Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-05-2016, 20:17   #4
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Wciąż wspominała zdjęcie, które sierżant pokazał jej, gdy byli w Rzymie. Kassel albo była niezwykle podobna do swojej matki albo ruda zołza zwyczajnie używała magii by zapewniać sobie wieczną młodość. Za każdym razem, gdy powracali do tematu tej osoby to Gretha co raz bardziej żałowała, że po prostu nie potraktowała więźnia tak jak le Blanca. Na szczęście nie miała za wiele czasu na myślenie o tym, bo z Rajmundem badali nasionka, które ona zabrała z lombardu pewnemu mężczyźnie. To to dopiero była sytuacja. Sidhe prawie została zastrzelona, gdyby nie zareagowała. Gorzej, że Laura później go zabiła i trzeba było zatrzeć ślady...
Tak, więc zabrali fasolki i spalili lombard, a na koniec stwierdziła do Jamesa, że "wynikły nadzwyczajne okoliczności"... Lepiej tak, niż żeby Sidhe z piętnem ladacznicy miała trafić do więzienia. Choć w praktyce to była to przecież obrona konieczna zważywszy na to, że mężczyzna do nich strzelił z pistoletu…

***

Jeśli już jakąś wolną chwilę miała to zastanawiała się czemu Lilin ją tak unika. Dopiero dopytywania Rajmunda o śmierć Le Blanca sprawilo, że zachowanie tygrysołaczki zrobiło się dla niej już jasne.
- Ale co ty chcesz więcej wiedzieć? - zapytała doktora Arciszewskiego z pewną dozą wyrzutu w głosie. Zbywanie Rajmunda z tym tematem zaczynało ją już męczyć. Dlatego uznała, że jednak woli z nim o tym porozmawiać.
Le Blanc był podobnie jak Crow w zespole gdy polecieli na wyspę badać sprawę samobójstw. Jeden i drugi nabroili, zaczęli działać na niekorzyść swojego pracodawcy Monster Corp pracując dla Kane INC. Kassel ich sobie zwerbowała. Le Blanc, gdy z Jamesem starała się go wyciągnąć z aresztu u sióstr zakonnych to nie omieszkał ich i tak ponownie wyrolować. No cóż, Gretha uznała, że wyleczy dopelgangera skutecznie z głupoty. I go zastrzeliła z zimną krwią, gdy ten myślał, że wszystko już jest ok i zabiorą go na pokład Księcia. By, jak to uważała arystokratka, po dostaniu się na kontynent mógł znów im uciec.
James, który nie lada kazanie jej wtedy sprawił, teraz w każdym razie chyba już jej tą samowolę wybaczył, ale Lilin pewnie czuła się winna, że nie zdążyła jej powstrzymać.
- Rajmundzie, sam słyszałeś Lilin. Le Blanc rzucił się na mnie, musiałam zareagować - wzruszyła ramionami nie szczególnie przejęta tą sytuacją. Do tej pory Gretha nie rozumiała czemu tygrysołaczka się za nią wstawiła i skłamała przed sierżantem i kapitanem co do tych wydarzeń. Chyba James też byl tym zaskoczony, bo nie wyprowadził nikogo z błędu. A ona? W takiej sytuacji powiedzenie prawdy bardziej podkopałoby Lilin, więc podążyła za tym kłamstwem i zamierzała już w nim trwać. - Zastrzeliłam go, bo nie jestem jakimś zwierzęciem, żeby przemieniać się i chwytać w zęby - prychnęła i przewróciła oczami dając do zrozumienia, że takie zachowanie jest poniżej jej godności.
- Co mam ci więcej powiedzieć? - zapytała, więc znów ze znużeniem Rajmunda.
Doktor uniósł jedną brew
- Zazwyczaj zabicie drugiego człowieka jest ciężkim przeżyciem.Ty jednak zdajesz się z tym dobrze radzić… przynajmniej na pierwszy rzut oka. Jednak bywa, że ludzie o silnej osobowości, a ty do takich osób się zaliczasz, skrywają swe prawdziwe uczucia. Potem w przypływie stresu potrafią one eksplodować lub zapaść się. Rozumiesz, wolę wiedzieć, czy nie skrywasz wewnętrznego cierpienia.
Gretha przysłuchiwała mu się uważnie, gdy ten mówił. Bardzo miło było z jego strony, że się tak martwił, jednak był jeden problem. Wychowywano ją by zachowywała się tak jak przystoi i nie okazywała słabości. Słabość charakteru była karana w różnoraki sposób. Oczywiście w jej domu przemocy fizycznej nie było. Co to to nie. Wystarczyło zwykle coś co można by delikatnie nazwać zgryźliwą uwagą.
- Nie martw się o mnie Rajku - uśmiechnęła się uroczo do doktora Arciszewskiego. - Wiem, że dobrze zrobiłam i nie zawahałabym się zrobić tego ponownie. I szczerze to bardziej martwię się tym czy rzeczywiście nie będzie znów kiedyś konieczna taka interwencja - westchnęła. - Ci nowi są dość… Ekscentryczni - przyznała wspominając wilkołaka i pierzastego ze służką.
Doktor uśmiechnął się z uznaniem.
- To dobrze… Większość ludzi jest karygodnie sentymentalna, bywa miłosierna gdy trzeba być bezwzględnym i zawaha się w chwili, gdy zabicie jest najrozsądniejszym rozwiązaniem. Wydaje mi się, że pani postawa życiowa jest też wynikiem pani wykształcenia?
- Dobrego wychowania - odparła z ironią w głosie. Tak to właśnie jej rodzina nazywała. - Moi przodkowie nie wiedzieli co to strach. Niektórzy nawet nie znali zdrowego rozsądku. Ale cóż, zwykły śmiertelnik nie wpadnie na pomysł zjedzenia smoczego serca po pokonaniu jaszczura - zaśmiała się.
- To też wiele by tłumaczyło. Kiedyś będę musiał napisać na ten temat pracę… Przepraszam, jakbym brzmiał, gdybym traktował panią jak obiekt badawczy. Po prostu ciekawią mnie dokonania nauk psychologicznych... - uśmiechnął się przepraszająco.
Gretha machnęła ręką.
- Nie czuję urazy - zapewniła go. - Ale proszę, mów mi po imieniu. A co do obiektu badawczego… Może warto byłoby się przyjrzeć siostrze Evans? - zaproponowała mu.

