Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-05-2016, 20:53   #3
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
MAKO były głównym środkiem transportu piechoty Ziemian i można było takiego znaleźć na pokładzie prawie każdego statku kosmicznego ich floty, pod warunkiem, że miały odpowiednio dużą ładownie by takiego zmieścić.
Przez chwilę były uważane za przeżytek i próbowano zastąpić je przez Młoty. Może, gdyby nie wojna ze Żniwiarzami, to nie okazało się, że MAKO mają konstrukcję niezawodną niczym nieśmiertelny karabin szturmowy Lansjer i w chwili kiedy Młot przy najmniejszym uszkodzeniu napędu unoszącego go stawał się bezużyteczny, to stary poczciwy transportowiec kołowy potrafił jechać nawet, gdy miał oderwane jedno czy dwa koła. Teraz nowa generacja MAKO działała w czynnej służbie, często zaopatrzone w bardzo zaawansowane oprogramowanie WI, w czasie gdy stary model odchodził na zasłużoną emeryturę.

Ale wielu entuzjastów tego pojazdu wykupowało je za bezcen i "domowymi" sposobami doprowadzali wozy do stanu używalności.
W świecie po wojnie było trochę tego sprzętu, a mieszkańcy, jak bardzo by nie rozpaczali po stracie swoich bliskich, to jednak potrzebowali chwili wytchnienia, rozrywki.
Stąd wywodziła się geneza wyścigów MAKO. A do teraz rozwinęło się to w zawody biathlonowe podczas, których uczestnicy musieli ścigać się kto pierwszy zestrzeli wszystkie cele i pokona wyznaczoną trasę, naznaczoną wybojami i górkami. Za każde nietrafienie należało się karne okrążenie.

Yrthun leżąc na wielkim łóżku w swoim apartamencie właśnie oglądał jak jego faworyci robili karne okrążenie za nie trafienie do celu. Ich rywalom się poszczęściło i zestrzelili komplet by teraz pędzić po zwycięstwo. Turianin już miał rzucić czymś w holoprojekcję, ale zrezygnował. Wiedział, że to jeszcze nie koniec i jego ulubieńcy mieli szance odrobić stratę podczas kolejnych wyścigów, bo był to dopiero początek sezonu.

.. :: :: :: :: ..

Obiad, krótka drzemka, relacja z wyścigów MAKO. Nie wiedzieć kiedy, a na zewnątrz zaczął zapadać zmierzch.
Wakacje "Allinclusive" były zawsze dobrym pomysłem, bo płaciło się raz, sporo to fakt, ale później można było popaść w całkowitą beztroskę i nie przejmować się niczym tylko cieszyć urlopem. Yrthun na swoje bardzo sumiennie sobie zasłużył i nie ukrywał dumy ze swoich osiągnięć. Owszem zdarzały się głosy za jego plecami mówiące, że na pewno nie kiwną nawet palcem i wszystko załatwił mu tatuś generał. To jak było na prawdę wiedział tylko Yrthun. Tak czy inaczej do nieprzychylnych komentarzy już zdążył przywyknąć przez te swoje dwadzieścia parę lat życia. I choć bardzo dawno temu biotyka uratowała mu życie, a późniejsze wychowanie poza rodzinną planetą Turian sprawiło, że uznawał ją za coś normalnego to przystąpienie do turiańskiego wojska dało mu pogląd co o tym myśli cała reszta jego pobratymców. Wśród Turian biotycy byli, delikatnie mówiąc, traktowani z dystansem przez społeczeństwo. Polepszeniu opinii turiańskich biotyków nie pomogła, ani półtajna organizacja Kabała, szkoląca ich, ani tym bardziej pewien bardzo sławny turiański biotyk, który skrzyżował swoją drogę z Shepard i sprowadził Suwerena na Cytadelę...

.. :: :: :: :: ..

Miesiąc wolnego minął mu nie wiadomo kiedy. Z samego ranka, tuż po śniadaniu, turianin wymeldował się z hotelu i wsiadł do pierwszego promu zmierzającego na Stację. Wracał do cywilizacji.

.. :: :: :: :: ..

Na stacji kosmicznej orbitującej wokół Palavenu było jak zwykle pełno podróżnych. Yrthun siedział trzymając w ręku bilet na Ziemię. Na tej wielkiej stacji kosmicznej mieszali się podróżujący, dla których była ona stacją przesiadkową pomiędzy celami ich podróży. Jedni przylecieli tu z odległych układów by teraz czekać na prom na Palaven, a drudzy wręcz przeciwnie. Stacja podzielona była na kilka części: dwie osobne hale przylotów jedna dla przybywających z Palavenu, druga dla przylatujących z czeluści przestrzeni kosmicznej. Pozostałe dwie hale odlotów dzielące pasażerów podobnie jak poprzednie, jak również część ogólnie dostępna, gdzie znajdowały się hotele, sklepy i inne miejsca, gdzie można było przeczekać do swojego lotu.
Z nudów Turianin przyglądał się mijającym go twarzom. Zdecydowaną większość stanowili jego pobratymcy, ale dostrzegł Salarianina, kilkanaście Asari i kilkoro Ludzi.
Na wielkim neonie hali odlotów Yrthun dostrzegł komunikat o jego locie. Statek już zadokował i zapewne lada chwila zaczną wpuszczać na pokład.

Wstał więc i wyprostował się. Wziął do ręki torbę podróżną i już miał iść, gdy za plecami usłyszał jak ktoś woła go po nazwisku. Odwrócił się i spostrzegł wojskowego.
- Major Tellis - przedstawił się - Zostałem poproszony o odprowadzenie pana do statku. - podał mu tablet i wskazał kierunek, w którym mieli podążać. Był to kierunek przeciwny niż ten do statku lecącego na Ziemię.
Spojrzał na to co dostał od majora. Rozkaz autoryzowany był przez jego ojca.
- Nasz statek wyrusza w odpowiedzi na sygnał SOS wysłany przez jeden ze statków transportowych. Generał uznał, że pana asysta będzie wskazana - z tonu głosu Yrthun mógł wyczytać, że major bardzo nie popiera tego stanowiska.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline