Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-12-2016, 20:45   #29
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Wydawać by się mogło, że w chwili gdy Imogen znów wzięła na ręce swoją córkę, to wróciła jej cała chęć do życia, którą straciła po drodze do i z gabinetu Bogdana. Siedziała na fotelu, który jeszcze do końca nie uległ biodegradacji i tuliła do siebie Solvi.
Zachowanie Rosjanki tylko utwierdziło ją w przekonaniu, że Tina zwyczajnie to lubiła. Niektórzy ludzie już mieli takie dziwne ciągoty do tego typu związków. Dlatego nie chciała się mieszać w tą całą szopkę jaką odstawiała dziewczyna, bo zakładała, że w związku tej dwójki tak to właśnie działało - kłócili się, bili a później godzili. I tak w kółko.
Ale przynajmniej dla Imogen nie skończyło się to kulką w łeb od policjanta.

Jednak ta ulga, którą poczuła mając ją blisko siebie, powoli zaczynała wygasać na rzecz wracających na główny plan obaw o życie małej i własne. Kate w końcu była jej bratową to powinna załatwić to tak, że Imogen wyjdzie z tego cało... Prawda?

Nie. Immy straciła zaufanie do pani Cobham. Przede wszystkim nigdy nie zapomni jak bardzo "ucieszyła" się ona na wieść, że Imogen jednak nie zginęła wraz z setkami żyć jakie pochłonęło zatopienie Wyspy Wniebowstąpienia. Co więcej zachowanie bratowej jakie teraz przez telefon wykazała, tylko utwierdziło Olander w tym, że woli ona widzieć ją martwą. Więc jedyne co mogła zrobić to wspomnieć o dziecku. Tym dziecku, o którym Immy miała nadzieję, że Kate nigdy się nie dowie. Miała ku temu swoje powody.
Ale przecież nie przewidziała, że porwie ją ruska mafia... Immy zaczynała zastanawiać się czy jednak nie powinna takich rzeczy z góry zakładać.

W każdym razie o ile Kate okazywała się mieć idealny charakter jak na swój zawód prawnika, to mimo wszystko Immy była pewna, że jej dziecku nie pozwoli zrobić krzywdy. I to Olander wystarczyło.
Dlatego też Imogen siedziała grzecznie na swoim miejscu i nawet nie spoglądała na pilnujących ją Rosjan.
"No to IBPI będzie musiało się wykosztować na mnie" westchnęła, ale nie dane jej było użalać się dalej nad swoim losem, bo w pomieszczeniu pojawiła się “druga dostawa”.

A skoro tak to musieli być z IBPI. Detektywi, którzy tak jak ona znajdowali się na pierwszej stronie listy śmierci. Po ich zachowaniu wywnioskowała, że nie mieli najmniejszego pojęcia czemu się znaleźli w tej ruderze. Ale czy Immy była spokojniejsza mając tą wiedzę? Chyba troszkę tak...
Na spojrzenia, które posłali w jej kierunku zareagowała przewróceniem oczami i po prostu ze znudzeniem wymalowanym na twarzy odwróciła od nich wzrok.

Lecz zaraz wróciła spojrzeniem na kobietę, która ewidentnie miała moduł radia z nadawaniem i odbiorem.
- Jeden policjant próbował mi odstrzelić dziś głowę - odezwała się, patrząc Marisol prosto w oczy i próbując dać do zrozumienia, że odebrała wiadomość jaką ta posłała w eter. - A jaka jest wasza historia? - dodała Immy niby od niechcenia, dla zabicia czasu i przerwania ciszy. Cortega zmrużyła oczy, jak gdyby zastanawiając się, czy Olander mogła usłyszeć jej apel. Nie spodziewała się, że kobieta z dzieckiem jest detektywem IBPI. Ostatecznie dziwnym zbiegiem okoliczności niewielu w oddziale decydowało się na potomstwo, a na pewno nie w takim młodym wieku.

Nim jednak Imogen zdołała usłyszeć jej odpowiedź, do pomieszczenia zostały wprowadzone kolejne osoby i tak jakoś jej pytanie zaginęło w tym zamieszaniu pozostając bez odpowiedzi.

Imogen przysięgła sobie że jak tylko wyjdzie z tego żywa to wyniesie się z Portland. Gdzieś w pizdu daleko.
I jeszcze te odgłosy dochodzące z piętra...

