Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-08-2016, 15:41   #19
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Młodziutka gosposia z uprzejmym uśmiechem na twarzy słuchała wypowiedzi kobiety prowadzącej... Poprzednią gosposię. I choć po twarzy Chloe nie było nic widać to zmartwiła się stanem kobiety. Zdecydowanie nowa pomoc była konieczna w jej stanie.
Panna Vergest skinęła głową na propozycję by pomóc jej w uprzątnięciu świątyni.
- Bardzo dziękuję za pomoc, ale myślę, że... - nie dokończyła bo jej uwagę przykuł osobnik z koszykiem. Jej koszykiem, który otrzymała od pani Kłopot. Ten sam, w którym było ciasto i własnoręcznie przez Chloe przygotowane przetwory. Dziewczę bez słowa czmychnęło w bok i niezwykle szybko panienka udała się do Yorgela.
- Oh! Znalazł pan mój koszyk! - krzyknęła Chloe machając ręką do mężczyzny. - A już myślałam, że przepadł!
- Ooo.. to pani? - Goldenbrand zabełtał koszykiem w górze i pospiesznie oddał go kobiecie - Proszę uprzejmie. Bardzo dobre było to zielone. Nim się skapowaliśmy, że to nie nasze, ciapkę żeśmy zjedli, mademoiselle.
Fioletowy troll wyskubał z sierści fioletowego krokusa i wręczył damie.
- My z chłopakami.. no.. przepraszamy..

Theseus spiorunował wzrokiem gosposię, która bez słowa opuściła konwersację, ale zaraz przykuł na sobie uwagę rozmówczyń.
- To przykre widzieć istotę w takim stanie. Niech Pan nad nią czuwa - powiedział, chyląc pokornie głowę. - W najbliższym czasie postaram się złożyć paniom wizytę. Będziemy mieli okazji dłużej porozmawiać. Póki co dziękuję za ofertę pomocy, z której na pewno skorzystamy i zarazem zapraszam na niedzielne nabożeństwo. Pani Amando, jeśli by pani była tak dobra i wspomniała o mojej inicjatywie swoim znajomym, byłbym dozgonnie wdzięczny. - Mówiąc to, jednym okiem przyglądał się, co wyczynia Chloe.
- Ależ oczywiście wielebny - przytaknęła starsza pani i pociągnęła dwa razy za sznurek - To co? Nie będziemy już przeszkadzać naszemu cicerone, co Barbaro?
- Strzeżcie się Małego bo zaprawdę wielkim chce być... Ohmmm… - mamrotała i dryfowała ślepa skrzacica.

Panienka wzięła w dłonie koszyk i uchylając ściereczkę go okrywającą spojrzała na straty jakich dokonali tubylcy. I rzeczywiście, "zielony" dżem zniknął. Tak samo jak większa część ciasta pani Kłopot. Chloe zorobiła zmartwioną minę i spojrzała po złodziejach wypieków i konfitur. Westchnęła cichutko.
- Niegrzecznie jest tak zjadać zawartość czyichś koszyków - pouczyła trolla, przyjmując od niego kwiatka. - To było przygotowane dla Cicerone na kolację, co teraz mu podam? - zrobiła smutną minę.
Zazwyczaj “przepraszam” i kwiatek wystarczał.. Troll rozejrzał się po okolicy jakby szukał czyjejś pomocy w tłumie.
- Hmmm - mruknął po chwili i podrapał się po grubym karku - Może wielebny wcale nie lubił tego dżemu?
Chloe westchnęła, tym razem ciężko jakby ktoś skazał ją właśnie na roboty w kamieniołomie.
- Trudno, jakoś to będzie... - powiedziała smutno i odwróciła się od nich. Powolnym krokiem skierowała się w drogę powrotną do ojca Glaive. Idąc odchyliła ponownie ściereczkę i zakładając koszyk na ramię sięgnęła po otwartą konfiturę. Powąchała.
- Uff, to tylko dżem agrestowy - mina jaką zrobiła zdradzała, że kamień spadł jej z serca. Uśmiechnęła się ponownie. Odłożyła słoiczek do koszyka i przyśpieszyła krok.
- Przepraszam za moje zachowanie - skłoniła się wracając do kobiet i Cicerone.

- Oczywiście. Do zobaczenia wkrótce, dobre panie… - Theseus skłonił się kobiecie i skrzacicy na sznurku, kiedy te się oddalały. Kapłan przez chwilę się im przyglądał, po czym przeniósł wzrok na swoją gosposię.
- Nie oddalaj się, dziecko. Potrzebuję twojej pomocy. Musimy zaprosić jak najwięcej mieszkańców na nabożeństwo. Nie pomożesz mi, jeśli będziesz się tak szwendać, rozumiesz? - Oparł pięści na biodrach i przyjrzał się jej krytycznie, robiąc złą minę. Jego spojrzenie spoczęło w końcu na koszyczku, który Chloe miała teraz przy sobie. - I o co z tym chodzi?
Panna Vergest odwróciła zawstydzone spojrzenie po naganie jaką dostała od duchownego. Nieśmiało uniosła wzrok, ale zaraz go opuściła napotykając na zezłoszczone obliczę ojca Glaive.
- Och, przepraszam. To nic takiego - odparła patrząc na koszyk. - To tylko kolacji, którą przygotowała pani Kłopot dla ojca - wyjaśniła cichutko. - Mam nadzieję, że nie przepada ojciec za dżemem agrestowym, bo wyjedli cały słoiczek - stwierdziła z lekkim uśmiechem.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline