Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-04-2016, 08:20   #34
Wila
 
Wila's Avatar
 
Reputacja: 1 Wila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputację

Mieszkanie "Lulu"/Ojca Lulu, Praga Północ, ul Jagiellońska, ranek (17.11 - środa)

Pobudka nie należała do najprzyjemniejszych…
W nocy ramię nadal krwawiło, przynajmniej przez jakiś dłuższy czas. Wszystkie ręczniki nadawały się do skomplikowanego prania. Grażynka czuła się słaba i cholernie obolała. Wyjście z łóżka było sporym wyzwaniem. Zażyła witaminy i środki przeciwbólowe. Całe szczęście po wypadku rodziców zostało trochę tych silniejszych, a data ważności wskazywała na jeszcze kilka miesięcy. Kąpiel okazałą się takim sobie pomysłem, gdyż ledwo co zasklepiona rana otworzyła się nieco na nowo. Z nowym opatrunkiem którego samodzielne stworzenie było niezłym wyczynem Grażynka wlazła na powrót do łóżka. Ona, śniadanie, kawa i papieros… no i oczywiście laptop. Postanowiła ruszać się jak najmniej by nie dawać niezaszytej tkance zbyt wielu powodów do nadmiernego krwawienia.
Zaczęła od sprawdzenia poczty.

Cytat:
Do [e-mail]: Lulu
Temat: Helo
Treść: Cześć. Tu Cyrus Farrel, jeśli jeszcze pamiętasz. Niestety Michała gdzieś wcięło, przepadł i zostałem sam. Namiar na Ciebie znalazłem u niego w komputerze a Ty jesteś ostatnią osobą, którą znam i nam pomagała w odzyskaniu mojej siostry. Czy pomożesz mi w jej odzyskaniu i może wiesz co z Michałem?
Pozdrawiam i liczę, że się odezwiesz.
Cyrus Farrel.

- Hmm… interesujące. - Odparła sama do siebie. Zastukała paznokciami o klawiaturę po czym przystąpiła do odpisywania ([Old WOD] Jaki tu spokój... - Cyrus Farrel). Właściwie… tego jeszcze brakowało. Kolejna osoba która jak to ujął Sebastian miesza się w sprawy które skutkują czymś złym. No ale… nie wyglądało na to, że “Czaruś” przestanie się w nie mieszać. Miał cel i powód. A gdyby tak… Grażynka uśmiechnęła się sama do siebie. Tak od ucha do ucha.

Czaruś pisał coś u ulicy Zniczej, co mocno zaniepokoiło dziewczynę. Mało co nie spędziła dziś nocy w tamtych okolicach. Brakowało jeszcze by wpadła z deszczu po rynnę… Krótka wymiana e-mailami zakończyła się równie krótką rozmową przez telefon. Czarujący najwyraźniej miał jakieś info o Bałałajce. Tym lepiej. Ale czy przydatne? Nie wyglądało na to, że ma zamiar podzielić się z nią przez telefon. Ostatecznie umówili się na spotkanie o 16:00 przed Pałacem Kultury. Słońce zachodziło o 16:03.

Grażynka była już zdecydowana.

Ponieważ na e-mailu nie było już nic więcej ciekawego, a ona czuła, że nie ma siły na kodowanie. Zajęła się robieniem listy plików uznając to za istotne. Przeniosła więc spis plików do Excela. Zrobienie krótkiego zestawienia zajęło jej może całe 5 minut. Nazwisko, imię, płeć, posiadane pliki wg. rozszerzeń. Na koniec przefiltrowała tabelę aby mieć wgląd na nazwiska które nie posiadają plików jpg dla kobiet. Jedyne nazwisko kojarzące się z Rosją i nie posiadające jpg brzmiało Julia Popova. Czy była to Bałałajka? Grażynka rozpoczęła pracę nad kodem pliku… ale zakończyła równie szybko jak zaczęła. Bolało. Umysł zaprzątało coś innego. Nie chciało jej się. Wolała… odpocząć.

Minuty leciały w nieubłaganym tempie. Grażynka oglądała Mr. Robot odcinek po odcinku. Co jakiś czas łapała za telefon. Sprawdzała godzinę i zastanawiała się czy…
Czy zadzwonić?
Z jednej strony bardzo tego chciała. Usłyszeć głos Daniela i dowiedzieć się, że wszystko z nim okej…
Z drugiej strony, bała się.
Czego?
Jeśli zacznie rozmawiać z Danielem, z Klarą, z Kajko…
Podjęła decyzję i nie chciała zmieniać zdania.

Gdy nadeszła odpowiednia chwila spakowała swoje rzeczy. Chciała skoczyć jeszcze do sklepu po farbę do włosów, ale ramię bolało a w głowie kręciło się. Zrezygnowała więc. Zamiast tego wezwała taksówkę.


Pałac Kultury, popołudnie (17.11 - środa)
Była na miejscu kilka minut przed wyznaczonym z Cyrusem spotkaniem. Usiadła spokojnie na schodach Pałacu Kultury. Przez chwilę rozglądała się po otoczeniu. Ludzie przechodzili w tą i w tamtą. Nikt nie zwracał uwagi na siedzącą na schodach blond dziewczynę… no może kilka męskich spojrzeń. Gdyby miała swoje różowe włosy spojrzeń byłoby o wiele więcej. To był jeden z tych momentów w którym przez krótką chwilę nie żałowała zmiany.
Zachodzące słońce wyglądało pięknie, żal nie było się delektować nim. Westchnęła cicho, po czym wyjęła z kieszeni telefon i wykręciła numer do Sebastiana. Jak zwykle liczyła sygnały.
- Halo? - czekała dość długo na połączenie.
- Witam. Tu Lulu.
- Mam NADZIEJĘ, że nie zmieniła Pani zdania.
- Jestem pod Pałacem Kultury, wejście od Emilii Plater.
- Proszę poczekać kwadrans przed wjazdem na wewnętrzny dziedziniec.
- Dobrze. Będzie ze mną pewien… hmm narwaniec. Pogadajcie z nim. Może Wam się przyda.
- Narwaniec?
- Mhm
. - Potwierdziła. - Zbierał info o Bałałajce bo porwała jego siostrę. To nic zobowiązującego, po prostu nalegał bym mu pomogła. - Jakiś ślad ironii wkradł się w jej głos.
- CIEKAWE. Będziemy niedługo.
- Do zobaczenia.
- rozłączyła się.

Kilka chwil później nadszedł Cyrus. Czaruś był punktualny i uśmiechnięty sam do siebie. Oczywiście widząc zmianę koloru włosów doznał małego szoku. Wykazując się kulturą godną Michała pomógł Różowej dowlec się do wjazdu na zewnętrzy dziedziniec, zajmując przy tym rozmową “o niczym”. Ewidentnie nie zapomniał o delikatnych próbach podbijania do Lulu. Chyba nawet próbował wybadać, czy kogoś ma… Jej myśli błądziły jednak w innych rejonach. Próbowała być miła.