***

Natomiast jeśli chodziło o kolację z kapitanem Reinierem... Przez cały pobyt na wyspie była tak zaaferowana wydarzeniami, że miała wrażenie, że coś jej umyka. Po zakończeniu sprawy z magicznym fletem i w drodze do Rzymu Gretha w końcu mogła przemyśleć pewne drobne sprawy. Wiedziała doskonale jaki jest stosunek kapitana do szlachetnie urodzonych. Jeszcze lepiej wiedziała co uważa on o ogniu czy ognistych istotach na pokładzie jego sterowca. Ale to nie przeszkadzało jej by zaczynała podejrzewać, że kapitan najzwyczajniej w świecie podrywał ją. Te wszystkie drobne gesty. Pani doktor aż zawstydziła się na tą myśl. Z tego też powodu wahała się co do tego jak powinna się zachować.
- Kapitanie, chciałeś ze mną pomówić? - zapytała Gretha, gdy napotkała Reiniera samego na korytarzu. Uśmiechnęła się przy tym uprzejmie. Odkąd zniknęły z jej skóry znaki jakie pojawiły się po przeczytaniu księgi to pani doktor znów zaczęła nosić zwiewne sukienki ku zadowoleniu męskiej części załogi.
- Tak, z wielką chęcią bym z panią porozmawiał… Czy nie tęskni pani za przejściowym upiększeniem pani skóry? Tatuaże dobrze wyglądają na pani cerze… Podkreślają pani charakter - wyszczerzył zęby, gdy podeszli do balustrady.
- Z pewnością nie będę za tym tęsknić - odparła mu z rozbawieniem kobieta. - I na przyszłość to nie będę czytać wszystkiego co mi w ręce wpadnie - skrzyżowała ręce przed sobą. - Ale racja, dodawało mi to bojowego wyglądu. Pozostanę jednak bez bohomazów na moich łuskach i skórze - uśmiechnęła się szeroko. - A wracając do sprawy na Rodos… Mam wrażenie, że jeszcze będziemy żałować tego, że nie pozbyłam się Kassel, gdy miałam do tego sposobność - mruknęła opierając się o barierkę. Zdanie to wyrobiło się jej po tym jak w Rzymie oglądała stare zdjęcia z wykopalisk.
- Sam chętnie bym ją wyrzucił za burtę. Mało przez nią Enri nie spaliła statku… Co do wyspy, rozmawialiśmy wtedy o tym, że jest mi pani winna kolację? Wiem, że w Szkocji może to oznaczać gotowane baranie jądra, ale zawsze to trochę miło spędzonego czasu - zapytał uśmiechając się
Arystokratka spoważniała zastanawiając się i spojrzała na kapitana lekko zaskoczona.
- Ach no tak! - w końcu sobie to przypomniała. - Rzeczywiście, przez to całe zamieszanie całkowicie o tym zapomniałam. Bardzo pana za to przepraszam - uśmiechnęła się lekko. - James na pewno może nam przybliżyć ciekawostki szkockiej kuchni - stwierdziła z rozbawieniem. - Sądzę, że marynowane jaja kurze wcale nie odbiegają od dziwności gotowanych jąder - dodała. - Hymm, wie pan co? Myślę, że to dobry pomysł - uśmiechnęła się miło do Reiniera. Ten roześmiał się.
- Nie żebym był wybredny, pół życia jadłem ziemniaki z kapustą, a drugie pół konserwy, ale ponoć podanie komuś baranich jąder jest swego rodzaju aluzją…. Choć nie jestem pewien jakiej. Cieszę się, że się pani zgodziła. Mam nadzieję, że nie wyjdę na durnia jedząc z Damą - zaśmiał się głośniej. Gretha natomiast zaciekawiła się cóż to za aluzja musiała być z tymi jądrami...
- Proszę się nie obawiać. Obiecuję dyskretnie podpowiadać, którym widelczykiem nie należy jeść puddingu - mrugnęła do kapitana. Zamyśliła się zaraz. - Och, powinnam udać się na zakupy, bo nie wypada na kolacji pokazywać się w codziennej sukience

***

Gretha siedziała na fotelu z nonszalancją godną jej błękitnej krwi. Nie zawsze miała niebieskie włosy. Zrobiły się takie odkąd nauczyła się przybierać smoczą postać i tak już pozostało. Czasem zastanawiała się czy gdyby długo nie przemieniała się to czy odrosty byłyby jasnozłotego odcieniu w jakim były jej włosy dawno temu.
Uważnie choć nie natrętnie przyglądała się już nie tak nowym pasażerom na pokładzie Księcia. Wilkołak wyglądał uroczo. Zawsze przepadała za psami i jako dziecko chciała jednego mieć. Niestety mieszkając przez większość dzieciństwa w szkole z internatem to nie miała ku temu okazji.
No i mieli też na pokładzie anioła. Przyglądała mu się z zaciekawieniem. Wydawał się być bardzo przystojnym mężczyzną, jednak w jego aparycji zdawało się być coś niewieściego. Bardzo ją to intrygowało.
Miała przy tym dużą nadzieję, że nie powtórzy się sytuacja z Rodos. Nie, nie była do nowych uprzedzona. Zwyczajnie musiała ich najpierw poznać. Może spróbować zaufać.

- Popieram Jamesa. Im trup cieplejszy tym więcej możemy się od niego dowiedzieć - odezwała się kobieta. - Co do reszty...
Gretha mruknęła pod nosem zastanawiając się na tym.
- Iwana lepiej trzymać z dala od destylarni - wyszczerzyła się w szerokim uśmiechu. - Przyznaj się, że to ty ją nawiedzasz gdy śnisz - mrugnęła do mężczyzny. - No a jeśli chodzi o tego smoka... Kto sądzi, że wysyłanie mnie tam może nie być najlepszym pomysłem?
W odpowiedzi na zadane przez siebie pytanie sama uniosła rękę.
- Nie mniej, gdybym jednak została do tego przydzielona, to mogłoby wyjść całkiem interesująco - roześmiała się.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline