Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-09-2016, 21:42   #118
Anonim
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
Thumbs up Odpis 11

Zręczność!
Svein
Tankred


Svein, Tankred:
Rozmówek pomiędzy wami zbyt dużo to nie było. Korytarz kończył się drzwiami, za którymi - jak sądziliście - ukrywali się Otto, Franz i Heinrich. Po bokach tego "ślepego" zaułka znajdowały się natomiast dwie pary drzwi - dwie po lewej i dwie po prawej. Svein wszedł do tych pierwszych po prawej, a Tankred do pierwszych po prawej (nie były naprzeciw siebie). Drzwi sveinowe miały klamkę, ale były już uchylone lekko, a drzwi tankredowe... no te były zniszczone jakimś czarem, który przeorał akurat ze trzy metry ściany i zahaczył o klamkę razem z zamkiem. Niby były zamknięte, ale w sumie to tylko ledwo trzymały się na zawiasach. Dotykając końcówką łomu Tankred bez problemu uchylił drzwi, a po odczekaniu chwili zajrzał do środka. Wtem usłyszał charakterystyczny dźwięk bełtu zwalnianego z kuszy i świst powietrza - wówczas jednak już cofał głowę. Pocisk wbił się w ścianę naprzeciw. Z pomieszczenia, z którego wystrzelono bełt dobył się krzyk silnie przestraszonego mężczyzny, trochę piskliwy:
- Mam więcej kusz skurwysynu, a tą już ładuję! Kogo teraz udajesz chujozo pierdolona?! - a po chwili dodał cicho, tak tylko, że Tankred usłyszał (i ewentualne osoby w tym ciemnym pomieszczeniu, których nie widać, ani nie słychać) - Brak schodów. Tam są schody. Wyższe piętra. Czemu iluzja jeszcze działa? On żyje. Może to on? Znów jest noc. Przetrwam to. Przeżyć. Przetrwać. Przeżyć. - a potem już na przemian mówił te dwa słowa, aż zlały się w jedną całość przerwaną pojedynczym rykiem - WYPIERDALAĆ Z TEGO DOMU!

Svein:
W czasie, gdy Tankred zajmował pozycję przy drzwiach pokoju po lewej to ty dostałeś się do tego, gdzie jeszcze przed chwilą były jakieś głosy. Nikt nie strzelał do ciebie żadnymi bełtami, nie atakował cię i w ogóle niewiele się działo. Pokój kontrastował jednak z ogólnie zniszczonym korytarzem, ponieważ był normalny. Całkiem normalna sypialnia z trzema zamkniętymi szafami ubraniowymi, kominkiem, wielkim łożem i jeszcze większym oknem. "Normalna" to znaczy luksusowa i starożytna, ale widać, że jeszcze do niedawna używana. Oprócz wyżej wymienionych mebli to było tu też kilka foteli, dwa stoliki i jedna niewielka biblioteczka. Widać było również przy jednym stoliku materiały piśmiennicze i jakieś zapiski. W momencie, gdy wszedłeś do środka to nagle w kominku buchnął ogień, który oświetlił całe pomieszczenie - na zewnątrz jest niemal czarno, a twoja postać i latarnia odbijają się od szyby. Obserwacja: Svein

Edyta:
W pobliżu nie ma Kirstin. Jest tylko Awerroes, Edgar i znany ci czarownik Targein Schwarzkopf. Jesteście w miejscu, który wygląda jak cmentarz nocą. [więcej szczegółów w poprzednim odpisie; cd dalej]

Edyta, Edgar, Awerroes:

