Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-12-2016, 19:36   #1
Lord Cluttermonkey
 
Lord Cluttermonkey's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputację
[WoHF 5E] Wyspa Grozy: Zabójczy kaprys ginosfinksa



Część druga:
Zabójczy kaprys ginosfinksa



Rashad był oszołomiony otaczającymi go majestatycznymi widokami. Kiedy dostrzegli złowrogą świątynię pośród ruin, przez chwilę kontemplował widok w milczeniu, zastanawiając się, czy znajdzie tam legendarny miecz, a może i możliwość opuszczenia wyspy. Wtem usłyszał głośny płacz dziecka i pokręcił głową, jakby strząsając wodę.

- Pewnie jakaś diabelska pułapka… Czy ten twój głos przed czymś cię ostrzegł druidzie? Przed chwilą jakbyś z kimś rozmawiał w myślach?

- Kto robiłby pułapki na odludziu? - powiedziała Amira. - Tu nie mają one kogo przyciągnąć, a jeśli prawdziwe to dziecko, to po pierwsze znajdując je zapunktujemy u jego rodziców. To jest właściwa rzecz do zrobienia.

Świadomość druida zawędrowała z dala od rzeczywistości. "Jak cię znaleźć?" zdążył zapytać w myślach. Jednak stan ten minął równie gwałtownie jak się zaczął. Pytanie Rashada wyrwało go z dziwnego transu.

- Ostrzegł - odpowiedział Anlaf. - Nie jesteśmy tu sami. W środku ktoś jest. Nie wiem kto, ale na pewno jest ich więcej niż jeden. Będą... - zawahał się, wciąż przetrawiając to, co usłyszał w letargu - będą chcieli nas powstrzymać, ale nie wiem przed czym. Musimy być gotowi na atak. W środku... gdzieś na dole... tam aż roi się od pułapek. - Anlaf spojrzał znów na świątynię, analizując ją. - Jesteście w stanie ocenić jak stare są te budowle? Obawiam się, że ta istota rzeczywiście nie jest śmiertelnikiem. - słysząc dziecięcy płacz zmarszczył jednak brwi i spojrzał ze zdziwieniem na towarzyszy, jakby pytając wzrokiem czy również go słyszą.

- Jeżeli o mnie chodzi to uważam, że nie powinniśmy iść za tym płaczem - stwierdziła Shillen z pewnym niepokojem w głosie i zlustrowała wzrokiem swych towarzyszy. - Tutaj nawet zwykły kamyk leżący na ścieżce może być jakąś magiczną pułapką. Czy nie uważacie, że samotne dziecko w takim miejscu jest trochę podejrzane? Skąd by się tu wzięło? Nie wiem jak wam, ale mnie się to nie podoba... - pokręciła głową i spoglądała na resztę, oczekując od nich jakiejś odpowiedzi.

Mawashi westchnął pod nosem. “Każdy nich myśli tylko o własnym tyłku…”. Nawet Amira nie kierowała się bezinteresowną chęcią pomocy bezbronnej istocie. Ale w jednym Shillen miała rację. To dziecko nie wzięło się znikąd. Jeśli nie była to magia ani żadne widma, a dziecko było prawdziwe, to równie prawdziwi musieli być ci, którzy te dziecko zgubili lub… zostawili?

- Jeśli owi rodzice - odpowiedział Mawashii do Amiry - są w pobliżu, to wcale nie muszą być koniecznie ludźmi. Nie wiadomo czy nie czekają na nas jak na obiad. Skąd wiesz, że nie zinterpretują błędnie naszej chęci pomocy? A może to dziecko przechodzi teraz jakiś rytuał, może w ten sposób tutejsi mieszkańcy udowadniają dojrzałość... - znów wydawał się całkowicie pochłonięty w swoich rozmyślaniach, lecz po chwili ciągnął dalej - że nie wspomnę o wszelkich możliwych powiązaniach z magią lub duchami. Hm… i tak należy to zbadać. Trzymajcie się za mną i nie wychylajcie za bardzo. Będziecie mnie osłaniać - zmarszczył brwi i ruszył stąpając cicho przed siebie. Spojrzał zza skał i ściskając w ręce rękojeść schowanego miecza, rozejrzał się po wąwozie.

- Taak... Naturalnie. Trzeba to zbadać… - Katon wydawał się nieco nieobecny i niespecjalnie zainteresowany szukaniem jakiegokolwiek dziecka. Wpatrywał się za to w starożytną budowlę, starannie zapamiętując wszystkie szczegóły konstrukcji, które mogłyby mu cokolwiek powiedzieć o tajemniczych budowniczych z odległych czasów.

- Może dywagacje o tym, czy jest słuszne komukolwiek pomagać i czy w ogóle potrzebna jest nasza pomoc zostawimy sobie jak już sprawdzimy, kto płacze i dlaczego? - zaproponował Katon.

Shillen przewróciła oczami. - Czyli wygląda na to, że idziemy sprawdzić, co tam tak ryczy. Tylko żebym nie musiała mówić “a nie mówiłam” - z szyderstwem w głosie zacytowała, wypowiedź Amiry, którą ta skierowała do drowki podczas rozmowy o mantykorach, po czym ruszyła za mnichem.

Katon uśmiechnął się ironicznie do elfki. - Och, jesteśmy doprawdy... zaszczyceni, że zechciałaś... zgodzić się z naszą decyzją - czarodziej mówił powoli i wyraźnie podkreślając każdą sylabę i patrząc beznamiętnie na łowczynię. - Widzę, że jesteś tak bardzo zadowolona, że zechcesz również pójść przodem. Jak to się kolokwialnie mówi... na wszelki wypadek? W ten sposób... zaoszczędzisz nam swoich... błyskotliwych... refleksji. Ruszajmy.

Elfka wykrzywiła usta w szyderczym uśmiechu i ukłoniła się z gracją w stronę czarodzieja, odpowiadając z wyraźną ironią w głosie:

- Jak sobie życzysz… Czuję się zaszczycona tą propozycją... “Przynajmniej nie będę musiała na ciebie patrzeć” pomyślała, po czym zagwizdała przywołując Rahnulfa do siebie i razem z wilkiem u jej boku ruszyła na przód, przed resztę rozbitków.

Gdy Shillen zrównała się na wysokości z mnichem, Mawashii wyciągnął rękę i zatrzymał ją, zanim wyszła przed niego.

- Mówiłem. Trzymajcie się za mną - rzucił po cichu nie patrząc nawet na drowkę i znów ruszył po cichu do przodu.

Rashad uśmiechnął się kącikiem ust widząc wymianę zdań pomiędzy czarodziejem a mroczną elfką. Kiedy Shillen poszła do przodu za Mawashiim (co mu odpowiadało, niech się pierwsi wystawią na zagrożenie jeżeli chcą) odezwał się do elfa szeptem, upewniwszy się nikt poza Amirą i Katonem go nie usłyszy:

- Dobrze, że pokazałeś tej zbiegłej niewolnicy jej miejsce, chociaż nie wiem czy bez bicza w ręku zostałeś odpowiednio zrozumiany. Nie miej wątpliwości, że w przypadku konfliktu jestem po twojej stronie, ale na razie ona wydaje się nam potrzebna, dobrze sobie radzi z podróżowaniem przez tę dżunglę… a przy okazji, myślisz, że możemy do końca ufać Anlafowi? - ten głos musi coś od niego chcieć przecież, a tego się nie dowiedzieliśmy.. no ale skoro uratował nas zeszłej nocy to chyba nie mamy wyboru, musimy mu zaufać….

Gdy Rashad skończył mówić, zobaczył, że Amira przygląda mu się z mieszanką dumy i oburzenia w oczach.

W momencie, gdy Mawashii zatrzymał drowkę, Shillen zacisnęła pięści i zaklęła pod nosem w swoim ojczystym języku. Miała dość tego, że traktuje się ją jak zwykłą zbiegłą niewolnicę, miała ochotę wykrzyczeć na głos, że jest córką wodza enklawy drowów i nie pozwoli sobą pomiatać, a arystokratycznemu kuzynostwu, że zabiła jednego z ich krewnych i chętnie upuściła by więcej krwi z tego rodu. Wiedziała jednak, że może jej to zaszkodzić. Posłuchała mnicha i cofnęła się, podchodząc do Anlafa. Nie ufała mu, tak samo jak reszcie, ale miała wrażenie, że jako jedyny z grupy rozbitków jest jej przychylny.

- Em… Mam wrażenie, że Rahnulf chciałby iść blisko ciebie, chyba cię polubił… - zwróciła się do druida.

Druid wyszczerzył zęby do drowki i pochylił się żeby podrapać Rahnulfa. - Ano pewnie! Rahnulf zawsze dostanie coś smacznego od Anlafa - po przejściu niewielkiego dystansu dodał - a może zrobimy jakiś zwiad zanim dotrzemy do tego źródła płaczu? Znam parę zaklęć na takie okazje. Wiecie, zasadzki i te sprawy. Jakbyście zwabili kogoś z inteligentnej rasy nie znając jego kultury? Równie dobrze to może być jakiś szaman od tych jaszczuroludzi używający iluzji albo czegoś podobnego...


Mawashii rzucił się do biegu, skacząc zwinnie na muskularnych nogach i zostawiając gadułów daleko w tyle. Kierując się słuchem dotarłeś do źródła przeraźliwego płaczu. Wychyliłeś się zza kamienia, by je dostrzec: po drugiej stronie wąskiej, ale bezmiernie głębokiej rozpadliny młody niedźwieżuk miał stać się obiadem trzech mantykor. Kierowany instynktem schowałeś się w tym momencie, gdy w skałę cal od twojej twarzy wbiły się z impetem trzy czarne kolce, ociekające przezroczystą trucizną.

- Wyjdźcie, klęknijcie i oddajcie nam należyty hołd, głupcze! - powiedziała bardziej niż ryknęła jedna z bestii dostojnym głosem. - Jesteśmy nieśmiertelnymi braćmi spłodzonymi przez samego Pazuzu, Księcia Niższych Podniebnych Królestw na najwyższej kolumnie Torremoru, kolumnie Niebieskich Czaszek. Według przepowiedni, którą wymalował ślepy vrock na bębnie dobosza Vruthalidroma, zabić nas można tylko w ścisłej kolejności - od najcięższej do najlżejszej, a zaspokajamy nasze mordercze apetyty w taki sposób, by to zadanie okazało się... Jak najtrudniejsze.

- Strasznie groźnie to zabrzmiało Saarideku, aż mnie ciarki przeszły! - skwitowała druga piskliwym głosem. - A może to na widok mięsa młodziutkiego człeka... - Oj, tak... To będzie lepsze od niedźwieżuka... Popadłeś w sieci, karasiu. Zaraz my ciebie z łuski oskrobiemy! Tylko powiedz Blikrrizzchowi skąd pochodzi tak egzotyczny ludek i którego jest rocznika, żebym mógł w pełni docenić twój smak! A niech tylko jeszcze znajdę przy twych stygnących zwłokach jakiś gąsiorek czy bukłaczek, będę wnie-bo-wzięty!

Kiedy pozostali rozbitkowie zbliżyli się do Mawashiego, płacz już ustał. Jeden z was zauważył, że niedoszła ofiara potworów leżała ogłuszona, najprawdopodobniej uderzeniem muskularnego ogona. Wciąż jednak żyła. Blikrrizzch przycisnął niedźwieżuka do kamienistego podłoża łapą, Saaridek kroczył wzdłuż rozpadliny, lustrując nadciągających awanturników, a trzecia mantykora załopotała smoczymi skrzydłami i wzniosła się, gotowa atakować.

- Durnie i łby kapuściane, niech was cholera! - ryknęła ta w powietrzu. - Przecież Nythlaug na pierwszy rzut oka widzi i wie, że to nietutejsi. A takich kazano nam wtrącać do lochu, na spytki. Sam fakt, że mówię o czymś tak dalece sprzecznym z naszą naturą, świadczy o tym, że... Że tak trzeba.

Mapa wyspy | Dialogi | Rozstrzygnięcia (brak)


Dla przypomnienia mamy około godziny 11:30. Tak długo, jak przebywacie pośród skał, efekty silnego wiatru nie mają zastosowania, chyba że zdarzy wam się wspiąć na szczyt albo wędrować półką skalną.

Odnośnie słów mantykor, jeśli nie znajdziecie innego sposobu na ocenę wagi potworów, prawidłową kolejność od najcięższej mantykory do najlżejszej z tej odległości wyjawi zdany ukryty test Inteligencji (Investigation) o Stopniu Trudności 25. Amira ma przewagę w tym teście z racji kupieckiego pochodzenia - łatwo jej przychodzi wycena towarów czy ocena parametrów takich jak długość, grubość, waga, itp.

Te postacie, które są w stanie zdać pasywny test Inteligencji (Arcana) o Stopniu Trudności 15 mogą korzystać z wiedzy podręcznikowej o mantykorach. Katon wie o potworach od swego mentora. Rashad był naocznym świadkiem ataku mantykor na jedną z wiosek jego viridistańskich włości (było o tym już w poprzedniej części). Amira podobnie, ale nie brała udziału w tym zdarzeniu, słyszała więc piąte przez dziesiąte od Rashada (bo sukces z kosztem). Pozostali widzą te stworzenia pierwszy raz na oczy. Tak czy siak, nikt nie spotkał się jeszcze z nieśmiertelnymi i śmiertelnie jadowitymi mantykorami zarazem.

W odpisie wrzuciłem też (i będę wrzucał) na wszelki wypadek linki do artykułów ze Sferopedii, kiedy zajdzie taka potrzeba - podejrzewam, że nie wszyscy przy stole kojarzą bezlik postaci i potworów z kanonu D&D. Nie oznacza to jednak, że Wasze postacie automatycznie znają te informacje. Przed metagrą lepiej się dopytać w komentarzach.

Co robicie? Albo... Co mówicie? Mantykory są wrogo nastawione, jednak jak widać niezbyt bystre, wyjątkowo gadatliwe, kłótliwe i przekonane o swej potędze - mieszanka wybuchowa. Mapkę spotkania załączę dopiero jak dojdzie do walki. Możecie też próbować uciec. Jest wiele możliwości.

Deadline: 22.12.2016.
 

Ostatnio edytowane przez Lord Cluttermonkey : 12-02-2017 o 11:31.
Lord Cluttermonkey jest offline