Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-08-2014, 20:47   #19
Baird
 
Baird's Avatar
 
Reputacja: 1 Baird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputację
W kriogenicznym śnie Melowi śniła się narzeczona, Eliza Tichy. Melathios i Eliza poznali się wiele lat temu, gdy Mel brał udział w badaniach dla pewnej Harlańskiej organizacji badającej pozostałości argonautów. Ojciec Elizy, Ezoch był szefem naukowym badań, a z czasem stał się również dla Mela mentorem w dziedzinie planetologii i archeologii. Eliza, która miała wtedy 26 lat zajmowała się PR'em, na początku nie mieli się ku sobie, ale z czasem pojawiła się iskra, która płonie nieprzerwanie od ośmiu lat.
We śnie Eliza i Mel szli po zielonych wzgórzach Athenorei, jego rodzimej planety, trzymając się za ręce. Wokół panował spokój a liczne drzewa oliwkowe szumiały na lekkim wietrze. Nagły spokój zmienił się w burzę, gdy wiatr przybrał na sile a nieliczne chmury zebrały się w potężny burzowy obłok z trzema głowami. Melathios znał dobrze te twarze, byli to jego wrogowie z przeszłości, ci sami, którzy zmusi go do ucieczki z rodzimego układu. Kapłan i dwóch szlachciców. Nagle ziemia przed nimi otworzyła się, a Eliza wpadła w bezdenny otwór. Mel złapał jej nadgarstek w ostatniej chwili i trzymał z całych sił. Melathios spojrzał na ukochaną, jej usta poruszały się jakby mówiła "Puść. Wszystko będzie dobrze", ale nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Wtedy potężny piorun uderzył Melathiosa w plecy, ten jednak nadal trzymał rękę Elizy nie pozwalając jej spaść w ciemną otchłań. Następny piorun trafił Mela, tym razem trochę niżej, ale on nadal trzymał. W końcu przy trzecim uderzeniu pioruna Melathios puścił jej dłoń.
Mel wyrwał się ze snu z krzykiem siadając w kriokomorze.
- Eliza!-
Lecz nikt mu nie odpowiedział. Wokół był jedynie mrok.
Mel siedział tak przez chwilę wpatrzony w ciemność jakby liczył, że uda mu się ją jeszcze w niej dostrzec, że może uda mu się ją złapać lub chociaż się pożegnać, ale jej już tam nie było. Ona była tylko snem.

