Młodziutka gosposia z uprzejmym uśmiechem na twarzy słuchała wypowiedzi kobiety prowadzącej... Poprzednią gosposię. I choć po twarzy Chloe nie było nic widać to zmartwiła się stanem kobiety. Zdecydowanie nowa pomoc była konieczna w jej stanie.
Panna Vergest skinęła głową na propozycję by pomóc jej w uprzątnięciu świątyni. - Bardzo dziękuję za pomoc, ale myślę, że... - nie dokończyła bo jej uwagę przykuł osobnik z koszykiem. Jej koszykiem, który otrzymała od pani Kłopot. Ten sam, w którym było ciasto i własnoręcznie przez Chloe przygotowane przetwory. Dziewczę bez słowa czmychnęło w bok i niezwykle szybko panienka udała się do Yorgela. - Oh! Znalazł pan mój koszyk! - krzyknęła Chloe machając ręką do mężczyzny. - A już myślałam, że przepadł! - Ooo.. to pani? - Goldenbrand zabełtał koszykiem w górze i pospiesznie oddał go kobiecie - Proszę uprzejmie. Bardzo dobre było to zielone. Nim się skapowaliśmy, że to nie nasze, ciapkę żeśmy zjedli, mademoiselle.
Fioletowy troll wyskubał z sierści fioletowego krokusa i wręczył damie. - My z chłopakami.. no.. przepraszamy..
Theseus spiorunował wzrokiem gosposię, która bez słowa opuściła konwersację, ale zaraz przykuł na sobie uwagę rozmówczyń. - To przykre widzieć istotę w takim stanie. Niech Pan nad nią czuwa - powiedział, chyląc pokornie głowę. - W najbliższym czasie postaram się złożyć paniom wizytę. Będziemy mieli okazji dłużej porozmawiać. Póki co dziękuję za ofertę pomocy, z której na pewno skorzystamy i zarazem zapraszam na niedzielne nabożeństwo. Pani Amando, jeśli by pani była tak dobra i wspomniała o mojej inicjatywie swoim znajomym, byłbym dozgonnie wdzięczny. - Mówiąc to, jednym okiem przyglądał się, co wyczynia Chloe. - Ależ oczywiście wielebny - przytaknęła starsza pani i pociągnęła dwa razy za sznurek - To co? Nie będziemy już przeszkadzać naszemu cicerone, co Barbaro? - Strzeżcie się Małego bo zaprawdę wielkim chce być... Ohmmm… - mamrotała i dryfowała ślepa skrzacica.
Panienka wzięła w dłonie koszyk i uchylając ściereczkę go okrywającą spojrzała na straty jakich dokonali tubylcy. I rzeczywiście, "zielony" dżem zniknął. Tak samo jak większa część ciasta pani Kłopot. Chloe zorobiła zmartwioną minę i spojrzała po złodziejach wypieków i konfitur. Westchnęła cichutko. - Niegrzecznie jest tak zjadać zawartość czyichś koszyków - pouczyła trolla, przyjmując od niego kwiatka. - To było przygotowane dla Cicerone na kolację, co teraz mu podam? - zrobiła smutną minę.
Zazwyczaj “przepraszam” i kwiatek wystarczał.. Troll rozejrzał się po okolicy jakby szukał czyjejś pomocy w tłumie. - Hmmm - mruknął po chwili i podrapał się po grubym karku - Może wielebny wcale nie lubił tego dżemu?
Chloe westchnęła, tym razem ciężko jakby ktoś skazał ją właśnie na roboty w kamieniołomie. - Trudno, jakoś to będzie... - powiedziała smutno i odwróciła się od nich. Powolnym krokiem skierowała się w drogę powrotną do ojca Glaive. Idąc odchyliła ponownie ściereczkę i zakładając koszyk na ramię sięgnęła po otwartą konfiturę. Powąchała. - Uff, to tylko dżem agrestowy - mina jaką zrobiła zdradzała, że kamień spadł jej z serca. Uśmiechnęła się ponownie. Odłożyła słoiczek do koszyka i przyśpieszyła krok. - Przepraszam za moje zachowanie - skłoniła się wracając do kobiet i Cicerone. - Oczywiście. Do zobaczenia wkrótce, dobre panie… - Theseus skłonił się kobiecie i skrzacicy na sznurku, kiedy te się oddalały. Kapłan przez chwilę się im przyglądał, po czym przeniósł wzrok na swoją gosposię. - Nie oddalaj się, dziecko. Potrzebuję twojej pomocy. Musimy zaprosić jak najwięcej mieszkańców na nabożeństwo. Nie pomożesz mi, jeśli będziesz się tak szwendać, rozumiesz? - Oparł pięści na biodrach i przyjrzał się jej krytycznie, robiąc złą minę. Jego spojrzenie spoczęło w końcu na koszyczku, który Chloe miała teraz przy sobie. - I o co z tym chodzi?
Panna Vergest odwróciła zawstydzone spojrzenie po naganie jaką dostała od duchownego. Nieśmiało uniosła wzrok, ale zaraz go opuściła napotykając na zezłoszczone obliczę ojca Glaive. - Och, przepraszam. To nic takiego - odparła patrząc na koszyk. - To tylko kolacji, którą przygotowała pani Kłopot dla ojca - wyjaśniła cichutko. - Mam nadzieję, że nie przepada ojciec za dżemem agrestowym, bo wyjedli cały słoiczek - stwierdziła z lekkim uśmiechem.
__________________ "Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"
Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn |