Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-01-2012, 00:43   #41
Kovix
 
Reputacja: 1 Kovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znany
AKT II: Na południe!


Cintra… Miasto praktycznie obrócone w perzynę podczas ostatniej Wielkiej Wojny, z trudem odbudowane przez ludność tubylczą i nilfgaardzkich zarządców miasta. Bo, choć formalnie Cintra pozostała autonomicznym królestwem, to jednak związanie Cirilli, następczyni tronu, z Emhyrem, mocno potwierdziło przynależność tej krainy do Cesarstwa.

Tutejsza ludność od ostatniej wojny z nieufnością i źle skrywaną nienawiścią patrzyła na cesarskich, którzy tłumnie przybywali na zaanektowane tereny, by administrować, handlować i zarządzać. Żaden Nilfgaardczyk nie mógł czuć się bezpiecznie w Cintrze, lecz o powstaniu na razie nie było mowy. Chociaż, w trakcie wojny wszystko mogło się zdarzyć…
Na razie jednak gwar na ulicach, placach i targowiskach wskazywał na to, że Cintra dynamicznie się rozwijała. Namiestnik Levarius aep Dervyn miał z czego być zadowolony.

Jednak dziś to zadowolenie zostało zburzone. Przy śniadaniu dostał pismo do natychmiastowego odczytania. Taką klauzulę mógł dodawać tylko Cesarz lub ktoś z jego najbliższego otoczenia. A to zawsze oznaczało dodatkowe obowiązki i kłopoty.

Tak było i tym razem. Cesarz informował w oszczędnych słowach Levariusa o konieczności podjęcia w pałacu specjalnego gościa, jego zaufanego wysłannika – osoby, jak wskazywały słowa Emhyra, bardzo ważnej z punktu widzenia powodzenia działań wojennych. Namiestnik cintryjski nie miał pojęcia, kim mógłby być ów człowiek. Wiedział o wielu agentach Cesarza działających w rejonie, nawet o takich, o których wiedzieć nie powinien.
Był zatem zarazem ciekaw i pełen obaw. Musial jednak zaczekać do wieczora z zaspokojeniem swojej ciekawości.

***

Namiestnik Levarius aep Dervyn nie należał do ludzi strachliwych – widział okropieństwa wojny, urwane głowy i ręce, widział różne potwory, raz nawet, zdawało mu się, zobaczył chodzącego trupa. Jednak człowiek, którego właśnie podejmował w swoim gabinecie w pałacu namiestnikowskim, powodował u niego wręcz paniczny strach.

Mężczyzna ten miał lat około pięćdziesiąt, posiwiałą brodę i krzaczaste brwi. Jego twarz poorana była zmarszczkami – można by ją nazwać szlachetną, gdyby promieniowała z niej choć odrobina dobra. Tak jednak nie było. Cesarski ‘wysłannik’ zdawał się być jedną wielką bryłą lodu, od której nie biły żadne uczucia. Wrażenie to potęgowała postura mężczyzny – był wysoki i barczysty i kiedy mówił, nachylał się lekko nad rozmówcą, jeszcze bardziej wzbudzając chęć ucieczki.

- Cesarz nakazał, bym upewnił się, że wszystkie przygotowania do operacji wojennych w tym rejonie przebiegają pomyślnie, namiestniku – głos mężczyzny był pewny i spokojny.
- Oczywiście… dostojny panie – Levarius nie bardzo wiedział, jak ma zwracać się do przybysza, który przedstawił się imieniem Linavan. – Cesarz może być spokojny, wszystkie raporty, jakie otrzymuję, są pomyślne i…
- Dobrze – przerwał mu gość – zostanę w mieście jakiś czas; mam tu pewne niecierpiące zwłoki sprawy.

A więc to tak – pomyślał Lavarius – szpieg. – Może wysłany, żeby obserwować moje działania? Powinienem kazać go dyskretnie śledzić…
- Wedle życzenia, panie – Lavarius skłonił się nisko. Czuł ulgę, że tamten szykował się już do wyjścia. Niepokoił go bardzo pobyt tego człowieka w Cintrze, choć zdawał sobie sprawę, że Cesarz prędzej czy później wyśle kogoś do ‘doglądania’ go. W tym starszym mężczyźnie było jednak coś dziwnego…

***

Po kłótniach, sporach i długim omawianiu planu drużyna przyjaciół Osipa postanowiła wreszcie zastosować się do planu Reinholda. Postanowiono, że najlepszym wyjściem będzie udawanie karawany kupieckiej, która będzie transportować drogą morską jakieś towary, kupione w Cintrze. Szczegóły tego przedsięwzięcia powzięto omówić ostatecznie na miejscu.

A droga do niego nie była łatwa. Pomimo zapasów, zebranych z piwnic Suchego Modrzewia i paru dodatkowych bukłaków wody, danych od Laruyi, drużyna musiała oszczędzać zapasy jedzenia i picia. Nie jechali tak szybko, jak by chcieli, częściowo przez muła Cassiva, a częściowo przez ostrożność – nie chcieli wpaść w łapy nilfgaardzkich żołnierzy na samym początku wyprawy. Często trzeba było się ukrywać i zmieniać trasę, by nie natknąć się na patrole czarnych, ale ogólnie droga przebiegła spokojnie. Głównych sił jeszcze nie widzieli.

Podróżowali tak osiemnaście dni, trochę rozmawiając, trochę planując i zastanawiając się nad wiadomością od Osipa. Devlin spędzał trochę czasu z Gaherisem, który podróżował z nimi na koniu udostępnionym przez elfy i często pomagał drużynie omijać nilfgaardzkie patrole. Okazał się on dobrym człowiekiem, nieco melancholijnym i w sumie prostym, ale uczciwym.

Ban Ard nie próbował się już kontaktować z Cassivem. I chociaż maga kusiło czasem by dowiedzieć się co nieco o sytuacji politycznej i towarzyskiej na Północy, to wiedział jednak, że po spektakularnym pożegnaniu, jakie zafundował rektorowi Stefanowi, nie ma już tam czego szukać. Postawił wszystko na jedną kartę, która była bardzo niepewna. Ale mogła mu przynieść władzę i wpływy, w przypadku powodzenia…

Dlatego właśnie upierał się, by jechać do Brugge. Spotkanie z Triss Merigold, w jeszcze większym stopniu wykluczoną ze społeczności czarodziejką, najprawdopodobniej okazałoby się dla maga owocne. Został jednak zakrzyczany przez Raula, którego ochoczo poparł Arhiman. Anouk, po dłuższym zastanowieniu, stwierdziła, że ma wstręt do magów większy, niż do wody, i woli jechać do Cintry.

Tuż przed samym miastem, przy przeprawie przez Jarugę, gdzie cała drużyna zakupiła od jakiejś cintryjskiej karawany lokalne stroje, żeby nie rzucać się w oczy, opuścił ich Gaheris. Wytłumaczył, że nie ma czego szukać w Nilfgaardzie, ani nawet w Cintrze, gdzie przez jego akcent, rysy i brak pieniędzy na pewno nie uniknąłby podejrzeń o dezercję z armii. Wziął tylko konia, ofiarowanych pieniędzy nie przyjął, pożegnał się ze wszystkimi, a szczególnie z Devlinem i ruszył w drogę…

Jednak nilfgaardzkiego więźnia drużyna miała jeszcze zobaczyć… W zupełnie innych okolicznościach.
Teraz, stojąc u bram cintryjskiego grodu, musieli opracować plan i działać. Ich przeciwnik na pewno nie próżnował, a czasu do rozpoczęcia wojny, której oznaki w tych okolicach pojawiały się na każdym kroku, było coraz mniej…
 
__________________
Incepcja - przekraczamy granice snu...
Opowieść Starca - intryga w ogarniętej nową wojną Północy...
Samaris - wyprawa do wnętrza... samego siebie...

Ostatnio edytowane przez Kovix : 15-01-2012 o 00:52.
Kovix jest offline