Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-08-2014, 20:37   #528
Stalowy
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Człowiek, elfka i krasnolud

Wkrótce po walce z hersztem orków.
__________________________________

- Mamy do porozmawiania. - stwierdził Galvin patrząc zarówno na Wolfa jak i Youviel z jakimś ponurym cieniem na twarzy - Źle że wypłynęła sprawa tych przeklętych drzwi tuż po walce… to o czym chcę powiedzieć… - zamilkł na moment po czym podjął znów - Nikt poza wami tutaj nie odznacza się dostateczną ilością oleju w głowie… lub odpowiednim charakterem aby podejmować jakiekolwiek decyzje. Albo są nowi i nie wiedzą nic o tej sprawie albo są zbyt porywczy.

Krasnolud nie tracąc czasu przywołał w pamięci słowa wyczytane w księgach po czym rozpoczął opowieść jakby opowiadał o tym co zdarzyło się w jego domu za dawnych lat.

http://lastinn.info/sesje-rpg-warham...iwnych-41.html ([Warhammer II ed] Złoto dla naiwnych)

Galvin przepłukał gardło wodą z bukłaka i podjął dalej swoją opowieść. Z kieszeni kurtki wyjął pudełko w którym była smukła fajka. Nabił ją zielem i zajął się jej rozpalaniem pozwalając słuchaczom przetrawić usłyszaną historię.

- … i tak władca Thorzor Skalfsund zaczął spadać. Jego pycha i chęć by Strażnica Dwóch Szczytów była równie wspaniała jak inne khazadzkie twierdze, pchnęła go ku zgubie. Coraz większa potrzeba na górników, którzy by wydobywali dniami i nocami złoto i inny drogocenny kruszec sprawiła, że Król nasz popadał w coraz większe szaleństwo. Spokój i zrozumienie zastąpiła tyrania i despotyzm. Kary, więzienia, publiczne egzekucje zasiały ziarno owej rewolucji. Król patrzył tylko na złoto i to ono w jego oczach miało tylko sens i znaczenie. Nie raz mówił, że twierdza stanie się złotem robiona a on sam uznał się za złotego króla. Nastały mroczne dni, a krew zaczęła spływać w kopalniach. Krew jego pobratymców którą sam przelewał. Okrucieństwo w nim narastało każdego dnia, a szaleństwo pogłębiało paranoję, a każdy wyraz sprzeciwu traktowany był jak początek spisku czy chęć zamachu na jego głowę. Horror przeniósł się na ulice, gdzie nikt po określonej godzinie nie mógł swobodnie poruszać się po mieście. Karczmy stały się pełne szpiegów i szpicli, którzy donosili władcy o najmniejszych uchybieniach czy występkach. Nawet gdy najechały na nas orki, króla nie zmartwiła śmierć tarczowników lecz utrata kolejnych rąk do pracy, wstrzymanie wydobycia tego przeklętego kruszczcu. W dodatku gdy goniec, powiedział Królowi, że zielone ścierwa ukradły trzy wozy pełne złota, Thorzor bez słowa ściął głowę gońcowi wpadając w szał. I tak występek gonił występek, słowa stawały się jadem i bluźnierstwem. Honor stawał się zbędny a tylko bogaci mieli wysłuchani u władcy. Biedni, niemajętni stali się nie warci splunięcia, traktowana niczym najgorsza hołota, warta tylko tego by pracowali póki nie padną z głodu w kopalniach.
Nim dotarła wiosna do nas bunt był gotowy i doszło do walk…. ..
Wierni Królowi walczyli tylko dla danego mu słowa, bowiem nikt nie widział w nim tego władcy, którym był kiedyś….. Oczy stały się nie obecne, skóra zaczęła szarzeć a oczy przekrwione od nie przespanych nocy mogły by i wystraszyć nie jednego woja.
W ostatni dzień walk, Thorzor ze szczytu swego pałacu wykrzyczał, że wyrzeka się Bogów Przodków i że to on jest Bogiem, któremu winniśmy posłuszeństwo. Nim górnicy, żołnierze, karczmarze i cała masa naszej społeczności społeczności dotarła do niego ten polał się oliwą i podpalił. Spłonął żywcem, choć jeszcze gdy ogień zgasł, ostatnie iskierki w jego oczach nadal tliły się. Potem skonał a my postanowiliśmy go pochować głęboko ukrytego w naszej twierdzy a wraz z nim, ukochane jego złote klejnoty i pierścienie. Reszta jego dobytku została odesłana z tego miejsca, by nie kalała spokoju jego imieniem ani jego przeszłością. Zburzono jego pomnik jaki mu postawiono w auli bohaterów. Imię wykreślono, a wspomnieć o nim można było tylko jednym słowem: Thazzok. Tak zdecydowała Rada i tak ma być po wsze czasy a ja pierwszy kronikarz opisuję to by ten kto czytał ważył o czym chce mówić.

