- Według regulaminu Fundacji rodział 3 punkt 573 ustęp 36 poprawka z dnia...- - Do rzeczy.- Przerwał mu
Melathios.
- ...jeśli istnieje podejrzenie, że w trakcie transportu ładunek może doprowadzić do uszkodzenia statku, obsługa portu ma obowiązek podjąć wszelkie środki bezpieczeństwa by nie doprowadzić do takiego wypadku. Biorąc pod uwagę, że pański środek transportu jak i skrzynie z ekwipunkiem mają masę prawię pół tony każda, w przypadku nieodpowiedniego zabezpieczenia mogą doprowadzić do naruszenia struktury statku.- - Ha. Słyszałeś drona.- Mel powiedział tryumfalnie do dokera.
- Teraz rusz się do środka i upewnij się, że moje rzeczy są należycie zabezpieczone.-
Doker wszedł do statku by po chwili wrócić.
- Mam nadzieję, że teraz jest pan zadowolony.- - Zobaczymy podczas rozładunku.- Odpowiedział
Melathios.
Mel odwrócił się na pięcie i odszedł od statku.
- Nie uważa pan, że było to trochę nieuprzejme zachowanie względem tego człowieka.- Zapytał dron.
- To nie człowiek. To biurokrata. Z nimi nie można uprzejmie.- Odpowiedział
Mel.
- Przyjąłem.-
Przez chwilę
Melathios szedł w ciszy z dronem lewitującym u jego boku.
- Hermex.- Mel zwrócił się w końcu do drona.
- Tak doktorze?- - Prowadź do stołówki. Muszę się napić.- - Doktorze. Regulamin fundacji zabrania spożywania alkoholu na terenie stacji.- - No to nic im nie powiemy.- - Przyjąłem.- Melathios uśmiechnął się i ruszył za dronem w kierunku stołówki.
Melathios usiadł przy jednym ze stolików i wyjął z płaszcza butelkę 30 letniej whiskey, którą wymienił za trochę dragów u jednego z dokerów. Ludzie zaczynali się już zbierać w stołówce więc była to dobra pora by oficjalnie otworzyć już lekko rozpoczętą butelkę. Przemowa kapitana, która nastąpiła kilkanaście minut później wymagała odrobiny alkoholu by ją przyswoić. Całe te gadanie o procedurach nie pomogło
Melathiosowi na jego małą, aczkolwiek dokuczliwą przypadłość jaką były loty międzygwiezdne.
Wszystko było by w porządku gdyby nie skoki,
Mel uważał, że nie jest to normalne, rozpędzać się do takich prędkości. Całe szczęście większość drogi będzie nieprzytomny jak szlachcic na koniec święta Panatajów. Święta ku czci Athiny odbywającego się co 4 lata na jeszcze niedawno rodowitej planecie
Melathiosa Athenorei.
Kapitan skończył swój monolog i tłum zaczął się rozchodzić, wtedy
Melathios zauważył znajomą twarz.
- Kora! Doctor Octavia!- Zawołał.
Gdy kobieta odwróciła głowę w jego stronę
Mel uniósł butelkę z whiskey i zapytał przez pół sali.
- Łyczek przed startem?- Jeśli miał pić, nie miał zamiaru robić tego sam.
<Egaru, mały dialog przy butelce na docu?>