Jego ciało, całkiem nagie było całe mokre, ale Mel nie był pewien czy to kriożel w którym był skąpany czy może pot, gdyż ciecz ta była ciepła i kleista. W końcu dotarła do niego rzeczywistość i wycie syren na korytarzu.
- Nie dobrze.- Powiedział do siebie wstając z kriokomory.
Mrok skrywał jego kabinę, ale nie stanowiło to problemu, właśnie przespał kilka tygodni i jego oczy były przyzwyczajony do ciemości. Mel podszedł do szafki stojącej naprzeciw komory i wyjął z niej swoje rzeczy osobiste. Ciuchy, długi płaszcz, komunikator na rękę, okulary z wyświetlaczem komputerowym, choć teraz nie był on do żadnego podłączony, pas z nabojami do rewolweru oraz mały bezprzewodowy dysk pamięci do komunikatora i okularów no i oczywiście swój sześciostrzałowy rewolwer. Mel był pacyfistą, tak bardzo jak ktoś noszący przy sobie takie działo może być i jeszcze nigdy nikogo nie zastrzelił, ale sam design tej broni był dla niego po prostu esencją piękna. Pistolet ten był tak piękny jak broń niosące śmierć może być.
Mel włączył Hermexa, który do tej pory w stanie hibernacji ładował podłączony do stacji zasilającej.
- Hermex wyświetl przemowę kapitana dotyczącą procedur awaryjnych.- Mel rozkazał dronowi, gdy ten zawisł półtora metra nad ziemią w stanie gotowości.
Dron wyświetlił przemowę kapitana w stołówce na 36 godzin przed startem.
Niewielki holo-kapitan stał na szafce, z której Mel zabrał swoje rzeczy.
- W przypadku utraty ciśnienia na korytarzu znajdują się kapsuły awaryjne zawierające maski tlenowe i kombinezony oraz apteczkę.- Powiedział hologram.
- W porządku Hermex, na razie wystarczy. Przełącz na tryb latarki.-
Z oka drona wystrzelił promień światła, który po chwili przemienił się w stożek światła oświetlający cała kabinę błękitną łuną.
- Doktorze. Muszę pana poinformować, że doszło do dekompresji statku w sekcji dziobowej. Mostek został odcięty od reszty statku. Jednocześnie jednostka ta traci wysokość i zbliża się do atmosfery planety pod niebezpiecznym kątem. Zalecam ewakuację w trybie natychmiastowym.-
- I utratę mojego ekwipunku? Nie wydaję mi się Hermex. Na tej łajbie musi się znaleźć ktoś kto może nas posadzić w jednym kawałku. Przeszukaj bezę danych uczestników wyprawy i znajdź mi kogoś kto umie pilotować ten złom.-
- Ten proces może zająć trochę czasu, systemy statku są obciążone.-
- A czy wyglądam jakbym się śpieszył.-
Mel uśmiechnął się i założył okulary a następnie wsadził załadowany pistolet w kaburę przy pasie. Melathios już podchodził do drzwi by je otworzyć gdy w swoim komunikatorze usłyszał głos.
- Tu Jeremiasz Anders z modułu zbrojowni. Wszyscy są cali, sprzęt także zachowany. Drzwi wyjściowe najprawdopodobniej nie dadzą się otworzyć. Powtarzam, wygląda na to że drzwi modułu zbrojowni nie dadzą się otworzyć. Drzwi hangaru wyglądają na sprawne. Mamy zapasy skafandrów próżniowych. Mamy informację o rozszczelnieniu mostka. Czy ktoś mnie słyszy? Odbiór.-
Mel wcisnął guzik na komunikatorze by zostawić go na tej częstotliwości. Chwilę później na tym samym kanale pojawił się inny głos.
- Tu Shinji Konohara, doktor. Czy ktoś mnie słyszy? Ile mamy kombinezonów próżniowych? Ile czasu nam zostaje, zanim całe powietrze uleci ze statku? Czy ktoś może mi wskazać drogę do najbliższego punktu, gdzie mógłbym się ubrać w kombinezon? I jak do licha dotrzemy do planety, skoro statek jest w tak opłakanym stanie? Mamy tu jakieś szalupy ratunkowe?-
Doktor nie brzmiał tak spokojnie jak Anders. Można by wręcz rzec, że doktorek trochę panikował. Mel postanowił udzielić mu małego wsparcia dzieląc się wiedzą z hologramu.
Nagle pojawi się inny głos w eterze.
- Doktorze, niech pan spróbuje się uspokoić i zacznie działać. Umie pan obsłużyć system? Musimy dowiedzieć się co się tutaj dzieje.- Nie był to jednak Anders.
- Tu Melathios Sofilatres. Doktorze Konohara na ścianie w korytarzu powinien pan znaleźć stację bezpieczeństwa, umieszczono je co kilkanaście metrów, są tam zarówno kombinezony jak i maski tlenowe. Proszę jeden założyć, a następnie przejść do części dziobowej statku. Mogą się tu znajdować osoby wymagające pańskiej uwagi. Razem z kombinezonem i maską powinien pan też znaleźć apteczkę pierwszej pomocy. Anders, potwierdzam dekompresję, będę cię informował na bieżąco, gdy tylko zdobędę jakieś informację, zbierz ocalałych ze zbrojowni i spróbuj znaleźć drogę na mostek, może dolne pokłady są nietknięte. Do wszystkich, którzy odbierają tę wiadomość. Udajcie się do sekcji dla Vipów na górnym pokładzie. Jeśli statek traci tlen będzie to ostatnia część z atmosferą, maski tlenowe macie w kapsułach bezpieczeństwa na ścianie. Over.-
Po zakończeniu nadawania Mel otworzył drzwi do kabiny.
Na korytarzu panował półmrok oświetlany jedynie przez migające pomarańczowe światła awaryjne. Hermex natychmiast poleciał na lewo w głąb sekcji dla vipów. Znajdowały się tam kabiny Alain'a DeVall i doktor Kory Octavii. Mel rozejrzał się po korytarzu, kilkanaście metrów na prawo śluza awaryjna oddzielała mostek od reszty statku a pomarańczowe i czerwone światła mrugały przy grodzi. Melathios podszedł bliżej by spojrzeć przez pancerną szybę w śluzie.
- Anders. Tu Mel. Mostek jest odcięty. Wygląda to...- Mel zrobił małą pauzę gdyż zabrakło mu słów by to opisać. -...źle. Bardzo źle, ale chyba sam musisz to zobaczyć. Nie obejdzie się bez kombinezonów próżniowych.-
Melathios odszedł od śluzy i ruszył za dronem, zatrzymując się przy kapsule by zabrać maskę tlenową i apteczkę. Darował sobie zakładanie kombinezonu. Jeśli miał umrzeć, nie miał zamiaru wyglądać przy tym jak fundacyjny ćwok. Maskę jednak natychmiast przyłożył do twarzy. Maska tlenowa była wykonana z elastycznego czarnego plastiku. Było to niewielkie i bardzo poręczne urządzenie, maska przyssała się do twarzy Mela eliminując dostęp toksycznych gazów do układu oddechowego, gdyby jakieś wisiały w powietrzu.
Mel wziął głęboki oddech po którym maska zaczęła dostarczać czysty tlen. W końcu Melathios znalazł Hermexa przy drzwiach do kabiny DeVall'a.
Melathios Sofilatres i Alain DeVall mieli już okazję współpracować razem w przeszłości, wtedy ich znajomość zakończyła się burzliwym, choć z tego co Mel przeczytał później w prasie zyskownym dla Alain'a rozstaniem. Był to jeden z nielicznych szlachciców z przeszłości Mela, który nie chciał jego śmierci. Niezwykła rzadkość.
W błękitnej poświacie światła emitowanego przez drona Melathios dostrzegł dwie kobiece sylwetki. Jedna z nich była ubrana w podarty kombinezon, a jej włosy były posklejane krwią, drugą była bardzo ponętna blondynka.
Mel podszedł do kobiet.
- Nie bójcie się. Doktor już tu idzie.- Po tych słowach Melathios przyklęknął obok.
Melathios obejrzał głowę dziewczyny w podartym kombinezonie, nie dotykał jej jednak, gdyż zdawała się panikować i nie chciał pogorszyć jej stanu [medic-0 test]. Melathios zwrócił się do drugiej kobiety.
- Jesteś ranna? Co z Alain'em - Zapytał.
 
__________________
Man-o'-War Część I

Ostatnio edytowane przez Baird : 03-09-2014 o 18:56.
Baird jest offline