Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-02-2016, 12:57   #6
Baird
 
Baird's Avatar
 
Reputacja: 1 Baird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputację
Wizja jaką przedstawił im posłaniec boga zmian była dla Tankreda niczym sztorm przeznaczenia po tym gdy jego statek zwany życiem utknął na mieliźnie losu. Dla innych zadanie jakie na nich czekało, niebezpieczna podróż oraz zagadki zapisane krwią mogły stanowił dyskomfort po latach spokoju w azylu dla mutantów jakim było Eastadt, lecz dla Paine'a oznaczało to możliwość zwrócenia na siebie wzroku Tego Który Zmienia Drogi. Tankred przybył do Talabheim parę tygodni wcześniej po tym, gdy na szlaku usłyszał plotkę o osadzie kultystów gdzieś na terenie Oka Lasu, odnalezienie samego Eastadt zajęło mu niewiele czasu. Mieszczanin jakim był Tankred nie czuł się dobrze w tak małej wsi jaką niewątpliwie było Eastadt, na szczęście większość dnia wyznawca Tzeentcha spędzał w karczmie pijąc lub sprzedając artefakty, które przywiózł ze sobą z północy. I wtedy się to wydarzyło. Bieg losu przyśpieszył, a leniwi kultyści zostali zabici.

Paine nie był pewien kto otworzył właz i pierwszy wyszedł na powierzchnię, anie jak długo siedzieli w celi pod świątynią Młotodzierżcy, ale obraz jaki im się ukazał był nie do zapomnienia. Eastadt przestało istnieć, w ciągu jednej nocy osada zniknęła z mapy.


Potem było zamieszanie, rozmowy, nawet małe sprzeczki oraz dzielenie się łupem z worka, Tankred zabrał jedną z butelek. Co prawda był on świetnym przykładem przemądrzałego chama, ale nie był głupcem i wiedział, że lepiej podzielić łup niż obudzić się z podciętym gardłem.
Gdy Dieter skończył czytać zwój Tankred wziął go od niego i zaczął czytać nie dzieląc się treścią z innymi. Gdy skończył na jego twarzy zarysował się jedynie delikatny śmieszek po czym oddał artefakt kolejnej osobie w kolejce do czytania.

W drodze do Talabheim Paine zamienił parę słów z Markusem.
- Więc?- Zapytał dość obcesowo.- Czym jesteś? Guślarzem? Czarownikiem? A może wiedźmakiem?-

Markus zaskoczony pytaniem wpierw odwrócił głowę od rozmówcy, popatrzył przez chwilę w niebo. I po chwili powrócił z pół-uśmiechem do Paine’a. Tak naprawdę nic go to nie powinno obchodzić a Holzer też nie powinien za bardzo się ze wszystkim obnosić ale jak zwykle nie udało mu się powstrzymać swojego długiego jęzora.
- Trudne pytanie. Ja, można powiedzieć że obecnie to po trochu guślarzem a po trochu studentem tajemnej magii. Byłem w kolegium, nie skończyłem go. Od tego momentu można powiedzieć, że dzięki księgom jakie znalazłem w Eastadt jestem samoukiem. Cieszę się bardzo, że miałem możliwość powrotu do ponownego zagłębienia się arkany magii. Na szczęście jako że zacząłem moją naukę u prawdziwych mistrzów mam odpowiednie fundamenty by stabilnie korzystać z magii no i też umiem parę sztuczek….- zakończył Holzer
- Umiesz przywołać demona?- Tankred zapytał tak prosto i spokojnie jakby pytał o robienie jajecznicy.
- Gdzie, on człowiek z Kolegium?- Alfred Powiedział drwiąco, poczym jego słowa rozbrzmiały mową, tak plugawą, że aż serca drżały z przerażenia- Do tego trza mieć mowę i wiedzę, której nie dają w Kolegium.

Markus albo nie zauważył drwiny w głosie towarzysza albo po prostu był ponad takie słowne zaczepki gdyż rzekł:
-Jest tak jak mówi - zwrócił się dalej do Paine’a - za szybko dla mnie na tak potężne czary. Do tego potrzeba większego doswiadczenia i błogosławieństwa Pana. Ponadto przywoływanie demona tak dla zabawy nie jest rozsądnym pomysłem.
Może nie zwrócił uwagi na ton Alfreda ale zanotował sobie, że cokolwiek mówi nawet w wydającej się pofunej rozmowie to inni od razu się temu przysłuchują.
 
__________________
Man-o'-War Część I

Ostatnio edytowane przez Baird : 08-02-2016 o 19:10.
Baird jest offline