Ibrahim jadł spokojnie swoje danie i popijał zacnym trunkiem z La Maisontaal przysłuchując się rozmowie Yavandira i Gildirila ze strażnikami jednak gdy Gildiril sięgnął po broń uznał że to już przesada, wypił ostatni łyk wina, otarł twarz, zapłacił i wstał po czym położył rękę przyjacielowi na ramieniu. -Hej Gil, schowaj tę broń, jak już mamy walczyć to przynajmniej wyjdźmy na zewnątrz bo po pierwsze szkoda by było demolować tak piękną knajpkę a po drugie nie mielibyśmy czym zapłacić za szkody bo jestem pewien że to co dano nam w świątyni nie wystarczyło by nawet na opłacenie jednego połamanego stołu. A wierz mi na słowo ja nie mam zamiaru zostać zesłany do więzienia Alcaz albo do jakiejś kopalni. Poza tym jak byś nas chciał zapewnić o potędze magii? Przecież nie jesteś czarownikiem, poza tym przebywasz w Imperium chyba już od dłuższego czasu i gdybyś był magiem to doskonale byś wiedział o "Imperialnym Dekrecie o Magii" który surowo zabrania używania czarów w miejscach publicznych. No chyba że chcesz skończyć na stosie ale wtedy to mnie do tego nie mieszaj. - Odwrócił się do strażników - Ja nie będę stawiał oporu i pójdę do waszego dowódcy, jestem bardzo ciekaw czego on chce od nowo przybyłych wędrowców wszak nie jesteśmy kimś ważnym i znanym żeby o nas się wypominać. |