Zgromiła wzrokiem znawcę dziecięcej behawiorystyki, ale ugryzła się w język i nie powiedziała nic. Akurat wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały na to, że mając za matkę Imogen to rozwiązłość seksualna była najmniejszym problemem jaki stanie na drodze Solvi.
“Przynajmniej będzie pewność, że nikt nie podmienił jej w szpitalu, bo wda się we własnych rodziców”
Więc zwyczajnie wbiła zniesmaczone spojrzenie w ścianę przed sobą mając wieeeelką nadzieję, że np zaraz IBPI rozrusza ten leniwy Portal. Mogła tylko sobie wyobrażać na podstawie posiadanej nielegalnie wiedzy o co mogło chodzić z dostrajaniem Nawigatora do tej... Z pewnością Portalu nie nazwie już nigdy maszyną.

Od ignorowania towarzyszy niedoli wyrwała ją Cortega.

Imogen spojrzała na nią jakby nie rozumiejąc mowy w jakiej ta do niej mówiła. Zaraz jednak spojrzała na Varela by po chwili skierować wzrok na okulary Chena.
- Ładne patrzałki - stwierdziła. - To Ray-Ban? - dodała, choć wiedziała dobrze, że nie były tej marki. Na odpowiedź ze strony tajwańczyka nie czekała.
- Dobra - wyprostowała się na swoim krześle Immy. Nie miała zamiaru czekać, aż wpadną na jeszcze bardziej genialny pomysł niż podpalenie budynku, w którym się znajdowali. - Dlaczego zostaliśmy tu zebrani? Kto wie niech podniesie rękę - i spojrzała po Detektywach, by po chwili samej nieco unieść dłoń ku górze. - Otóż ci sympatyczni i uśmiechnięci panowie - wskazała na bardzo smutnych panów, którzy stali wokół nich - chronią nas przed tymi, którzy poza murami tego budynku nas kropną. Tak, Konsumenci obeszli niemożność przekraczania granicy Portland i zwyczajnie nasłali na nas swoich przydupasów, Włoską Mafię. Z własnych doświadczeń zapewniam was, że lepiej jest tu niż w otoczeniu Konsumentów - odchrząknęła i spojrzała w sufit. - Byłoby dużo prościej gdybyście mieli moduł językowy - mruknęła do siebie po szwedzku.
- Nie wiem jak wy, ale ja nie czuję się chroniona - Anneke zmarszczyła brwi, spoglądając na Imogen, a następnie Rosjan.
“Może dlatego, że nie miałaś okazji poznać Konsumentów” skomentowała w myślach jej marudzenie Olander.
- To, co mówisz, jest logiczne - Chen Wong skinął głową. - Tylko… na te wszystkie lata, dlaczego akurat teraz? Konsumenci mogliby wysyłać mafię co roku na nas, dlaczego dopiero dzisiaj na to wpadli?
“Do tego potrzebne byłoby szersze spojrzenie na sprawę” pomyślała Imogen spoglądając na Chena. Odwróciła jednak wzrok jak ten uznał, że to co się działo było jednorazowym wydarzeniem. “Non stop Detektywi na całym świecie są porywani przez Konsumentów, zabijani, “konsumowani” lub indoktrynowani” Olander wbiła smutne spojrzenie w blat stołu przed nią.
- Mój Boże, skąd mafia… a więc Konsumenci… wiedzą, kto jest w IBPI? - wtrąciła się Marisol. - Mają nasze imiona i nazwiska? Czy… czy to znaczy...?
“Po prostu znają nas, wiedzą o IBPI to co potrzeba, żeby uderzyć w najbardziej czuły punkt... W końcu członkowie Kościoła byli kiedyś w IBPI. A my? Nie wiemy o nich nic. Co gorsze zagrożenie ciągle jest bagatelizowane, szczególnie teraz jak Dahl jest w naszych rękach…” Immy czuła coraz większą bezsilność i chęć ucieczki przed tym wszystkim.
“John to miał rację zostając w świecie Pana Mroczka…” przeszło jej przez myśl. “Zabili Nawigatorów, bez których Portal jest bezużyteczny, żeby Oddział nie mógł ściągnąć tych, którzy są zagrożeni atakami. Dało to włoskiej mafii czas potrzebny do zneutralizowania jak największej liczby osób z listy śmierci. Ciekawe tylko czy włosi mieli tyle sił by posłać za każdym grupę ludzi czy jechali… Czy zależało im na ilości zabitych detektywów czy na tym by najbardziej “wartościowi” względem Kosumentów zostali zabici w pierwszej kolejności”
- Może Russel Hayes wcale nie umarł i jego duch krąży po oddziale, kradnąc informacje - poważnie zaproponował Javier.
“Jasne i jeszcze w zemście zrzuca Koordynator Fennekin długopisy z biurka” Immy przewróciła oczami.

