Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-07-2013, 20:31   #11
Baird
 
Baird's Avatar
 
Reputacja: 1 Baird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputację
Baird - Michael Baird "Pretorian"


Zbliżając się do mostku Pretorian zatrzymał oddział unosząc pięść do góry. Dowódca spojrzał na most. ''Wchodząc na niego będziemy jak kaczki do odstrzału, idąc dołem można się utopić i inne takie.'' Następnie Michael powiedział do John’a.
- Ten most źle mi wygląda. Dobre miejsce na zasadzkę. Przejdziemy dołem i sprawdzimy perymetr z drugiej strony. - Następnie nadał przez krótkofalówkę. - Ja i Hawk idziemy na drugą stronę. Czekać na rozkazy. Fromacja obronna. Nie chcemy niespodzianek, miejcie oczy szeroko otwarte. Over.- I ruszyli w stronę rzeczki.
John miał złe przeczucie co do tej rzeki, prawie tak silne jak dowódca miał co do mostu. Porucznik nie bał się dzielić swymi przeczuciami a Baird bardzo je sobie cenił. W końcu po to go tu miał.
- Nie wiem jak panie sierżancie, sir, ale ja wolę iść mostem. Nie wiadomo co siedzi w tej rzece lub czy czasem nam nóg nie wypali. - Spojrzał na dowódce jak na starego przyjaciela i mówił jak najciszej się dało by niepotrzebnie nie wprowadzać zamętu w grupie. Następnie czekał na rozkazy.
- W porządku. Hawk - Pretorian kiwnął głową i spojrzał ze zrozumieniem. Jeśli Hawk mówił żeby nie iść rzeką, to nie miał zamiaru do niej wsadzać dupy. Poza tym to była strefa skażenia, Michael zapomniał o tym. Zielony las, szumiacy strumyk, to wszystko przytępiło jego zmysły. Dowódca był ekspertem od walki w mieści, nie w chodzeniu po lesie. ''Dzięki Bogu za Hawk'a'' pomyślał.
- Ja idę pierwszy poruczniku. Osłaniaj mnie. - Zakończył sierżant.
Pretorian ostrożnie podszedł do wąskiego mostu i powoli, krok po kroku, przeszedł na druga stronę. Przy okazji wolał upewnić się że żadna deska się pod nikim nie załamie czy inne takie, więc robił to powili. Rzeka płynęła wartkim nurtem poniżej. Baird spojrzał na rwący nurt i pomyślał. ‘’John miał racje. Nie mieli byśmy szans przejść wpław. Ale most też mi się nie podoba.’’ Pretorian akurat skończył myśl gdy jedna z desek pod nim się załamała. Wyrwa nie była duża wiec sierżant tylko wbił się w nią butem. Na szczęście udało mu się odzyskać równowagę w ułamkach sekundy i nie wpaść do pędzącego nurtu. Wreszcie dowódca dotarł na druga stronę. Rozejrzał się i znalazł dogodną lokacje do obrony mostu. Duży granitowy głaz świetnie się do tego nadawał. Baird dał znak snajperowi że teraz on może przejść.
Snajper dość powolnie z wyczuciem wszedł na most. Przeprawił się przez niego dość szybko i równym miarowym tempem. Natomiast reszta osłaniała tyły.
Przeprawa szła gładko.
Gdy John przeszedł, sierżant rozkazał
- Hawk zajmij się tamtym wzgórzem. - Pretorian wskazał na pagórek przed nimi. Świetna pozycja snajperska.
- Teren zabezpieczony. Przechodzić. Toto chodź pierwszy. Henry osłaniaj tył. - - Michael nadał przez radio.
Po nie całych pięciu minutach wszyscy byli po drugiej stronie rzeki. Rozlokowali się w jednej linii ale nie za blisko siebie czekając na decyzję dowódcy.
Dowódca zaś czekał na wynik zwiadu.
 
__________________
Man-o'-War Część I
Baird jest offline