strzałami. Niewątpliwie elfimi, co od razu zauważyła Anouk. Szacowaliście czas jego śmierci na mniej więcej kilka dni – ile – nie dało się stwierdzić bez użycia magii. Nie oglądając się długo na zwłoki, pogoniliście konie do szybszego kłusu, przerażeni perspektywą ujrzenia tego, co właśnie zobaczyliście, w większej skali. Po waszych głowach kołatały się niepokojące myśli, mimo iż przecież widywaliście czasami trupy przy drogach. Ale elfie strzały? Tutaj, na granicy z Nilfgaardem? To pachniało czymś mocno dziwnym…

Pierwsze zabudowania wioski ujrzeliście po paru milach. Budynki były rozrzucone nieskładnie, stodoły i stajnie mieszały się z domkami mieszkalnymi, a jednak wioseczka miała jakiś dziwny urok w sobie. A raczej miałaby, gdyby nie panująca tu upiorna cisza.

Zwolniliście tempo jazdy. Na głównej uliczce nie było nikogo, nikt nie krzątał się po podwórkach, ogródkach, żadnych śmiechów, krzyków, rozmów. Cisza. Nagle zobaczyliście przyczynę tego stanu i momentalnie wasze ręce powędrowały do broni.

Mieszkańcy zostali pomordowani.

Przy domach walały się trupy mężczyzn, kobiet i dzieci. Część z nich była posieczona, część poszyta strzałami, po kilka w jednym ciele. Elfimi strzałami, dokładnie takimi, jak widzieliście wcześniej. Drzwi do domów były pootwierane, napastnicy musieli wywlec ludzi na ulice. Przez okna i frontowe drzwi zobaczyliście porozwalane meble, wywalone pierze – ten, kto zaatakował wioskę, musiał dodatkowo ograbić domy.

Nikt teraz nie zastanawiał się, co to za elfy dokonały masakry Suchego Modrzewia. Byliście wszyscy bardzo spięci, część z was sięgnęła po broń. Przez kilka minut głucha cisza, a potem, gdy już mieliście zastanawiać się, co robić dalej i gdzie może być Osip, usłyszeliście krzyk i dojrzeliście biegnącego ku wam człowieka.

Słusznej postury starszy mężczyzna o pociągłej twarzy i dużych ciemnych oczach był ubrany w stare, podniszczone rzeczy, miał siwiejącą brodę i malujące się przerażenie w ruchach i mimice.

- Jak to dobrze, że ktoś wreszcie przybył! – usłyszeliście łkający głos – Nie… oszczędzili… nikogo! – starzec upadł na kolana i zaczął płakać…
 
__________________
Incepcja - przekraczamy granice snu...
Opowieść Starca - intryga w ogarniętej nową wojną Północy...
Samaris - wyprawa do wnętrza... samego siebie...
Kovix jest offline