Wstęga aromatycznego dymu wznosiła się z fajki, a piwowar zaczął przechodzić do dużo paskudniejszej części całej tej opowieści.

http://lastinn.info/sesje-rpg-warham...iwnych-42.html ([Warhammer II ed] Złoto dla naiwnych)

Cisza zapadła, a ziele w fajce wypaliło się. Krasnolud ostukał fajką o krawędź buta wysypując z niej sczerniałe zmięte listki.

- Coś wam się nasuwa? - spytał

- Więc klejnot czarnoksiężnika i klejnot Thazzoka to to samo? Gdzieś też jest jeszcze drugi… - Wolf zamyślił się próbując to wszystko ułożyć w głowie - Czarnoksiężnik o którym wspominałeś wskrzeszał nieumarłych. W kopalni ścieraliśmy się właśnie z takimi istotami. Wspomniałeś też że mroczny mag zniknął zostawiając po sobie artefakty. To luźne założenie… ale może za tą bramą jest właśnie on albo jeden z klejnotów? Tylko tak można by wytłumaczyć przemianę górników. Wszak nie było nigdzie władcy marionetek. Brama… a raczej to co za nią, musiało podtrzymywać potwory przy życiu. Jeśli to coś urośnie w siłę, niechybnie wyrwie się z okowów narzuconych przez twych rodaków. Zniszczenie wskazówek może nie zakończyć tej sprawy.

Zbrojny zrobił pauzę szurając butem w ziemi. Na twarzy miał wymalowany ponury grymas. Rozważali właśnie rzeczy nadprzyrodzone. Znowu. Z drugiej strony podejrzewał, że jeśli oni nie rozwiążą sprawy wrót, nie skończy się to dobrze.

- To samo z tą przeklętą stanicą. Sioban wrócił do nas jako nieumarły lecz nekromanty też nie spotkaliśmy. Musisz to powiedzieć Lerokowi, jeśli jeszcze tego nie uczyniłeś. My zaś musimy się zastanowić nad dalszymi krokami. Nie pozwolę zostawić tej sprawy samej sobie. Nie teraz, gdy wiemy czym to może grozić. O jednym jednak przyjdzie nam zadecydować. Czy ograniczamy się do zniszczenia wskazówek licząc na to, że bez nikt nic i nikt nie otworzy bramy. Czy też próbujemy prócz tego upewnić się, że tak się nigdy nie stanie.

Spojrzał uważnie wpierw na Galvina, a potem przeniósł wzrok na Youviel.

- Zostawić tego nie można - odezwała się w końcu elfka. Jej wzrok spoczywał na Galvinie od dłuższego czasu.
- Dziękuję, że podzieliłeś się z nami swoją wiedzą i tajemnicami - jej głos był spokojny i nacechowany patetycznością. Wiadomym bowiem jej było, że powinna być ostatnią istotą jakiej powinien się zwierzać. A jednak zaufał jej.
- Jeśli podejrzewamy innych o podążanie naszą ścieżka myślę, że zniszczeie samych wskazówek nie wystarczy. Bezpieczniej jest zniszczyć samo zło. Czy temu podołamy… lepiej spróbować niż pozwolić temu się rozpanoszyć.

- Mamy jakikolwiek trop, którym możemy podążyć? - Wolf podjął temat - Jeśli dobrze pamiętam… było tam coś o orku, ciemności i łzach. Moment… to było na tym pergaminie co go Sioban wziął…

- Zaraz przyniosę - elfka się odwróciła i podążyła do wierzchowca. Na czas bitwy zostawiła go wewnątrz twierdzy coby nie ucierpiał od ataku. Po niedługiej chwili przyniosła pergamin i podała go Wolfowi.

Człowiek rozwinął pergamin i przeczytał cicho.
- “Kto pragnie zdobyć to co zakazane niech szuka orka, z którego oczu wypływają łzy. Podążaj za nimi, o wschodzie słońca dostrzeżesz drogę do celu. W ciemności zagłębić się trzeba, strach swój pokonać i słabość by klucz jeden odnaleźć”.

Oderwał wzrok od pergaminu i spojrzał na krasnoluda.
- Ty miałeś jeszcze jeden zwój. Było coś o wieży z kości i Bragthornie. Przypomnisz… - urwał uświadamiając sobie coś ważnego - Musimy też ustalić czy i co mówimy pozostałym.

- Podążaj śladem Bragthorne’a, ścieżką wiodącą ku zgubie. Khazadów próbę przejść pierw należy, napić się z rzeki krwi i znaleźć zaginioną dolinę. Tam szukać trzeba wieży z kości stworzonych a w niej klucz odnajdziesz. Strzeż się jednak bowiem cokolwiek weźmiesz daniną okupić trzeba. - wyrzekł Galvin - Wrota wydawały mi się strasznie stare, ale te wskazówki pochodzić muszą z pół wieku wcześniej.

- Czyli mamy dwa klucze i dwie wskazówki - podsumował Wolf - Ale zanim będziemy prawić nad tym dalej, trzeba nam ustalić to o czym wspomniałem. Nie lubię tajemnic w grupie, bo sekrety mogą wyjść na wierzch w nieodpowiednim momencie niczym brud z rynsztoku. Z drugiej strony nie wiem czy można zaufać nowym w tak delikatnej sprawie. Milano chociażby to człowiek barona. Nie podejrzewam barona, aby próbował nam przeszkodzić, ale nie siedzę w jego głowie, to i swojej nie dam. Co myślicie? Zostawić informacje dla siebie, zdradzić im wszystko, czy tylko część?

- Obawiam się że nie jest bardzo komu tego zdradzać. Prócz nas od początku siedzi w tym tylko Lotar i Laura. Lotar póki dostaje pieniądze ma wyrąbane co robimy, a to znaczy że nie ma motywacji aby sprawę doprowadzić do końca jeżeli przestaniemy dostawać pieniądze. Laurze… po prostu nie mówmy, jeszcze. Może być Sigmarytką, ale jest kipiącym wulkanem agresji, który majta się pomiędzy zimnym skurwysyństwiem, a daniu ci w zęby, bo się krzywo na nią spojrzysz. Jest nie do opanowania i niestabilna umysłowo. Równie dobrze może zachować to wszystko dla siebie, a równie dobrze może zapierdolić Milano czy innego z nowych “bo są od barona”.

- Jest… dziwna - zgodził się Wolf - Zatem tylko my? - tym razem wzrok skierował się na Youviel.

- Na to wygląda. Jeśli ktoś się wykaże będzie wtedy można mu powiedzieć. - Stwierdziła Youviel. - Jednak nie ja chcę o tym decydować. To w końcu z wasza przeszłością jest związane. - Spojrzała na khazada.

Galvin skinął tylko głową na słowa elfki. Cieszyło go że Youviel potraktowała sprawę… poważnie. Wolf wyglądał zaś na ożywionego nowymi rewelacjami. Pozostawało więc tylko główkować nad zagadką… i myśleć nad tym kto się będzie nadawał, aby poznać prawdę.

- Dobrze… więc zacznijmy od tego fragmentu we wspólnym. Ork z którego oczu wypływają łzy - przypomniał początek tekstu - Posąg? Statua? Góra… łzy mogłyby być rzeką, którą możnaby w w istocie podążyć. Tylko czy istnieje jakaś góra nazwana orkowym imieniem alb w jakiś zbliżony sposób?

- Tu w Górach Czarnych? Musiałbym się zastanowić… niby jestem miejscowy, ale nie znam wszystich regionów. - zastanowił się Galvin - Prawdopodobnie o to chodzi. Orczy łeb z dwoma strumieniami które płyną w konkretnym kierunku. Prawdopodobnie dotrze się do konkretnej góry, wzniesienia czy ściany, gdzie o poranku promienie słońca oświetlą wejście do wnętrza. Może też chodzić o gęsty las - jakiekolwiek miejsce gdzie będzie panowała kompletna ciemność.

- Na pewno trzeba będzie do jakiejś jaskini wejść Z tym mi się kojarzy wejście w ciemności… jeśli jest się w górach. Co wiemy o orkach? Są duże i zielone.

- Szanują tylko siłę, a ich działanie napędza nieustanna żądza walki i nienawiść wobec wszystkiego co nie jest ich. - piwowar zaczął wymieniać - Czerpią radość z niszczenia i mordowania.

- A więc dlaczego mógłby płakać? Poza górą z rzekami coś się może kojarzyć z płaczącym orkiem?

- Może to głębsza przenośnia? - zasugerował Wolf - Oczy orka z których wypływają łzy… może tu jest ukryta nazwa? Oczy orka… może w krasnoludzkim języku znajdziemy odpowiedź?

- Po krasnoludzku ork mówi się Urkk zaś na goblina lub zielonoskórego Grobi. Oczy zaś to Ogi, nie mylić z Ogri - czyli ogrem.