Prymat w rozmowie wiódł Awerroes. Edgar stał i przysłuchiwał się rozmowie szalonego porywacza zwłok z nowo poznanym osobnikiem, który najwyraźniej był jakiegoś rodzaju nekromantą. Edyta natomiast kompletnie zagubiła się wzrokiem poszukując Kirstin, ale tej tutaj nie było.
- Przybyliśmy tutaj w poszukiwaniu Wielkiego Alchemika właśnie. Z naszych informacji wynika, że aktualnie powinien gryźć glebę (a właściwie deski w swoim domu), ale coś czuję, że może być inaczej. Mylę się? Wymieńmy informację, Targein. Ty nam coś powiesz, my ci coś powiemy, czego być może nie wiesz… a potem pomyślimy, kto kogo będzie ratował. A tak na marginesie – to telepatyczna przestrzeń konwersacyjna? Twoja? Jeśli tak to pełen jestem podziwu. - zakończył swój wywód Awerroes, a Targein odpowiedział:
- Wielki Alchemik? Ach. Właściciciel tego domu. Nie żyje od czterech dni jeżeli nie straciłem rachuby czasu. Wiem, gdzie są jego zwłoki, więc w tym akurat mogę wam pomóc - najpierw jednak musicie mnie uwolnić z piwnic, bo jestem... zakleszczony. Co do tego miejsca to powiedzmy, że moja, bo beze mnie byście po prostu pływali w morzu swoich wspomnień, aż byście utonęli. Dopóki nie przyszedłem to było wasze wspomnienie, a zatem jesteście Porywaczami Zwłok, tak? Kto was tu przysłał?

Franz, Otto, Heinrich, Dmytko, Kirstin:
Wszyscy słyszeliście krzyki wystarszonego mężczyzny dobiegające z piętra (i nie był to głos, ani Tankreda, ani Sveina):
- Mam więcej kusz skurwysynu, a tą już ładuję! Kogo teraz udajesz chujozo pierdolona?! - i po pewnym czasie - WYPIERDALAĆ Z TEGO DOMU! - tak w sumie to może to jest ten Wielki Alchemik co chcieliście go dorwać? A przynajmniej jego zwłoki. Może to on tak nie do końca jest martwy i teraz zabunkrował się z kuszami w jakimś pomieszczeniu? No, ale to za bardzo nie ma sensu, bo przecież to Wielki Alchemik, a nie Wilhelm Tell* Powracając jednak do wydarzeń jakie miały miejsce w teraźniejszości to Dmytko zabandażował się, a przy okazji przeszukał nieprzytomnego Awerroesa (zdaję się: umierającego Awerroesa od paskudnej rany ciętej twarzy). Awerroes nie miał zbyt wiele ciekawych przedmiotów. Właściwie miał na sobie jakieś rzeczy związane z czarostwem. Z drugiej strony Kirstin i Heinrich próbowali zatamować krwawienie Edyty i to w sumie zdało egzamin, ale ta szalona kobieta wciąż była nieprzytomna. Otto schował dziwaczny przedmiot tak jak mu nakazał Franz. Kirstin i Edyta zostały zabrane na patio, które było lodowate w dotyku. Robiło się już naprawdę mrocznie na dworzu - na niebie nie było ani jednej gwiazdy, ani księżyca. Po tym jak stan Edyty został ustabilizowany to Kirstin oddaliła się w stronę Dmytka i nieprzytomnego Awerroesa (cd niżej)

Kirstin (i Dmytko, Franz, Otto, Heinrich w tle):
Idąc w stronę Dmytka przypadkowo spojrzałaś na jeden z obrazów znajdujących się na ścianie. Obraz numer 3. ([Warhammer] Porywacze Zwłok) Pierwszy z lewej to Pan Tyg, ten, którego widziałaś w tamtym pokoju, gdzie cię napastował. Po dotarciu do Dmytka i Awerroesa Kirstin zdołała zawiązać Awerroesowi na twarzy szmatę tak, żeby zbytnio krew nie ulatniała się z niego... potrzebował jednak pomocy medycznej (Edyta) albo czarów medycznych (... Awerroes). Niefart był taki, że dwie osoby, które w waszej niewielkiej i ad hoc zwołanej gromadce, ktore znały się na medycynie teraz najbardziej jej potrzebowały. Na korytarzu znajdowały się jeszcze bezgłowe i pozbawione ramion zwłoki Bruckschmeihera.

Franz, Otto, Heinrich:
Jakby was to interesowało: na korytarzu znajdują się dwie ciężkie zbroje, z których jedna trzyma w dłoni halabardę. Druga halabarda leży w pobliżu tylnych drzwi na patio (gdzie wy stoicie). Na ścianach jest pełno poroży i innych trofeów (aczkolwiek pod sufitem, poza zasięgiem dłoni stojącego na posadzce człowieka), a pod nimi wisi masa obrazów - gdybyście chcieli je oglądać to musicie wejść na korytarz. Na końcu tego korytarza są drzwi frontowe - niedaleko za nimi jest stajnia, dzięki czemu nie musicie okrążać budynku, żeby wydostać się stąd.

*Najpopularniejsza wersja wydarzeń odnośnie Wilhelma Tella, gdy go dziesięć lat temu bretońscy bandyci schwytali
Wilhelm Tell to jeden z najpopularniejszych Gawędziarzy w Imperium, a przy tym mistrz strzelania z kuszy. Podobno sam Imperator grał w grę fabularną prowadzoną przez Wilhelma Tella i zgroza padła na wszystkich, gdy Imperator odgrywający Magnata Finansjery stracil swoją postać z uwagi na niefortunny rzut kościami. Tu mała dygresja. Imperator nalegał, aby jego postać udała się na nocną inspekcję nowego nabytku: huty zupełnie niezważając, że kupił ją właśnie po to, żeby tej konkretnej nocy była ona opuszczona dla walki dwóch robotów, jakiejś laski i jej syna. Przechadzając się wraz ze swoimi klakierami po zakładzie Magnat Finansjery oberwał odłamkiem w głowę (na to był 1% szansy, Imperator nalegał, żeby nigdy nie było 0% bo to by było nudne), oparł się o barierkę która pękła (znów 1% szansy), a jeden z Komisji Centralnej (odgrywany przez imperialnego podczaszego) rzucił się, żeby ratować Magnata, ale sam poślizgnął się i obaj wpadli do strategicznie ustawionego stawiku płynnej stali (tam miały wpaść roboty z przyszłości). W tym momencie pozostali gracze zaczęli deklarować, że rzucają się, żeby uratować swego Magnata, ale Imperator tylko uniósł dłoń uciszając wszystkich. Każdy z nich spocił się niemiłosiernie (a była to późna jesień) przez te kilka sekund ciszy. W końcu Imperator roześmiał się i przyznał, że to była fajna rozgrywka i podziękował za nią. Wszyscy podziękowali Imperatorowi i sobie nawzajem, a potem władca zadał pytanie:
- Jak chcecie to możecie grać dalej, ja mogę popatrzeć. - ale wszyscy gromko stwierdzili, że już późna pora, że bardzo było fajnie, ale komu w drogę temu czas, no i praca czeka, a w ogóle to bardzo serdecznie dziękują. Na koniec Imperator powiedział:
- Podobał mi się w szczególności ten pomysł, żeby golemy alchemiczne zastąpić mechanicznymi ludźmi. Takich niestworzonych rzeczy to jeszcze chyba nikt nie wymyślił! Oprócz ciebie Wilhelmie Tellu! - wszyscy pogratulowali Gawędziarzowi, a on z pokłonami oddalał się od miejsca gry. Nogi mu drgały i wiedział, że te niefortunne rzuty kością o mało nie kosztowały go jego kości, a w szczególności kości czaszki, gdyby oddzieloną ją od reszty ciała. Na szczęście gra spodobała się.
No, ale miało być o tej kuszy. To krótkie. Gruba bandytów rodem z Bretonii napadła kiedyś na jego dom i kazali mu strzelać do jabłka na głowie jego syna. Wilhelm Tell zgodził się, bo wiedział, że to specjalne Jabłko od Wiedźmy, która chciała być najpiękniejszą kobietą na świecie. Gawędziasz wystrzelił, a odłamki Jabłka trafiły wszystkich dookoła wprowadzając ich w półżywy letarg. Jedynie Wilhelm Tell i jego syn byli odporni na to działanie, bo on wcześniej całował się (no i nie tylko) ze Śnieżką, a jego syn to też był syn Śnieżki, a ona nie dość że miała odporność to jeszcze przekazywała ją za pomocą pocałunku (i genetyki, ale nie wchodźmy w ten temat).
 

Ostatnio edytowane przez Anonim : 06-09-2016 o 21:45.
Anonim jest offline