W końcu zauważyli trzech ludzi wychodzących z wjazdu na niewielki dziedziniec Pałacu Kultury. Nienagannie skrojone garnitury, pewna klasa… aczkolwiek widać, że bynajmniej nie biznesmeni. Resztki commanda Sebastiana tak mocno wystrzelanego w Kampinosie były dość charakterystyczne i już na pierwszy rzut oka człowiek spoglądający na ochroniarzy nie mógł pomylić ich z nikim innym. Broń mieli schowaną, bo ciężko było by przewidywać, że jej nie posiadają. Rozeszli się w kilku kierunkach rozglądając się dyskretnie po terenie i jakby kogoś wypatrując. Dyskretnie mówili coś sobie pod nosami. Może podśpiewywali sobie piosenki jakie leciały im z pojedynczych słuchawek w uszach…? No raczej nie. To nie były z pewnością słuchawki wpięte do MP3. Porozumiewali się na odległość jakby lekko zirytowani. Rozglądali się coraz bardziej otwarcie. Grażynka widząc ich ruszyła powoli w ich stronę. Cyrus także szedł w ślad za nią. Lulu podejrzewała, że po zmianie przez nią koloru włosów mogą mieć wątpliwości. Oczy przyciągają oczy, wobec czego skupiła na jednym z nich spojrzenie, które ten wyhaczył i wstrzymał ruch głowy. Ocenił sylwetkę, przyjrzał się jej dokładniej. Po dłuższej chwili i chyba konwersacji, zaczęli zbliżać się do Grażynki i Cyrusa. Z początku powoli, z trzech stron. Ten, który przyglądał się dziewczynie stanął przed nią. Zmrużył lekko oczy.
Kolorek się znudził? - zakpił nieprzyjemnym głosem.
- Nie do końca. - Odpowiedziała spokojnie przyglądając się jego twarzy. Nie poruszyła się przy tym.
Amerykanin stał po prawej lekko z tyłu Grażynki i obserwował otaczających ich garniaków. Coś mu mówiło, że nie są pokojowo nastawieni do dziewczyny i przez to do niego. Nic się nie odzywał tylko pilnował wzrokiem zbliżających się osobników.
- Zapraszamy - rzucił facet wskazując wjazd na dziedziniec wewnętrzny i odsuwając się aby zrobić wolne przejście obojgu. Jego dwaj koledzy nie zwracali zbytnio uwagi na dziewczynę dyskretnie obserwując Cyrusa.
Grażynka ruszyła we wskazanym kierunku nie oglądając się na Cyrusa, który ruszył za nią bez ociągania. Przez dziedziniec weszli do środka monumentalnej budowli zostając poprowadzeni do wind. ‘Garnitur’, który rozmawiał z Lulu wcisnął jakiś przycisk, lecz zasłaniał swym ciałem panel, przez co ciężko było stwierdzić na które piętro jadą. Raczej wysoko.
W końcu wyszli na jedno z pieter, jeden z ochroniarzy otworzył spore dwuskrzydłowe drzwi i wpuścił Grażynkę i Cyrusa do sporego pomieszczenia, urządzonego dość ubogo ale ze smakiem. Skórzana kanapa, kilka foteli, rzeźbiony stół. Ogromny ekran na ścianie, krwistoczerwone zasłony w oknach. Barek. Ot salon, miejsce spotkań, nie było czuć tu klimatu ‘mieszkania’.
Dwóch typów jacy ich tu przywiedli stanęło po obu stronach drzwi w pozie na ‘spocznij’, jakby czekając na coś.
Cyrus rozglądał się spokojnie po pomieszczeniu. Oceniał jakie ma szanse w ewentualnym starciu, ale szybko przeniósł myśli na powód ich przybycia w to wyjątkowe miejsce.
-W ciekawych miejscach masz swoich znajomych.- Szepnął do ucha Lulu.
Dziewczyna wydobyła z siebie coś co przypominało szybkie “hm”, a co uznać można było za prychnięcie, chociaż jej twarz nie wyrażała oburzenia ani nic w tym stylu. Nie rozglądając się zanadto ruszyła w stronę kanapy. Cyrus odprowadził ją tylko wzrokiem po czym sam ruszył i stanął przy barku zaglądając jakie trunki się tam mieszczą, odkrywając z zaskoczeniem, że była tam tylko woda i kieliszki do wina. Lulu położyła swój plecak na kanapie do której podeszła, sama jednak nie siadając. Wyglądała jakby zastanawiała się czy usiąść czy nie.

Czekali kwadrans, czas dłużył się niemiłosiernie. Lulu zdążyła namyśleć się i jednak usiadła na kanapie obok swojego plecaka. Natomiast Amerykanin krążył po pokoju zerkając na drzwi i na strażników, ale po kwadransie sam przysiadł na kanapie i czekał. Miał ochotę zapalić, ale chyba nie wypadało. Brak popielniczki ewidentnie to potwierdzał.
- Na kogo czekamy?- Zapytał szeptem dziewczynę.
- Zobaczysz. - Odparła normalnym tonem. Wyglądało na to, że nie ma ochoty na rozmowy. Oparła głowę o oparcie i przymknęła oczy. Może po prostu dokuczała jej rana. Jankes zerknął dyskretnie w kierunku rany i krwi, którą mu pokazała na schodach.
- Jeśli potrzebujesz teraz pomocy powiedz a ściągnę tu kogoś. - Nie licząc na odpowiedź przeleciał wzrokiem po pomieszczeniu raz jeszcze.
Po około pół godzinie od przybycia drzwi otworzyły się.
Do pomieszczenia wszedł człowiek o najbardziej nijakiej twarzy jaką oboje widzieli przez całe swoje życia. Z gatunku “zapomina się o niej jeszcze w trakcie rozmowy” Charakterystyczny był jedynie biały beret z ‘antenką’ spoczywający na głowie osobnika.
Widząc wchodzącego osobnika Grażynka nieśpiesznie wstała z kanapy tak samo uczynił towarzysz dziewczyny. Zauważyła już przez telefon, że kultura do której nie przywykła może być jednak mile widziana.
- Pani Stępień… - odezwał się skinąwszy lekko głową. - Miło mi w końcu POZNAĆ Panią osobiście. A Pani towarzysza NIE znam chyba nawet ze słyszenia.
- Witam, Pan Sebastian jak sądzę? Mój towarzysz mówi tylko po angielsku i nie chcę przy nim rozmawiać. Wyjaśnię. Ma na imię Cyrus, więcej nie wiem. Nie interesowało mnie to.

Przekrzywił lekko głowę, jakby nie interesowało go to, że i czemu jej nie interesowały takie rzeczy. Najwidoczniej ona go interesowała.
- Good Morning Mr Cyrus - rzekł do Amerykanina. - Please sit down.
Farrel przywitał się i usiadł jak poprosił gospodarz.
Sam usiadł w jednym z foteli i zaczął powoli zdejmować białe, skórzane rękawiczki. Biały beret, białe rękawiczki, białe buty do czarnego garnituru. Wyglądał lekko komicznie, choć rozsiewał coś, co przeczyło takiemu pierwszemu wrażeniu.
- Jeżeli mówi tylko po ANGIELSKU, to przy rozmowie po Polsku również jego obecność jest nieporządna? Woli PANI bym kazał go zabrać?
Grażynka skinęła głową potwierdzająco.
- Tak. - krótko i na temat.
- Please, show him… SOMETHING, nevermind - Sebastian rzucił do swoich ochroniarzy tak by Amerykanin mógł zrozumieć. Mężczyźni poruszyli się.. Jeden otworzył drzwi, drugi zrobił gest względem Cyrusa jakby zapraszał go do wyjścia.
Amerykanin popatrzył na blondynkę i nie widząc żadnego zainteresowania wstał i ruszył z wolna we wskazanym kierunku. Rozumiał chyba zachowanie dziewczyny. Nie chciała by myślano, że są ze sobą jakoś bliżej. Na razie zagra w taką grę Lulu chyba wie co robi. Wyszedł z pomieszczenia bacznie obserwując ludzi w garniturach i przy samych drzwiach kiwnął głową do siedzącego w fotelu. Lulu nawet nie raczyła go spojrzeniem.

Gdy drzwi zamknęły się za nimi wampir milczał przez dłuższą chwilę.
- Potrzebuje PANI lekarza? - zainteresował się. - Czy też nasza wspólna przyjaciółka ZAJĘŁA się postrzałem? Spodziewałbym się tego drugiego, a jednak widzę i CZUJĘ… Ciężko mi to zrozumieć.
- Potrzebuję lekarza.
- Przyznała spokojnym tonem. - Pamięta PAN co mówiłam przez telefon. Czy w obliczu tego również?
- Tak.
- Hm. Może to kwestia minięcia się w jakiś poglądach. Jeśli będę wiedziała o zrozumienie której części dokładnie chodzi, może lepiej będę potrafiła wyjaśnić.
- Może PANI głupiutko uznaje to zaśmiecaniem umysłu, jak ŁASKAWA była Pani to nazwać przez telefon.
- Wzruszył ledwo dostrzegalnie ramionami. - Prawo do IGNORANCJI jest niezbywalne. Klara na to tak nie patrzy, a to PRZECIEŻ od niej zależało. - Wyciągnął komórkę i zerkając ku Grażynce zaczął pisać smsa.
Dziewczyna wzruszyła na te słowa… ramieniem. Tym zdrowym. Nie powiedziała jednak nic.
- Chyba rozumiem. A więc z UKŁADU z nią… nici?
- Cóż. Prawdę mówiąc, nie miałyśmy okazji wyjaśnić sobie tego do końca, ALE wydaje mi się, że koniec końców Klara uznała że NIE jestem wystarczająco głupia by dołączyć do jej wspaniałego klanu. Nie będę cytować by nikogo nie urazić.
- Uśmiechnęła się delikatnie, kącikiem ust.
- Ależ proszę się nie KRĘPOWAĆ. Lubię dobre cytaty. GDZIE ona się ukrywa? - zmienił temat.
Grażynka zerknęła ku oknom.
- O tej godzinie? Z pewnością nie ma jej w domu. Myślę, że nie wróci już do niego. Będzie pewna co ją w tym przypadku czeka. Stawiałabym, że węszy na Jagiellońskiej, albo chodzi po klubach.
- NIE zrozumiała mnie Pani. Ukrywała Panią, zapewne w swym schronieniu, czyż nie? GDZIE ono się znajduje?

Grażynka spojrzała na/w oczy Sebastiana przez dłuższą chwilę milcząc.
- Zależy PANU na tej informacji? Dlaczego?
- Przecież PANI dobrze wie.
- Wiem, że jej PAN szuka, ale nigdy nie powiedziała mi dlaczego, a ja nie pytałam. Dlaczego teraz pytam? Wyjaśnię od razu. JEŚLI powiedziałabym PANU dziś co to za miejsce, a PAŃSCY ludzie pojechaliby tam i nie złapali jej… Klara wiedziałaby, że powiedziałam o tym prawdopodobnie bardziej dobrowolnie niż mniej. A wtedy z zemsty mogłaby chcieć zrobić coś głupiego.
- Dałem Pani JAKIEŚ podstawy aby uważać mnie za idiotę Panno STĘPIEŃ?
- Nie otrzymałam od PANA podstaw aby uważać tak, albo inaczej.
- To dobrze. A więc GDZIE?
- Józefów. Kojarzy PAN?
- A dokładniej?
- Zaciszna cztery.
- I jeśli ktoś się spodziewał że zadrży jej przy tym chociażby powieka. Nie zadrżała.
- Sprawdzimy to. - Pokiwał głową. - A TEN “Cyrus”?
- Interesująca historia.
- Zaczęła nieśpiesznie. - Popsułam Magdzie szofera. Pomyślałam, że przyda jej się nowy. Podobno macie braki w ludziach? - Uśmiechnęła się znów leciutko. - PO ZA TYM, jak wspominałam przez telefon Bałałajka porwała mu siostrę. Węszył. Ma jakieś informacje. Nie wiem czy przydatne. Sam oceń czy będzie przydatny dla Ciebie.
- ILE potrzebuje Pani czasu by odszyfrować wszystko?
- Wszystkie pliki naraz?
- Nie znam się na tym. WOLĘ z osobna, ile to wszystko potrwa?
- Hmmm… udało mi się napisać podstawę, każdy plik zaszyfrowany jest w inny sposób. Zmieniając pod konkretny plik kod jestem w stanie go odszyfrować. Ponieważ każdy jest zaszyfrowany inaczej, nie mogę powiedzieć na pewno ile dokładnie czasu może zająć odszyfrowanie go. Nie miałam czasu by spróbować zmodyfikować program tak by rozszyfrował wszystko na raz. Sam PAN dobrze o tym WIE.
- Teraz będzie miała PANI czasu aż nadmiar.
- Nie wątpię.
- Potrzebuje Pani CZEGOŚ?
- Oprócz lekarza?
- Skinęła głową.
- Tak. On już JEDZIE.
- Różowej farby do włosów.
- Odparła ze spokojem, najpoważniej na świecie.
- Jutro rano DOSTARCZĄ ją Pani. - Poproszę o telefony i inny sprzęt elektroniczny. - Znów wystukał coś na komórce. - Zaraz ktoś POKAŻE Pani jej pokój.
- Mam oddać Panu KOMPUTER?
- Krótka nuta przestraszenia ową myślą wkradła się w głos Grażynki.
- Owszem. Do pracy dostanie Pani LEPSZY sprzęt. Jutro będzie Pani mogła ZGRAĆ potrzebne do pracy i osobiste pliki.
- To co ja mam do tego czasu robić? Patrzyć w ścianę? Panie Sebastianie… przyszłam do Pana dobrowolnie. Proszę o choć trochę zaufania. -
Wyciągnęła z kieszeni telefon. Odruchowo przytrzymując guzik wyłączający go.
- Jest Pani RANNA, lekarz obejrzy postrzał, da coś na sen. Musi Pani WYPOCZĄĆ. - Sebastian nie zrobił żadnego ruchu, wzrokiem wskazał na blat stołu. - Nie przewiduję potrzeby PATRZENIA w ścianę. A jutro dostanie Pani świetnej klasy komputer. O ROZRYWKI też proszę się nie martwić. Książka, film? Gra KOMPUTEROWA? Wystarczy tylko powiedzieć. Nie zapominajmy również, że CZEKA Panią sporo pracy. A zaufanie… cóż, to BARDZO przereklamowane słowo. Przykro mi, ale nie przewiduję Pani ŁĄCZNOŚCI ze światem zewnętrznym.
Milczała przez chwilę. Odłożyła telefon na wskazany blat stołu. Po tym sięgnęła do plecaka. Wyjęła komputer i zasilacz, również te dwie rzeczy kładąc na tym samym blacie.
- Nie będzie mi potrzebna ALE musi Pan wiedzieć, że nie będę spokojna nie mają informacji czy pewne osoby są bezpieczne i żyją sobie dalej swoim spokojnym szarym życiem.
- Jakie to osoby?
- Daniel.
- Ach… TEN chłopak, co Magda…?
- pokiwał głową. - Nie widzę podstaw ku temu ABY jego życie wykroczyło poza SPOKOJNĄ szarość. Z naszej strony NIC mu nie grozi, jeżeli O TO Pani chodzi.
- Stron jest kilka. Dobrze Pan o tym wie.
- Dziewczyna zamknęła plecak, najwyraźniej nic więcej elektronicznego nie mając.
- Modem do łączności BEZPRZEWODOWEJ też - powiedział. - Stron jest kilka, jednak wątpię by ktoś się nim interesował. A GDYBY założyć taki scenariusz… to nie widzę tu ze swojej STRONY potrzeby i sensu robienia za jego ochronę. CHYBA, ze chce Pani być tu z nim? - uśmiechnął się lekko.
- To nie będzie konieczne. Modemu nie mam.

Rozległo się pukanie do drzwi.
- Wejść - rzucił wampir.
Uchyliły się, zajrzał przez nie jeden z tych jacy przyprowadzili tu ją i Cyrusa.
- Wzięliśmy go na taras, Grzegorz już z nim wraca.
- Świetnie. Nie będę Pani ZATRZYMYWAŁ
- Sebastian zwrócił się do Lulu. - Marcin pokaże Pani pokój. I SPRAWDZI czy czegoś tam Pani jednak nie przemyciła. Do zobaczenia…
Grażynka wstała.
- Do zobaczenia.
Udała się w stronę drzwi.
Idąc z ochroniarzem minęła się z Cyrusem jakiego drugi prowadził właśnie tam skąd ona wyszła.
Pokój był urządzony oszczędnie. Dość szerokie łóżko nowoczesna komoda i biurko w tym samym stylu, przejście do niewielkiej łazienki. Mężczyzna obszukał ją pobieżnie i sprawdził plecak, nie wykorzystywał sytuacji przy pierwszej z czynności.
- Lekarz niedługo będzie - powiedział wychodząc i zamykając za sobą drzwi. Nie miały z tej strony klamki.
Grażynka zdjęła kurtkę. Rozejrzała się gdzie ją tu odłożyć… w końcu położyła ją na łóżku na które sama opadła. Robiąc z kurtki podkład pod zakrwawioną koszulkę.
Zamknęła oczy i liczyła.
Nie do trzech.
Dalej.
 
__________________
To nie ja, to moja postać.
Wila jest offline