- Zatem… UrkkOgi? Albo OgiUrkk? Nie kojarzę takiej nazwy za grosz. Ślepy trop chyba.

- Zapewne. Trzeba nam się dostać do jakiegoś miasta albo krasnoludzkiej Twierdzy. Jeżeli nie idziemy z Lerokiem może będzie nam dane zawitać do Barak Varr. Tam na pewno znajdą się nie tylko mapy, ale i przewodnicy, którzy będą wiedzieli wszystko o górach i terenach Księstw.

- Oczy to co innego niż łzy Galvinie. Przyszło mi do głowy coś. Gdzie w okolicy jest jakieś miejsce gdzie odbyła się wielka bitwa w Orkami? Gdzie ponieśli sromotną porażkę.

- Przełęcz Czarnego Ognia… - wypowiedzieli na raz człowiek i krasnolud.

- W tamtej okolicy znajduje się faktoria handlowa mojego ojca. - dodał Galvin.

- Myślisz żeby w przełęczy szukać kolejnych wskazówek? To na razie drugi nasz trop. Albo góra, albo przełęcz. A co powiecie o drugim fragmencie? Ścieżka Bragthorna wiodąca do zguby. Mam nadzieję, że nie trzeba będzie oddać się plugawym mocom, by zdobyć klucz - Wolf splunął na ziemię przy tych słowach i odczynił gest przeciw urokom.

- To akurat chyba oznacza że trzeba dowiedzieć się jak najwięcej o nekrusie, a potem podążyć szlakiem którym on przemierzał Księstwa. Mam wrażenie, że są to po prostu miejsca które odwiedził. Zastanawiam się czasem czy te przeklęte czerwone klejnoty nie są tymi kluczami.

- Jak się nie dowiemy to pewni nie będziemy. Idąc rozumowaniem Galvina Wolfie, jemu chodzi o to że zapewne trzeba odnaleźć miejsce jego klęski. Martwi mnie bardziej kwestia daniny. Za to co weźmiemy musimy coś oddać.

- Kamienie? No nie wiem… wszak widziano jeden u tego przeklętego króla. Drugi zaś miał zostać bezpiecznie schowany, lecz w Imperium, tak? - zrobił pauzę i rzucił myśli w innym kierunku - Miejsce jego klęski… - zadumał się Wolf - Miejsce jego klęski… Podążaj śladem Bragthorne’a, ścieżką wiodącą ku zgubie… to może być to towarzysze. I jeszcze krasnoludzkie próby… Galvinie, ta twierdza krasnoludzka przed którą nekromanta zniknął. Ta o której opowiadałeś… która to?

- Ta której właśnie broniliśmy. - powiedział grobowym głosem Galvin - Strażnica musiała prowadzić dużo bardziej w głąb ziemi. Ba. Musi być całym miastem, tylko że straciła na znaczeniu dlatego postawiono zapieczętować co się dało, a resztę zostawić.

Wolf spochmurniał.
- Nie będziemy teraz ponownie zwiedzać stanicy… a wiadomo gdzie dokładnie znaleziono te dwa kryształy i laskę?

- Niestety nie zostało to opisane, wiadomo tylko że było to poza twierdzą w miejscu gdzie Bragthorne rozbił się razem ze swoimi żywymi sługami… ale gdybyśmy mieli mapę Księstw mógłbym wyznaczyć trasę przemarszu nekromanty z jego hordami wraz z miejscem z którego zaczął swoją zdechłą krucjatę. - stwierdził Galvin.

Wolf skinął głową.
- Zatem mapa. W mieście ktoś mógłby ją mieć. Kupimy przy okazji - umilkł na moment - Więc z dalszym główkowaniem wstrzymajmy się do czasu aż nie miniemy bram Styratii. W trakcie podróży obserwujcie pozostałych drużynników. Jeśli będzie to możliwe i wykażą się rozsądkiem, wolałbym podzielić się z nimi tą wiedzą. Laura może szalona, ale ma trochę oleju w głowie. Chcę być jednak pewny ich motywacji. Ano?

Ciężko wzdychając Galvin podrapał się po nosie

- Ta.. lepiej by było rozkminiać ten problem w większym gronie, ale jak słusznie zauważyłeś nie znamy swoich motywacji, ani komu ta sprawa będzie leżeć, a komu zwisać. Dzięki wam za wysłuchanie mnie. - dodał jeszcze cicho na koniec.

Człowiek kiwnął głową.
- Stoimy po tej samej stronie. A teraz chodźmy po strawę i zasłużony odpoczynek. Padam na pysk.

Youviel również kiwnęła głową na zgodę. Zastanawiała się jak to wszystko się dla nich skończy.
 
Stalowy jest offline