Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-05-2016, 13:17   #23
Baird
 
Baird's Avatar
 
Reputacja: 1 Baird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputację
Gerhard Scholberg & Magnus Horn
W czasie gdy mistrz Scholberg dowiadywał się co nieco o uwolnionych jeńcach, Magnus zajął się leczeniem rannych.
Mimo wielkiego zaangażowania i usilnych starań jednego z rannych giermków nie dało Ci się uratować. Rana uda była zbyt głęboka i wykrwawił się na śmierć w przeciągu paru minut. Jego nauczyciel widząc śmierć swego giermka uklęknął przy nim i płacząc objął ciepłe jeszcze ciało młodziana nie żałując przy tym łez. Posępni na co dzień bracia posmutnieli jeszcze bardziej widząc jak kolejny z nich odchodzi tak młodo. Kruki zostały zdziesiątkowane, a noc była jeszcze młoda.
Pozostałych dwóch giermków miało dość groźne rany; złamana ręką, przebite płuco, złamany nos i pęknięcie czoła, jednak udało Ci się ich poskładać by obrażenia te nie zagrażały ich życiu.
Mistrz Scholberg podczas rozmowy dowiedział się niewielu ciekawych rzeczy od jeńców, kim są, skąd pochodzą i w jaki sposób ich schwytano. Jeden z nich Gabriel podzielił się jednak z Gerhardem czymś więcej. Jego zdaniem siostry z klasztoru, przynajmniej część, ułożyła się z heretykami i zawarła z nimi jakieś porozumienie, dalsze rozmowy na ten temat musiały jednak zostać przerwane bo w kaplicy pojawił się matka przełożona.
Przeorysza była zaskakująco młoda jak na głowę zakonu, miała niespełna czterdzieści lat, zaskoczyło to zarówno Gerharda jak i Magnusa. Powodem zaskoczenia był fakt, że przeoryszami zostawały zazwyczaj najstarsze zakonnice w zakonie, a te nieczęsto dożywały bardzo później starości. Pięćdziesięciu, sześćdziesięciu lat.
Matka popatrzyła na was jak na intruzów w jej domu.
- Nie spodziewałyśmy się gości o tak później porze, mówcie z czym przychodzicie.-
- Matko Przeoryszo. Jam jest Gerhard von Scholberg, mistrz Zakonu Róży.- Wstałem i wystąpiłem przed braci.
- Przybyliśmy tu wraz z Królem Bretońskim i Krzyżowcami by wyplenić stąd arabskich najeźdźców. Król nakazał mnie i moim braciom zabezpieczyć ten święty przybytek przed groźbą splugawienia i o to jesteśmy Matko.-
- Twa pomoc mistrzu Scholberg choć miła to zbyteczna nam jak widzisz. Arabowie przed którymi chcieliście nas chronić nie stanowią dla nas zagrożenia. Anioł pani czuwa nad tym klasztorem i nie potrzeba nam tu wojowniczych meżczyzn do oborny. Możecie jednak przeczekać walkę tu w kaplicy i rano wrócić do swoich. Sanktuarium miłosierdzia jest otwarte dla każdego.-
- Rozumiem, że klasztor jest bezpieczny już teraz. Ale nie wiem czy Matka widziała co działo się na Waszym cmentarzu? Toć to zgroza i o pomstę wszystkich bogów prosi. Rozumiem, że nie ingerowałyście bo argumentów nie macie.
Jest z nami Pan magnus Horn, który dołączył do nas z misją szczególną. Może Matko Przeoryszo wysłuchasz jego?-

- Jej moc chroni jedynie tych znajdujących się w murach klasztoru. Niestety anioł miłości, który nas chroni nie ma jeszcze dość siły, by otoczyć swą opieką tych poza nim. Zaprawdę zgroza, że to właśnie z naszego cmentarza powstała ta horda, jednak nic nie możemy na to poradzić. Słucham więc, który z was to Magnus Horn i co to za misja?-
- Ja Pani, przysyła mnie tu Matka Przełożona Petrycja z Wielkiego Hospicjum pod Wolfenburgiem mam odzyskać księgę złożoną w katakumbach w grobowcu świętej.-
- Niestety katakumby są zamknięte, zanim poprosicie bym je otworzyła dodam, że mężczyźni mają zakaz wchodzenia do części klasztoru poniżej kaplicy, w tym do katakumb.-
- Matko Przełożona nasza misja jest wielkiej wagi, sami przełożeni kościół Shallayi polecili mi odzyskać artefakt. Więc jeśli można prosić by któraś z sióstr udała się do katakumb by odzyskać księgę, był bym bardzo wdzięczny. Powiedział Horn.
- Zbyt wielkie niebezpieczeństwo czyha na zewnątrz i trzeba je powstrzymać. Może znajdziemy odpowiedź tam jak to zrobić. Poza tym Matko dla ratowania ludzi przed chodzącą śmiercią Shallya raczej by zrobiła wyjątek. Zmarli mężczyźni jakoś też musieli przejść do katakumb będąc już martwymi chociażby, ale jednak.- Dodał Gerhard.
- Mistrzu Scholberg jeśli jesteś gotów pozbawić się życia by tam wejść to nie będę Cię zatrzymywać.- Odpowiedziała przeorysza po raz pierwszy zmieniając wyraz twarzy z kamiennego spokoju na mały uśmieszek, następnie dodała.- Jak na Morrytę dość często poucza pan matkę Shallyi, jednak przyznam panu rację. Być może stach zaćmił mój osąd. Jeśli misja pana Magnusa ma uratować miasto i mój klasztor przed plagą nieumarłych to nie mam innego wyjścia jak wpuścić pana Horna do katakumb.-
- Chciałbym dodać, że mamy przykaz towarzyszyć panu Hornowi. Myślę również, że Shallya będąc córką Morra, nic nie będzie miałą jeśli będziemy towarzyszyć Panu Magnusowi.-
- Dobrze więc, ostrzegę was jednak, że chwilę zanim przybyliście, w katakumbach jedna z sióstr widziała zjawę. Być może moc która ożywiła ciała na cmentarzu przedarła się do klasztoru. Jeśli jesteście pewni, że chcecie tam schodzić to uważajcie na niego.-
- Tym bardziej powinniśmy zejść. Nasz Pan nie chciałby by umęczona dusza nękała dom jego córki. Matka powiedziała “niego”? Czyżby zjawa była męskiej płci? Może wie Matka kim był wcześniej?- Zapytał Scholberg.
- Pochowano w tym podziemiach tylu mężczyzn, że nawet nie śmiem przypuszczać, siostra Klementyna może jednak wam więcej powie, to ona go widziała. Przyślę ją tu by zaprowadziła was w miejsce gdzie widziała zjawę.-
Matka przełożona odeszła w mrok klasztoru skąd przybyła, pozostawiając za sobą jedynie miły aromat olejku różanego oraz skrzypienie drzwi do podziemnej części klasztoru.

Garion Dagenhoff & Reinhard von Galten
Idąc w stronę doków usłyszeliście huki eksplozji i krzyki, nie musieliście długo iść by trafić na ich źródło. Przy wejściu do portu, ze starej strażnicy oddział arabów rzucał w zbliżających się krzyżowców kulami, które wybuchały po paru chwilach raniąc wszystkich w około odłamkami, a tych znajdujących się blisko zabijając od razu. Przed strażnicą, przy niewielkim murku krył się oficer z paroma ludźmi. Zobaczyliście, że musiał już raz przynajmniej próbować się przebić bo w jego boku tkwił spory odłamek, który tylko dzięki płytowej zbroi nie przebił mu jeszcze płuc. Von Ritter podbiegł do oficera, zamienił z nim parę słów po czym wrócił do was i oddziału czekających za rogiem jednej z kamienic.
- Nie jest dobrze chłopcy! Wróg okopał się na pozycji i nie zamierza się stamtąd ruszyć, a my musimy iść dalej.- Powiedział Otto.
- Hrabia twierdzi, że nie da się zdobyć tej strażnicy, i trzeba poczekać na wsparcie, mi się jednak nie wydaje, żeby to wsparcie szybko przybyło. Mamy dwie możliwości, możemy wszyscy kupą spróbować się tam wedrzeć, albo poszukać innej drogi.- Von Ritter zrobił krótką pauzę.- Jestem otwarty na propozycje.-
Słowa te zdecydowanie kierował do Reinharda.
Reinhard właśnie wtedy zauważył coś istotnego, właz do kanałów.
- Spróbujmy wedrzeć się dołem, przez kanały. Może uda się przebić.- Zasugerowałeś.
Von Ritter skinął głową na te słowa.
- Genialny pomysł chłopcze. Weź ośmiu ludzi i Ulrykanina i spróbujcie znaleźć przejście. Ci przeklęciu heretycy muszą gdzieś składować te cholerne kule. Znajdźcie je i zniszczcie ich skład. To będzie znak dla pozostałych by zaatakować.-
Chwilę później Reinhard, Garion i ośmiu mężnych rycerzy zeszło w głąb kanałów.
Na początku była ciemność. I Reinhard powiedział.
- Niech ktoś odpali te pierdolone pochodnie!- I stała się światłość.
Kanały pod Alquezzaro były...zaskakujące. Wycięte w skale gładkie ściany pokryte były białym wapnem, natomiast ścieki przykryte były ołowianymi płytami, tak, że zapach jak i możliwość wpadnięcia w kanał były bardzo znikome. Żaden z chłopaków w kanałach nie znał się na inżynierii czy architekturze, ale nie trzeba było być geniuszem by zauważyć, że zostały one przez jednego zbudowane.
Właz znajdował się nad skrzyżowaniem. Cztery tunele, każdy prowadzący w inną stronę, musiały ciągnąć się pod całym miastem. Reinhard może nie miał wyczucia kierunku, ale bardzo szybko wybrał odpowiedni tunel.
Szliście nim jakieś dwieście metrów. Tyle dzieliło właz od strażnicy. Garion podszedł do ściany i przyłożył do niej ucho. Nie był pewien, ale chyba słyszał za nią jakieś głosy.
- To chyba tu.- Powiedziałeś, po czym uderzyłeś w gładź swoim młotem. Uderzenie przyniosło efekt, tynk odpadł ze ściany odsłaniając czerwone cegły, które teraz pod wpływem uderzenia wbiły się trochę do środka. Jeszcze jedno uderzenie i można było zajrzeć do środka. Byliście w lochu. W celi. Jeszcze jedno uderzenie i w ścianie był otwór, przez który można było przejść, poprawiłeś tylko jeszcze przy podłodze jednym celnym uderzeniem i droga była otwarta.
Krata do celi była otwarta, a głosy, teraz znacznie wyraźniejsze dobiegały z lewej strony korytarza, wróg najwyraźniej nie usłyszał waszego wejścia.
 
__________________
Man-o'-War Część I

Ostatnio edytowane przez Baird : 30-05-2016 o 14:50.
Baird jest offline