Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-07-2012, 20:50   #1
Panicz
 
Panicz's Avatar
 
Reputacja: 1 Panicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputację
[DnD-Grhwk]"Niewygody życia w mieście"

Szum spiętrzał się. Nabrzmiewał z każdą minutą, osaczał wygaszając życie po każdej ze stron. Szarobrązowa rzeczna kipiel kołatała się w brukowanym korycie. Szła w paradę z deszczem, który dawno już do reszty rozpruł firmament i atakował ponure miasto Narwell bez zmiłowania. Zgiełk dawno skarlał, w końcu ścichł zupełnie, wszelkie miejskie dźwięki wypadły z dzisiejszej gamy. Zostało tylko pogwizdywanie świdrowanych nawałnicą rynien, klekot zmurszałych dachówek i zacinanie kropel po okiennicach. W chłodnej pustce brukiem ślizgała się pojedyncza postać. Zalepiona czernią wodorostów twarz, długie kończyny obrosłe skórzastą tkanką, podłużna płetwa szurająca na brukowych kostkach. Wodnik brnął przez zlewającą się z nieba taflę, skręcał co i raz u kolejnego zbiegu uliczek, meandrował pośród zaułków. Dopiero u skrzyżowania nabitego kocimi łbami traktu i rozmiękłej muliczki przystanął wlepiając ślepia w nieboskłon, może to analizując wybryki aury, może to poświęcając ten moment sprawom zupełnie innej natury.

I nagle po prostu skoczył. Wyrwał między odrapane tynki starych kamieniczek, zafalował błoniastą powłoką i bryknął gdzieś w szarość rynkowego placu. Stukot stóp i dyszenie, które przerodziło się parę minut później w astmatyczne postękiwanie deszcz zakamuflował znakomicie. Dwójka zbirów siedziała na werandzie zapyziałej oficyny, klnąc prima sort i równie udanie posapując. Kurwili po królewsku wylewając wodę z przemiękłych do cna butów i wyżymając skórzane kapelusze. "Bydlę... Tyle czasu pod tym cholernym prysznicem i zostaliśmy z niczym" – grubszy z grubasów przejechał dłonią po wilgotnej czuprynie – "Nie obżerałbyś się tak na podwieczorku to byśmy go dogonili i rach ciach, rozpruli". Drugi oprych spojrzał na wielorybie cielsko kompana, ale pokiwał tylko głową, że tak, że pewnie, że jasna sprawa. "No i widzisz. A Shaen się wkurwi" – spuentował przygodę pierwszy, przy okazji gmerając łapskiem w spodniach w poszukiwaniu suchej przestrzeni. Nie znalazł. A swoją drogą to i tak przecież lało.

* * *

Wodnik wkroczył w próg "Myśliwskiej" znacząc swe nadpłynięcie solidnym rozlewiskiem na świeżo wypastowanej podłodze. Moment potem wzbogacił pojezierze o kilka innych pozycji, zwalając na ziemię gigantyczny, przesiąknięty do cna płaszcz, którym otulał się od razu sugerując skojarzenie z jakimś łuskowatym, mokrym monstrum. Teraz, kiedy wyswobodził się ze zwojów o wiele przydużej peleryny i odgarnął z twarzy długie, algom podobne kłaki wyglądał już całkiem jak on. Czyli Krewetka, prawa ręka Tyrema Harvisa, ambasadora interesów bardzo złych i bardzo ambitnych ludzi w Narwell - bardzo nieciekawym miejscu.

"Dwójka. Zgubiłem ich przy rynku rybnym" – rybiooki wślizgnął się na krzesło przy stole, gdzie biesiadowała grupka roześmianych postaci. Również reprezentujących owe interesy. Nie narzekali, Narwell miało swoje atuty. Rąbanie się z wrogiem było wliczone w cenę wycieczki na południe, to mieli wkalkulowane. Ale kiedy zachodnie dzielnice miasta po drugiej stronie Selintan zamknięto na wieść o pojawiających się tam ogniskach zarazy pity na potęgę alkohol zyskał dodatkowe funkcje. Nie szło już o samą tylko czystą rozrywkę. I dla poprawy humoru trzeba było teraz wypić już jakby kapkę więcej.

* * *

JUŻ TEGO LATA...

Nie traćcie monet na klimatyzację i wiatraki. Przy tej historii nawet postując z zamrażarki będziecie zmuszeni wyżymać ręczniki z potu.

A trochę temat rozjaśniając posłużę się zrabowanym Bielonowi pomysłem na prezentację...

Prowadzący: Panicz
Kwestia konwencji: Koktajl awanturniczej sensacji (duża dawka łamania rapierów, bujania żyrandolami, przebieżek po dachach i małpich figli na olinowaniu okrętów), brudnej uliczki (zakazane mordy, stępione noże, leśne wycieczki w worku i pranie po ryjach) i cierpkiego humoru (nie tego z demotywatorów). Świat to Greyhawk, realia miejskie. Najprawdopodobniej Narwell, w Domenie Greyhawk.
Kwestia zgodności z settingiem: A i owszem. Tam, gdzie trzeba. Chyba, że coś mi się uwidzi.
Kwestia zastosowania mechaniki:�-W tej sesji opieramy się na logice i zdrowym rozsądku, wszystkie rzuty wykonuje MG. Mechanika rozstrzyga kwestie sporne, przy czym spory z MG rozstrzyga MG. O konieczności odwołania się do niej decyduje MG. Spory z mechaniką MG rozstrzyga również. Zawsze na swoją korzyść. Spory pomiędzy Graczami najczęściej są powodem stosowania mechaniki. Rzecz jasna DnD, 3.5 czy tam 3.0. Nie, nie będzie się liczyło 1,5 metrowych kroków i szurało żetonem po papierze. Podejście do mechaniki jest luźne, acz odkurzę internetową kostkownicę.
Kwestia kontroli MG nad poczynaniami graczy: Można porozrabiać, świat do Was należy. Ale łatwo o brutalne otrzeźwienie, kiedy się ktoś zbytnio rozszaleje. Zatem możecie sobie pozwolić na trochę światotworzenia i swobodę w opisach swych czynów, ale ich konsekwencje opiszę ja.
Kwestia relacji wewnątrzdrużynowych: Chcecie to się zadźgajcie, skończymy szybciej. No, ale nie znaczy to, że wtedy będzie łatwo.
Kwestia częstotliwości postowania: Będę pisał raz na 3-4 dni. Czasem częściej, a może się zdarzyć, że rzadziej. Ale tylko może. Wy zatem zmieścić się powinniście w kolejce między jednym mym postem, a drugim. Dwie kolejki bez posta i Wasz bohater ma wieczne wakacje. Jeśli poinformujecie o niemożności zapostowania wtedy, a wtedy to inna rozmowa.
Kwestia preferowanej długości postów: Jak Wam wygodnie. Nie za krótko. Za długo pewnie i tak nie będzie.
Kwestia poprawności i schludności notek: Nie wiem po, co Bielonowi był ten punkt. Emotikonek chyba nikt tu stosować nie będzie (a jeśli już to uznaję tylko tę z fioletowym pokemonem Grimerem).
Kwestia zapisu dialogów:�-Dialogi piszemy.

Czyli zróbcie sobie postacie pierwszopoziomowe na bazie DnD 3.0 lub 3.5. Rasy podręcznikowe, acz świat jest dość przykry i wśród ludzi ludziom łatwiej, a elfom czy innym uldraszkom zdarzają się psikusy ze strony niedobrych rasistów. Historii postaci nie potrzebuję: powiecie, co i jak i będziemy wiedzieć, a reszta dogra się w sesji. Postaciom szlachetnym i chrześcijańskim może być ciężko, bo to raczej będą igrzyska cwaniaczków, zakapiorów i inszego ścierwa.

A w ogóle to ci, co u mnie grali to mniej więcej wiedzą. Ci, którzy nie grali dowiedzą się, jeśli zagrają (albo będzie im się chciało przeczytać jakieś moje uprzednie sesje).

Oszczędzam Wasz czas dlatego nie piszę żadnego 'klimatycznego' wprowadzenia, ani innych takich rzeczy. Chcecie zobaczyć, jak z grubsza rzecz biorąc piszę, patrzcie tutaj:
http://lastinn.info/archiwum-sesji-z...era-burze.html ([Grhwk-DnD] Kto sieje wiatr, ten zbiera burzę)
lub tu:
http://lastinn.info/archiwum-sesji-z...la-kurazu.html ([DnD-Grhwk]Dla kurażu)
Lub gdzie indziej, jak tam chcecie.

Zapomniałem o czymś? Piszcie tu śmiało. Kontakt ze mną na GG: 6387121, postacie do przesłania po wcześniejszym omówieniu konceptu na GG lub PW na adres: kosa_1988[at]o2.pl.
 

Ostatnio edytowane przez Panicz : 02-07-2012 o 20:51.
Panicz jest offline