Jednak wspomniana przez niego osoba była najlepszym przykładem tego, że IBPI było niczym dziecko we mgle. Ale Hayes nie był sam, jeden jedyny.
“Josh Poe”
Morderca córki Dyrektorki IBPI. O nim już Detektywi nie wiedzieli. Badacz, który miał dostęp i zaufanie Fennekin i której kodu dostępu użył dawno temu by skorzystać ze zdolności Lokiego... Immy czuła, że ma ściśnięte gardło. Wciąż całą złość na tą nieporadność zrzucała na Oddział Portland. Wolała wierzyć, że zwykłym pechem trafiła do najgorszego z oddziałów IBPI, bo gdyby każdy taki był… To jaki byłby sens walczenia z tym wszystkim?
Imogen coraz częściej miała myśli o tym, że dla IBPI poświęciła o wiele za dużo i była to jedna z tych rzeczy, która sprawiała, że ciężko było się pogodzić z rzeczywistością.

“Mam nadzieję, że Bran jest cały”
- Jak długo jesteście w Firmie? - odezwała się Imogen spoglądając po wszystkich. - Macie jedno, czy więcej zleceń za sobą? - dodała ,bo przecież sama była w IBPI już drugi rok, prawie trzeci, ale misji to miała raptem dwie. “Ale za to jakie” dodała z ironią w myślach.

- Erm... - Marisol spojrzała po Javierze, a potem po Chenie. Anneke nagle zainteresowały paznokcie jej prawej ręki. Wszystko wskazywało na to, że nikt nie chce przyznać się do małego stażu, a więc pośrednio niekompetencji. - Dość krótko. Ale za to wystarczająco, by wiedzieć, że takie rzeczy nie zdarzają się tu normalnie - rzekła, rozglądając się po pomieszczeniu. - A ty?
- Ponad dwa lata. Ale w tym czasie tylko dwa zlecenia - odparła jej Immy w zamyśleniu. Zastanawiała się nad tym jaki plan mogliby mieć Konsumenci z tą listą. Brakowało im Dahla więc Imogen nie zakładała, że plan miał jakąś finezję. “Zwykła rzeź, im więcej tym lepiej?” zasępiła się. “Wtedy Bran nie byłby na stronie, którą mają Ruscy i pewnie teraz jest zdany tylko na siebie… Albo martwy jak ja bym była gdybym została w mieszkaniu…”
Olander pokręciła głową.
- Masz rację takie rzeczy się nie dzieją - zgodziła się z nią choć z własnych doświadczeń i posiadanych informacji wiedziała, że to wierutne kłamstwo. - Ale jesteśmy już bezpieczni - zapewniła wszystkich Immy ze spokojem, mając nadzieję, że udzieli on się reszcie Detektywów. Olander nie chciała nikogo straszyć, bo nie o to chodziło, żeby zaczęli jej tu wszyscy panikować.
Zupełnie jak wtedy gdy była jeszcze pilotem policyjnym i padł jej silnik w śmigłowcu. Pasażerowie, a było ich 5 osób, do końca myśleli, że Immy się tylko popisuje, a nie że stara się nie rozbić się o ziemię. Wtedy to, gdy już bezpiecznie wylądowali po autorotacji, kolejną dobę Cobham nie była w stanie zmrużyć oka, tak ją nosiło po tej mega dawce adrenaliny.
Nieświadomość była błogosławieństwem i praca w IBPI coraz bardziej ją w tym stwierdzeniu upewniała.
“A może Bran, razem z innymi doświadczonymi ludźmi IBPI po prostu ruszył na ratunek tej całej PrzeWażnej osoby?” To też by tłumaczyło brak kontaktu z jego strony. W tym momencie tak bardzo żałowała, że sama nie jest tą Detektyw, o której jej po pijaku wspomniał.
Marisol już miała coś odpowiedzieć, kiedy przerwał im odgłos otwieranych drzwi. Wtedy też do pomieszczenia weszła przemoczona kobieta. Dopiero później okazało się, że jest to Natalie Douglas.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline